Gdzie są chłopcy z tamtych lat?
Wiele lat temu( był to rok 1957 albo 1958) w domu mojej koleżanki szkolnej Ewy Sroczyńskiej zamieszkał na stancji młody chiński pianista Fou Ts`ong, zdobywca III nagrody w Konkursie Chopinowskim i nagrody specjalnej za wykonanie mazurków, który studiował w Konserwatorium w Warszawie. Dla panienek z dobrego domu z fortepianem ( u nas w domu akurat było pianino) entuzjazmujących się muzyką klasyczną i konkursami chopinowskimi Fou Ts`ong był ucieleśnieniem wszelkich zalet. Niezwykle utalentowany, przystojny, skromny, a co najważniejsze prześladowany przez okrutny komunistyczny reżim i –naszym zdaniem – skrzywdzony przez jury Konkursu. Wszystkie zamartwiałyśmy się (jak się okazało niepotrzebnie) jego przyszłym losem w Chinach. W brawurowej ucieczce z komunistycznej Polski pomógł podobno Fou Ts`ongowi Władysław Bieńkowski. -ojciec innej koleżanki ze Żmichowskiej.
Z prawdziwą przykrością śledziłam ostatnio niejasne zabiegi Fou Ts`onga promującego podczas ostatniego konkursu swoją uczennicę Rosjankę Awdiejewą. Gdyby nie interwencja Fou Ts`onga Awdiejewa najprawdopodobniej nie przeszłaby przez sito komisji wstępnej. Grała słabo popełniając liczne, wręcz szkolne błędy. Wolałabym myśleć, że o jej nagrodzie zadecydowała bardzo uczuciowa interpretacja Chopina ( jak wiadomo Polacy lubią sielanki) a nie wpływy Fou Ts`onga, czy presja koncernu Yamacha, którego instrument promowała. Najbardziej uraziło mnie, że Fou Ts`ong zapytany o rywala Rosjanki, rewelacyjnego austriackiego pianistę, brutalnie odrzekł: „powinien się cieszyć, że dostał II nagrodę”.
U tego samego Władysława Bieńkowskiego znalazł wiele lat temu ( z mego polecenia) bezpłatne locum pewien młody student psychiatrii, którego nie było stać na wynajęcie pokoju. Miły, inteligentny, ofiarny. Spędził kiedyś całą noc na podłodze kuchni ratując życie mego psa. Odważnie i uczciwie rozprowadzał wśród studentów ( oczywiście za darmo) książki, które otrzymywałam z Francji. Z przykrością dowiedziałam się ostatnio, że jako ordynator jednego ze szpitali umieścił na oddziale obrońcę krzyża.
Mogłabym tę listę ciągnąć w nieskończoność. Adama Michnika pamiętam z Krzywego Koła jako inteligentnego nastolatka w podartym swetrze. Potem jako ozdobę różnych intelektualnych salonów. Łatwiej byłoby mi wtedy uwierzyć, że kiedyś będzie pił z Kiszczakiem i Urbanem niż w to, że kiedykolwiek będzie walczył z wolnym słowem za pomocą sądów.
Czasami przeszłość wraca do nas jak bumerang. Tylko po to, żeby walnąć nas w łeb.