Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Z Kiszyniowa o Europie Wschodniej
Wysłane przez migalski w 28-07-2009 [09:46]
Pierwsze dotyczy zabawnej sytuacji z lotniska w Wiedniu. Do Kiszyniowa odlatywałem z miejsca najbardziej oddalonego od centrum lotniska, znajdującego się w jakichś podziemiach, daleko od wszelkich innych „gatów”. Obok były odprawiane tylko samoloty do Tibilisi, Dubrownika, Lwowa, Dnietropietrowska, Kijowa i Sofii. Dlatego w małej salce odpraw zgromadziła się cała Europa Środkowa i Wschodnia, ze swoją specyfika i urodą. Były więc stare babuszki, które nie wiadomo za jakie grzechy wciąż muszą tłuc się po świecie. Byli ukraińscy mafiosi – trochęę zagubieni w gąszczu angielskich i niemieckich napisów. Aż chciało się im jakoś pomóc, bo wyglądali tak nieporadnie – na pewno odwdzięczyliby się złotem albo i jakimś odciętym członkiem swych konkurentów. Byli mieszkańcy Zakaukazia – zawsze w grupie i zawsze ostrożni. Polacy – w skarpetach i w sandałach, cisi i pilnujący swych bagaży, bo to nigdy nic nie wiadomo... Było trochę pijaków i pięknych kobiet, trochę handlarzy z Moldawii (współczesnych Fenicjan) i robotników ściskających pod pazuchą urobek ostatniego roku, z którym wracali do domów. Była cała nasza środkowo-wschodnia czeredka wyrzucona przez ordnungowych potomkow Straussa w odległe podziemia, by nikomu nie rzucać się w oczy i nie przeszkadzać przesiadającym się z lotu z Nowego Yorku na lot do Sydney. Oczywiście, taka interpretacja może być krzywdząca i wcale nie musiała przyświecać miłym Austriakom (wszak oni także przez niektórych zaliczani są do Mitteleuropy), ale tak sobie wówczas pomyślałem, że - nolens volens - stanowimy z naszymi braćmi jakąś odrebną część Starego Kontynentu – jesteśmy jednak trochę odmienni, nie do konca przystający do zachodnich standardów, dziwaczni... W żadnym stopniu nie powinno to wpływać na nasze słuszne dążenie do zakotwiczenia wszystkich państw naszego regionu w UE i NATO, ale warto od czasu do czasu pozwolić sobie na własną odrębność i pstrokatość. Drugi obrazek to wystawa w centralnym parku Kiszyniowa, do którego poszedłem późnym popołudniem. Było tam kilka tablic, na których działacze opozycji umieścili karykatury prezydenta Woronina i innych rządzących komunistów. Obrazki nie były zbyt subtelne i bardzo śmieszne – ot, prezydent w mundurze Hitlera lub Stalina, przebrany za prostytutkę lub gestapowca. Polotu w tym było raczej malo, ale wymowa wystawy jednoznacznie antyrządowa. Wokół było dużo ludzi, ale najciekawsze bylo ich zachowanie – niby oglądali, ale jakby tylko się przechadzali, że gdyby coś, to zawsze mogli powiedzieć, że tylko przechodzili obok. Śmiali się z tych karykatur, ale zaraz potem rozglądali się, czy i inni się śmieją, czy ktoś tego nie obserwuje... Wywoływało to we mnie wspomnienia z Polski sprzed 20 lat – taki miękki autorytaryzm, który nie mógł już zupełnie zakazać wszystkiego, ale jednak rozsądni ludzie wiedzieli, że ostrożnym nie zawadzi być. I dzięki tej ewokacji uświadomiłem sobie, jak długą drogę jednak przebyliśmy od tamtego czasu. Jakkolwiek jesteśmy krytyczni wobec dokonań naszego niepodleglego 20-lecia, warto jednak pamiętać, że dziś możemy się wyśmiewać z naszych rządzacych i mowić o nich, co nam się żywnie podoba. I nawet jeśli często w tej krytyce przekraczamy granice dobrego smaku i dobrego wychowania, to warto pamiętać, że są narody, które wciąż nie mogą sobie pozwolić na drwienie ze swych światłych przywódców. Warto cieszyć się własną swobodą i walczyć o swobody dla innych.
Jestem obecnie w Moldawii jako obserwator z ramienia PE i staram się, wraz z innymi osobami, zagwarantować demokratyczny charakter środowych wyborów parlamentarnych. Chciałbym się z Państwem podzielić dwoma spostrzeżeniami, które poczyniłem wczoraj.