Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
OŚWIADCZENIE DZIAŁACZY WOLNYCH ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH WYBRZEŻA
Wysłane przez WZZW w 01-03-2016 [15:40]
W związku z publicznie odczytanym listem Lecha Wałęsy dotyczącym jego rzekomej działalności w Wolnych Związkach Zawodowych Wybrzeża jako świadkowie czujemy się w obowiązku odnieść do treści tego listu.
Lech Wałęsa stwierdza:
1. “W roku 1978 przystąpiłem do komitetu Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Wierzyłem, że nasze działania doprowadzą nie tylko do powstania autentycznej reprezentacji robotniczej, lecz poprowadzą także ku wolnej Polsce”.
Przypominamy więc, że Lech Wałęsa pojawił się w WZZach z pomysłem zabijania milicjantów i obrzucania granatami milicyjnych komend. Przez blisko czterdzieści lat nie zdołał też odpowiedzieć jasno na pytanie - skąd dowiedział się o rozpoczynających działalność Wolnych Związkach? Jego rzekoma aktywność, zwłaszcza w późniejszym okresie, postrzegana była przez nas jako typowa forma uwiarygadniania się prowokatora.
2. “Takie też były marzenia moich przyjaciół z WZZ – Anny Walentynowicz, Andrzeja Gwiazdy, Aliny Pieńkowskiej, Bogdana Borusewicza, Jerzego Borowczaka i wielu, wielu innych”.
Lech Wałęsa w swym zakłamaniu i desperacji nazywa - przyjaciółmi - ludzi, których przez lata niszczył i z pomocą bezpieki bezwzględnie wypychał na margines życia publicznego. Przypominamy, że kończąc swoje “internowanie”, zapewniał wysokich oficerów bezpieki i prokuratury: “W Gdańsku wyrzuciłem wszystkich, którzy się mogli wam nie podobać – Borusewicza, Walentynowicz”. Przypominamy też, że oczerniany przez niego przez całe lata lider Wolnych Związków Andrzej Gwiazda z braku minimalnego choćby zaufania, przez wiele miesięcy nie wpuszczał Wałęsy do swego mieszkania i nie dopuszczał do jego udziału w WZZowskich spotkaniach, po to aby w końcu , w czerwcu 1980 roku usunąć Wałęsę z grona działaczy WZZW. Anna Walentynowicz była przez całe lata niszczona przez Wałęsę w sposób trudny do wyobrażenia, a jej pamięć jest przez niego deptana do dzisiaj. Z podobnym zapałem wyrzucał i oczerniał Joannę Duda-Gwiazdę. Marylę Płońską, Lech Wałęsa napadł fizycznie na korytarzu MKZu gdańskiego w pierwszych dniach jego istnienia. Otoczony ochroniarzami, z których kilku okazało się współpracownikami bezpieki i ciągnąc ją za włosy wyrzucił z budynku Solidarności tylko dlatego, że rozdawała Biuletyn Wolnych Związków Zawodowych, którego on sam był rzekomym współredaktorem. Tylko ówczesne zawirowania historyczne uchroniły go od odpowiedzialności karnej za ten czyn. Przypominamy też, że jego przyjaźń w stosunku do przywołanych “wielu, wielu innych” kolegów polegała na tym, że we wrześniu 1981 roku zorganizował on uzbrojoną w metalowe pręty i druty bojówkę, która napadła tychże działaczy WZZów w prowadzonej przez nich drukarni MKZu gdańskiego Solidarności.
3. “W roku 1979 przemawiając na nielegalnym wówczas wiecu ku uczczeniu pamięci robotników grudnia 1970 poczułem naszą siłę, siłę wzmocnioną pielgrzymką Ojca Świętego do Polski latem 1979 roku. Przepowiedziałem wówczas budowę pomnika, który miał zostać zbudowany z kamieni przyniesionych przez ludzi wolności.
Oświadczamy, że to wyznanie Lecha Wałęsy uważamy za szczególnie odrażające, zwłaszcza w świetle niezbitych dowodów jego donosicielskiej działalności z okresu grudnia 1970 roku. Jest znakiem najniższego moralnego upadku, że człowiek, który w czasie krwawej rozprawy komunistycznych służb terroru ze stoczniowcami, sprzedawał ich losy tym służbom, a dziewięć lat później udawał przed nimi zatroskanego ich losem działacza opozycji. Przypominamy, że Lech Wałęsa nie tylko nigdy nie przyznał się przed swoimi kolegami do donoszenia na nich, ale w czasie trwającej dziesięć lat odwetowej akcji bezpieki “Jesień”, nigdy, w żaden sposób nie ostrzegł ich przed tymi działaniami, których był przecież sprawcą. Dodatkową odrazę budzi, przywołanie przez niego rzekomej zapowiedzi wybudowania pomnika z przyniesionych przez ludzi kamieni. To hasło użyte przez Lecha Wałęsę w ówczesnym przemówieniu, zostało przez niego zawłaszczone od Józefa Szylera, który był jedną z głównych ofiar jego podłych donosów.
4. “W roku 1982 w stanie wojennym odizolowano mnie w Arłamowie. Byłem sam, oddzielony od ludzi przez funkcjonariuszy SB i PZPR. Wielokrotnie namawiano mnie bym zdradził solidarność i stanął na czele koncesjonowanych związków zawodowych. Nie uległem tej presji.
“Przypominamy, że Lech Wałęsa przetrzymywany był w luksusowych warunkach rządowego ośrodka wczasowego gdzie zapewnione miał wszelkie wygody z wykwintnym wyżywieniem i niezliczoną ilością alkoholu włącznie, z których w pełni korzystał. Miał również dostęp do całej gamy rozrywek. Nie może też być w żadnym wypadku mowy o izolacji skoro korzystał z prawa do niemal nieograniczonej liczby odwiedzin rodziny, znajomych, przedstawicieli kościoła czy nawet zagranicznej prasy. W porównaniu z tysiącami politycznych więźniów zapełniających wówczas więzienia całego kraju warunki, w których przyszło mu spędzać jego “internowanie” należy uznać za wręcz wyszukane. Lech Wałęsa nigdy nie zażądał aby w imię reprezentowanej ponoć solidarności umieszczono go wraz z wielotysięczną rzeszą jego solidarnościowych kolegów. Przypominamy też, że majac do tego wszelkie warunki Lech Wałęsa, określający się przywódcą ruchu Solidarniości podczas swego pobytu w Arłamowie nie wydał ani jednego oświadczenia w trosce o uwięzionych działaczy tego ruchu, ani jednej odezwy do obdarzających go wówczas zaufaniem Polaków, ani jednego oświadczenia potępiającego stan wojenny, ani jednego słowa nadziei dla tych milionów rodaków, ktorzy w codziennych, często dramatycznych ulicznych protestach domagali się jego uwolnienia! Natomiast wydał pamiętny haniebny, wiernopoddańczy list do gen. Jaruzelskiego, podpisując się kapral Wałęsa.
Oświadczamy więc, że Lech Wałęsa nie tylko zdradził nas wszystkich, ale dokonał tego wielokrotnie i na wiele różnych sposobów. Kontynuację kłamstw, ataków na dobre imię ofiar swoich donosów i publiczne oczernianie tych, którzy stoją dziś przy prawdzie uważamy za dalszy ciąg tej zdrady.
Andrzej Bulc
Jan Karandziej
Kazimierz Maciejewski
Andrzej Runowski
Krzysztof Wyszkowski
Lech Zborowski
28 luty 2016
wzzw.wordpress.com
Komentarze
01-03-2016 [20:21] - xena2012 | Link: chciałaby wiedzieć gdzie ten
chciałaby wiedzieć gdzie ten list działaczy zostanie opublikowany i nagłośniony,bo znając polskie realia przemknie bez echa.
02-03-2016 [01:04] - Lech Zborowski | Link: Niestety już przemknął. Co
Niestety już przemknął. Co prawda przelecial szybko przez Niezależną i wPolityce, ale gazety to już inna parafia. Dla nas to nie tylko reakcja na ohydne kłamstwa Bolka, ale ponowne (od trzydziestu lat) wołanie, że nikt nie ma takiej wiedzy o tamtej historii jak my. I my ciągle mówimy i chcemy mówić. Niestety nie mieścimy się w politycznych układach ani mediów ani wielu z pośród badaczy historii.
Dziękuję za zainteresowanie i pozdrawiam
01-03-2016 [22:01] - Ewa G | Link: To trzeba nagłośnić w
To trzeba nagłośnić w oficjalnych mediach. Wydrukować w "Gazecie Polskiej" i opowiedzieć o nim w TVP (z odesłaniem).
02-03-2016 [00:56] - Lech Zborowski | Link: Z tymi mediami i to tymi
Z tymi mediami i to tymi naszymi, niestety różnie bywa od dawna. Już trzydzieści z górą lat mówimy, że nikt nie ma świadectwa tamtych wydarzeń jak działacze WZZW. Tak się po prostu złożyło. Będąc gościem u Jana Pospieszalskiego w 2012 roku zrobiłem to co mogłem w kilkadziesiąt sekund czyli powiedziałem przed kamerami, że jesteśmy świadkami i chcemy opowiadać. I nic się nie wydarzyło. Jestesmy najbardziej wypychaną i zaciszaną grupą świadków w Polsce. Wypuszczaliśmy w miarę możliwości w obiegu internetowym świadectwa za które nikt nie chciał nas sądzić. A to z tej prostej przyczyny, że bano się, że nasz głos zostanie szeroko zasłyszany. Przyjęto metodę, iż lepiej pozwolic kilkunastu czy kilkudziesięciu tysiącom poznać te fakty niż pozwolic aby "mleko się rozlało".
Bolek doskonale wie co opowiadamy, ale też wie co my wiemy toteż siedzi cicho i w strachu. Najgorsze jest jednak to, że mimo naszych prób wiele "naszych" mediów nie chciało przez lata tego dotknąć, a IPN zna naszą wiedzę doskonale i wolał ją zagrzebać. No, ale wiemy kto jest w kolegium. Wielu z naszych kolegów już odeszło, a z nimi też wiele szczegółów historii, gdyż kazdy miał spojrzenie z innego punktu. My wołaliśmy i wołamy, ale nikt nie chce otworzyć nam medialnych drzwi. Media to również polityka. A szkoda.
Pozdrawiam i dziękuję za zainteresowanie