Przy okazji zbiegły się trzy tematy.
1. Narzucanie Polsce i innym państwom przymusowej islamizacji w świetle prawnego umocowania PE w dziedzinie stanowienia prawa unijnego.
2. Często słyszy się powtarzane pokątnie opinie o niedemokratycznym charakterze sprawowanie władzy w UE. Akurat jest dobry moment, żeby się temu przyjrzeć. Czy Parlament Europejski ma prawo narzucać prawo oraz czy prawo w EU tworzone jest w oparciu o procedury demokratyczne.
3. Obrona przed narzuceniem złego prawa
W ramach powiększenia zamętu pojęciowego, organy UE, choć nazywają się tak samo lub podobnie do organów państw członkowskich, pełnią całkowicie odmienne funkcje oraz posiadają całkowicie odmienne kompetencje i prerogatywy.
Zacznijmy od Parlamentu Europejskiego. Organ ten posiadał do niedawna (2003 Traktat Nicejski) rolę jedynie doradcza i kontrolną. Tylko w nielicznych sytuacjach (procedurach) brał udział w stanowieniu prawa unijnego. Od 2003 r. zwiększono liczbę obszarów, w których współtworzy prawo z Radą Ministrów Unii Europejskiej (dawniej Rada Unii Europejskiej) oraz z Komisją Europejską. Dlatego w ogóle nie rozumiem, czemu Marcinek Schulc, tak się pulta, jak wesz na grzebieniu?
Głównym organem prawodawczym (u nas parlament) jest Komisja Europejska złożona z liczby komisarzy równej 2/3 liczby państw, całkowicie niezależnych komisarzy, których obowiązkiem jest dbanie o interesy Unii. Obecnym przewodniczącym jest Janek Juncker.
Należy też dodać, iż KE jest głównym organem wykonawczym UE, czyli pełni funkcję egzekutywy i legislatywy w jednym.
Ponieważ posiada dużą niezależność (podobną do niezawisłości sędziowskiej), z pewnością nie jest to organ demokratyczny, ale jest dominujący.
Rada Ministrów UE (dawniej Rada Unii Europejskiej), to organ również posiadający prerogatywy prawotwórcze. Składa się z przedstawicieli poszczególnych rządów. Zgłasza propozycje prawne do Komisji Europejskiej, konsultuje itd.
Jest to organ polityczny z silnymi prerogatywami prawotwórczymi, coś jakby starego typu, wybierany z nominacji senat.
Jest jeszcze Rada Europejska złożona z szefów państw należących do UE z dętym prezydentem Tuskim Donkiem – Kaszubem z Kaszub, który służy tylko do zwoływania posiedzeń, a w głosowaniach nie ma prawa głosu.
Jest to organ czysto polityczny, który konsultuje i dyryguje wytycznymi dla Radu Ministrów UE.
Rada Europejska najbardziej zbliżona jest kompetencjami do parlamentu, ale w formie okrojonej do dyskusji, opiniowania i wetowania pewnych kierunków działań.
Sama zaś rola Parlamentu Europejskiego zdefiniowana jest jako głos społeczeństw należących do UE – jak widać, władcy okazali pewną łaskawość w tym względzie, i tyle mamy do gadania, jako obywatele UE, jeśli chodzi o decydowanie w UE.
Kończąc ten wątek, można powiedzieć, że wagę procedur demokratycznych w procesie tworzenia prawa w UE, ze swadą i dużą rozrzutnością określić można na 5%.
Pozostałe 95%, to pewna kolegialność pomieszana z lobbingiem, ale to jeszcze nie demokracja.
Najbardziej zbliżoną formą ustrojową byłaby w mojej ocenie junta, czyli taki zbiorowy, rotacyjny dyktator – władca i ustawodawca w jednym.
Jak więc powstrzymuje się tworzenie niekorzystnego prawa w UE, i czy jest to możliwe?
Tak jest to możliwe.
W wybranych obszarach Komisja Europejska decyduje samodzielnie, w pozostałych w konsultacji z Radą Europejską dyrygującą Rada Ministrów UE (Radą Unii Europejskiej) poprzez konsultacje z Parlamentem Europejskim, co w temacie islamizacji Europy miało ostatnio miejsce.
Potrzeba minimum czterech państw do zablokowania niechcianego prawa.
Państwa te powinny zgłosić potrzebę konsultacji krajowych – parlamentarnych lub referendalnych. Wstrzymuje to automatycznie procedurę do 4 miesięcy.
W tym czasie można dyskutować w nawiązaniu do 4 zasad współpracy ujętych w Traktacie Lizboński: solidarności, pomocniczości, subsydiarności i elastyczności.
Należy poruszyć argumenty 100 tysięcy imigrantów czeczeńskich, miliona imigrantów ukraińskich, wrzucić to do wspólnego worka i zażądać ich relokacji oraz wielkich dotacji.
Czyli mówiąc krótko, targować się, i to powinno wystarczyć.
Jednak wszystkie te inicjatywy i czynności uruchamiające kolejne procedury unijne leżą w kompetencjach Rządu RP, więc wszystkie skutki związane z islamska inwazją obciążają tylko i wyłącznie Kopaczowa, tą druga idiotkę, ale zapomniałem nazwiska – ksywka operacyjna „Katechetka” i resztę spedalonego kompetencyjnie aparatu administracyjnego, który albo nie umie, albo nie chce.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4393
narzucanie islamizacji państwom Europy to jedna sprawa,druga to postawy i zachowania rządów tych państw.W Polsce rzad pani Kopacz z rozdziawioną buzią i oczami pełnymi zachwytu przyjmuje narzuconą strategię.Dopiero co z ust pani premier słyszeliśmy o twardych warunkach jakie stawia,na drugi dzień cała w skowronkach chce przyjmować uchodżców.tylko dlaczego milczy i kluczy nie podając ich liczby? Przypuszczam,że to nie będzie zapowiadane 2000 czy 12000 a ona zgodziła się pokornie na o wiele większą liczbę,na tyle dużą,że do wyborów nie będzie ujawniona.Niektórym platformersom wyrywa się ,że możemy przyjąć każdą liczbę i jest ona już uzgodniona.W zamian za tę ,,przysługę'' na panią Kopacz i innych już czekają ciepłe brukselskie posadki.