Co łączy NKWD, Olbrychskiego i Platformę?

W najważniejszej książce mojego życia („I powraca wiatr” Wladimira Bukowskiego), po lekturze której postanowiłem zostać zawodowym opozycjonistą i obalać ustrój socjalistyczny siłą (było to 1987 roku), jest taka scena, gdzie przesłuchiwany jest przez NKWD-zistę pewien biedak. Na setne już pytanie o to, kto skaptował go do udziału w spisku syjonistyczno-amerykańsko-burżuazyjnym, powiedział w pewnym momencie, mając już wszystkiego dość, - „Ty, swołocz, tyś mnie do tego namówił. Tyś jest przywódcą naszej bandy!” I, ku zdumieniu przesłuchiwanego, jego oprawca… nigdy już się nie pojawił na przesłuchaniu i wieść o nim zaginęła. W poprzednim tygodniu obrońcy Romana Polańskiego deprecjonowali i obrzucali błotem nie wybitnego reżysera, ale jego ofiarę. 13-letnia dziewczynka usłyszała pod swoim adresem, że była nieletnią prostytutką, że sama prowokowała 45-letniego faceta, że wcześniej miała już dwa stosunki seksualne, że uwiodła Polańskiego. Obecnie czołowi politycy PO stosują tę samą metodę w obronie Miro i Zbycha. Okazuje się, że winne jest CBA, że Mariusz Kamiński powinien być aresztowany, że to on uderza w rząd, że to prowokacja służb specjalnych, że „Rzeczpospolita” jest "be”, a opozycja żeruje na nieszczęściu spoconego Zbycha. Czasy niby inne, sprawy też, ale metoda ta sama. Pamiętajcie więc Państwo – jak was złapią na przekroczeniu szybkości, to powinniście rzucić w twarz policjantowi „ Tyś mnie, swołocz, sprowokował. Tyś mnie uwiódł. Tyś jest piratem drogowym. Ty uderzasz w obywatela Rzeczpospolitej i stosujesz ubeckie metody inwigilacji. Tyś powinien być aresztowany!” I proszę spokojnie odjechać, patrząc w lusterko wsteczne na ogłupiałą twarz biednego policjanta.