Wiele razy dawałam wyraz memu przekonaniu, że nikt, ( a w szczególności służby państwowe) nie powinien się wtrącać w sprawy rodziny, opieki nad dziećmi, zwierzętami czy sposobem uprawiania ogródka.
W konfrontacji z praktyką te teorie nieco bledną.
Przypadek (1)
10 lat temu moja córka, zootechnik zresztą, zdecydowała się pokryć naszą sukę – przybłąkanego labradora, przybłąkanym malamutem koleżanki. ( Błąd – nie należy produkować mieszańców, które na ogół łączą najgorsze cechy obu ras, a tym bardziej mieszańców mieszańców). Owocem tej decyzji było 5 uroczych szczeniaków. Lista chętnych na nie była długa jak wieś Ochotnica. Zostawiliśmy sobie jednego (Błąd – nie należy trzymać w mieście dużych psów), reszta poszła jak ciepłe bułeczki. Oczywiście za darmo, odrobaczone i zaszczepione, z wyprawką w postaci smyczy z obrożą. ( Błąd- darmochy nikt nie ceni). Suczkę, która u nas nazywała się Sobota ( były: Poniedziałek, Wtorek, Środa, Czwartek i Sobota) wzięli sąsiedzi. Wyrosła na ogromne psisko, ważące 80 kilogramów. Wyglądała jak polarny niedźwiedź. Pomimo rad weterynarza i naszych próśb sąsiedzi tak ją przekarmiali, że zachorowała na cukrzycę. Wtedy zgłosili się z reklamacją do mnie. Powiedziałam: „wasz pies – wasza sprawa”. Teraz tego żałuję, bo następnego dnia ją uśpili.
Jak daleko sięga odpowiedzialność za szczeniaki? Oczywiście moralna nie prawna, prawna zupełnie mnie nie interesuje. Jaki sens ma ratowanie bezdomnych psów i kotów jeżeli dla zasady odmówiłam ratowania psa z naszego gniazda.?
Przypadek (2)
Pewna pani nabyła 5 lat temu rocznego ogierka fryza ze znanej hodowli na Mazurach. Koń przeznaczony był dla jej niepełnosprawnej córki. Popełniła na wstępie dwa poważne błędy. Osoba nie znająca się na koniach nie powinna kupować roczniaka, którego rozwój może być niewiadomą nawet dla znawców. Po drugie- ogier tej rasy z polskiej hodowli praktycznie nie ma szans na licencję na krycie ( wszystko trzyma w rękach Holenderski Związek Hodowców Koni Fryzyjskich), a więc wartość hodowlaną mają tylko klacze.
Przez 5 lat koń stał w hotelu koło Wołomina i za jego utrzymanie kobieta regularnie płaciła. Nie była w stanie go użytkować ani kontrolować.
Postanowiła go sprzedać za 5-6 tysięcy co stanowi zapewne tylko część sumy, którą zapłaciła.
W ostatni czwartek pojechałam z moją córką i jej trenerem obejrzeć konia. Koń jest w kondycji głodowej. Pociągnięty za ogon omal się nie wywrócił. ( próba ogonowa). Jest już ślepy na jedno oko ( nie leczona tak zwana ślepota miesięczna), za dwa miesiące może oślepnąć do końca. Przerośnięte kopyta wyglądają jak łapy wodołaza. Nie był zajeżdżany bo i po co? I tak ledwie trzyma się na nogach. Nie ma nawet wartości rzeźnej. W rzeźni nie płaci się za worek kości. Przeciwnie- za usunięcie konia, który padł trzeba zapłacić 1000 złotych.
Córka zaproponowała właścicielce 2500 złotych. O 2500 za dużo. Chciała konia odkarmić i oddać w dobre ręce. Właścicielka uparła się przy 6 tysiącach . Lekarka weterynarii ( siostra właścicielki hotelu) zapewniła ją, że z koniem wszystko jest w porządku. Za coś takiego powinna stracić prawo wykonywania zawodu. Co gorsza córka odkryła, że w tej stajni stoi ich koń, folblut, sprzedany niedawno w ręce prywatne w doskonałej kondycji. Też stracił ochotę do życia jak każdy głodzony anglik. To nie hucuł, który z głodu zje nawet miotłę.
I co teraz robić? Zapłacić 6 tysięcy żeby ratować fryza- ofiarę głupoty jego właścicielki i nieuczciwości osoby prowadzącej hotel ? Córka ma przede wszystkim obowiązek dbać o dobrostan swoich koni. A może nasłać na właścicielkę hotelu straż ochrony zwierząt? Donos jest tym, czym brzydzimy się najbardziej. Wolelibyśmy chyba przełożyć babę przez kolano i wytłumaczyć jej ręcznie kilka spraw.
Przypadek (3)
Nie chce mi się tego opisywać. Jeżeli ktoś chce zobaczyć jak wyglądają głodzone konie proponuję słowa klucze: araby, Waliszewski, Cholewy. Temu panu konie odebrano nie przez nas. Czuję się winna, że wiedziałam jak je traktuje, ale nie zdobyłam się na donos. Konie zdychały przymarznięte do ziemi. Przeczytajcie i obejrzyjcie zdjęcia.
Dowiedzieliśmy się jednak, że facet nadal handluje końmi. Nie wiadomo gdzie je trzyma i w jakim są stanie. Czy należy to zostawić?
Kiedyś JKM napisał, że jeżeli rodzice zadecydują, że dziecko ma siedzieć w skrzyni- ma siedzieć w skrzyni i basta. Chodziło o niepełnosprawną Martę.
Czy jeżeli właściciel zadecyduje, że koń ma zdechnąć- ma zdechnąć i basta?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2996
Pani Izabelo, w czasach w których sąd umarza sprawę przeciwko dręczącemu zwierzęta bydlakowi, bo świadek mówi sądowi, że rasa jest mało wymagająca, a temu bydlakowi koń dwa dni zdycha na pastwisku w błocie, bo nie ma sił się podnieść, trzeba zapomnieć o zasadach. Nie wygra się stosując zasady w walce z ludźmi bez zasad. Jest się skazanym tylko na porażkę.
Pozdrawiam serdecznie Denker ( cogito)
Dziękuję za wsparcie moralne. Kiedyś był taki mechanizm kontroli ludzkich zachowań jak ostracyzm. Oficer , który sprzeniewierzył kasę pułkową strzelał sobie w łeb bo nie było już dla niego miejsca w społeczeństwie. Teraz złodziej bryluje w mediach i na salonach. Poza tym tkwi w nas mentalność rozbiorowa, która każe donos traktować jako najcięższe moralnie przestępstwo. Anglicy nie mają z tym problemu. Kiedyś znajomi (przejazdem w GB) kąpali psa w rowie, bo się wytarzał w zdechłym króliku. Za chwilę zostali aresztowani. Tłumaczono im, że temperatura wody była za niska i powinni zabrać psa do samochodu bez kąpieli.
Witam Pani Izabelo!
Jesli golym okiem widac, ze zwierzeciu dzieje sie krzywda, co w prostej drodze prowadzi ku jego smierci, to trzeba zrobic WSZYSTKO, zeby temu zapobiec! Jesli ma sie wiedze o tym, ze ktos kogos krzywdzi, np. rodzic zneca sie nad swoim dzieckiem, maz-pijak bije zone i dzieciaki czy wnusio maltretuje swoja babcie-staruszke, to tez nie "donosimy", bo tego "nie lubimy"? Od tego sa odpowiednie instytucje, a wrazliwy czlowiek ma od tego sumienie, by tym instytucjom "doniesc". Bo tak trzeba. I czy pieski wlasne, cudze, z naszego gniazda czy bezdomne, to nie ma znaczenia. To odpowiedzialnosc za zycie i i inne mniej znaczace zasady tutaj nie dzialaja. Pozdrawiam
Spróbujemy coś zrobić. Napisałam ten tekst żeby wywrzeć nacisk. Na razie bez nazwisk i adresu. Koniarze też czytują Niezależną, a środowisko jest małe. Pozdrawiam.