Tytułem wstępu przypomnę, ponieważ to w tym wszystkim jest najważniejsze - polscy siatkarze po wyczerpującym i fenomenalnym turnieju zdobyli mistrzostwo świata. Pokonanie w finale wielkiej Brazylii to wisienka na torcie wspaniałej zespołowej gry, podsumowanie kariery najlepszego zawodnika mistrzostw Mariusza Wlazłego i znakomita praca niedoświadczonego a już genialnego trenera Antigi. Czapki z głów i ogromne gratulacje połączone ze wzruszeniem.
Polska to jednak kraj specyficzny i jak zawsze w świetle cudzego sukcesu próbują budować swą popularność, niezwiązani całkiem z wybraną dyscypliną, politycy. Wywiad prezydenta Komorowskiego tuż po finale to wręcz symbol, kpina z fanów tego pięknego sportu. Człowiek mylący konkurencje i imiona, który najpewniej nie dostrzegłby różnicy między Gortatem, Lewandowskim a Wlazłym nagle okazuje się kibicem najważniejszym i autorem wielkiego wydarzenia - odkodowania meczu przez telewizję Polsat. Żenujące - co najśmieszniejsze, naród to łyka tak łatwo, jak Mika obijał wczoraj brazylijski blok.
Szkoda, że do tego żałosnego festiwalu tak radośnie przykładają rękę sami bohaterowie. Ktoś wyjątkowo łatwo zapomina, jak fantastyczna i wierna jest polska publiczność siatkarska i coś się im w ramach podziękowania za wspaniały doping należy. Pędził autokar z Katowic ze zmęczonymi siatkarzami do stolicy niestety nie po to, by fetować sukces z fanami, lecz na konsultację lekarską... a nie, na obiad z kolejną nagle objawioną miłośniczką piłki siatkowej, premier Kopacz. Były gratulacje, ryż z kurczakiem i prezenty. Miło.
Rzecznik PZPS-u tłumaczy, że na większe świętowanie ze zwykłymi kibicami nie ma na razie szans, zawodnicy są wyczerpani morderczym turniejem, muszą się wyspać, zaraz po obiadku politycznym wracają do rodzin. Po czym Możdżonek i Zatorski pędzą do Olejnikowej, by w TVN-ie opowiadać o ogromnym sukcesie i pięknym święcie, jakim okazały się polskie mistrzostwa. Panowie, z całym szacunkiem - piękna to jest wasza praca, talent i osiągnięcia, natomiast sam mundial, dzięki Solorzowi i jego przyjaciołom okazał się skandalem i policzkiem dla najwierniejszych kibiców biało-czerwonych. Akurat teraz jak nikt inny jesteście w pozycji, by to mocno podsumować, być słyszanym.
Każdy ma prawo do swoich priorytetów i odcinania kuponów od sukcesu, na który zapracował własną harówką, talentem i umiejętnościami. Mnie pozostaje tylko wyrazić smutek, że te priorytety są dla niektórych inne, niż można byłoby oczekiwać. Kibice poczekają, kochać nie przestaną. Tak już ten polski fan ma, prawda?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7645
Pozdrawiam!
Pozdro ;)
Tylko jest ta różnica, że Kaczyński chciał się ,,ogrzać'' w blasku sportowców a Komorowski, nie dość, że umożliwił nam wszystkim obejrzenie meczu to jeszcze pewnie pomógł siatkarzom w odniesieniu sukcesu. Ale to zależy jaka redakcja to napisze.
A tak na marginesie: co Pan myśli o użyciu przez prezydenta słów ,,gratuluje piłkarzom''. Bo mi się wydaje, że robienie zarzutów akurat z tego jest mocno naciągane. W końcu piłkarze siatkowi? (na pewno mniej używane, ale jednak funkcjonuje w słownictwie). Inna sprawa, że mogło mu nie o to chodzić i rzeczywiście gafa była. Tego nie wiemy.
O różnicach między śp. Kaczyńskim a Komorowskim pisałem wielokrotnie, zachęcam do lektury.
Natomiast piłkarska gafa jest faktycznie mało istotna, choć akurat w tym konkretnym przypadku stawiam dolary przeciwko orzechom, że wiedza kibica Bronisława na temat siatkówki jest żałosna.
Przy okazji chciałbym przeprosić wszystkich czytelników komentujących me notki za późne lub brak odpowiedzi ostatnio, zawodowy nawał pracy plus malutka córeczka sprawiają, że doba jest zdecydowanie za krótka ;)
Za wszystkie komentarze jestem zawsze ogromnie wdzięczny!
pozdrawiam!