To, że Michaił Gorbaczow uczestniczył w obchodach obalenia muru berlińskiego, można porównać tylko z sytuacją, gdyby na obchody wyzwolenia obozu w Auschwitz zaproszono Rudolfa Hössa!Bo przecież były gensek ani myślał o wyzwalaniu państw Europy Środkowej i Wschodniej - on chciał modernizacji i umocnienia imperium sowieckiego. Nie chciał wolności i demokracji - pragnął potęgi Związku Radzieckiego i zwiększenia jego wpływów na świecie. Jego planem było przywrócenie sowietom "pierwieństwa mira", a nie obalanie murów i proliferacja demokracji.A że mu nie wyszło, że efekt był zupełnie odwrotny od zamierzonego...? Bo to fajtłapa była! Ten wielki polityk został szefem BP KPZR w 1985 roku i już po sześciu latach państwo, które chciał zreformować, nie istniało. W tym okresie zresztą Sowiety nie przestały mordować ludzi, KGB wciąż dokonywało skrytobójstw, łagry były pełne więźniów politycznych (jedynie część z nich została wypuszczona). Gorbaczow ma krew na rękach, był prezydentem państwa opartego na przemocy, kłamstwie i zbrodni. Nie chciał demokracji, lecz modernizacji tego obrzydliwego tworu, jakim był Związek Sowiecki. Co ten Pan robi w Berlinie w dniu mającym symbolizować zwycięstwo demokracji i niepodległości? W dniu chwały dla odważnych i sprawiedliwych? W dniu pamięci o zamordowanych przez komunizm? Świętuje w sercu Europy razem z tymi, którzy narażali swoje życie w walce z ZSRR! Höss żałuje w piekle, w którym się zapewne znajduje, że umarł zaledwie 2 lata przed przełomem 1989 roku. Może i on byłby zaproszony na dzisiejsze uroczystości?