Bo przecież nie Guział przerżnął, który z nieznanego w Polsce burmistrza dzielnicy Ursynów wypromował się na polityka skali ogólnopolskiej i na głównego rozdającego koalicji po wyborach samorządowych w stolicy za rok, o czym pisałem jeszcze w maju:
http://naszeblogi.pl/38603-referendum-w-warszawie-odwolac-bufetowa
Zabrakło bardzo, bardzo niewiele: 3,5 %. Jak zwykle, można by powiedzieć.
Wiecie Państwo ile było w Warszawie Obwodowych Komisji referendalnych?
Zgodnie z informacją podaną przez sędzię komisarz na piątkowej konferencji prasowej, transmitowanej m.in. przez TVP INFO – 863.
A wiecie, ile wg tego samego źródła wydrukowano obwieszczeń?
4200.
CZTERY TYSIĄCE DWIEŚCIE . Na całą Warszawę
5 (PIĘĆ!) na jedną obwodową komisję obejmującą średnio 2 000 (DWA TYSIĄCE) wyborców. Formatu A4.
ŻADNYCH obwieszczeń na przystankach komunikacji miejskiej. Na slupach ogłoszeniowych.
Pierwsze tajne referendum w Polsce! Granda, jakiej w Unii Europejskiej jeszcze nie widzieli!
I co? I psińco!
Ja mam dwa pytania:
1.Kto z ramienia PiS (personalnie kto) odpowiadał za przygotowanie akcji proreferendalnej w Warszawie?
Guru komunikacyjny PiS, Adam Hofman, czy szef warszawskich struktur Mariusz Kamiński?
Jeśli Hofman, to przecież on nie jest chyba non stop na bańce i nie zaprząta mu 100% czasu mierzenie długości swojego, pardon – wacka?
A jeśli Kamiński, to taki James Bond nie mógł nie zwrócić uwagi na to, że wokół niego żadnych, ale to żadnych obwieszczeń o referendum nie ma?
Chyba, że taki z niego Bond, jak ze mnie Murzyn.
2. I dlaczego dopiero Prezes w dniu 9 października musiał osobiście zwracać się do komisarza wyborczego w tej kwestii?!
http://www.dziennik.pl/artykuly/440023,jaroslaw-kaczynski-o-referendum-w-warszawie-nie-ma-wywieszonych-obwieszczen.html
Na 4 (CZTERY) dni przed głosowaniem, kiedy tak naprawdę w tej kwestii było już pozamiatane?
Dlaczego nie został o tym fakcie poinformowany przez swoich (?) ludzi wcześniej?!
Przecież to jest albo kompletny brak profesjonalizmu albo sabotaż.
Tyle, że coś mi tu za dużo tych kolejnych przegranych o włos, o troszkę, o ciut, ale jednak przegranych ze wszelkimi, najgorszymi tych przegranych konsekwencjami, w wyniku ewidentnych błędów sztabowców .
Błędów, za które ani nikt nie ponosi konsekwencji, ani z których nikt nie wyciąga wniosków.
Wycinek z kalendarium referendalnego:
„…do 13 września (piątek) - Podanie do publicznej wiadomości w formie obwieszczenia Prezydenta m.st. Warszawy oraz zamieszczenie w BIP-ie informacji o numerach i granicach obwodów głosowania oraz o wyznaczonych siedzibach obwodowych komisji do spraw referendum…”
Co to oznacza?
A to, że aparat PiS miał MIESIĄC na wymuszenie prawidłowego działania i zrobienie rabanu w tej sprawie albo…
….na wydrukowanie samemu tych obwieszczeń i dostarczenie ich wyborcom.
To chyba nie jest ponad wyobraźnię i zdolność organizacyjną partii deklarującej wszem i wobec swoją gotowość do objęcia władzy nie tylko w Warszawie, ale i w Polsce?
Co, kasy z dotacji dla partii politycznych było szkoda? Na balangi w jacuzzi by zabrakło?
Proszę się zastanowić, jak to jest w ogóle możliwe, że PiS mógł zaufać w tak fundamentalnej kwestii, jak poinformowanie warszawiaków o miejscach, gdzie mają głosować ekipie, którą ten sam PiS oficjalnie obarcza winą za śmierć Prezydenta ?!
No bo albo ci „organizatorzy” są dla PiSu kompletnie niewiarygodni i trzeba o CAŁOŚĆ kampanii dbać samemu – od początku do końca, albo są dla PiSu zaufania godni jak najbardziej i wtedy na przykład koniec ze smoleńską narracją:
albo jedno – albo drugie.
To ja Państwu odpowiem dlaczego ten skandal:
bo w najlepszym razie ten cały pisowski aparat już jest zajęty dzieleniem posad i synekur po wygranych wyborach – to im czas wypełnia!
A w najgorszym – w PiSie są doskonale ulokowane krety, które robią swoją robotę perfekcyjnie.
Tak na marginesie: kiedy w swoim tekście z 8 października, nawiązującym do mojego pytania zadanego na ursynowskim spotkaniu (7 października) Prezesowi
http://naszeblogi.pl/41464-tajne-referendum-warszawskie
zwróciłem uwagę na fakt kompletnego braku obwieszczeń informujących o referendum, dyżurny troll natychmiast zareagował, jak nożyce po uderzeniu w stół i to zareagował dwukrotnie:
„komisje wyborcze sa zanane dogard- 08.10.2013 16:05
od lat, te same co zwykle; akurat na zoliborzu wisza spoko takie ogloszenia.Null problem”.
„re--ales infantylny krecik dogard- 08.10.2013 16:08
komisje sa znane, niezmienne od lat; zawiadomienia wywieszaja spoldzielnie mieszk., zarzadcy w zawiadywanych rejonach.Kiego grzyba siejesz panike?!”
Co jest zatem warta szumna deklaracja Стукачам, чекистам и членам российской агентуры вход воспрещен wybita dumnie pod tytułem „Nasze blogi”?
Chyba niewiele, skoro taki „dyżurny” może spokojnie dezinformować /znieczulać/ uspakajać/łgać najzwyczajniej i nie wzbudza to zainteresowania administracji (owszem, redaktor Bochwic zareagowała, ale przecież ona nie jest adminem).
Że klikalność taki napędza? O to chodzi?
Puenta:
Wobec tak ewidentnej niekompetencji pisowskiego aparatu naprawdę nie zdziwiłbym się, gdyby Tusk zdecydował się na przedterminowe wybory.
Jego fachury (tak, bo to zawodowcy są) tę cywilbandę pisowską ograją tak samo sprawnie, jak w Warszawie, tyle że na skalę całego, dużego, europejskiego kraju.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 10462
Co do reszty zgoda.
Stawia mnie Pan w niezręcznej sytuacji, bo to Pan jest gospodarzem tego blogowiska, a jednocześnie jest Pan w stosunku do mnie zwyczajnie niegrzeczny, nie mając w dodatku racji.
Postaram się jednak być uprzejmym i wytłumaczyć rzecz całą Panu na przykładzie z mojej, reklamowej branży:
"Kampania marki X w mediach odpalona na maksa:
w TV, w radiu, w Internecie (OK – na bilbordach nie, ale to medium dołujące, żeby nie powiedzieć – pikujące).
Zdeklarowani, lojalni konsumenci marki X pójdą i tak do sklepów/salonów sprzedaży, bo… są lojalni (tu: twardy elektorat) i .
O sukcesie zadecydują ci „trajalisci” albo konsumenci okazjonalni: (tu: ci co nie głosują + elektorat miękki , głosujący rzadko).
I nagle ci "miękcy" konstatują, że nigdzie nie ma informacji, gdzie te salony sprzedaży/sklepy (tu – obwodowe komisje referendalne) się znajdują.
Bo zabrakło podstawowej informacji.
I w rezultacie - nie kupują, bo nie są fanatykami marki X."
Takie coś jest oczywiście w przypadku kampanii komercyjnej niemożliwe, bo kampaniami komercyjnymi zajmują się zawodowcy, ale gdyby taki numer jednak miał miejsce, to w firmie nastąpiło by personalne i strukturalne trzęsienie ziemi.
A jeśli mielibyśmy (idąc za Pańskim przykładem) użyć określenia „infantylizm”, to idealnie pasuje ono do udawania, że reguły rządzące kampaniami wyborczymi różnią się od tych, które rządzą kampaniami proszków do prania, piwa czy podpasek (tak podpasek).
Są IDENTYCZNE.
PS. Zabrakło troszkę ponad 3 punkty procentowe. To jest dopiero infantylizm
Jedno nie wyklucza drugiego:
taki czy inny system nie zwalnia od dopełniania elementarnych obowiązków i przestrzegania podstawowych zasad rzemiosła.
To nie moze być alibi.
OK - nie PiS a Guział, Guział, Guział - to się wyparcie nazywa.
na Glińskiego szkoda czasu i języka:
http://naszeblogi.pl/400…
Dziękuję, EF