Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Czy w Warszawie możliwy jest drugi Hamburg?
Wysłane przez Leonarda w 10-07-2017 [13:38]
Chwilowo na szczęście nie, choć niewątpliwie mamy wielu chętnych do urządzenia brutalnej jatki nad Wisłą. Pamiętamy wszyscy doroczne prowokacje i zadymy w Dzień Niepodległości w czasach rządów PO-PSL, pamiętamy grudniowe próby obalenia legalnie wybranych władz. Od kilku miesięcy tzw.”obywatele RP” starają się wywołać burdy w trakcie miesięcznic smoleńskich. Celem tych działań jest - oprócz obalenia obecnej władzy (przedtem chodziło o możliwość delegalizacji partii opozycyjnych) - spowodowanie rozruchów na większą skalę oraz zasilenie mediów w historyjkę, jak to wściekły faszyzm w Polsce zwalcza tzw.demokrację (czyli żulię, złodziei i dawnych esbeków). Wiadomo, w warunkach zamętu wszelkim agenturom pracuje się lepiej a i pokraść na boku zawsze łatwiej niż pod rządami PiSu.
Mimo wielkich starań w tym kierunku (ach, iluż to się marzy, żeby sceny jak w Hamburgu pojawiły się w Warszawie) niewiele z tego wychodzi. Ot czasami padnie sobie i zaraz potem zmartwychwstanie jakiś fałszywy nieboszczyk pod Sejmem (trup wielokrotnego użytku, jak ktoś owo ciało trafnie nazwał) a leciwe panie z białymi różami na Krakowskim nie robią na nikim żadnego wrażenia. Największym medialnym łupem był jak dotychczas Frasyniuk zalegający na bruku Krakowskiego Przedmieścia a następnie ostrożnie i z pietyzmem stamtąd wynoszony. Wyniki jednym słowem raczej kiepskie.
I pragnę przekazać dziś wiadomość ostrożnie optymistyczną (o ile oczywiście nie zajdą jakieś nadzwyczajne okoliczności) – otóż żadnego Hamburga w Warszawie póki co nie będzie, mimo usilnych starań. Ostatecznym potwierdzeniem jest zachorowanie Wałęsy punktualnie przed zadymą oraz ogrom zajęć Wałęsy juniora w PE uniemożliwiający mu udział w protestach. No cóż, z Wałęsy tym razem wyszedł nie histeryk a rasowy polityk – w końcu kto jako tako sprytny i przytomny z tej branży lubi się pokazywać na tle przegranych, fałszywych nieboszczyków czy innych ciał bezwładnych? Fachowa wiedza najwyraźniej została tu w zgodzie z dobrą, starą tradycją przekazana dalej z ojca na syna. Dobrze dla wszystkich zainteresowanych.
Dlaczego Hamburg w Warszawie jest póki co nierealny? Zacznijmy na wesoło – po prostu świadomość rewolucyjna mas społecznych w Polsce jest bardzo niska. Każdy, kto pamięta komunę, przypomni sobie nierozgarniętych politruków, którzy bez przerwy bredzili coś o przechodzeniu od socjalizmu do komunizmu i o wznoszeniu się na wyższy etap świadomości (na szczęście sama załapałam się na dogorywającą końcówkę tego upiorstwa). I Polacy jakoś zaparli się i za nic nie chcą sobie przejść na ów wyższy etap – nie chcą migrantów niewiadomego pochodzenia, nie chcą gender, nie chcą w ogóle żadnej światowej rewolucji i zamieszek na ulicach miast. Zamiast tego wolą tkwić w „burżuazyjnych” i „pańskich” przyzwyczajeniach, tzn.dostać dobrą pracę, wybudować dom czy kupić mieszkanie a na urlop podróżować po jakichś miłych miejscach. To prawie tak, jak w wyrzekaniach Lenina o Krakowie. W jego wrażeniach było to straszne miasto, gdyż jego mieszkańcy zamiast dać się ponieść płomieniom rewolucji czy czemuś tam podobnemu (dokładnie nie pamiętam cytatu ale o podobny bełkot chodziło), po prostu siedzieli po kawiarniach i popijali sobie kawę. Po prostu straszne. Ale to nie koniec fatalnych wieści dla komuny i lewactwa wszelkiego sortu – póki co jedyny „rewolucyjny potencjał” w Polsce można dostrzec raczej w młodzieży narodowej, na pewno nie ma go w lewakach podrygujących na platformach równości czy w weterankach KODu.
A teraz bardziej na poważnie. Polska jest społeczeństwem „na dorobku” (to chyba będzie najbardziej trafne określenie – nie jesteśmy już biedni ale od statusu bogatych państw wiele nas jeszcze dzieli) a okres komuny i biedy komunistycznej jest jeszcze zbyt dobrze zakodowany w głowach ludzi, którzy są obecnie czynni zawodowo czy zajmują odpowiedzialne stanowiska. Z moich obserwacji wynika, że nawet młodszych ludzi, trzydziesto czy dwudziestolatków, też byłoby raczej trudno masowo pozyskać do światowej rewolucji – większość z nich chce mieć porządną pracę czy robić kariery, podróżować i w spokoju korzystać z możliwości, jakie im stwarza dzisiejszy świat. To powoduje pewien pragmatyzm i nikt (mówię tu o większości, bo oczywiście nienormalni znajdują się w każdej społeczności), i to niezależnie od poglądów politycznych, nie będzie się chciał spokojnie przyglądać, jak bandy lewackiej hołoty plądrują dobytek (w większej części powstały niedawno i z dużym trudem) i zagrażają życiu i zdrowiu. Nie będzie też żadnego przyzwolenia ani tolerancji dla tego rodzaju wyskoków. Tego rodzaju tolerancja części „elit” dla lewackich burd daje się, niestety, zauważyć w wielu państwach zachodnich.
Trudno ocenić natomiast, na ile nasze społeczeństwo okazałoby się równie bezbronne jak mieszkańcy Hamburga a na ile byłoby w stanie szybko się zorganizować i dać odpór lewackiej dziczy. Wydaje mi się, że na wieść o takich zamieszkach mieszkańcy poszczególnych dzielnic próbowaliby się jakoś skrzyknąć i bronić swojego terenu i dobytku, może próbowaliby od samego początku nie wpuścić agresorów na swe ulice – te zajścia trwały w końcu kilka dni. To są oczywiście tylko domysły, poza tym należy mieć nadzieję, że nie zostaniemy wystawieni na taką próbę.
I ostatnia sprawa – sprawa władzy. W Niemczech podnoszą się nieśmiało głosy, że przemoc lewacka była zbyt długo tolerowana. Widać to było też przy okazji komentarzy do ostatnich zajść, dobry artykuł napisała o tym Aleksandra Rybińska, kto jeszcze nie czytał, to polecam. Obecnie u nas trudno sobie wyobrazić sytuację, gdy dzikie lewackie hordy przy okazji dużego spotkania na szczycie plądrują miasto, policja jest bezradna a politycy całkowicie zaskoczeni. Minister Błaszczak, wobec którego nominacji początkowo była sceptyczna nawet część wyborców PiSu, pokazał już kilkukrotnie, że jako szef resortu SW jest w stanie zapanować nad dużymi imprezami. I gdyby w związku z jakimś wydarzeniem wiadomo było, że skrzykują się na nie bojówki z kraju i z zagranicy, to nie wyobrażam sobie, żeby obecny rząd nie podjął odpowiednich działań prewencyjnych.
Dzisiejsza zadyma zapowiadana przez tzw.”obywateli RP” oczywiście może być gorąca, jednak na większą rewolucję czy zgoła obalenie porządku społecznego nie ma co liczyć. Tak więc targowica, obrońcy kleptokratycznego systemu, bolszewicy oraz wszelkie osoby niezrównoważone (tak, tak, reprezentacja dokładnie każdej z tych grup zapowiedziała się na dzisiaj) – jednym słowem antypolscy szkodnicy – nie mają raczej co liczyć na większe sukcesy. A wiatry międzynarodowe najwyraźniej też im nie sprzyjają.
I oby jak najdłużej spokoju.
Komentarze
10-07-2017 [19:27] - xena2012 | Link: Przypuszczam,że nasze
Przypuszczam,że nasze społeczeństwo byłoby w takiej sytuacji równie bezbronne i bezradne jak mieszkańcy Hamburga. Zbyt długo byliśmy karmieni propagandą sączoną z mediów,biernie i z niedowierzaniem przglądaliśmy się chamskiemu działaniu,inwektywom,prostackim wyzwiskom serwowanym przez PO-PSL-Nowoczesną.Nie potrafiliśmy dać własciwego odporu na arogancję,tupet,kłamstwa a moglibyśmy stawić czoła ekscesom podobnym jak te z Hamburga?
10-07-2017 [21:43] - Leonarda | Link: Właśnie co do tego punktu nie
Właśnie co do tego punktu nie jestem całkiem pewna, chociaż raczej wydaje mi się, że ludzie natychmiast próbowaliby się jakoś organizować i bronić, odstraszać tych bandziorów. Chyba byłoby trochę inaczej ale uczciwie przyznaję, że pewności nie mam. Pozdrawiam