
Opracowanie budżetu państwowego jest to sztuka równomiernego rozkładania rozczarowań. /Maurice Stan/
WIDZIANE Z GÓRY
Istnieją sekrety, których wyjaśnienie nie jest możliwe bez posiadania wiedzy tajemnej lub dostępu do faktów ukrytych przed oczyma gawiedzi. No bo jak wytłumaczyć powstanie tajemniczych kręgów w zbożu albo niezwykłą karierą Pawła Grasia na stanowisku rzecznika rządu?
Konia z rzędem temu, kto wyjaśni też sens słów widniejących na stronie głównej serwisu www Platformy Obywatelskiej (uwaga, jeśli po ich przeczytaniu zaśmiejesz się, to jesteś człowiek bez serca): „Platforma Obywatelska krok po kroku buduje sprawne państwo. Ten wysiłek opiera się na dwóch wartościach: służbie i solidarności" Mocne, prawda? Wyjaśnienia tego paradoksu na pewno podjęliby się społeczni rzecznicy rządowi tzn. Wołek, Lis i Blumsztajn. D’Artagnanem w tej grupie mógłby być np. redaktor Morozowski. Słowa, słowa... Słowa złożone w zdania można interpretować na różne sposoby. Zwłaszcza, gdy ich „składaczem” jest rządowy gawędziarz. Kilka luźno połączonych i polukrowanych zdań często jest podwaliną program partii, a cała ich „zgrzewka” buduje np. expose, w treści którego każdy znajdzie coś miłego dla siebie. I kolejarz, i matka Polka, i Polak matka. Zupełnie jak w gazetowych horoskopach. Dlatego też do słów trudno się odnosić, bo możliwości ich interpretacji są nieskończone.
WIDZIANE OD ŚRODKA
Nie to co cyferki. Z cyferkami też można zrobić dużo, ale trzeba pogłówkować. Pisałem o tym [tu]. W przypadku cyferek już byle historyk humanista musi wesprzeć się na doświadczonym ekonomiście dwojga imion. Dajmy na to takie budżetowe założenie, że w tym roku nasze państwo wzbogaci się o 1,2 mld zł z mandatów drogowych. Jak ta kwota powstała? Tajemnica. A oto próba jej rozwiązania. Uwaga, wchodzimy do głowy ministra finansów.
Załóżmy, że chcemy każdy osobowy samochód w Polsce obłożyć najmniejszym, określonym w przepisach dotyczących ruchu pojazdów, mandatem stuzłotowym.
Mamy zarejestrowanych ok. 17 mln samochodów osobowych, płacących OC. Ponieważ, ściągalność mandatów w naszym kraju oscyluje w granicach 85%, tak więc wspomniany przysłowiowy mandat teoretycznie powinno zapłacić ok. 14,5 mln właścicieli pojazdów osobowych. Jeśli rozgrzani policjanci z drogówki spiszą się „na medal” i spełnią założenia w 100 procentach, do budżetu wpłynie ponad 200 mln złotych więcej niż zakładano. Czyli nadwyżka? Chyba nie. Nasz rząd w tym roku wydał już na fotoradary właśnie ponad 200 mln złotych i całkiem możliwy jest zakup następnych z przychodów tegorocznych. Czyli szykuje się kolejna inwestycja rządowa w innowacyjne technologie? W końcu „innowacyjność jest bowiem największą dźwignią rozwoju naszych regionów” - to też „cytata” z serwisu www przewodniej partii.
WIDZIANE Z DOŁU (list do ministerstwa kierowcy, który się poczuwa)Chylę głowę przed ministrem Rostowskim za mobilizację urzędników państwowych zbierających pieniądze do naszego budżetu. To nieprawdopodobne, że wspomniani urzędnicy wyszli na ulicę i sami zaczęli pobierać podatki. Patrole ustawiają się przy drogach i z zaskoczenia zapraszają na pobocze zdziwionych kierowców. Tam też przekazują im radosną nowinę, że obsługiwane przez nich urządzenie fiskalne wyliczyło dla nas podatek w wysokości np. stu złotych. Ja zapłaciłem za przekroczenie dozwolonej prędkości o 20 km na godzinę; jechałem 70 km na godzinę.
Na poborców podatkowych natknąłem się po odebraniu samochodu z naprawy. To wydarzenie spowodowało tak wielkie wydzielanie endorfin do mojego organizmu, że przez nieuwagę włączyłem czwarty bieg i ...nieszczęście gotowe. Słuszna kara mnie spotkała. Ulica, którą pokonywałem z tak oszałamiającą prędkością była pusta. Godzina 13-ta, za mną nikogo, przede mną nikogo. Zaszalałem. Na szczęście urzędnik czuwa. Za szaleństwa trzeba płacić.
Poborca sprawdził moje dokumenty, PESEL, prawo jazdy, a nawet wypełnił mój pit wpisując dane adresowe oraz słownie „sto złotych”. Na koniec zapytał mnie, czy przyjmuję jego warunki? Zachwycony załatwieniem sprawy podziękowałem grzecznie, a ten mi... zasalutował. Zgrzeszyłbym nie godząc się na tak profesjonalne załatwienie sprawy. Czułem się urzędniczo dopieszczony, jak nigdy. Załatwiłem urzędową sprawę nie wychodząc z samochodu. Przyjazne państwo, aż miło. Zaraz za mną podobny podatek zapłacił starszy pan wiozący swoją żonę do lekarza z "prędkością świetlną" 68 km na godzinę. Nie chcę myśleć ile zapłaci osoba, której przyjdzie do głowy użycie piątego biegu.
Bo napisane jest też na stronie, www PO, że "warunkiem dobrobytu nas, żyjących tu i teraz, jak i naszych dzieci, dziś bardziej ufnie spoglądających w przyszłość, jest więcej, a nie mniej społecznej solidarności. Nie ma dobrobytu bez solidarności.” I to prawda jest. Solidarnie ktoś (miliony ktosiów) będzie musiał zapłacić te 1,2 mld złotych; zrzucić się na fotoradary, a to w dalszej perspektywie spowoduje oczywisty wzrost dobrobytu w Polsce.