Komisja Europejska wybrana. Moja grupa polityczna (ECR) i ja osobiście wstrzymaliśmy się od głosu. Dlaczego? Bo: - to słaba komisja jest. Czy naprawdę spośród ponad 500 milionów Europejczyków nie można było wybrać 27 lepszych osób? - kompetencje niektórych komisarzy są żenujące - można było głosować jedynie en bloc, bez możliwości poparcia dobrych kandydatów i odstrzelenia złych - kandydaci na komisarzy w czasie przesłuchań odpowiadali wymijająco lub zupełnie ignorowali trudne pytania, rozwijając twórczo unijną nowomowę - niektórzy z nich mają za sobą komunistyczną przeszłość - baronessa Ashton wykluczyła właściwie rozszerzenie UE na wschód, nie ma elementarnej wiedzy w sprawach polityki zagranicznej, nie widzi niczego złego w budowie Nordstreamu, nie gwarantuje realizacji solidarności energetycznej Unii - polityka konkurencji zapowiadana przez nowego komisarza (Michela Barniera) jest w istocie nad wyraz etatystyczna - polityka klimatyczna zapowiadana przez nową komisarz (Connie Hedegaard) jest w istocie ukłonem w stronę najbardziej ideologicznych tez o ociepleniu globalnym, co może skutkować podwyżkami cen energii w Polsce i zamykaniem polskich elektrowni i kopalń - komisja miała i tak poparcie kartelu socjalistów i EPP, więc nie groziło zahamowanie procesu wyłaniania nowych władz UE, a nie było potrzeby żyrowania układu miedzy rzekomo konkurencyjnymi ugrupowaniami. Jeśli w nowej Komisji zakochali się i europosłowie SLD, i PSL i PO, to można było sobie pozwolić na komfort głosowanie merytorycznego, a nie politycznego, i nie drżeć ze strachu, czy Unia się nie zawali Pewnie znalazłoby się jeszcze kilka innych powodów, ale po co? Wszak nikt nie dyskutuje merytorycznie o tym, co warta jest ta Komisja. Ci, co głosowali "za", są wszak dobrymi Europejczykami, a ci, co ośmielili się uważnie wysłuchać tego, co myślą i co sobą reprezentują nowi komisarze, są "be". Taki to już poziom debaty na tematy europejskie...