|
|
Poczytaj sobie Bobkowskigo, albo choćby króciutki wpis, na który odpowiadasz, a dopiero potem zabieraj głos. |
|
|
lepszy warsztat literacki i historyczny, szkoda,ze go nie czytales...Na marginesie--gdzie wyladowal nijaki gombrowicz? |
|
|
to nie marysi w czajniczek ? |
|
|
najważniejsze to to, by mieć rower i walić polskość, która tak niemiłosiernie w siodełko uwierała wielkiego pisarza... i cieszyć się każdą chwilą.... |
|
|
właśnie dlatego że Bobkowskiego czytałem, najwyraźniej w odróżnieniu od autora notki, wiem że ojciec bohatera urodził się i zmarł w Krakowie, tam też ukończył Szkołę Kadetów (wtedy w Łobzowie, dziś w granicach miasta). Podczas służby wojskowej w Austrii mieszkał (m.in.) w Novym Meste na Morave, Wiener Neustadt, gdzie przyszedł na świat Dziuk, a także w Bruck i Traiskirchen. Służył też jako instruktor narciarstwa w oddziałąch górskich i był przejściowo przydzielony do k.u.k. IR N 57 (57 pp), stacjonowanego w Sarajewie. Nie był więc żadnym "wiedeńczykiem".
Potwierdza to zresztą sam Andrzej Bobkowski:
"byłem jedynakiem, zrodzonym z najbardziej nieprawdopodobnego małżeństwa delikatnej, oczytanej, obracającej się ciągle w towarzystwie pisarzy (Żeromski, Kasprowicz, Przybyszewski etc.), grającej, śpiewającej, - słowem orchidei „z Wilna” panny Malinowskiej z żołdakiem austriackiej armii (57 –y bośniacki pułk w Sarajewie, potem instruktor szermierki i profesor języka
chorwackiego w „Terezianische Akademie” w Wiener Neustadt). Wychowanie było staranne i najbardziej zwariowane."" (A. Bobkowski, Listy do Tymona Terleckiego 1956-1961, Biblioteka Więzi, Warszawa 2006, s. 97-98).
Dla jasności, warto zauważyć, że sam Coryllus wymyślił ten chybiony argument naprędce (co i widać), w poprzednim komentarzu powoływał się blaskomiotnie na fakt przynależności tak Wiednia, jak i Krakowa do Austro-Węgier. Przy takim ujęciu, to wspólczesny mieszkaniec Pacanowa, Rovaniemi albo Zimnej Wódki mógłby podawać się za brukselczyka, w końcu to ta sama Unia, czyż nie?
Rojt natomiast żadnym moim idolem nie jest, ale trzeba mu oddać sprawiedliwość, że precyzyjnie wytyka liczne, na ogół kompromitujące przykłady kreatywnego faktotwórstwa w tfurczości miszcza.
Za to ten ostatni jest bez porównania bardziej ucieszny, jeśli tylko traktować jego "narrację", tak jak na to przez swą pogardę dla faktów zasługuje - jako bajeczkę, bujdałkę, ahistoryczną i pozbawioną znaczenia. Tylko co w niej robią autentyczne nazwiska?
Ale trzeba przyznać, towarzyszu, że czynicie postępy. "Troll" przez dwa "l", no, no. |
|
|
Coryllus Ciemnoto, ja choć nie urodziłem się w Grodzisku mieszkam tu już tyle czasu, że spokojnie można mnie nazwać Grodziszczaninem, a gdybyś przeczytał Bobkowskiego wiedziałbyś, że jego ojciec był wiedeńczykiem. Może teraz przytocz co Rojt pisał o Herbercie, Łysiaku i Ziemkiewiczu? Nie oszczędzaj się, twój idol jest tego wart. |
|
|
Nawet Coryllus uznał ten fakt za istotny, skoro poświęcił mu tyle swych emocji.
I tu akurat (co do istotności, nie emocji) ma rację.
W ogólności - bo najpierw należy ustalić fakty, a dopiero potem wyciągać z nich wnioski.
W szczególności - bo ewentualna niemiecka identyfikacja narodowościowa pisarza (gdyby jego babka istotnie była Niemką, co gołosłownie twierdzi autor) musiałaby mieć znaczenie w kontekście wojny z Niemcami.
Odnośnie konferencji - to udział w niej był nieobowiązkowy, zaś jej organizatorzy najwyraźniej posiadali odmienne wiadomości co do postulowanego miejsca pobytu A.Bobkowskiego.
Co do rzekomej rejterady - nie mogło to mieć związku ze zbliżającą się wojną, bowiem w chwili jego wyjazdu Polska nie miała jeszcze gwarancji brytyjskich, a III Rzesza planu wojny z II RP (Fall Weiss zaczęto opracowywać 11.04.1939). W Argentynie zresztą miał być przedstawicielem polskiego przemysłu ciężkiego.
Co do hm... postawy we Francji - 7 września '39 zgłosił się dobrowolnie do Wojska Polskiego. |
|
|
że Coryllus ma rację, wali mi czy babcia, czy matula była Niemką. ważna jest rejterada Bobkowskiego z Polski i pierdzenie w gacie we Francji, gdyż jego obowiązkiem było ruszyć dupsko i bić się. Gdyby był np. polskim agenciakiem, to sadzę, że warto byłoby się nim zajmować. A tak, należy mieć go w d... i to w bardzo ciemnej d... a nie organizować konferencje mu poświęcone. |
|
|
To syzyfowa praca.
Nawet Ebenezer Rojt nie dał rady, jak widać z porównania obu blogów (Coryllusa i kompromitacje.blogspot.com).
Ale jeśli prośba jest szczera - proszę zacząć od ortografii.
Na początek: "troll" piszemy przez dwa "l". |
|
|
"Kraków zaś (...) leżał w Austro-Wegrzech mędrcze. Ty chyba musisz być ze składu redakcyjnego "Do rzeczy", prawda? "
Skąd jestem, to kiedy indziej. Za to komentarz jest OD RZECZY.
W powyższej notce czytamy bowiem: "Mamy ojca, wiedeńczyka".
WIEDEŃCZYKA.
Wiedeń zaś nie leżał i nie leży w Krakowie, ani Kraków w Wiedniu.
Miasta te dzieli ponad 450 km.
Miszcz własnego tekstu nie czytał, czy jest was dwóch?
Ale jak by nie było, znowu uwagi ad personam wypada odnieść do siebie.
Bo chyba nie będziemy sobie obszerniej wyjaśniać, że krakus (czy krakauer) wiedeńczykiem nie jest, podobnie jak mieszkaniec Kołomyji, Bania Luki, Czeskiej Lipy czy Pecsu - choć wszystkie te miasta należały niegdyś do Austro-Węgier.
Przy okazji - nadal, nawet z rosnącą ciekawością, czekam na odpowiedź, kiedy i w jakiej gazecie redaktorem naczelnym był Egon Erwin Kisch. |
|
|
To jednak zdecydowanie poniżej poziomu "Trybuny Ludu".
Ad meritum - nie opanował miszcz języka polskiego w stopniu komunikatywnym.
W tekście, poświęconym Andrzejowi Bobkowskiemu napisał "matka jego była Niemką". Matka, nie babka. O tej ostatniej jest dopiero powyżej. Użyte określenia proszę więc odnieść do siebie.
Polska język - trudna język?
Swoją drogą, ciekawe na jakich przesłankach opiera się teza o niemieckości Marii z domu Urbandtke?
Samo brzmienie nazwiska - zwłaszcza w tamtych czasach i na tym obszarze - to za mało.
Mosdorf, Ruediger, Rueckemann, Kleeberg też brzmią niemiecko.
A Lewinski, Kaminski i Zelewski polsko.
I co z tego? |
|
|
Coryllus Kraków zaś w czasie kiedy urodził się tam Henryk Bobkowski leżał w Austro-Wegrzech mędrcze. Ty chyba musisz być ze składu redakcyjnego "Do rzeczy", prawda? Normalnie tacy idioci na ulicy nie występują... |
|
|
Coryllus Kretynie czytaj uważnie tę wikipedię, matka ojca ciemniaku, babka Andrzeja była Niemką!!!!!! Kumasz wreszcie analfabeto?!!!! |
|
|
napisał kiedyś , że prawda jest ciekawa .... różni ludzie się tym cytatem posługują , ale wolno im oczywiście ..
natomiast prawda jest istotnie ciekawa ....
buszuję sobie po pewnym temacie wyglądającym na raczej marginalny dla wszystkich .... więc mogli by mi powiedzieć... jak było ..... no i wygląda na to , że każdy ma swój mały lub duży powód żeby nie mówić, wręcz nie odbierać telefonu .... niektóre powody znam ... ale czy wszystkie .... no i nie dowiem się najwyraźniej .... A piszę artykuł u jakimś szczególe z czasu końca wojny ..... i będę musiała dać dużo słów typu ,, przypuszczam ,,, Tak wygląda szukanie prawdy ....
Informacja o tym jak było , przysporzyła by komuś chwały , bo przeżył człowiek ..... ale małe dziadostwa każą komuś milczeć..... I tak to wygląda .... ten mechanizm widzę nie po raz pierwszy ..... |
|
|
A ten niedźwiedź aby nie wypchany? |