Czy wyrosną palmy na Antarktydzie?

Lider PiS docenia „GP”, ale inni politycy tej partii nie zawsze mu wtórują. Rozmawiałem kiedyś z jednym z czołowych polityków PiS, w czasie, gdy ta partia była jeszcze u władzy. Powiedział mi, że niestety „GP” nie ma takiego „przebicia” jak inne media tzw. opiniotwórcze, dlatego on woli udzielać się w TVN, „Dzienniku” itp. Swoją drogą to paradoks, że w Polsce opiniotwórcze są nie te media, które głoszą prawdę, lecz te, które namaści salon. Choćby uprawiały nie wiem jak tendencyjną politykę wydawniczą, przekłamywały fakty, a te, które są niewygodne ich mocodawcom, pomijały. To prawda - nie mamy takiego przebicia jak „Gazeta Wyborcza”, „Rzeczpospolita”, czy „Newsweek”. Ale nie będziemy mieli, jeśli tak będą myśleć między innymi politycy PiS i nie tylko PiS. W istocie sami nas izolują. Po przejęciu rządów przez PO, zabiegaliśmy o wywiad z  szefem Centralnego Urzędu Antykorupcyjnego, Mariuszem Kamińskim. Bezskutecznie. Udzielił go potem „Rzeczpospolitej”. Kamińskiemu chodziło myślę o to, że „Rzepa” jest częściej cytowana, ma większy nakład. Kierując się doraźnym interesem politycy PiS zdobywają małe punkty, chętnie występując choćby w nieprzychylnym im TVN, a tracą duże u czytelników „GP” – czyli w jakiejś mierze u swojego potencjalnego elektoratu. Nie jestem dziennikarzem politycznym. Nigdy nie należałem do żadnej partii. Uprawiam dziennikarstwo śledcze i nie mam zahamowań, by opisać aferę, w której występują politycy PiS, PO, LiD, czy PSL. Tak było z aferą wokół fabryki przetwórstwa osocza, która od kilkunastu lat nie może w Polsce powstać, bo jest blokowana przez lobbystów zachodnich firm. Obcym koncernom jest to nie na rękę, bo straciliby źródełko przynoszące rocznie setki milionów złotych zysku z przetwarzania naszego osocza i sprzedaży Polsce preparatów osoczopochodnych. Naciskom lobbystów uległ m.in. PiS-owski wiceminister zdrowia Bolesław Piecha, który tylnymi drzwiami,  poza wiedzą ministra Religi i poza kompetencjami, bo obrót krwią był w kompetencjach wiceministra Pinkasa, próbował wprowadzić na polski rynek francuski koncern LFB. Artykuł na ten temat opublikowałem w „GP”. Próbuję wyobrazić sobie program w TVN, w którym dzielni i bezkompromisowi dziennikarze tej stacji wyciągają na światło dzienne przykładowo sprawę ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego dotyczącą weksli spółdzielni „Karbona”, o których miał napisać w pozwie jako mecenas (jak napisał „Nasz Dziennik”), że ABW stwierdziła ich autentyczność. Tymczasem wciąż toczy się prokuratorskie śledztwo, które ma wyjaśnić, czy nie były podrabiane. Czy obecny minister poświadczył  nieprawdę? Prędzej na Antarktydzie wyrosną palmy… niż gwiazdy tej stacji spróbowałyby choćby zgłosić taki temat. Problem, o którym mówił w Trójmieście Jarosław Kaczyński, jest o wiele poważniejszy. „W ostatnich dwóch latach bardzo wielu ludzi się przestraszyło. Bardzo wielu ludzi, nawet takich, którzy chcieli nas poprzeć, doszło do wniosku, że to się wiąże z takimi zaburzeniami, z takim nieustannym hałasem w życiu publicznym, że nie chcieliby do tego wracać” - powiedział J. Kaczyński.  Chodzi o to, że układ III RP tak się umocnił, są już kolejne pokolenia rodzin, klanów oligarchów, które uwłaszczyły się na naszym majątku, że jest to już trudne do odwrócenia. Ci, którzy to zrozumieli, a mogą mieć wpływ na opinię publiczną czyli wydawcy i dziennikarze nie chcą najczęściej „wychodzić przed szereg”, bo to stało się zwyczajnie niepraktyczne zawodowo, życiowo. Dlatego plotą trzy po trzy, budują piętrowe konstrukcje quasi-logiczne próbując tłumaczyć wspak rzeczywistość, by zarobić na kawałek chleba. Szczerze współczuję publicystom, którzy dwoją się i troją, by obronić jakąś tezę – że na przykład akcje CBA to  zbędne polityczne  prowokacje,  a Ziobro to rządny władzy karierowicz,  Ćwiąkalski zaś – mąż stanu zdecydowanie zwalczający korupcję. jednocześnie nie dostrzegają przejmowania resztek polskich banków przez obcy kapitał, co zagraża naszej państwowości, bagatelizują lub opatrznie interpretują konflikt Eureko – rząd polski itp. Zdarzało się, że niektórzy dziennikarze mediów „układu III RP” publikowali teksty w „GP” pod pseudonimem. W swoich redakcjach nie mieli szans na ich publikację. To dowód zakłamania rzeczywistości przez media i kiełznania dziennikarzy przez pracodawców.Okrągły Stół i „gruba kreska” dały przyzwolenie, by ludzie najgorszego autoramentu – aparatczycy, agenci, donosiciele, karierowicze zdobyli władzę, która umożliwiła im uwłaszczenie się na państwowym majątku, wypracowanym przez społeczeństwo. Kim są najbogatsi Polacy, kto przejął za bezcen fabryki, kopalnie, zakłady pracy, banki – widać gołym okiem. I kto teraz próbuje przejąć to, co pozostało do ograbienia – służbę zdrowia i nieruchomości. Tych ludzi tak naprawdę nie obchodzi kondycja polskiej służby zdrowia, ONI się wyleczą, bo mają kasę, i nie obchodzi ich kondycja ZUS, bo żyją na innych pułapach finansowych. Przypomina mi się pamiętne powiedzenie Jerzego Urbana z czasów, gdy jako rzecznik PRL-owskiego rządu organizował konferencje prasowe: „rząd się wyżywi”. Beneficjenci układu III RP generują kolejne pokolenia tych, którzy skorzystali, bez większego, często żadnego, wysiłku z tego, co wszyscy wypracowaliśmy. Pokolenia „złotych dzieci”, jak nazywano progenitury ludzi komunistycznej władzy w PRL-u. To właśnie jest „dobór negatywny”, który odziedziczyliśmy po PRL-u, o którym mówił na spotkaniu ze studentami Uniwersytetu Warszawskiego Jarosław Kaczyński. Kilka dni temu rozmawiałem z dwojgiem młodych ludzi, którzy zastanawiali się, dlaczego w Polsce jest tak mało ludzi publicznych o kindersztubie i etyce takiej, jaka była przed wojną, co znają z rozmów z rodzicami, dziadkami. Mówili, że brakuje im etyki, uczciwości, że zbyt dużo w naszym życiu publicznym socjotechniki, obłudy, a czasem po prostu chamstwa. Skoro młodym ludziom to przeszkadza, dostrzegają to, widać światełko w tunelu.

Leszek Misiak

W poniedziałek wieczorem podczas spotkania z mieszkańcami Trójmiasta prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział, że „Media „mają polityczny kolor i nie jest to kolor Prawa i Sprawiedliwości”. Według byłego premiera, obecna polska władza i media tworzą razem obraz rzeczywistości, który „nie zawsze związany jest z faktami”. Jednocześnie pochwalił media, które „są wyjątkami, są odważne w tych trudnych czasach”. Dodał, że jest to tylko kilka tygodników z „Gazetą Polską” na czele.