Czas urzędowy to relikt feudalizmu państwowego!
Dziś znowu przestawiamy zegary o godzinę. To jest oczywiście głupie, z tym już nikt nie polemizuje – kwestią sporną jest tylko to, czy przez cały rok powinien obowiązywać czas letni (UTC+02), czy zimowy (UTC+01). Moim zdaniem lepszy jest letni, bo bliższy jest realnemu rytmowi dnia. Jednak to tylko dlatego, że przyzwyczailiśmy się do określonych godzin rozpoczynania pracy. Te godziny trzeba ustandaryzować, a nie zmieniać czas!
Ten rytuał to symbol naszej cywilizacyjnej inercji. Zmieniamy czas, jakbyśmy nadal żyli w epoce kolei parowych. W świecie satelitów, GPS-ów i smartfonów to absurd – sztuczny, biurokratyczny relikt XIX wieku.
Kiedyś to miało sens. Strefy czasowe i czas urzędowy powstały, żeby zsynchronizować rozkłady jazdy pociągów. Ale dziś nie potrzebujemy kolei, żeby się zsynchronizować – wystarczy Internet. Globalna sieć to jeden organizm. I ten organizm potrzebuje jednego, uniwersalnego czasu: UTC.
UTC jest już codziennością informatyki, lotnictwa, giełd i telekomunikacji. Wszystko, co działa globalnie, używa czasu uniwersalnego. Tylko człowiek pozostał lokalny – i uparcie trzyma się fikcji „czasu urzędowego”, który zmienia parlament, jakby to on decydował o wschodzie słońca.
Proponuję więc coś prostego: zostawmy UTC jako czas techniczny, wspólny dla całego świata. A dla orientacji biologicznej i psychicznej używajmy po staremu czasu miejscowego słonecznego (MCS) – czyli tego, który mówi, że o 12 w południe faktycznie góruje Słońce.
To nie wymaga żadnych ustaw. Wystarczy, że zaczniemy to stosować dobrowolnie: podawać godziny i daty w obu formatach. Tak jak podajemy kilometry i mile, stopnie Celsjusza i Fahrenheita. Z czasem system biurokratyczny stanie się zbędny. Bo po co komu państwowa komisja do spraw wschodu słońca?
Jeden świat, jeden czas – bez przymusu, bez dekretu, z pełną świadomością różnicy między rytmem natury a rytmem cywilizacji. UTC dla podróżowania i globalnej wioski. MCS dla stacjonarnego życia i lokalnej wspólnoty. Reszta – niech sobie dalej śpi o „czasie urzędowym”.
Warszawa w czasie UTC
W Warszawie jest tak: 12:00 MCS, czyli moment górowania słońca, to: 10:36 UTC, 11:36 UTC+1 (czas zimowy) i 12:36 UTC+2 (czas letni). Zobaczmy, co by było, gdyby w Polsce – a dokładniej w Warszawie – urzędowym czasem był UTC (nie letni UTC+2 ani zimowy UTC+1):
- wtedy południe jest zawsze o 10:36,
- w czasie zimowego przesilenia wschód jest o 06:45 UTC, zachód o 14:24 UTC,
- w czasie równonocy: wschód o 04:36 UTC, zachód o 16:36 UTC,
- a w letnim przesileniu: wschód o 02:13 UTC, a zachód o 18:59 UTC.
Biologia a czas
Zanim jednak ustalimy praktyczne godziny pracy, trzeba sięgnąć do biologii. Czas to nie tylko konwencja polityczna, ale rytm hormonów, temperatury ciała i światła. Dopiero zrozumienie tych rytmów pozwala ustawić dzień tak, by był zgodny z człowiekiem, nie z urzędem.
Dla człowieka najzdrowiej jest budzić się, gdy już jest jasno. Ludzki rytm okołodobowy (tzw. cyrkadian) jest synchronizowany przez światło poranne. Dane chronobiologów wskazują, że kraje zachodnich krańców stref czasowych (czyli takie jak Polska w UTC+1/2) mają większe zaburzenia snu, niższą produktywność i gorszy nastrój populacyjny zimą.
Badania nad rytmem dobowym (m.in. prof. Till Roenneberg – LMU München, prof. Russell Foster – Oxford, prof. Derk-Jan Dijk – Surrey) wykazały, że:
- po przebudzeniu organizm potrzebuje ok. 1,5–2 godzin, by osiągnąć pełną sprawność poznawczą i metaboliczną,
- szczyt koncentracji, szybkości reakcji i pamięci roboczej następuje między 3 a 5 godzinami po wschodzie słońca,
- po południu słonecznym (czyli mniej więcej 5–7 godzin po wschodzie) występuje drugi, mniejszy szczyt aktywności fizycznej i emocjonalnej, związany z temperaturą ciała i kortyzolem.
Fizjologiczne markery cyklu dobowego człowieka wskazują, że:
- temperatura ciała osiąga maksimum ok. 2–3 h po południu słonecznym,
- melatonina zaczyna rosnąć ok. 10–12 h po południu słonecznym,
- metabolizm glukozy i funkcje wykonawcze mózgu są najstabilniejsze między 4. a 8. godziną po wschodzie.
Jeśli Polska przeszłaby na UTC, to Słońce górowałoby o 10:36, a typowy szczyt produktywności (3–5 h po wschodzie) przypadałby na 9:30–11:30 UTC – dokładnie w środku dnia pracy.
Idealne godziny pracy dla Polski w UTC
- Urzędy i biura: 08:00–15:30 UTC
Okno obsługi: 09:00–14:00 UTC
Przerwa: 11:30–12:00 UTC (krótko po południu słonecznym)
Dlaczego właśnie tak:
- Start po świcie zimą: w przesileniu zimowym świt 06:45 UTC → start 08:00 daje +1h15 po wschodzie – idealny sygnał cyrkadiany.
- Koniec blisko zmierzchu zimą: zachód 14:24 UTC → koniec 15:30 to 1h po zmroku – komfortowo, ale bez „ciągnięcia” w głęboką ciemność.
- Zgrywa się ze szczytem poznawczym: największa sprawność przypada 9:30–11:30 UTC (3–5 h po świcie) – środek dnia pracy.
- Latem nie „pożera wieczoru”: przy zachodzie 18:59 UTC kończymy o 15:30 – zostaje długi, jasny czas prywatny.
Warianty branżowe (całoroczne, w UTC)
- Szkoły: 08:30–14:30 – młodzież zyskuje na późniejszym starcie; rdzeń sprawności 9:30–12:30.
- Handel detaliczny: 09:00–19:00 – rdzeń ruchu 11:00–17:00, logistyka wcześniej.
- Służby i okienka o dużym popycie: 07:30–16:00 – dwuzmianowość lub elastyczne wejścia 07:30–08:30.
- IT i zespoły globalne: 09:00–17:00 – łatwiejsze mosty z EMEA/US, kosztem nieco słabszej zimowej biologii.
Czas podróżujących, czas stacjonarnych
Gdyby cały świat przeszedł na czas UTC, podróżowanie stałoby się prostsze niż kiedykolwiek. Nie trzeba by już przestawiać zegarków ani komputerów. Wystarczyłoby tylko wiedzieć, o której w danym miejscu otwierają się i zamykają sklepy, urzędy czy restauracje – ale to i tak każdy sprawdza przed wyjazdem, bo te godziny nigdy nie są identyczne w różnych krajach.
Uniwersalny południk i naturalne granice
W takim systemie południe słoneczne przesuwałoby się płynnie po globie, ale czas zawsze pozostawałby jeden. Na południku 180°, po przeciwnej stronie Ziemi niż Greenwich, południe wypadłoby o 24:00 UTC – czyli o „dwunastej w nocy” w systemie 24-godzinnym, ale dokładnie o 12:00 w systemie 12-godzinnym. To pokazuje elegancję rozwiązania: zegar nie musi się kończyć, tylko zatacza pełny obrót.
Skrajnymi miejscami byłyby te, gdzie Słońce góruje około 6:00 lub 18:00 UTC. Tam rzeczywiście warto byłoby na początku – oprócz czasu uniwersalnego – posługiwać się także czasem miejscowym słonecznym (MCS), żeby zachować orientację w rytmie dnia. Reszta świata mogłaby z powodzeniem funkcjonować tylko w jednej strefie czasowej – w UTC.
To byłby planetarny porządek bez granic: nie ma wschodu ani zachodu strefy, jest tylko ciągły, obiektywny czas Ziemi – wspólny dla wszystkich, ale dostosowany do każdego miejsca przez Słońce. A różne regiony różnią się tylko czasem urzędowania.
Nie chodzi o przestawianie zegarków, ale o przestawienie myślenia. Czas biologiczny to jedyny czas, którego nie można zadekretować. Nie potrzebujemy reformy godzin – potrzebujemy reformy świadomości. Bo czas to nie decyzja parlamentu, tylko ruch Ziemi.
Grzegorz GPS Świderski
https://t.me/KanalBlogeraGPS
https://Twitter.com/gps65
"Zlikwidujmy strefy czasowe!"
Bajasz. W Polsce jest dzisiaj zmiana czasu letniego na zimowy. Ale chodzi o to, że człowiek wstaje razem ze Słońcem. Więc czas zimowy jest naturalny. Czas letni jest sztuczny i niepotrzebny. Polskę zobowiązują miedzynarodowe ustalenia. EU nie może się zdecydować, bo jest zarządzana przez bandę idiotów:)
A coś merytorycznie, na temat potrafisz? W tej notce jest o wstawaniu ze Słońcem.
O godzinie 02:00 odpowiedziałem na komentarz, który było o 02:23
Od teraz mamy CZAS ASTRONOMICZNY + 1 godzina na szerokość geograficzną.
Zostawić do cholery i nie ruszać!
Stalin juz nie zyje,to nam może skoczyc....
Ja moje pomysły bardzo solidnie uzasadniłem. Spróbuj też uzasadniać, bo bez tego komentowanie nie ma sensu.
"Chcesz o tym porozmawiać"...słynne powiedzenie psychoanalityka do pacjenta leżacego na kozetce.
Mnie na to nie nabierzesz...uzasadniłem",mamy teraz czas ASTONOMICZNY + 1 GODZINA NA SZEROKOŚĆ GEOGRAFICZNĄ" ---
I tak zostawić!!!
Dobrze rozpracowane. Bliżej Słońca,a tym samym naturalnemu rytmowi dziennemu człowieka, jest jednak czas zimowy. Co zresztą wynika i z Twoich wyliczeń. Czyli, które południe (letnie czy zimowe) jest bliższa zenitowi Słońca. Różnice są jednak niewielkie i zależą od długości geograficznej. To co lepsze dla Lublina czy Rzeszowa, to już nie dla Szczecina. Dlatego trzeba by uwzględnić tljeszcze to, w której części Polski (wschodniej czy zachodniej) mieszka więcej ludzi. Biorąc wszystko powyższe pod uwagę - jeśli miałby zostać jeden czas to ZIMOWY.
Właśnie!!! O tym napisałem...ale on chce być dopieszczony dyskusją.
Ja pamiętam, że kiedyś nie było u nas zmiany czasu.
'AI' mi tu pisze, że:
Zmiana czasu została wprowadzona w Polsce po raz pierwszy w 1919 roku, następnie z przerwami w latach 1946–1949 i 1957–1964. Obecnie nieprzerwanie obowiązuje od 1977 roku.
Czyli można. To były czasy gierkowskie. Pretekstem do zmiany czasu były oszczędności prądu. A przecież można zmieniać czas pracy, godziny otwarcia firm handlowych czy usługowych, stosownie do zapotrzebowania. Ponoć w całych Chinach jest jeden czas...
Zawsze zazdrościliśmy tym we Francji, że chodzą do pracy na 9.00 kiedy my musimy na 7-8... Nie zdawałam sobie sprawy, dopóki nie pojechałam do Francji, że oni tam w zachodnich rejonach mają wschód słońca (i zachód) ok. 2 godziny później niż my. Tam o naszej 8. rano jest po prostu ciemno...
Ludzie zawsze potrafią się zorganizować stosownie do potrzeb, a w epoce komputerów, satelitów i totalnej inwigilacji sposób ustawienia czasu może mieć znaczenie tylko w dziedzinie kryminalistyki...
Też mi się nie podoba zmiana czasu, bo nie chce się nikomu przestawiać zegarów i chodzą na tym czasie, który mają ustawiony przy zmianie baterii, do następnej zmiany :)
Ale moja propozycja jest jeszcze dalej posunięta niż likwidacja przestawiania czasu z letniego na zimowy i z powrotem co pół roku. Ja proponuję całkowicie zlikwidować strefy czasowe i operować dwoma czasami: UTC i MCS. A godziny otwierania szkół, sklepów i urzędów ustalać lokalnie, każda gmina z osobna, po swojemu. Dziś każdy ma komórkę z GPS-em i bez problemów może cały czas widzieć oba czasy. Rozkład jazdy pociągów będzie podany w UTC, a czas rozpoczęcia szkoły, czy otwarcia sklepu będzie w MCS. I po problemie. Jedyny problem, jaki to stwarza, to to, że koleżanka ze Szczecina zadzwoni do koleżanki z Rzeszowa po jej 8:00 MCS i powie: "no, już dziecko odprowadziłam do szkoły, możemy pogadać", a druga odpowie: "ale u mnie jest 7:50 MCS i jeszcze dziecko odprowadzam". Ale jak to są koleżanki, to szybko sobie ustalą, kiedy dokładnie obie mają już czas do pogadania, być może inny w zimie, a inny w lecie. Warto ustawy uchwalać i umowy międzynarodowe podpisywać, tylko po to, by te koleżanki miały trochę łatwiej? Ale nadal te koleżanki nie będą mieć łatwiej, jeśli jedna mieszka w Polsce, a druga we Francji.
Ja to świetnie rozumiem! I od razu mówię, że jest to bez sensu! Bo po co? Skoro przez tysiąclecia ludzie niezależnie od rasy, kultury, miejsca zamieszkania, ustalili wygodne dla siebie zasady ustalania czasu dostosowane do trybu życia jaki prowadzili. Każda zmiana tych zasad, to wielki bałagan. Nawet zmiana czasu letniego na zimowy powoduje jakieś tam zaburzenia dla ludzi, którzy pracują, podróżują w nocy, a rano zapominają że zmiana była.
Przypadek "koleżanek" jw. to idiotyzm nie przykład.
Od kilku lat ludzie pracują w domach za pomocą internetu i też dają sobie radę bez względu na czas ustawiony na zegarze.
Teraz pomyślałam o Eskimosach, jak oni mierzą czas, skoro mają południe przez pól roku, a północ przez drugie pół?
Ludzie powinni sobie ułatwiać życie, a nie komplikować. Szkoda życia na takie pomysły, nawet czasu na ich pisanie.
Od tysięcy lat ludzie operowali tylko i wyłącznie czasem MCS. Czas UTC to wynalazek bardzo niedawny w tej skali. To, co napisałem, to ułatwienie, nie komplikacja. Jednak to możliwe, że to bez sensu, bo nie przyjmie się prostota, której ludzie nie rozumieją, bo się do biurokratycznego skomplikowanego liczenia przyzwyczaili. Człowiek może się poczuć osierocony, nawet jak mu zbędnego urzędu zabraknie.
Eskimosi nie mierzyli czasu godzinami, a spali z inną regularnością niż ludzie na mniejszych szerokościach. Dziś by im wystarczył tylko UTC.
No to w pierwszej części notki podałem rozwiązanie tego dylematu czy lepszy czas zimowy, czy letni. To zależy do czego. Do podróżowania i operowania czasem globalnie lepszy jest czas UTC, a do regulacji rytmu życia w konkretnym miejscu lepszy jest czas MCS. I wtedy w ogóle nie trzeba stref czasowych, ani przestawiania zegarów, ani rozważań co lepsze dla Rzeszowa a co dla Szczecina. Jeśli już cokolwiek ujednolicać, to czas urzędowania, otwierania sklepów, czy szkół.
Ale nawet to ujednolicanie nie jest potrzebne — nie ma żadnych powodów, by dzieci w Rzeszowie i Szczecinie, w lecie i w zimie, chodzili do szkoły zawsze o tym samym czasie UTC, niech chodzą zgodnie z rytmem dnia i nocy. Co daje to, że wszyscy będą zaczynać szkołę o 8:00 UTC+1, co w każdym miejscu będzie inną porą dnia, inny będzie to okres czasu po wschodzie i przed południem? Co to dziecka z Rzeszowa obchodzi jaki czas UTC ma dziecko w Szczecinie? Po co im to ujednolicać? Niech to będzie zawsze 8:00 MCS. Albo niech się przesuwa wraz ze zmianami czasu wschodu Słońca. Każda gmina może sobie to po swojemu zrobić, nie musi się innej pytać i to z nią uzgadniać.
Bowiem analogowy czas astronomiczny jest kluczowy i niezmienny 😉
Czas wschodu i zachodu Słońca jest wszędzie zmienny, nawet na równiku.
Jestem za!
Przynajmniej zbrodniarze państwowi nie mogliby do przeprowadzenia zbrodni wykorzystać zmiany czasu z letniego na zimowy/strefowy, tak jak to uczynili 10.04.2010 roku, zmieniając go na obszarze od Kamczatki przez Rosję, Polskę, Europę, po Amerykę Płn.
Ja w domu mam zawsze czas zimowy, jak wychodzę, stosuję taki jaki obowiązuje :)))
zmiany czasu etc. stosowane są do systemów informatycznych itp. bo jesteśmy globalnie splątani, owszem lepiej opracować coś uniwersalnego, by dogodzić ludzkiej naturze jak i różnym systemom, UE zapowiadała powrót do starych zasad, ale jakoś im nie śpieszno, bo to będzie kosztowac, na zakrętki do butelek im nie szkoda wywalić 4 mld Ojro.