Gogol, medialne pieski salonowe i agent Tomek

Dziennikarze śledczy mediów mainstremowych zostali spuszczeni ze smyczy. Dotąd groźne kundelki układu IIIRP warowały posłusznie u stóp swoich chlebodawców, nie dostrzegając ani megaprzekrętu rządu Tuska – próby sprzedania za marne srebrniki ogromnego majątku narodowego handlarzowi bronią, likwidacji stoczni, co pozbawiło tysiące Polaków miejsc pracy, a kraju – kolejnej dziedziny gospodarki. Co tam dziesiątki tysięcy rodzin na bezrobociu, tragedie ludzkie, głód, może samobójstwa z rozpaczy. To dla gadających głów dziennikarzynów ujadających coraz bardziej śmiało i wrzaskliwie, pikuś. Śledcze umysły gazetowo-telewizyjne nie za bardzo przejęły się też układem przestępczym rządzącej śmietanki polityków PO z półświatkiem hazardowym, groźbą straty pół miliarda złotych dla skarbu państwa i samym faktem tych powiązań, sprowadzając rzecz do marginalnej aferki, niemal pyskówki parlamentarnej. Zwłaszcza, gdy ich mocodawcy zorientowali się, że każda z tych afer może zmieść rząd miłości. Trochę zjeżyły grzbiety, gdy wybuchła afera z podsłuchami, no, bo w końcu to dotyka ich orwellowskiego świata. Ale już sierść położyły posłusznie, jak to pieski, które wiedzą, które ręka ich karmi i reszta ich nie obchodzi. Aby miska była pełna i mordka w szklanym ekranie się pojawiła. Pieskom salonowym to zupełnie wystarcza. Większość wywodzi się bądź co bądź z hodowli skundlających, charakterologicznie wysublimowanych w latach 50. ub. wieku, a udoskonalonych w latach 60-80. A inne wygłodniałe młode kundelki, spoza miotów hodowlanych, widzą dobrze, gdzie miska strawy i pan pogłaszcze za usłużne wykonanie polecenia, więc też chcą dopchać się do michy.

Teraz pieski mainstreamowe węszą, co by tu znaleźć na Kamińskiego. Trzeba odwrócić uwagę społeczeństwa, które coraz mocniej podnosi głowę, strajki organizuje, pochówki Tuska w symbolicznej trumnie. Bo to zaraźliwe i może być groźne. Zająć trzeba więc czymś pospólstwo, by nie rozmyślało o stoczniach, hazardzie, podsłuchach, podejrzanych prywatyzacjach kolejnych gałęzi majątku narodowego i ogólnej demoralizacji rządu Tuska. Taniec z gwiazdami i Szkło kontaktowe, nawet papka serialowa już nie wystarczą, trzeba znaleźć coś medialnego na wroga politycznego. Kaczyńskich trudno nadgryźć, pieski gończe III RP próbowały tego nie raz, ale nic nie wskórały. Zresztą, teraz to były szef CBA jest najbardziej znienawidzonym człowiekiem przez układ III RP. Ale i na Kamińskiego znaleźć cokolwiek nie sposób. No i kundelki węszyły, węszyły, aż znalazły ofiarę, agenta Tomka. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że chłopaki z ABW podprowadzili ich do zdobyczy.

To agent Tomek przeszkodził biednej posłance PO, Beacie Sawickiej, w kręceniu lodów. A „Warszawa nasza”, jak marzyła w rozmowie z agentem posłanka Sawicka, była już tak blisko. Serce ściska patrząc na krokodyle łzy, ba, wręcz szlochy, spazmy tej biednej niewiasty ze skrwawniętym sercem, co to mówiła „jeśli za friko, to ja to pieprzę”, do cna uczciwej i moralnej kobiety, która bez mrugnięcia okiem wzgardziła tym, któremu ślubowała miłość, wierność i że go nie opuści go, aż do śmierci. Tego kundelki nie chcą widzieć – że Sawicka po prostu gotowa była na zdradę męża (o zgrozo, czyżby dla pieniędzy?!). Gdyby to zdarzyło się na przykład Annie Fotydze, lepiej nie myśleć, co by się działo w TVN i TVN24. Mielibyśmy sceny dantejskie na wizji. Sekielski i Morozowski zaraz by jakiegoś księdza moralistę zaprosili, który srogo potępiłby ów niemoralny postępek, piękna Monika zarzuciłaby Jarosława Kaczyńskiego pytaniami w stylu: jak pan może tolerować takie zdemoralizowanie polityków z czołówki partii, czy nie oburza pana zdrada za pieniądze, która kojarzy się…?! A Miecugow i jemu podobni w Szkle kontaktowym wyszydzaliby z pomocą wiernych widzów (z hodowli jw.) byłą szefową dyplomacji, charcząc prześmiewczo, że „jak suczka nie da, to piesek nie weźmie”. Strach pomyśleć, co by cudak Majewski wykombinował. Ani chybi perukę a la Fotyga by przywdział i paradował jak pajac krzycząc: lody, lody na śmietanie, kto poliże, temu... itd. Oj, poużywaliby sobie piewcy całej prawdy całą dobę. A że na posłankę PO trafiło, winien jest agent Tomek. Koniec, kropka.

W jednej z telewizji jakiś młody dziennikarzyna opowiedział o zatartym prawnie wypadku samochodowym agenta Tomka (który wytropili najwytrawniejsi dziennikarze śledczy najbardziej etycznej gazety w kosmosie), snując z widoczną swadą w głosie słuszne skądinąd przypuszczenie: „ciekawe, gdzie on teraz znajdzie pracę?”. Ubaw miał po pachy. Zapewne nie będzie agentowi Tomkowi łatwo po „przeciągnięciu” go przez ekrany telewizorów, wyśmianiu w Internecie i tabloidach, gdzie tak skwapliwie zamazano mu oczy, by można było go rozpoznać. Dla tych, którzy podrzucili taką strawę dla wygłodniałych kundelków, nie ważne jest, że zdekonspirowali agenta służb specjalnych, co jest precedensem, który wpłynie na napływ do wszelkich spec służb nowych agentów. Bo nie trudno sobie wyobrazić, że skoro władza państwa RP przyzwala na takie praktyki, to w przyszłości też może to spotkać ich. Tego przenikliwe medialne „asy śledcze” III RP nie dostrzegają. Najważniejszy jest cel doraźny – zemsta za ujawnienie korupcyjnych skłonności elity władzy i ostrzeżenie dla innych „Tomków”, że nie wolno walczyć w korupcją, bo spotka was taki sam los. I pieski medialne to zadanie wykonują.

Całym grzechem agenta Tomka było podpuszczenie Sawickiej i Weroniki Pazury, sprawdzenie, czy czując okazję do wzięcia łapówki, ochoczo skorzystają z tej możliwości, co będzie ich etycznie kompromitowało. Uczciwy człowiek nie żąda łapówek, niezależnie, czy ma ku temu okazję, czy nie. A poseł wybrany przez naród – szczególnie. Ba, nawet, gdy mu ktoś chce ją wręczyć, odmawia oburzony. Oczywiście takie rozumowanie nie mieści się w ideologii homo sovieticus, która przyświecała i wciąż przyświeca ludziom, „wyhodowanym” na takich podwalinach. Świat z twórczości Gogola (i Orwella) jest wciąż obecny w dzisiejszej Polsce. Dlatego wielu czołowych polityków lewicy i neoliberałów buntuje się przeciw obnażaniu tych mechanizmów, które ludziom z układu III RP umożliwiły przekręty prywatyzacyjne i zbudowanie własnych osobistych fortun – na łapówkach, oszustwach, cynicznym cwaniactwie, zupełnym nie liczeniu się z tak abstrakcyjnymi dla nich pojęciami, jak dobro narodowe (w hodowlach kundli IIIRP takich cech nie zaszczepiano), majątek społeczny, patriotyzm. Ważne, by ich michy były zapełnione. Co będzie ze stoczniowcami i jaki będzie skutek uszczerbku w budżecie państwa pół miliarda złotych z powodu zmiany ustawy pod przekręciarzy hazardowych, to zmartwienie stoczniowców, górników, nauczycieli, pielęgniarek itp. Zasada byłego PRL-owskiego rzecznika rządu, Jerzego Urbana: „rząd się wyżywi”, nadal obowiązuje.

Uczciwy człowiek nie żąda łapówek. A gdy ktoś mu chce ją wręczyć, odmawia. Takie rozumowanie nie mieści się w ideologii homo sovieticus, która wciąż przyświeca ludziom, „wyhodowanym” na takich podwalinach. Świat z twórczości Gogola jest wciąż obecny w Polsce. Dlatego wielu polityków lewicy i neoliberałów buntuje się przeciw obnażaniu tych mechanizmów, które umożliwiły przekręty prywatyzacyjne i zbudowanie ich własnych fortun – na łapówkach, oszustwach, nie liczeniu się z tak abstrakcyjnymi dla nich pojęciami jak dobro narodowe, patriotyzm. Ważne, by ich michy były zapełnione.