Duch i litera
10 lutego 1978 roku zgłosiłam się do szpitala przy Żelaznej do porodu, ale lekarz odmówił przyjęcia mnie na oddział bez skierowania, które zostawiłam w domu. „Czy bez tego papierka dziecko się nie urodzi”?- zapytałam. „Może się i urodzi, ale będzie nieważne, a to tak jakby go nie było”- odparł dowcipnie lekarz.
Wtedy jak w iluminacji dotarła do mnie różnica między duchem prawa i literą prawa. Miałam pełne prawo do korzystania z usług tego szpitala, gdyż był to mój szpital rejonowy. Byłam ubezpieczona i miałam przy sobie książeczkę ubezpieczeniową.. Skierowanie było nic nieznaczącym świstkiem papieru.
Dominacja litery prawa nad duchem prawa, obca naszej łacińskiej cywilizacji dotarła do nas z USA.
W Stanach Zjednoczonych, gdzie dopuszczalna jest aborcja w dowolnym stadium ciąży, o statusie egzystencjalnym dziecka decyduje wpis: birth lub partial abortion. W pierwszym przypadku płód jest człowiekiem ratowanym w razie potrzeby przy użyciu wszelkich dostępnych środków medycznych, w drugim strzępem tkanki, który wyląduje w kuble na odpadki. Bez papierka dziecko jest nieważne, przestaje być człowiekiem.
Pewna matka sądzona w Polsce przed sadem rodzinnym za zaniedbywanie dziecka ( na podstawie fałszywego oskarżenia kurator) nie mogła nadziwić się, że Wysoki Sąd reprezentowany przez blondynkę w todze, nie tylko nie miał zamiaru spojrzeć na dziecko, ale wręcz zabronił wprowadzania go do budynku sądu. „ Mam tu dokument, z którego wynika, że dziecko jest niedożywione, brudne i zawszone i to mi wystarczy, nie muszę go oglądać” orzekł Wysoki Sąd. Widać, że matka nie czytała Konecznego.
Coraz częściej litera prawa pozwala w Polsce na bezkarne oszustwa. Rękojmia zaufania do ksiąg wieczystych umożliwia przemysł rabowania cudzych nieruchomości. Najpierw sąd „przez pomyłkę” wydaje komuś nie należącą do niego nieruchomość. Nawet udowodnienie fałszerstwa nic nie pomaga prawdziwemu właścicielowi lub lokatorom kamienicy, bo nieruchomość natychmiast sprzedawana jest nabywcy „w dobrej wierze”, który jest chroniony przez prawo.
W 2005 Sąd reaktywował spółkę Giesche na podstawie kolekcjonerskich, dawno nieważnych akcji na okaziciela, które nie wiadomo, w jaki sposób wyciekły z departamentu Ministerstwa Finansów, zamiast oddać właścicieli tych numizmatów za próbę oszustwa w ręce prokuratora. Teraz wszyscy rozkładają ręce- dokument to dokument, mleko się rozlało i trzeba oddać oszustom pół Katowic.
Czy jeżeli urzędniczka bankowa przez pomyłkę dopisze trzy zera do mego rachunku bankowego, bank będzie zmuszony wypłacić mi 1000 razy większą kwotę? Mam nadzieję, że nie, bo ważny jest faktyczny stan moich oszczędności, a pomyłkę należy sprostować.
Wyobraźmy sobie, że Kowalski oddał Nowakowi pożyczone 10 tysięcy w obecności 10 świadków, ale zapomniał odebrać pokwitowania. Czy na podstawie pokwitowania, które jest już nieważne Nowak otrzyma jeszcze raz 10 tysięcy? Miejmy nadzieję, że nie, choć wobec ostatnich wyczynów sądów wszystko wydaje się możliwe.
Sądy podejmując takie decyzje twierdzą, że są związane literą prawa. Właśnie- literą, a nie duchem. Nic dziwnego, że ludzie w Katowicach zastanawiają się, kto dostał kwiatki, a kto czekoladki. I coraz bardziej pogardzają prawem.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2613