Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Skazany na showbiznes
Wysłane przez zyzak w 21-07-2010 [12:53]
Wyrok sądu z pewnością będzie należał do przełomowych, bo przecież zapada na niekorzyść osoby, która była aż tak dostojna, że swoją obecnością w sądzie nie chciała nobilitować pozwanych. Mam jednak do wyroku pewne zastrzeżenia. Korzystając z prawa do wolności, o które właśnie sąd skutecznie zawalczył polemizowałbym z częścią jego treści.
„Według Sądu Apelacyjnego – brzmiała relacja Polskiej Agencji Prasowej – o ile autor – w ramach wolności słowa i wolności publikowania wyników swoich badań – mógł napisać w swojej książce, że Lech Wałęsa był zarejestrowany jako współpracownik SB a po jakimś czasie został wyrejestrowany, to jednocześnie musiał też zamieścić informację o wyroku sądu lustracyjnego oczyszczającego go z tych zarzutów”.
W mojej opinii niczego nie musiałem. Po pierwsze, korzystałem z publikacji IPN SB a Lech Wałęsa, która ustosunkowała się i do sprawy TW „Bolka”, i do wyroku sądu lustracyjnego z 2000 roku. Po drugie, życiorys mojego bohatera skończyłem opowiadać w 1988 roku. Po trzecie, ten czy owy wyrok sądu jest dla historyka tylko jednym z źródeł historycznych, natomiast nigdzie nie zostało zapisane – ani w konstytucji, ani w ustawie, ani w uchwale – że są źródła historyczne, w które wierzyć trzeba i które zamieszczać powinno się. Po czwarte, albo żyjemy w kraju, w którym jest „wolność słowa”, albo w kraju, w którym „jest wolność słowa, ale…”. Po piąte, dużej części historyków zależy jeszcze na dochodzeniu do prawdy i informowaniu, w kontrze do kłamstwa i dezinformowania. Choć młodym uważam się za jednego z nich.
Generalnie dla nas Polaków orzeczenie sądu może być korzystne. Wśród ogromnej części społeczeństwa przestało istnieć poczucie sprawiedliwości w wymiarze sprawiedliwości. Zastąpiło je przekonanie o bezkarności elit w stosunku do szarego Polaka i zrzeszeń szarych Polaków. Na przykład do małego, wszakże prestiżowego, krakowskiego wydawnictwa „Arcana”. Niedobry to sygnał, a niespecjalnie poruszający brać dziennikarską.
Wyrok Sądu Apelacyjnego dodaje otuchy nam wszystkim. Nawet Wam, którzy wciąż uważacie, że książka jest „bublem”, „gniotem”, „paszkwilem”. Każdy kiedyś przetnie drogę komuś „z wyższej półki”. Wówczas uwierzcie czasem życie naprawdę wywraca się do góry nogami. I żeby skończyć z humorem i optymistycznie – zobaczcie moi rówieśnicy, ja spadłem ostatecznie na „cztery łapy”. Kiedyś „kontrowersyjny historyk’, dziś wpływowa gwiazda showbiznessu. Na razie skromnie, sytuuję się gdzieś pomiędzy Joanną Brodzik i Julią Roberts. Dosłownie otworzył się przede mną świat magii i pieniądza. Muszę tylko zadbać o włosy (co sądzicie o fryzurze „na Davida Beckhama”?), nowe ciuchy, najlepiej o spodnie upinające pośladki oraz bluzeczkę z napisem „Sexy!”. Nie wierzycie w mój sukces? Zobaczcie, są dowody…
15 lipca 2010 r. w 600-etletnią rocznicę bitwy pod Grunwaldem (łatwo zapamiętać) Sąd Apelacyjny w Krakowie orzekł, że wyrok sądu pierwszej instancji stwierdzający naruszenie dóbr osobistych córki bohatera mojej publikacji został uchylony. Powód musi dodatkowo pokryć koszta procesu. Rad jestem niezmiernie, że dobre imię wydawnictwa „Acana” zostało częściowo oczyszczone. Chociaż ślina została starta, to sam akt wielomiesięcznego plucia w twarz pozostał w pamięci Polaków.
Komentarze
30-08-2011 [19:08] - Ewa G (niezweryfikowany) | Link: taka mała sugestia
Ale mógł pan napisać, ze wyrok sądu lustracyjnego, słynącego ze swej nieuczciwości i stronniczości, oczyścił... Niestety, nie mógł Pan, a szkoda. Pozdrawiam serdecznie