Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Jaruzelski - wsiegda gatow!
Wysłane przez migalski w 10-12-2009 [08:46]
Dlatego mam dziką frajdę, jak oglądam te zdziwione miny jego admiratorów. Jak tylko się otrząsną z początkowego szoku, przystąpią do kontrataku - prof. Antoni Dudek dowie się, że jest podłym "nadubowcem", że materiały są wątpliwej wartości, że nie można wierzyć Ruskim i tak dalej. Repertuar tych środków obrony koniecznej ludzi upapranych w komunizm znamy na pamięć. A Jaruzelski od samego początku swojej działalności w PRL był nędznym, tchórzliwym wykonawcą woli Moskwy, a nie Wallenrodem ratującym tkankę narodową. Zaczynał jako kapuś Informacji Wojskowej o pseudonimie "Wolski". Potem szybko piął się po szczeblach partyjnej i wojskowej kariery - nie wahał się przeprowadzać czystek antysemickich w LWP w 1968 roku, tłumił Praską Wiosnę, był ministrem obrony narodowej, kiedy "wojsko polskie" strzelało do robotników na Wybrzeżu. Wprowadzając stan wojenny, błagał Sowiety o pomoc w pacyfikowaniu swojego narodu. Jak z kolei przyszedł prikaz z Moskwy do demokratyzacji po 1985 roku, to chyżo zaczął wykonywać także i te polecenia. Zawsze służył wiernie radzieckiemu imperium, a nie Polsce. I aż trudno uwierzyć, że połowa naszego narodu uważa go za bohatera. Honecker czy Husak nie mogli cieszyć się takim szacunkiem Niemców czy Czechów i Słowaków. No ale im nikt nie kazał się "odpieprzać od generała". Bo bez Michnika i michnikowszczyzny "Wolski" nie mógłby odgrywać ulubione swojej roli - męczennika, zatroskanego o losy kraju patrioty, Konrada Wallenroda. Bez nich byłby tylko żałosnym, złamanym przez komunizm i Sowiety, tchórzliwym zarządcą kawałka imperium. Był jak radziecki pioner, ryczący w stronę swych rosyjskich panów: "Wsiegda gatow!!!"
Wczorajsze informacje o tym, że Jaruzelski chciał w grudniu 1981 roku interwencji radzieckiej przeciwko swojemu narodowi zupełnie nie zrobiły na mnie wrażenia. Po prostu - całkowicie pasują mi do obrazu tego zaprzańca.