Perkaliki dla Janiny Paradowskiej

Ale we wzmiankowanym tekście najbardziej ujął mnie wątek poboczny (ciekawych głównej myśli pani Janiny odsyłam do całego tekstu – „Polityka”, 6 (2742)). Otóż nie mogąc się nachwalić obecnego premiera pisze ona, iż: „…wzrosła pozycja PO i Tuska osobiście na arenie międzynarodowej, gdzie stał się jednym z najważniejszych graczy, i to w pierwszej lidze.” Nie chcę znęcać się nad cudnie fajtłapowatą formą tego zdania (kto stał się najważniejszy? PO czy Tusk? No i jak można stać się jednym z najważniejszych graczy nie w pierwszej lidze?), ale skupić się nad treścią rewelacji pani Paradowskiej. Bo na dowód owej wzrastającej roli PO i Tuska podaje ona jeden argument – wybór Jerzego Buzka na szefa PE.A ja wciąż się zastanawiam – jak długo poważni niby analitycy polskiego życia publicznego będą tacy dobroduszni, naiwni lub niedouczeni? Bo na serio ktoś może myśleć, że siła jakiegoś kraju mierzona jest tego typu osiągnięciami? To co – poprzednio Peru, Egipt, Ghana a teraz Korea Południowa są chyba potęgami światowymi, bo ich rodacy byli ostatnio sekretarzami generalnymi ONZ! ? A cały świat winien drżeć przed Holandią i Danią, bo to właśnie przedstawiciele tych narodów są ostatnimi sekretarzami generalnymi NATO?Zaczynam się obawiać o pozycję Polski po 2011 roku, bo wówczas mija kadencja Jerzego Buzka! Co wtedy, pani Janino?! Czy uda nam się umieścić kogoś w OBWE na eksponowanym stanowisku? No bo jak nie, to chyba koniec wzrastającej pozycji Polski ? Czy ma Pani na to jakieś remedium? Czy Donald Tusk da radę i tym razem? Pani w to na pewno nie wątpi, ale ja się jednak trochę obawiam. Proszę mnie zrozumieć – mniej kocham pana premiera, niż Pani (zresztą bardziej się chyba nie da, choć w „Polityce” konkurencja w tych amorach imponująca).Jak długo polscy publicyści będą cieszyli się z tego typu perkalików, bo w prawdziwej polityce międzynarodowej tak należy traktować tego typu „wskaźniki potęgi państw”? Jak długo Janina Paradowska karmić będzie swoich czytelników takimi przemyśleniami? I kiedy w polskiej debacie publicznej zapanuje zwyczaj oceny siły naszego państwa w realizacji celów polityki zagranicznej nie na podstawie pozorów, drewnianych koników czy błyskotek, ale na podstawie rzeczywistych, twardych i mierzalnych czynników?