Jak doniósł "Wprost", Agnieszka Liszka, była rzeczniczka rządu Donalda Tuska zastąpiła Lenę Kolarską-Bobińską w zarządzie Instytutu Sprawa Publicznych. Po tym, jak pani profesor została eurodeputowaną z ramienia PO, na stanowisku tym był wakat. Imponuje mi ten transfer na linii ISP - rząd. Wymieniono zawodników i wzmocniono obie drużyny - obie strony mogą być zadowolone, nie wątpię bowiem w kwalifikacje obu pań. Ciekaw jednak tylko jestem jak będzie wyglądał ranking europosłów obecnej kadencji dokonany zapewne przez ISP przed następnymi wyborami. Chociaż nie - nie jestem taki ciekawy, bo chyba juz wiem, którzy posłowie zostaną ocenieni najwyżej, a którzy zostaną napiętnowani jako nieroby i nieudacznicy. Państwo tez się juz domyślają? Jeśli choć przez chwilę założyliście, że tymi pierwszymi będą politycy PO, a tymi drugimi eurodeputowani PiS to znaczy, ze niebezpiecznie zbliżacie się do granicy oszołomstwa i wyznawania spiskowej teorii dziejów. Nie idźcie ta drogą! A swoją drogą fajnie jest być naukowcem związanym z PO - nawet jak się negocjowało na temat wejścia do rządu Platformy jako minister polityki pracy i polityki społecznej, to wciąż "robi" za niezależnego naukowca i fachurę. Nawet bycie eurodeputowaną tej partii, nawet zapisanie się do niej, nie czyni krzywdy powszechnej opinii bycia niezależnym i czystym. Ale jak się jest naukowcem związanym z PiS, choć nie jest się wcale członkiem tego ugrupowania - oooo, biada takiemu śmieciowi, sługusowi, zaprzańcowi, sprzedajczykowi, zdrajcy i gnojowi. Boże, jak ja się sobą brzydzę!