Jak donosi „Fakt”: „Podczas eskapady po Afryce europosłankę Senyszyn ukąsiła egzotyczna mucha i zaraziła gorączką zachodniego Nilu, a to choroba śmiertelna.”Ja oczywiście współczuję każdemu człowiekowi pogryzionemu przez muchę, zwłaszcza afrykańską, ale nijak nie mogę zrozumieć dalszej części gazetowej informacji. Otóż, możemy się z niej dowiedzieć, że pani Senyszyn była w Afryce służbowo, a wstrętny insekt zaatakował ją podczas zwiedzania „Czarnego Lądu”.
Wynika z tego, ni mniej ni więcej tylko tyle, że europosłowie służbowo zwiedzają kontynenty.
Następnym razem proponuję więc europarlamentarzystom służbowy wypad do pozbawionej owadów Antarktydy. Chociaż i tam może znaleźć się jakiś wściekły pingwin… nacjonalista.