Otrzymane komantarze

Do wpisu: Nasi bohaterowie
Data Autor
Bardzo dobrze, że ten "myśliciel" opuści to forum. Jego dłużyzny, styl i luźne traktowanie faktów, już dawno powinno być nagrodzone, po prostu nie czytaniem. Traktowanie forum jako słup ogłoszeniowy z reklamami, traktowanie innych autorów jako idiotów, było żenujące. Ciszej nad tą trumną.
Coryllus
Moje komentarze nie były żadnymi prowokacjami, ale odpowiedziami na prowokacje. Niech się pan już tak mocno mną nie martwi, jak będzie pan chciał sobie coś poczytać, zapraszam na stronę www.coryllus.pl Tam nie będzie ma deya, ani trola wani, ani nikogo, kto mógłby nam przeszkodzić w swobodnej dyskusji. 
Zbigniew Gajek vel Janko Walski
Pańskie wpisy były prowokacjami zgodnymi z zasadami wyrafinowanego marketingu dla mniej znających temat, których jest zawsze przytłaczająca większość.  Jeśli zatem działo się coś ciekawego na tym blogu to tylko dzięki komentatorom zwanym przez pana trollami, którzy wyłapywali bezbłędnie pańskie sztuczki. Jednym z ostatnich, który "zdominował pański blog", "uniemożliwiając jakąkolwiek dyskusję" i którego zdzielił pan batem przytoczonym w tytule mojego komentarza, był bloger podpisujący się "wesoły troll wania". Co takiego "uniemożliwiającego jakąkolwiek dyskusję" ten troll  napisał? Ano spójrzmy: "Gabryś, blogów słońce, właśnie dlatego że Bobkowskiego czytałem (...) wiem że ojciec bohatera urodził się i zmarł w Krakowie, tam też ukończył Szkołę Kadetów (wtedy w Łobzowie, dziś w granicach miasta). Podczas służby wojskowej w Austrii mieszkał (m.in.) w Novym Meste na Morave, Wiener Neustadt, gdzie przyszedł na świat Dziuk, a także w Bruck i Traiskirchen. (...) Nie był więc żadnym "wiedeńczykiem". Potwierdza to zresztą sam Andrzej Bobkowski: "byłem jedynakiem, zrodzonym z najbardziej nieprawdopodobnego małżeństwa delikatnej, oczytanej, obracającej się ciągle w towarzystwie pisarzy (Żeromski, Kasprowicz, Przybyszewski etc.), grającej, śpiewającej, - słowem orchidei „z Wilna” panny Malinowskiej z żołdakiem austriackiej armii (57 –y bośniacki pułk w Sarajewie, potem instruktor szermierki i profesor języka chorwackiego w „Terezianische Akademie” w Wiener Neustadt). Wychowanie było staranne i najbardziej zwariowane."" Dla jasności, warto zauważyć, że sam Coryllus wymyślił ten chybiony argument naprędce (co i widać), w poprzednim komentarzu powoływał się blaskomiotnie na fakt przynależności tak Wiednia, jak i Krakowa do Austro-Węgier. Przy takim ujęciu, to wspólczesny mieszkaniec Pacanowa, Rovaniemi albo Zimnej Wódki mógłby podawać się za brukselczyka, w końcu to ta sama Unia, czyż nie? (...)
Zbigniew Gajek vel Janko Walski
A wystarczyło puścić oko i być może nawet pomógłby w tworzeniu baśni. W końcu to niezła zabawa. Pan tymczasem uznał, że gościna portali społecznościowych nie jest już potrzebna, że zdobył pozycję pozwalającą zamknąć się we własnej twierdzy i z niej strącać śmiałków próbujących pokonać jej baśniową moc. Widowiskowość rozdzierającego krzyku, jaki pan tu wydobył z siebie jest całkowicie zgodna z marketingiem. Byłbym pod wrażeniem, gdyby okazało się, że "wesoły troll wania" to również pan. Przewrotność pożegnalnego wpisu w kontekście dyskusji z "wesołym trollem wanią" zdaje się  na to wskazywać. Byłoby to zagranie godne mistrzów, a nawet sztukmistrzów.
Ma-Dey
nie chciałbym się tu specjalnie wyróżniać bo gdzież mi tam do takich blogerów jak pan który uprawia poważny tutaj biznes (to pańskie słowa!), , ale już po kilku dniach na tych "naszych blogach" po tym jak zechciał mnie pan uprzejmie wyzwać od durni i nierobów, jak przekonałem się jak pan traktuje zwykłego czytelnika pańskiej bądź co bądź ale jadnak jakiejś tam twórczości, napisałem wówczas w jednym z komentarzy wprost do pana, że jeśli chce pan uprawiac poważne pisarstwo, to ta pana działalność na tych blogach tylko panu szkodzi i kiedyś zaszkodzi.Pan jak zwykle upatrując we mnie jakiegoś agenta obcych panu sił, wyśmiał te moja uwagę jak ma pan to w zwyczaju.Niestety pan sam sobie winien,-to pana zakładam prowokacyjne słownictwo doprowadziło do tego ze nie ma żadnej dyskusji pod pana wpisem tylko szekówka >Osobiscie mnie pan zawódł jako pana czytelnika - niestety.Może to problem pańskiej osobowości i charakteru ale to nie mój problem.Uwazam że zraża pan do siebie ludzi i to bardzo skutecznie-nie wiem tylko po co pan to robi? Na koniec : praszczaj ..nie..skuczaj..! :) Piękna Marina Golczenko - polecam : http://www.youtube.com/watch?v=SxYqcdmDFLg&list=RD02q3MRBMgENAc
wiesz przez kogo---nauczyciela znanego w Rio...
marsie
No nie - kolejny Kraków? Niech Pan nie wyjeżdża!
pamietam przeciez twoje slowa.Sam na szczescie nie jestem zadnym autorem jeno obserwatorem, ktory wrzuci wpisik, tyle.MYSLALEM JEDNAK,IZ JESTES TWARDYM ZAWODNIKIEM-coz kazdy ma nerwy, ja tam jestem cholerykiem i wale oko w oko,nawet klawiaturowo.
Coryllus
Tutaj niczego nie uprawiam, bo nie mam żadnej możliwości. Tymi blogami rządzi administracja, autorzy są tylko dodatkiem. A o takich jak ty to w ogóle szkoda mówić.
ze uprawiasz 'zarzadzanie konfliktami'',a jak ci dokopuja to sie obrazasz.Wiec albo,albo ksiaze balbo...
Do wpisu: O przydatności mediów i Andrzeju Bobkowskim
Data Autor
Poczytaj sobie Bobkowskigo, albo choćby króciutki wpis, na który odpowiadasz, a dopiero potem zabieraj głos.
lepszy warsztat literacki i historyczny, szkoda,ze go nie czytales...Na marginesie--gdzie wyladowal nijaki gombrowicz?
to nie marysi w czajniczek ?
najważniejsze to to, by mieć rower i walić polskość, która tak niemiłosiernie w siodełko uwierała wielkiego pisarza... i cieszyć się każdą chwilą....
właśnie dlatego że Bobkowskiego czytałem, najwyraźniej w odróżnieniu od autora notki, wiem że ojciec bohatera urodził się i zmarł w Krakowie, tam też ukończył Szkołę Kadetów (wtedy w Łobzowie, dziś w granicach miasta). Podczas służby wojskowej w Austrii mieszkał (m.in.) w Novym Meste na Morave, Wiener Neustadt, gdzie przyszedł na świat Dziuk, a także w Bruck i Traiskirchen. Służył też jako instruktor narciarstwa w oddziałąch górskich i był przejściowo przydzielony do k.u.k. IR N 57 (57 pp), stacjonowanego w Sarajewie. Nie był więc żadnym "wiedeńczykiem". Potwierdza to zresztą sam Andrzej Bobkowski: "byłem jedynakiem, zrodzonym z najbardziej nieprawdopodobnego małżeństwa delikatnej, oczytanej, obracającej się ciągle w towarzystwie pisarzy (Żeromski, Kasprowicz, Przybyszewski etc.), grającej, śpiewającej, - słowem orchidei „z Wilna” panny Malinowskiej z żołdakiem austriackiej armii (57 –y bośniacki pułk w Sarajewie, potem instruktor szermierki i profesor języka chorwackiego w „Terezianische Akademie” w Wiener Neustadt). Wychowanie było staranne i najbardziej zwariowane."" (A. Bobkowski, Listy do Tymona Terleckiego 1956-1961, Biblioteka Więzi, Warszawa 2006, s. 97-98). Dla jasności, warto zauważyć, że sam Coryllus wymyślił ten chybiony argument naprędce (co i widać), w poprzednim komentarzu powoływał się blaskomiotnie na fakt przynależności tak Wiednia, jak i Krakowa do Austro-Węgier. Przy takim ujęciu, to wspólczesny mieszkaniec Pacanowa, Rovaniemi albo Zimnej Wódki mógłby podawać się za brukselczyka, w końcu to ta sama Unia, czyż nie? Rojt natomiast żadnym moim idolem nie jest, ale trzeba mu oddać sprawiedliwość, że precyzyjnie wytyka liczne, na ogół kompromitujące przykłady kreatywnego faktotwórstwa w tfurczości miszcza. Za to ten ostatni jest bez porównania bardziej ucieszny, jeśli tylko traktować jego "narrację", tak jak na to przez swą pogardę dla faktów zasługuje - jako bajeczkę, bujdałkę, ahistoryczną i pozbawioną znaczenia. Tylko co w niej robią autentyczne nazwiska? Ale trzeba przyznać, towarzyszu, że czynicie postępy. "Troll" przez dwa "l", no, no.
Coryllus
Ciemnoto, ja choć nie urodziłem się w Grodzisku mieszkam tu już tyle czasu, że spokojnie można mnie nazwać Grodziszczaninem, a gdybyś przeczytał Bobkowskiego wiedziałbyś, że jego ojciec był wiedeńczykiem. Może teraz przytocz co Rojt pisał o Herbercie, Łysiaku i Ziemkiewiczu? Nie oszczędzaj się, twój idol jest tego wart. 
Nawet Coryllus uznał ten fakt za istotny, skoro poświęcił mu tyle swych emocji. I tu akurat (co do istotności, nie emocji) ma rację. W ogólności - bo najpierw należy ustalić fakty, a dopiero potem wyciągać z nich wnioski. W szczególności - bo ewentualna niemiecka identyfikacja narodowościowa pisarza (gdyby jego babka istotnie była Niemką, co gołosłownie twierdzi autor) musiałaby mieć znaczenie w kontekście wojny z Niemcami. Odnośnie konferencji - to udział w niej był nieobowiązkowy, zaś jej organizatorzy najwyraźniej posiadali odmienne wiadomości co do postulowanego miejsca pobytu A.Bobkowskiego. Co do rzekomej rejterady - nie mogło to mieć związku ze zbliżającą się wojną, bowiem w chwili jego wyjazdu Polska nie miała jeszcze gwarancji brytyjskich, a III Rzesza planu wojny z II RP (Fall Weiss zaczęto opracowywać 11.04.1939). W Argentynie zresztą miał być przedstawicielem polskiego przemysłu ciężkiego. Co do hm... postawy we Francji - 7 września '39 zgłosił się dobrowolnie do Wojska Polskiego.
że Coryllus ma rację, wali mi czy babcia, czy matula była Niemką. ważna jest rejterada Bobkowskiego z Polski i pierdzenie w gacie we Francji, gdyż jego obowiązkiem było ruszyć dupsko i bić się. Gdyby był np. polskim agenciakiem, to sadzę, że warto byłoby się nim zajmować. A tak, należy mieć go w d... i to w bardzo ciemnej d... a nie organizować konferencje mu poświęcone.
To syzyfowa praca. Nawet Ebenezer Rojt nie dał rady, jak widać z porównania obu blogów (Coryllusa i kompromitacje.blogspot.com). Ale jeśli prośba jest szczera - proszę zacząć od ortografii. Na początek: "troll" piszemy przez dwa "l".
"Kraków zaś (...) leżał w Austro-Wegrzech mędrcze. Ty chyba musisz być ze składu redakcyjnego "Do rzeczy", prawda? " Skąd jestem, to kiedy indziej. Za to komentarz jest OD RZECZY. W powyższej notce czytamy bowiem: "Mamy ojca, wiedeńczyka". WIEDEŃCZYKA. Wiedeń zaś nie leżał i nie leży w Krakowie, ani Kraków w Wiedniu. Miasta te dzieli ponad 450 km. Miszcz własnego tekstu nie czytał, czy jest was dwóch? Ale jak by nie było, znowu uwagi ad personam wypada odnieść do siebie. Bo chyba nie będziemy sobie obszerniej wyjaśniać, że krakus (czy krakauer) wiedeńczykiem nie jest, podobnie jak mieszkaniec Kołomyji, Bania Luki, Czeskiej Lipy czy Pecsu - choć wszystkie te miasta należały niegdyś do Austro-Węgier. Przy okazji - nadal, nawet z rosnącą ciekawością, czekam na odpowiedź, kiedy i w jakiej gazecie redaktorem naczelnym był Egon Erwin Kisch.
To jednak zdecydowanie poniżej poziomu "Trybuny Ludu". Ad meritum - nie opanował miszcz języka polskiego w stopniu komunikatywnym. W tekście, poświęconym Andrzejowi Bobkowskiemu napisał "matka jego była Niemką". Matka, nie babka. O tej ostatniej jest dopiero powyżej. Użyte określenia proszę więc odnieść do siebie. Polska język - trudna język? Swoją drogą, ciekawe na jakich przesłankach opiera się teza o niemieckości Marii z domu Urbandtke? Samo brzmienie nazwiska - zwłaszcza w tamtych czasach i na tym obszarze - to za mało. Mosdorf, Ruediger, Rueckemann, Kleeberg też brzmią niemiecko. A Lewinski, Kaminski i Zelewski polsko. I co z tego?
Coryllus
Kraków zaś w czasie kiedy urodził się tam Henryk Bobkowski leżał w Austro-Wegrzech mędrcze. Ty chyba musisz być ze składu redakcyjnego "Do rzeczy", prawda? Normalnie tacy idioci na ulicy nie występują...
Coryllus
Kretynie czytaj uważnie tę wikipedię, matka ojca ciemniaku, babka Andrzeja była Niemką!!!!!! Kumasz wreszcie analfabeto?!!!!
napisał kiedyś , że prawda jest ciekawa .... różni ludzie się tym cytatem posługują , ale wolno im oczywiście .. natomiast prawda jest istotnie ciekawa .... buszuję sobie po pewnym temacie wyglądającym na raczej marginalny dla wszystkich .... więc mogli by mi powiedzieć... jak było ..... no i wygląda na to , że każdy ma swój mały lub duży powód żeby nie mówić, wręcz nie odbierać telefonu .... niektóre powody znam ... ale czy wszystkie .... no i nie dowiem się najwyraźniej .... A piszę artykuł u jakimś szczególe z czasu końca wojny ..... i będę musiała dać dużo słów typu ,, przypuszczam ,,, Tak wygląda szukanie prawdy .... Informacja o tym jak było , przysporzyła by komuś chwały , bo przeżył człowiek ..... ale małe dziadostwa każą komuś milczeć..... I tak to wygląda .... ten mechanizm widzę nie po raz pierwszy .....
A ten niedźwiedź aby nie wypchany?