Na naszych oczach, pan prezydent przeistacza się z pełnego fantazji pułkownika Kozietulskiego, w - za przeproszeniem - austriacką pierdołę. W ostatnim zdaniu niniejszej notki, dowiodę sam sobie, jak bardzo się mylę. Świadomie nie odwołałem się do Kmicica, żeby nikt mi nie zarzucił, że Olbrychski jest rusofobem, a pan prezydent, z racji sprawowanego urzędu, aż takim rusofobem być nie może.
Pan prezydent stał się ofiarą fetyszu pod nazwą " 87 % " Stał się liczykrupą, nudnym buchalterem w zarękawkach, który nic nie robi tylko przelicza głosy wyborcze na procenty. Tak jakby możliwe było zrównanie się z sąsiadem zza miedzy , Aleksandrem Łukaszenką. Nie poluje już, na " cietrzewia też nie chodzi " bo a nuż bezpardonowa Gazeta Wyborcza piórem red. Wajraka napisze, że to barbarzyństwo. Strzelba wisi na gwoździu, otwór wylotowy zasklepia się od tego niestrzelania, jak stara panna czekająca na księcia z bajki. Straciłem już nadzieję, że zgodnie z dramatopisarskimi regułami, ta strzelba wypali choć w III akcie tej komedii. Jednak każdy strzał to stracone głosy. Głosy ekologów, głosy już pełnoletnich, wrażliwych licealistek, czy głosy egzaltowanych starszych pań, które co niedziela w praskim zoo zaglądają sarenkom w maślane oczy. Dlatego pan prezydent już nie poluje. Ciągnie jednak wilka do lasu, więc w ostatnim tygodniu udał się do miejscowości Leśna, na spotkanie z leśnymi ludźmi, ze swojakami.
Całe to nudne towarzycho europejskich polityków poleciało do Genewy i pan prezydent nie musiał już stabilizować sytuacji na Ukrainie. Spotkania z leśnymi ludźmi to chwila tak potrzebnego oddechu dla głowy państwa. Porozmawiać o wspólnych sprawach, pożartować, spytać czy ta locha dalej prowadza warchlaki przez pole starego Olesiuka. Czy ten " dwunastak " dalej tak we wrześniu ryczy ? Ech ! walnąć by mu tak w komorę, rozmarza się w takich momentach prezydent Komorowski. Potem zawiesista grochówka, a na deser bigos. Tak było i tym razem w Leśnej. Po spotkaniu z mieszkańcami pan prezydent pożegnał się serdecznie ze wszystkimi i odjechał.
Nie ujechał jednak więcej jak 6 metrów.
- Stój ! Stój ! - zakrzyknął do szofera. Zauważyłem w tłumie pochlipujące pacholę.
Prezydenckie Volvo stanęło w ułamku sekundy, ryjąc bez mała w świeżo położony dywanik bitumiczny.
- Dobrze, że pan premier zdążył dociągnąć asfalt do Leśnej - powiedział zdenerwowany szofer, akredytowany zausznik premiera w Kancelarii Prezydenta RP
- Gdyby nie to, to na bank siedzielibyśmy w piachu - dodał
- Oj tam, oj tam. Myślisz, że jak ja byłbym premierem to nie dociągnąłbym dywanika bitumicznego do Leśnej ? Jeszcze z funduszu reprezentacyjnego dołożyłbym na wodociąg - ostudził entuzjazm szofera, pan prezydent.
- A Orliki ? - nie ustępował szofer.
- Co Orliki ? co Orliki ? - to drapieżniki są, trzebią głuszce, cietrzewie i bażanty. Trzeba to barachło tępić we dnie i w nocy - nie dawał za wygraną pan prezydent.
Zgasiwszy wreszcie szofera, że aż mu w pięty poszło, pan prezydent wysiadł z limuzyny. Zapiął guzik marynarki, potem rozpiął, potem znowu zapiął, wreszcie zostawił w spokoju. Widocznie uznał, że bawienie się guzikami w obecności, nawet, mieszkańców Leśnej nie jest szczytem elegancji. Podszedł do płaczącej dziewczynki:
– No chodź, chodź maluśka. No chodź przytulę troszeczkę - powiedział
- Dlaczego płaczesz kochana ?
- Bo nie dośtałam ałtoglafu od pana plezidenta - łkało dziecko
- Moje kochane biedactwo, nie mówi się " ałtoglaf " tylko " autograf " Prezydent wyraźnie wyartykułował " u " zwykłe, żeby się nikt nie czepiał. Dostaniesz mój autograf z serduszkiem - uspokajał dziecko pan prezydent.
- Karteczka ! karteczka ! czy jest tu jakaś karteczka ? - zawołał.
- ... i długopis
Dziwny kraj i dziwnie przez los obdarowywany, wszystkiego w nadmiarze lub deficyt wszystkiego. Jeden prezydent podpisuje dokumenty długopisem o rozmiarach małej ciupagi, a inny prezydent nie ma nawet zwykłego długopisu.
- Karteczka ! karteczka ! - nawoływała dalej głowa państwa.
- A dla Związku Wędkarzy w Leśnej da pan prezydent autograf ? - zawołał ktoś z tłumu
- A na co łowicie, na żywca czy ciasto ?
- Panie prezydencie, kto by dziś łowił na żywca czy na ciasto, wszystko się zjada do okruszka, kryzys w Europie, a i w gminie Leśna nie lepiej, 24 % bezrobocie. Prądem bijemy.
- A jak prądem to dam autograf, trzeba innowacyjność nagradzać - zgodził się pan prezydent.
- Karteczka ! karteczka, czy ktoś ma karteczkę ? - nawoływał dalej.
Karteczki miała stara Maruszakowa, ale nie dała. Konkretnie to miała w butach wkładki izolacyjne zrobione z " Wysokich obcasów " dodatku do Gazety Wyborczej. Zasugerowała się tytułem, ot co. Stara Maruszakowa była osobą oczytaną, mieszkała koło kiosku Ruchu i wiedziała, że pan prezydent ma wielu przyjaciół wsród redaktorów z " Wysokich obcasów " ( oprócz Szczepkowskiej ) i byłoby mu przykro widząc gdzie trafiają pisma opiniotwórcze. Dlatego nie dała karteczki.
Kiedy oczekiwanie na karteczkę przeciagało się i wszystko zaczynało wskazywać, że państwo tym razem może nie zdać egzaminu, jak spod ziemi wyrósł borowik ( bodyguard ) który wręczył panu prezydentowi karteczki z logo konkursu " Ludzie wolności " Wtedy we mnie jakby piorun trzasł. Nie wiem czy to było działanie podprogowe, czy nadprogowe czy jeszcze coś innego. Uznałem, że " Człowiekiem wolności " jest pan prezydent, bo robi wszystko wolno, ale dokładnie i o nikim nie zapomina, nawet o małej płowowłosej dziewczynce. Natychmiast zalogowałem się na www.ludziewolności.pl i oddałem swój głos na pana Bronka. Jutro też oddam z kompa sąsiada, pojutrze z kompa w pracy, a w piątek z kompa w bibliotece. Na wybory też pójdę, może te 87 % dobijemy pospołu. Bo w gromadzie siła.
PS. Pan prezydent przed odjazdem przyznał dwa autografy w kolejności jak następuje:
a) Płacząca dziewczynka ( indywidualnie )
b) Polski Związek Wedkarski w Leśnej ( zespołowo )
Na tym relację z Leśnej zakończę.
Notka powstała dzięki uprzejmości portalu gazeta.pl. który na swoich stronach udostępnił relację filmową z wizyty gospodarskiej w Leśnej.
http://deser.pl/deser/1,…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2822
Na leśnych duktach to pRezydent z Palikotem bywał ;-)