Tournée na finiszu

Będąc u kresu promocji mej publikacji, którą, tak jak i specyficzną sławę, życiowe zawirowania, czy nawet niniejszy blog, zapoczątkowała burza rozpętana w jednym czasie wokół biografii Lecha Wałęsy, Pawła Zyzaka, prof. Andrzeja Nowaka, Instytutu Pamięci Narodowej i Uniwersytetu Jagiellońskiego, po raz pierwszy na spotkanie autorskie nie wybiorę się autobusem, autem, pociągiem, lub samolotem. Ba, moja podróż nie będzie trwała ani dwóch, ani czterech, ani też dwunastu godzin. Wyjdę ze swej klatki schodowej, przejdę na piechotę ok. 900 metrów ulicą 11 Listopada, głównym deptakiem Bielska-Białej, i po 20 minutach stanę przed monstrualnym wejściem lokalnej Naczelnej Organizacji Technicznej.

            Bardzo się cieszę na spotkanie z mieszkańcami Bielska-Białej. Uwielbiam moje miejsce zamieszkania, tak samo jak mój rodzinny Żywiec. Uwielbiam tutejsze świeże powietrze i pobliskie jezioro żywieckie, cztery unikalne rynki, nie wydzielającą wprawdzie miłych zapachów, ale za to przez kilkaset lat granicę Rzeczypospolitej - rzekę Białą, barokowy kościół pw. Opatrzności Bożej i niegdyś gotycką katedrę św. Mikołaja, szczyty - dla niektórych „pagórki” - Szyndzielnię i Klimczok, powstające tu kreskówek Reksia, Bolka i Lolka, Bialski Klub Sportowy „Stal” (piłka nożna i siatkówka) i wreszcie powojenną historię miasta z jej głównym bohaterem Henrykiem Flamym „Bartkiem”, żołnierzem Narodowych Sił Zbrojnych oraz niepokorną „Solidarnością”.

Najbardziej ostatnio żałuję, że atmosfera wokół „Lech Wałęsa – idea i historia” w moim mieście, zarządzanym oczywiście przez „bezpartyjnego gospodarza” (wieloletniego członka satelity PZPR, Stronnictwa Demokratycznego, na prezydenckim stolcu zresztą, po krótkiej praktyce w okresie „stanu wojennego”, po raz drugi) i wiadomo jaką formację, nie różniła się zbytnio o tej z innych rejonów Polski. Informowano mnie, że i tutaj w księgarniach pojawiali się „zatroskani” klienci „odradzający” sprzedaży tak szkodliwej pozycji. I rzeczywiście, w dwustutysięcznym Bielsku-Białej na dziś, nie ma księgarni, która prowadziłaby sprzedaż jedynej do tej pory naukowej biografii Lecha Wałęsy. Właściciele księgarń, powołując się na wspomnianych klientów, odmawiali także przyjęcia autora w swoje progi.

Gwoli dygresji, chyba nic nie przebiło i nie przebije Węgrowa. Tamtejsze trudności w zorganizowaniu spotkania ze „szczawikiem”, tworzone oczywiście przez władze wiadomo jakiej formacji, zadecydowały, że spotkanie odbędzie się w pubie. Macie rację, nie odbyło się. Jak poinformowała organizatorów anonimowa barmanka, władze zachowały rewolucyjną czujność i ostrzegły właściciela w „chicagowskim stylu”: „Po co tak bezsensownie stracić koncesję na alkohole. Prawda?”. Na szczęście w Węgrowie jest biuro senatora partii opozycyjnej, gdzie w półmroku, stłoczeni niczym pierwsi chrześcijanie ludzie, wysłuchali tego co ma do powiedzenia Zyzak, a „co w pale się nie mieści”. Nie wiem, co dzieje się dziś z owym senatorem, ale pozdrawiam go i żywię nadzieję, że nie użyto do represji miejskiego zakładu oczyszczania miasta, dopuszczając by utonął we własnych śmieciach…

Kilka miesięcy temu zadzwonił do mnie znajomy z jednej z bielskich gazet, zainteresowany wywiadem. Po godzinie zadzwonił ponownie tłumacząc, że jego pismo jednak nie zajmuje się polityką krajową i z rozmowy nici. Za to dzień później ukazał się, widocznie stanowiący wyjątek potwierdzający regułę, artykuł pod wymownym tytułem „Historia Zy(g)zakiem pisana” - interesująca próba usprawiedliwienia miasta, za to, że z bogactw jego wodociągów i elektrowni-ciepłowni śmie czerpać postać tak odrażająca jak Paweł Zyzak. I nie zgadniecie – było to jedyna od marca inicjatywa dziennikarska, by skontaktować się z człowiekiem, który zasłużył sobie na miano „gówniarza” z ust samego legendarnego przywódcy „Solidarności”. Znanym przecież wśród dziennikarzy bielskich ze swej młodzieńczej działalności. No tak, ale media lokalne – mieszkający na prowincji świetnie znają ten mechanizm – dawno utraciły rolę opiniotwórczą i kontrolną. W spokoju i ciszy wyrastają w bielsku dziwne pomniki (półmetrowy Reksio, obok czegoś na kształt rozbitego jajka), dziwne ronda, dziwne centra handlowe…, a jedyną formą wymiany krytycznych myśli jest jak za Stalina szeptanka… A jak ktoś ma wonty usłyszy od włodarza: „Jak wam się nie podoba, wybierzcie sobie prezydenta!”.

Powiedzcie, czy można uciec od przedstawionych powyżej złowrogich porównań, skoro na przykład tutejszy prezydent, nie wie, kto to jest i co zrobił Richard Pipes. O co chodzi? Otóż wywodzący się z Cieszyna wspaniały amerykański historyk, znawca Rosji i były doradca Ronalda Reagana, poprosił swego czasu władze miasta Bielska-Białej bodaj o wzięcie w patronat i zorganizowanie z nim spotkania. Władze, a jakże, odmówiły, uzasadniając - pewno nie chcąc się ośmieszyć - że nie znają takiego pana, w związku z czym jego prośba jest bezzasadna…

Wracając do rzeczy dla mnie przyjemnych. Zapraszam mieszkańców Bielska-Białej, pobliskiego Żywca, Oświęcimia, Cieszyna, Czechowic-Dziedzic,pobliskiej Pszczyny, na spotkanie o naszej najnowszej historii. I obiecuję, nie będziemy na spotkaniu rozmawiać ani o problemach architektonicznych naszego miasta, ani, jak to napisał kilka lat temu Paweł Smoleński podsumowując mnie i moich kolegów, o bielskim powietrzu, które "oszałamia"...

 

 

Najbliższe spotkania:

 

Zaprasza: Klub Miłośników Historii Najnowszej w Bielsku-Białej

Bielsko-Biała,

Sala NOT,

          27 listopad 2009 r.

          ul. 3 Maja 10

godz. 17.00

 

 

Wrocław,

Kościół Matki Bożej Pocieszenia - Ojcowie Redemptoryści

13 grudnia 2009 r.

ul. Wittiga 10         godz. 13.30

Tournée na finiszu