|
|
Zbigniew Gajek vel Janko Walski cd.
Być może nie dość mocno podkreśliłem kwestię czasu. To szczególne traktowanie prof. Kieżuna jest ściśle powiązane z czasem. Dotyczy WYŁĄCZNIE osób które wpadły w stalinowskie młyny. To były dramatyczne wybory, żyć czy umierać, próbować coś działać, czy szukać swojego miejsca na marginesie, ratować rodzinę, czy skazać ją na poniewierkę. Kategoryczność ocen zachowałbym dla rozpoczynających kolaborację po śmierci Stalina, jeśli nie wynikała z otumanienia propagandą, z jakiegoś ideologicznego zaczadzenia. Te ostatnie czynniki mogły odgrywać jakąś rolę po 1956 roku, ale już nie po 1968. Tylko kompletni idioci jak niesławny Albin Siwak, o którym krążyło nie mniej kawałów niż o milicjantach, mogli po tej dacie kolaborować motywowani zaczadzeniem ideologicznym. Opresja wówczas także była nieporównywalna z czasami stalinowskimi. |
|
|
Zbigniew Gajek vel Janko Walski Nie sposób nie zgodzić się. Byli to wspaniali ludzie. Mieli wielkość i klasę, która robi wrażenie. Zapchnięcie ich na margines, marginesem czyniło świat, który ich wykluczył.
Różne jednak drogi obierali. Wspominam przedwojenną nauczycielkę od polskiego, panią Zarzycką (nie pamiętam imienia) ze Szkoły Podstawowej nr. 4 w Legnicy. Na tle grona pedagogicznego, w które wpadliśmy wyglądała jak z innego świata. Była surowa i wyrozumiała. Przede wszystkim zaś miała szacunek do nas rozbrykanych dwunastolatków, szacunek z którym nigdzie wcześniej nie spotkaliśmy się. Dowiedzieliśmy się od niej wiele rzeczy nie zdając sobie sprawy z ich wagi, mimo że tylko krótko z nami była. Między innymi zobaczyliśmy, że człowieka można szanować także wówczas gdy zachowuje się potwornie, gdy niczego nie wie, niczym nie interesuje się, nikt go nie lubi, gdy jest uważany za najgorszego, gdy wszyscy nim pomiatają. Ot jeden z tych "drobiazgów", które ustawiają na całe życie. Czy jako sprzątaczka miałby wpływ na uformowanie tylu ludzi?
Drugi przykład to śp. prof. Tadeusz Huskowski, matematyk na Politechnice Wrocławskiej. Szczęśliwcy, którzy trafili na jego wykłady zetknęli się ze światem jaskrawie kontrastującym z otaczającą peerelowską rzeczywistością, która jawiła się po wyjściu z wykładów małym zapyziałym śmierdzącym zaułkiem mimo, że Profesor wyłącznie algebrą zajmował się w czasie wykładów. O jego udziale w Powstaniu Warszawskim dowiedzieliśmy się z prasy podziemnej dopiero po Jego śmierci...
Przykłady mógłbym mnożyć. Było moim wielkim szczęściem, że na takie osoby trafiałem w swoim życiu. |
|
|
Robert Kościelny Panie Lechu,
Tu zgadzam się z Panem w 100%.
Kłaniam się
Robert Kościelny |
|
|
Szanowny Panie
Zapewniam, ze rozumiem co chce Pan powiedziec, ale przyznam, ze nie jestem zwolennikiem takiego haslowego pokazania spraw. Mowi Pan w odniesieniu do prof Kiezuna "...mogl byc strozem nocnym. Wowczas bylby bohaterem?" A przeciez nie o to chodzi. Gdybym odwrocil pytanie i powiedzial, ze sa tacy, ktorzy zostajac wiernymi swym przekonaniom zostali tymi nocnymi strozami? Czy byliby zalosnymi frajerami?
Gdzie jest granica ceny? Juz wiele lat temu zauwazylem pewna prawidlowosc. Otoz, kiedy prosty robotnik okaze sie agentem i dowiemy sie , ze uczynil to bo bal sie stracic prace, wowczas dla wielu jest to zwykla slabosc. Jednak kiedy intelektualista sprzeda kogos za paszport to ta postawa ma miec wiele odcieni gdyz on chcial jechac na wazne dla jego kariery sympozjum. Problem w tym , ze dla tego robotnika jego zycie jest rownie wazne jak zycie intelektualisty dla niego samego.
Nie chce wchodzic w dyskusje na temat prof. Kiezuna, ale generalnie w takich wypadkach najbardziej przeszkadza mi brak konkretnej, szczerej i jasnej odpowiedzi. Gdyz nie mozna powiedziec, ze nie mamy prawa pytac. Zwlaszcza osobe, ktora funkcjonuje w naszej rzeczywistosci jako moralny autorytet. Mysle, ze to profesor popelnia błąd poprzez niewlasciwa reakcje. To jest plaga naszej rzeczywistosci, ze tak rzadko w takich wypadkach otrzymujemy jasna odpowiedz, ktora moglaby powstrzymac te klopotliwe sytuacje.
Kiedys w ZR Solidarnosci w Gdansku bylem swiadkiem takiego zdarzenia. Przyjechala kilkudziesiecioosobowa grupa dziennikarzy, ktorzy nie mogli sie z nikim dogadac bo tlumacze byli gdzies z innymi cudzoziemcami. Grupa biegala po budynku nie mogac znalezc informacji. W klatce schodowej pracowal malarz, ktory mogl miec wowczas ok. 60 lat. W pewnym momencie odlozyl pedzel i podszedl do zdesperowanych dziennikarzy i zaczal z pelna swoboda rozmawiac w trzech jezykach. Wytlumaczyl co chcial i wrocil do swoich zajec. Przychodzil do naszej drukarni zjesc swoje sniadanie. Mialem tak mocne odczucie, ze ma on jakas szczegolna historie, ale poniewaz nic nie mowil to ja tez nie odwazylem sie zapytac. Jestem pewny mial on swoje trudne wybory w zyciu.
Pozdrawiam
Lech Zborowski |
|
|
Szanowny Panie
W pewnym sensie ma Pan racje. Problem jest jednak nieco szerszy. Nikt sie nie spiera o jego wczesniejsza role jako donosiciela. To jest fakt i nikt nie próbuje z tym dyskutowac. W pelni zgadzam sie tez z faktem, ze Jurczyk do konca, jak sie Pan wyrazil - szedl w zaparte. Problem w tym, ze MJ mogl sie przyznac tylko w poczatkowym okresie do wczesniejszej roli donosiciela. Oczywiscie gdyby to zrobil to w tamtym klimacie strajkowych protestow i powstawania Solidarnosci nigdy nie zostal by tym kim zostal. To jest ten paradoks jego sytuacji. Poniewaz poszedl w zaparte to znaczy, ze zdecydowal sie zataic swoja przeszlosc i tym samym aby zaistniec jako dzialacz wystawial sie na dozywotni szantaz i nacisk bezpieki. I tu kolo sie zamknelo.
Przyznanie sie w ostatnich latach moglo by tylko dac mu pewna moralna ulge, ale podejrzenie o funkcjonowanie pod naciskiem bezpieki jako solidarnosciowy przywodca musialo by pozostac. No chyba, ze powiedzial by rowniez cala prawde o tym okresie, a to juz rzecz trudniejsza bo jest to sprawa duzo wiekszego ukladu.
Pozdrawiam
Lech Zborowski |
|
|
Zbigniew Gajek vel Janko Walski Szanowny Panie Zborowski,
Umierają ostatni Piękni Dwudziestoletni. Zmarł dzisiaj Tadeusz Konwicki z tego pokolenia wtłoczonych w sytuacje bez wyjścia, jeśli zaangażowali się wcześniej w Polskie Państwo Podziemne lub cynicznie oszukiwane, jeśli chodzi o mniej świadomych tego co się działo Pryszczatych, często pozostawionych bez rodziców, bez domów, bez dzieciństwa, bez durnej i chmurnej młodości. Tadeusz Konwicki przeżył. Szczęśliwie (dla niego) uległ demagogii komunistycznej. Wysoka poozycja uzyskana dzięki uwikłaniu w system dodała później mocy listom protestacyjnym, które podpisywał, gdy zorientował się w co wdepnął. Dla ilu pokoleń wychowanych w PRLu takie pozycje jak Mała Apokalipsa były formujące? Prof. Witold Kieżun nie uległ ideologii, ale postanowił żyć i nie kopać się z koniem. Robił co mógł w takim zakrewsie na jaki pozwalały kolejne zwroty historii. A co można zrobić gdy nic nie można zrobić? Prof Kieżun znajadował i na to odpowiedzi. Różne w różnych okresach. Wykładał ekonomię w pod szyldem KC. Ilu wykorzenionych aparatczyków zaraził Polską na swoich wykładach, pokazał absurd ideologii? No co za straszna zbrodnia! No pewnie, mógł być w niej stróżem nocnym. Wówczas byłby bohaterem?
Pisałem o tym ostatnio. Sytuacje w jakich znaleźli się urodzeni w latach 20-tych różnią się zasadniczo od sytuacji Bolków i Świętych z pokolenia ich dzieci, są nieporównywalne.
Zastanawiam się ilu manipulantów UBekistanu uaktywniło się wśród Pryncypialistów tropiących "zbrodnie" prof. Witolda Kieżuna. Warto pomyśleć o tym czyje głosy nam towarzyszą gdy z pozycji pryncypialnych atakujemy Profesora.
Pozdrawiam
JW |
|
|
Jak już kilkukrotnie pisałem w moich komentarzach na tym portalu kłopot nie leży w tym czy współpracował. Problem leży w tym, że do końca szedł w zaparte. Gdyby powiedział: "Spowiadam się Bogu wszechmogącemu oraz wam bracia i siostry, że bardzo zgrzeszyłem myślą, mową, podpisem... A poza tym zobaczcie - syna mi zabili, rodzinę rozwalili, byłem słaby podpisałem. Proszę o wybaczenie!" to dzisiaj nie byłoby problemu pana M.J. (i wielu innych, którzy zbłądzili).
Serdecznie pozdrawiam |
|
|
Niestety nie sądzę aby to sie mogło przydarzyc. Ludzie, ktorzy zyja w kłamstwie kazdego dnia zaczynają predzej czy pozniej w to klamstwo wierzyc.
Pozdrawiam
Lech Zborowski |
|
|
Niestety ta popularna prawda ma ciagle potwierdzenie w naszym zyciu.
Pozdrawiam raz jeszcze
Lech Zborowski |
|
|
Szanowny Panie
W pelni zgadzam sie z Panskim wnioskiem i dziekuje za komentarz.
Pozwole sobie jednak odniesc do uwagi o kompetencjach pana Koscielnego. Otoz uwazam, ze ma on takie same kompetencje i wiedze jak my wszyscy aby zabrac glos w takiej dyskusji jak ta. Jesli tu jestesmy i rozmawiamy to znaczy, ze sie interesujemy i zapewne zbieramy informacje. Mozemy sie nie zgadzac z opinia pana Koscielnego, ale nie mozemy oczekiwac aby na kazdy temat mogli rozmawiac tylko tzw. fachowcy. Bo kto nimi jest. Na forum takim jak to wymieniamy opinie i nawet jezeli nasza wiedza jest ograniczona to przeciez jednym ze skutkow tych rozmow powinien byc fakt, ze czesto sie czegos uczymy.
Pozdrawiam
Lech Zborowski |
|
|
V
Swięta racja. Bezpieka to nie harcerstwo. Niestety niektorzy czesto o tym zapominaja. Nie mozna bylo sie wypisac, ale czasem mozna bylo usunac sie w cien. Natomiast nie mozna bylo sie obrazic i pojsc na barykady, albo jak w przypadku Bolka dostac jeszcze po drodze mieszkanie i kilka innych prezentow.
Pozdrawiam
Lech Zborowski |
|
|
Goral Supreme
Panska uwaga trafia w dziesiątke. To jest dokladnie to o czym probuje mowic od dlugiego czasu tym wszystkim, ktorzy twierdza, ze gdyby taki np. Bolek sie tylko przyznal, to Polacy by wybaczyli i zapomnieli. To jest niebezpieczne myslenie, gdyz te ohydne postacie sa filarami falszerstwa historii, a co za tym idzie stworzenia calego pozniejszego ukladu. Dziekuje za spostrzezenie.
Pozdrawiam
Lech Zborowski |
|
|
Szanowny Panie Janko Walski
Dziekuje za celny komentarz.Zgadzam sie z okresleniem "dwa w jednym". Z uwagi na dlugosc tekstu przez niektore tematy musze przechodzic koncentrujac sie na tym co wazne dla mojego argumentu. Pamietam mechanizm dzialania tych bojowych wyskokow w przypadku Bolka. Chociazby w Opolu w czasie Solidarnosci czy po powrocie z "internowania" kiedy najpierw wykrzykiwal na komune, a potem tlumaczyl sie wladzy, ze musi zachowac "twarz" wobec ludzi.Jest prawdopodobne, ze bezpieka podsuwala im jakies pomysly. Ja jednak gleboko wierze, ze glownym motywem bylo budowanie sobie wiarygodnosci.
Trudno mi powiedziec co mysli pan Gontarczyk, ale zgadzam sie z panem Koscielnym, ze jego podejscie do sprawy jest tak samo nierzetelne jak w przypadku P.Zyzaka czy prof.Kiezuna. Niezaleznie od tego czy kogos chwali czy gani.
Pelna zgoda co do skutkow dzialan agentow. Donoszenie na konkretne osoby jest latwiejsze do oceny, bo wyrazne i niejako oczywiste. Jednak dzialania agentow wplywu czesto przynosza szkody niewspolmiernie wieksze dla nas wszystkich. Panska lista to przeciez tylko drobny przyklad.
Pozdrawiam
Lech Zborowski |