Czy tak właśnie wygląda upadek pewnej epoki? Siedzimy w środku i jesteśmy pionkami, którymi się to rozgrywa, więc trudno jest nam to pojąć.
Może kiedyś badacze historii nazwę to erą kłamstwa. Właśnie kłamstwo, oszustwo i manipulacja w każdej dziedzinie i na każdym poziomie jest dominującą cechą minionych kilkudziesięciu lat.
A stało się to możliwe i tak powszechne dzięki niebywałemu postępowi w dziedzinie komunikacji. To przede wszystkim telewizja i komputery, oraz smartfony połączone w sieć internetem dokonały tego, o czym cały czas marzyli Stalin, albo Goebbels – panowanie nad informacją, a przez to nad umysłami miliardów ludzi.
Rezultat? Już nie wiemy, co jest prawdą, a co fałszem. A to bardzo niedobrze. Wali się najważniejszy fundament społeczeństwa – szacunek i zaufanie. Upadają autorytety. Uczciwość przestaje istnieć.
Prawda, czy fałsz? Kto nam to może powiedzieć? I komu uwierzymy?
Czy z nudów można zgłupieć? Chyba jednak tak.
Długotrwały pokój niesie w sobie takie niebezpieczeństwo, że wielu ludzi umysłowo gnuśnieje i w poszukiwaniu atrakcji i dreszczyku emocji spowodowanym strachem, czy tylko niepokojem, zaczyna wymyślać różnorodne głupoty.
Zostawmy na boku sporty ekstremalne, będące odmianą rosyjskiej ruletki, narkotyki i ich podlejszą wersję, zwaną u nas dopalaczami, a na świecie designer drugs (NPS – new psychoactive substances) i zajmijmy się czymś znacznie bardziej przyziemnym, czyli dla każdego, coś miłego.
Będzie mowa o moich rozmyślaniach na temat optymalnego odżywiania się.
Na wstępie istotne zastrzeżenie: czasy są takie, że już na prawdę nie wiadomo komu ufać. Kryzys zaufania jest powszechny i dominujący.
A najgorsze w tej erze jest to, że wyłącznie z przyczyn komercyjnych, czyli chęci bogacenia się za wszelką cenę, jesteśmy wprowadzani w błąd, oszukiwani i manipulowani.
Robimy to, co wcale nam nie służy. Bezmyślnie kupujemy reklamowaną nachalnie maść – "tą w żółtym opakowaniu". Jemy paskudztwa, które nigdy nie były w naszym kręgu kulturowym i są byle jakie, lecz polecane jako wyjątkowo zdrowe – tu dałbym jeszcze niedawno hipstersko i korpo modne sushi, czy zmorę dzieciaków – brokuły.
No dobrze... na razie odpuśćmy producentom, ich towarom, oraz wielkiemu przemysłowi reklamowemu. Wiemy od dawna, że bezczelnie kłamią i wymyślają niestworzone rzeczy, byle tylko sprzedać swój produkt, niestety, bardzo często kompletnie nam niepotrzebny.
Jednakże są gremia, które od wieków cieszyły się bezwarunkowym i niekwestionowanym autorytetem i których słowa przyjmowaliśmy zawsze z pełnym zaufaniem. To naukowcy i lekarze.
Kiedy oni zaczynają kłamać i oszukiwać, to tracimy bardzo ważny punkt oparcia. A niestety tak się dzieje.
Oszustwa przez nich dokonane zazwyczaj powodowane są przez ich moralną małość, co pozwala im się "sprzedać" wielkim firmom, czy korporacjom i produkować wyniki badań nie mające nic wspólnego z rzeczywistością, z prawdą obiektywną, a nawet często z dobrem ludzkości. Istotny jest wyłacznie zysk finansowy zlecającego nauce podmiotu i gratyfikacja, jaką naukowiec za fałszywe teorie i wyniki badań otrzymuje.
Przykładów jest mnóstwo i mógłbym je wymieniać na kilkudziesięciu stronach, jednakże podam te najbardziej oczywiste, bo celem tego tekstu jest coś innego.
Kiedyś, dobre dwadzieścia lat temu, kiedy pierwszy raz zetknąłem się z produktem wyjątkowo cwanych krwiopijców – podatkiem VAT, stwierdziłem: opodatkowali już chyba wszystko i pozostało nam tylko powietrze, którym oddychamy.
Ówczesny sarkazm i czarny humor niestety okazał się proroczy.
Niewiele czasu minęło, a powietrze, konkretnie cała atmosfera została opodatkowana. Aby z pełną hipokryzją podkreślić szlachetne intencje takiej kolejnej daniny, dodano przymiotnik "czyste".
I oto mamy podatek od czystego powietrza.
Jako wehikuł pozwalający wymiernie naliczać podatek za oddychanie, wymyślono produkcję przez człowieka dwutlenku węgla – CO2.
Nieistotnym stał się fundamentalny fakt, że od początku, jak powstało życie na Ziemi, istnieje nieustanna przemiana życiodajnego dla zwierząt i ludzi tlenu na dwutlenek węgla, gazu, który jest wydalany przez całe królestwo zwierząt.
Tylko... , że królestwo roślin, cała biomasa Ziemi, w tym również morza i oceany pochłaniają CO2, który właśnie im jest niezbędny do życia.
Taki prosty i sprytny trik Stwórcy – zielona przyroda nieustannie uwalnia czysty tlen dla wszystkich zwierząt, a te odpłacają się natychmiast, oddając dwutlenek węgla.
Gdyby tylko na tym poprzestać, to nie byłoby podstaw do stworzenia nowych danin i czerpania ogromnych zysków li tylko z przemian gazowych naszej atmosfery.
Trzeba więc było stworzyć "fakty naukowe".
Naukowcy, jako grupa zawodowa, mimo przyznawanego im automatycznie szacunku i autorytetu, niczym się nie różnią od innych zespołów ludzkich. Te same wady i zalety. A historia zna wiele przykładów podłości, kłamstwa, czy nawet złodziejstwa.
Taki jeden przykład, który dobrze pamiętam, to Thomas Alva Edison, duma Ameryki, genialny wynalazca z tysiącem patentów, w tym również wynalezienie żarówki . A wszystko to lipa. Edison żarówki nie wynalazł. Naukowcem był zaledwie miernym. Natomiast miał niesamowity talent do robienia szemranych interesów, posuwając się nawet do zbrodni.
Po latach okazało się, że regularnie okradał, udając przyjaciela, serbskiego geniusza Nicolę Teslę (którego dzisiaj Wikipedia, tak fenomenalną postać, chyba jedyną w pełni rozumiejącą elektryczność, elektromagnetyzm i magnetyzm, czego nawet dzisiaj uczeni nie potrafią rozszyfrować, określa mianem – inżynier).
Wróćmy do CO2 i ocieplenia klimatu.
Co mówi nauka...
CO2 emitowany w przyrodzie (z oceanów i roślinności) równoważy naturalne pochłanianie (także przez oceany i roślinność). Tak więc ludzkie emisje zakłócają naturalną równowagę, podnosząc poziom CO2 do wielkości niespotykanej od przynajmniej 800 000 lat. W rzeczywistości ludzie emitują 26 Gt w ciągu roku, a ilość w atmosferze rośnie tylko o 15 Gt na rok - duża część ludzkich emisji jest pochłaniana przez naturę.
Argument sceptyków...
Antropogeniczny CO2 to niewielki procent emisji
"Oceany zawierają 37400 miliardów ton (Gt) węgla, biomasa lądowa 2000-3000 Gt. Atmosfera zawiera 720 miliardów ton CO2, a ludzie dostarczają tylko 6 Gt. Oceany, lądy i atmosfera ciągle wymieniają CO2, więc dodatkowy wkład człowieka jest niesłychanie mały. Mała zmiana w równowadze między oceanami i powietrzem spowodowałaby dużo poważniejszy wzrost niż wszystko, co my możemy zrobić"
[ https://www.skepticalscience.com/arg_ludzkie-emisje-sa-niewielkie.htm ]
Oczywiście użyty tutaj zwrot "Co mówi nauka..." jest oczywistą kpiną. Bo to jest wielkie, złodziejskie przedsięwzięcie, ukrywające swoje prawdziwe finansowe cele, pod troską o przyszłość ludzkości, w oparciu właśnie o kłamstwa kupionych i nieuczciwych naukowców.
Każdy w miarę inteligentny i posiadający powszechną wiedzę człowiek, wyczuwa to wielkie "naukowe" oszustwo i jest w stanie przytoczyć druzgoczące argumenty na ten światowy przekręt.
Przyzwoity wulkan, jak ten pamiętny z pogrzebu śp. prezydenta Kaczyńskiego z małżonką, islandzki Eyafjoell, czy Mount St. Helens, którego erupcja w 1980, była największą w historii USA, potrafi dokonać stukrotnie więcej zniszczeń atmosfery jednorazowym wybuchem, niż działalność człowieka przez parę lat.
Pamiętajmy także, że tak zwane globalne ocieplenie jest naturalnym, cyklicznym zjawiskiem na Ziemi. Takim samym, jak okresowe ochłodzenia i zlodowacenia. To w naturze i atmosferze dzieje się samo z siebie, czy człowiek istnieje, czy nie.
Pokryta czapą lodową największa wyspa świata – Grenlandia, nazywa się tak, dlatego, że około tysiąc lat temu, gdy odkryli wyspę wikingowie, była piękną pokrytą lasami, zieloną krainą. Nawet nazwa o tym świadczy: Grenlandia to w tłumaczeniu Zielona Wyspa, bo "gren" to uproszczone skandynawskie "grønn" (nor.) lub "grøn" (dan.) – po prostu kolor zielony.
Nie mówi się też otwarcie i głośno, że znacznie bardziej niszczącym niż CO2 gazem cieplarnianym jest metan. A olbrzymie ilości metanu wydzielają wszystkie roślinożerne zwierzęta (człowiek zresztą też).
Ktoś policzył, że swobodnie pasące się przez cały rok na argentyńskich pampasach bydło, poprzez metan dostarcza więcej gazu cieplarnianego, niż przemysłowa działalność człowieka produkująca CO2.
Jakiś czas temu brałem udział w dyskusji w Trójce Polskiego Radia. Prezentowałem moje bardzo sceptyczne stanowisko wobec całego szwindlu "Globalnego ocieplenia". Po programie byłem przerażony totalną niewiedzą, brakiem zdrowego rozsądku i łatwością, z jaką ludzie przyswajają, a potem wierzą w nawet najbardziej ordynarne i idiotyczne kłamstwo.
A hejtów w internecie dostałem mnóstwo.
Żeby zakończyć tą przydługą dygresję mającą na celu pokazanie, że wielu naukowców to sprzedajne prostytutki, które na szczyt niepodważalnej "nauki" wciągną każdą bzdurę, jeżeli tylko jakiś szubrawiec – polityk, korporacja, czy bankster dobrze im zapłaci, jeszcze jedno.
To pieniądze, jeden przykład.
Twarzą, frontmenem szwindlu globalnego ocieplenia stał się były wiceprezydent USA u boku niesławnego Billa Clintona, kiedy ich w końcu z Białego Domu wypieprzyli.
Kiedy pan Gore odszedł od oficjalnej polityki, jego osobisty majątek był policzony na 1,5 miliona dolarów. Bardzo szybko jednak poprzez ten naukowy fałsz, majątek mu się powiększył do prawie 80 milionów USD. Po drodze do prawdziwego bogactwa zakręcone, światowe głupki obdarzyły go jeszcze Oscarem i co najśmieszniejsze – w 2007 roku, Pokojową Nagrodą Nobla!
To już klasyczna tragifarsa pod tytułem "Ciemny Lud Wszystko Kupi".
Tutaj przykład tylko jednego beneficjenta światowego oszustwa. I to nie najważniejszego. Na tym lipnym ociepleniu wzbogaciło się tysiące cwaniaków.
Gdy do władzy w Stanach Zjednoczonych doszedł Donald Trump, nieprzejednany wróg przestępczych demokratów (takich jak w Polsce totalni), wszystkich tych Clintonów i Gore, a jednocześnie spełniony biznesmen i miliarder, to natychmiast zerwał ze szwindlem globalnego ocieplenia, wypowiadając te różne traktaty z Kioto, czy Paryża. Kitu ten człowiek nie będzie tolerował.
Na koniec mała ciekawostka: - pamiętacie jaki szwindel obowiązywał przed globalnym ociepleniem?
Tak, to słynna dziura ozonowa. Nieważne, że zdecydowana większość przemysłu, a konkretnie użytkownicy freonu, byli na półkuli północnej, a ozonowa dziura na biegunie południowym, wielki koncern chemiczny DuPont, który chciał się pozbyć konkurencji stosujących powszechnie w urządzeniach freon, gdy sam już miał inny gaz, który ten freon zastąpił, sięgnął po "uczonych", którzy podnieśli alarm w sprawie ozonowej czapy nad Ziemią i freonu, który to niszczy tak, że wkrótce promieniowanie kosmiczne nas wszystkich zeżre. Takie drobne świństwo z wpływem na cały świat.
Chyba dałem dobry przykład, by udowodnić, że praktycznie nie można mieć zufania do nauki i naukowców, tylko dlatego, że jest to nauka.
Tak, jak wszędzie, jest tam korupcja, kłamstwo, chciwość i rozliczne przestępstwa.
Niebezpieczne jednak to się staje, gdy naukowe szwindle wpływają nie tylko na nasz styl życia, ale także na nasze zdrowie.
Kapitalizm tak już ma, że nieustanny biznes to brutalna walka. I mimo, że panowie miliarderzy często występują w smokingach i muchach, to nie są boje gentlemanów i walka fair. Wprost przeciwnie – wszystkie chwyty dozwolone.
A my – sieroty, żyjemy w niepewności, kto ma rację, gdzie jest prawda.
Pominę w tym tekście największych drani i oszustów – przemysł farmaceutyczny i ich kooperacja z lekarzami.
Mając świadomość własnego gadulstwa, oraz wściekłości, która w tym temacie we mnie drzemie, pewnie rozpisałbym się na kilkanaście stron. Bo faktów znam mnóstwo.
Może innym razem tym się zajmę.
Powiem tylko, że oni już zaczęli nawet wymyślać nieistniejące choroby, byle tylko sprzedać wymyślone leki na nie.
Osobiście nurtuje mnie poza tym pytanie – czy to właśnie przemysł farmaceutyczny rozpętał anty-nikotynową kampanię, bo uznał, że na walce z tytoniem, wszystkie te gumy do żucia i tabletki, zarobi wielkie pieniądze, a koncerny tytoniowe, tak potężne jeszcze w latach 80-tych, niech sobie sprzedają watę na patyku. Cdn.
Napisałem felieton o paskudztwie beta-blokerów.
http://niepoprawni.pl/blog/jazgdyni/beta-blokery-moze-nie-swinstwo-tylko-paskudztwo
Jest w sprzedaży lek z powodzeniem zastępujący b-b. Lecz mafia medyczno - farmaceutyczna czuwa i lek jest za drogi, jak na kieszeń zwykłego pacjenta.
Pozdrawiam
Obok nadużywania szczepień (osobna sprawa to "kuchnia" robienia szczepionek) mieliśmy w ostatnich latach "epidemie" chorób wściekłych krów, ptasich gryp itp., które sprawiają wrażenie broni nie tyle biologicznej co ideologicznej w wojnie gospodarczej. Podawane informacje dyskredytowały w każdym razie celowość eliminacji stad inną niż niszczenie konkurencji. Obrońcy zwierząt oczywiście milczeli.
Przykład ekoteroryzmu dwutlenkiem węgla jest dzisiaj wiodący. Właśnie w Katowicach ma być sabat.
Zastanawiające jest jednak to, że przekazuje się tak potężny stek kłamstw. Świadome ogłupianie? A potem się dziwią, że po cichu ukradziono 400 mld z VATu. Tylko to też smutne - nie potrafią sobie tej sumy wyobrazić.
O zacytuję: "Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się ile waży 1 milion złotych to poniżej przedstawiam odpowiedź na to pytanie. 1.000.000 zł to: 10.000 banknotów o nominale 100 zł spakowanych przez NBP w 100 paczek po 100 sztuk każda. Zatem waga tak zapakowanego miliona złotych to – 9,3 kg."
I dalej już ode mnie: 400 mld to 400 000 milionów. Wniosek z tego, że to waży 3 720 ton.
Tak to właśnie wygląda.
Ale skoro to wiemy to nie postępujmy jak oni. Choćby w sprawie ocieplenia. Czemu zakładamy z góry że to nie człowiek jest jego przyczyną? Bo tak twierdzi Al Gore? Czy to jest naukowe podejście?
Zbierzmy fakty.
Słońce: Jest bardzo spokojne, wręcz wyjątkowo spokojne już od długiego czasu. Teoretycznie więc nie powinno odpowiadać za ocieplenie.
Wulkany: No... nie wybuchają jakoś nadmiernie więc też nie bardzo jest jak je winić.
Więc co nam zostaje?
Albo jakiś tajemniczy nieznany czynnik albo ... człowiek.
Według mnie zgodnie z zasadą niekreowania bytów ponad potrzebę warto jednak rozważyć człowieka. Tylko że problem nie leży w tym co nam mówią w swoich celach np. o CO2 choć pewnie też ma znaczenie. Po prostu to szersze zjawisko.
Przykładowo pod niedawnym tekstem „szczepić nie szczepić” dałem odnośnik do filmiku o szkodliwości aluminium. To poważny problem. Tyle że można zrobić badania czy coś i stwierdzić że aluminium nie jest takie straszne. Bo tak, w laboratorium może nie być straszne ale gdy z niego wyjdziemy w prawdziwy świat to okaże się że nie przypomina on sterylnego laboratorium. W tym prawdziwym świecie jest bowiem mnóstwo rzeczy, które sprawiają że aluminium nagle może okazać się bardzo niebezpieczne.
Tak samo może być z CO2, działalnością człowieka. Nie można brać pojedynczego zjawiska i opierać się na wykreowanych w laboratoriach statystycznych modelach. Bo rzeczy, które zmienił człowiek jest mnóstwo.
Ot choćby samoloty latają po niebie a gdy je wszystkie uziemiono po zamachach na WTC okazało się że temp. w USA spadła. Albo przejedź się z lasu do miasta. Od razu widać różnicę temperatur.
Prawda jest taka że człowiek po protu wytwarza ciepło. Każda czynność, komputer, dosłownie wszystko „co się rusza” wytwarza ciepło. Gdy zbierzemy rzeczy do kupy może się okazać że istnieją trudne do wychwycenia połączenia efektów działalności człowieka, które mogą mieć sumaryczny efekt dużo większy niż wydawałoby się z sumy laboratoryjnego analizowania każdego czynnika z osobna.
Tu jak sądzę może leżeć problem. Nawet z gatunku filozoficzno - religijnych. Kiedy destrukcja zabija kreację.
Coś nas podgrzewa. Ale czy to przypadek że akurat teraz kiedy jakby nie patrzeć jako ludzkość znaleźliśmy się na wielkim zakręcie, który póki co nie ma żadnego związku z ocieplaniem klimatu?
Chory człowiek dostaje gorączki, przechodzi mu.
Ziemia dostaje gorączki, przejdzie jej :)
Tylko co jest przyczyną? Metan, CO2 czy ... człowiek sam w sobie?
Bo jeśli właśnie człowiek sam w sobie to terapia musi być zawsze ta sama. Wiadomo jaka.
Taką terapię mogą zaaplikować jakieś wielkie tajne ludki kręcące światem. Jeśli ktoś wierzy w Wielki Spisek. Głośno powiedzą CO2! A ciszej wstrzykną aluminium noworodkom. Ale jedno i drugie oczywiście w szczytnym celu :)
Taką terapię może zaaplikować sama Ziemia, jeśli ktoś wierzy w jakiś rodzaj wiedzy Wszechświata. Jego doświadczenie itp.
No i wreszcie może zrobić to sam Bóg. Podgrzać atmosferę. Dosłownie i w przenośni! Jeśli uznał że z tej ludzkości pożytku nie będzie :) Już raz tak było na wielką skalę a na mniejszą raczej dość częste zjawisko.
Ps. Topinambur też mi nie smakuje.
Brokuły nie są tutaj przypadkiem. Proszę zwrócić uwagę na tytuł. Umieściłem tam - Część pierwsza. Dalej więc dojdę również do brokułów opisując kłamstwa naukowców. A czy Pani wie, że niby wielkie walory szpinaku (którego bardzo lubię) są wynikiem zwykłej pomyłki w umieszczeniu przecinka?
Ps. Kalafior potrafię zakisić, lub zasolić, a brokułów nie.
Pozdrawiam miłośników egzotyki.
Ps. Suszone świerszcze w Tajlandii, czy Wietnamie są podobno lepsze niż prapolskie chipsy.
BTW
topinambur jest czy raczej znany był, w Polsce, a zwłaszcza na Ukrainie od połowy XVIII wieku, do dziś na kresach południowo wschodnich jest tradycyjną potrawą. Pan Bloger, Sarmata Pierwszego Sortu powinien o tym wiedzieć.
A na serio:
Status gatunku w Polsce
Gatunek jest obcy na całym obszarze, na którym występuje w Polsce
Inwazyjny gatunek obcy
Przyczyny, dla których gatunek został przetransportowany do Polski:
Handel i uprawa roślin ozdobnych
Moi nie byli Sarmatami pierwszego sortu. Szukać pod "Kniaziowie litewsko - ruscy"
Ps. Pan bloger niestety niezawiele pije herbatę. Pobyt w Chinach z nieodłącznym termosem z zieloną nieco mi ją obrzydził. Lecz, ponownie niestety, jestem kawoszem,