To historia sprzed wielu lat. Moja koleżanka z pracy, dobra nauczycielka, osoba niezwykle inteligentna wydawała się nie rozumieć pewnych podstawowych prawidłowości. Nie rozumiała, że czasem działania podjęte w określonym celu przynoszą wręcz przeciwny efekt, a szlachetnymi intencjami – jak to się mówi - jest wybrukowane dno piekła. Otóż koleżanka nie życzyła sobie, żeby pierwsza komunia jej córki przebiegała pod znakiem rewii mody komunijnej i licytacji prezentami. Aby wymusić na córce skupienie się na istotnym, religijnym wymiarze tej uroczystości zamiast eleganckiej sukienki komunijnej sprawiła jej tak zwaną albę, czyli białą, przykrótką niestety koszulkę. Przy ołtarzu wszystkie dziewczynki w swoich krynolinach wyglądały jak infantki ze słynnego obrazu Diego Velázqueza z wyjątkiem Zosi. Przez cały czas obciągała na chudych nożynach tę nieszczęsną koszulinę usiłując ukryć uda. W efekcie zamiast skupić się na sakramencie myślała tylko o przykrości, która ją spotkała. Miłe koleżaneczki chichotały pokazując ją sobie palcami. Uczestnictwo we wspólnej komunii nie zmieniło ich obyczajów. A znajoma dzięki swoim decyzjom uzyskała dokładnie przeciwny do zamierzonego efekt.
Wiele razy słyszałam zachwyty nad tak zwaną rodziną patchworkową. Słyszałam, że dojrzali ludzie po rozwodzie akceptują wzajemnie swoich nowych partnerów, że ich dzieci z różnych związków przyjaźnią się a nawet kochają, a wspólne uroczystości uzyskują zupełnie inny wymiar. Pewien mój były uczeń, chłopak zamożny, przystojny już na pierwszym roku studiów mieszkający we własnej kawalerce i jeżdżący własnym nienajgorszym samochodem zwierzył mi się podczas przypadkowej wspólnej podróży z największej traumy swego dzieciństwa, jaką była obecność całej jego patchworkowej rodziny na jego pierwszej komunii. Uczciwie stwierdził, że odszedł od wiary nie z tego powodu, lecz ze zwykłego wygodnictwa, niemniej wspomnienia tej uroczystości prześladują go do dziś. „Oni twierdzą, że my się kochamy, to nieprawda, my się nienawidzimy” – powiedział. „Oni” -to rozwiedzeni rodzice, aktualni partnerzy tych rodziców oraz ich inni przypadkowi partnerzy. „My” -to dzieci z tych wszystkich związków. Na komunię „Oni” stawili się w komplecie w szampańskich humorkach, zmusili mojego ucznia do uczestnictwa we wspólnych zdjęciach, hałasowali, witali się i przedstawiali sobie nawzajem. „Nigdy w życiu się tak nie wstydziłem”- powiedział. „Co za idiotyczny pomysł zapraszać na komunię dziecka swoją kochankę i kochanków byłej żony. Nic nie zmieni nazywanie ich obecnie partnerami. Wspólny obiad tych wszystkich ludzi w knajpie był dla nas dzieciaków koszmarem, prawdziwą stypą. Patrzyłem w talerz i modliłem się, żeby to wszystko jak najprędzej się skończyło”.
Nie znałam oczywiście tych ludzi z wyjątkiem matki chłopca, która pojawiała się na wywiadówkach. Była to bardzo elegancka, światowa kobieta, która pomimo trudnego do określenia wieku wyraźnie nie zrezygnowała – jak to się mówi- ze swojej kobiecości. Jak sądzę ona i jej były mąż nie mieli złych intencji. Chcieli zaszczepić w synu tolerancję, wielkoduszność i empatię. Uzyskali wręcz przeciwny efekt. Mój uczeń był zblazowanym, cynicznym przystojniakiem korzystającym bez skrupułów z uroków życia i wykorzystującym ludzi. Wbrew pozorom wyraźnie jednak tęsknił do życia w świecie prawdziwych wartości, a nie w świecie konsumpcji. „Dla moich rodziców, kolejny związek to jak nowa potrawa w egzotycznej restauracji, to konsumpcja w najgłębszym a nie tylko prawnym znaczeniu tego słowa. To nie jest żadna miłość, nie ma w tym lojalności, przywiązania, a nawet zwykłej sympatii”.- powiedział.
Przebieg trzeciej komunii, którą chcę opisać znam też tylko z relacji osoby, której to dotyczyło a właściwie, którą to boleśnie dotknęło. Jej matka, robiąca światową karierę artystka, umieściła ją na stałe w szkole z internatem prowadzonej przez siostry klaryski w Starym Sączu. Nie odwiedzała jej i nie zabierała na święta. Nie przyjechała nawet na pierwszą komunię dziewczynki. Siostry ufundowały jej skromną sukienkę, ale po uroczystości gdy wszystkie dzieci świętowały z rodzinami przy stołach rozstawionych w ogrodzie nie miała nawet gdzie się przysiąść , bo do niej nikt nie przyjechał. Bezradnie płakała schowana gdzieś w przyklasztornych krzakach. Zauważył to stajenny, prosty dobry człowiek, rozumiejący dzieci. „Nie martw się, urządzę ci taki popis, że wszyscy zzielenieją z zazdrości”- powiedział. Wyprowadził ze stajni wielkiego pięknego perszerona, posadził ją na oklep i przeparadował prowadząc konia przed zdumionymi dziećmi i gośćmi. Inne dziewczynki też chciały dosiąść konia ale stajenny stanowczo odmówił. „Taka przejażdżka należy się tylko jej, bo ona jest wyjątkowa”- oświadczył.
Oczywiste jest, że pierwsza komunia nie powinna być okazją towarzyską, rewią mody, licytacją prezentami. To według socjologów typowe przejawy polskiego katolicyzmu obrzędowego. Jednak nie powinno się zmieniać obyczajów kosztem dzieci. To bardzo źle gdy dziecko myśli tylko o tym co dostanie w prezencie przy okazji komunii. Ale jeżeli nic nie dostanie będzie się czuło gorsze od innych dzieci - wykluczone, naznaczone czyli według poprawnościowych stereotypów stygmatyzowane. To samo dotyczy stroju, a także obecności podczas komunii niepożądanych osób. Jeżeli ktoś chce wykluczyć z uroczystości komunijnej rewię mody można w porozumieniu z innymi rodzicami zakupić jednakowe skromne sukienki dla wszystkich dziewczynek i jednakowe białe garniturki dla chłopców. Żadne dziecko nie będzie czuło się gorsze i nie będzie w czasie komunii myślało wyłącznie o ubraniu. Do licytacji prezentami można również nie dopuścić nakłaniając wszystkich aby kupili medaliki czy krzyżyki. Dla dobra dziecka rozwiedzeni rodzice powinni przede wszystkim zrezygnować z prezentowania przy tej okazji nowych partnerów, szczególnie tych, którzy odegrali znaczącą rolę w rozbiciu rodziny. Rodzina patchworkowa jest dla dzieci nieszczęściem, a ideałem jest tylko dla światowego lewactwa
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3927
Wiem - to dno upadku środowiska lekarskiego. Osiągnięcia Talara naruszają interesy lobby transplantologicznego. Byłam na spotkaniu w Towarzystwie lekarskim na którym pan Terlecki pokazał zdjęcia swojej córki wybudzonej przez Talara. Dziewczynka spadła z konia, stwierdzono śmierć mózgową i forsowano pobranie narządów. Ojciec wyniósł ją ze szpitala walcząc z ochroną. Dziewczyna zdała maturę, ukończyłam studia, wyszła za mąż ,urodziła dziecko. Jestem wyjątkowo uczulona na ten temat gdyż na wyścigach pracował drobny pijaczek około 40, któremu po alkoholu nagminnie urywał się film. Kolejny raz jakieś szlachetne paniusie wezwały karetkę, zawieziono go do szpitala i po ustaleniu że nie ma rodziny rozebrano na części zamienne.
Jak mawiała moja babcia "co rzucisz za siebie będziesz miał przed sobą".
- prof. Jerzy Kruszewski - przewodniczący
- dr Maciej Miarka - członek
- lek. dent. Michał Telega - członek
- lek. Leszek Orliński - członek
- lek. Piotr Winciunas - członek
- lek. Anna Dec - członek - zastępca
Szatniarz z baru " Smakosz" powinien wystąpić jako specjalista bo może byłby uczciwszy
Ten skandaliczny i haniebny spektakl można obejrzeć:
https://youtu.be/LVhAPEm…
Podgryzanie KK niejedno ma imię 😊
Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie
Historia z albą też jest prosta. To zwykła głupota, tak często przywoływana w ludowym porzekadle "nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu". No bo jest. Niemal w każdej dziedzinie i sytuacji.
Historia z rodziną patchworkową nie jest taka prosta. Dlaczego? Bo za punkt odniesienia przyjęto odczucia emocjonalne dziecka. A co, gdyby te odczucia w odniesieniu do obecności różnych partnerów swoich rodziców były pozytywne? Czy wtedy wizyta rodziny patchworkowej na komunii byłaby właściwa? Że te odczucia zawsze będą w takiej sytuacji negatywne? Nie sądzę. Ludzi w tym dzieci można "wychować" niemal do wszystkiego.
Kiedyś przedstawiłem młodej Francuzce moje poglądy na rodzinę. Przypadkowo zresztą, bo gdy powiedziałem, że mam dzieci, to zapytała czy jestem żonaty, na co ja zrobiłem wielkie oczy i zacząłem tłumaczenie. Tak naprawdę uraziłem ją gdzieś do samego spodu. Mniejsza o przyczyny. W aktualnej rzeczywistości utrzymanie jedności małżeństwa w okresie dłuższym niż klika lat, staje się zupełnie obiektywnie, wyzwaniem, któremu niewiele osób będzie w stanie sprostać. Oczywiście możemy pojechać "duszpasterskim", że z Bogiem wszystko jest możliwe itd. lekceważąc tym samym zmiany w konstrukcji rodziny jakie zaszły także, z inicjatywy duchowieństwa.
Rozwodów przybywa i będzie przybywać. Małżeństw jest zawieranych coraz mniej, bo - ewidentnie z punktu widzenia mężczyzny - to ogromne ryzyko, zaś kobiety, to już nie będę mówił. Więc nie uciekniemy od problemu takiego, że ludzie będą w następnych związkach i pytanie, KTO zatem ma być na komunii dziecka jest ciekawe. Rodzicie biologiczni? Rodzice, którzy częściej wychowują dziecko?
Ja uważam, że najlepsze są rodziny złożone z małżeństw monogamicznych i w sumie każdy dorosły człowiek, jeśli staje się rodzicem, to przynajmniej do pełnoletniości dziecka, powinien się poświęcić i przeżyć w małżeństwie te (raz jeszcze podkreślam - minimum) 18 lat. Dla dobra dziecka. Niestety przytoczone przykłady wskazują na to, że dorośli bardziej troszczą się obecnie o SWOJE DOBRO, niż o dobro dzieci. To bardzo powszechna postawa, zainicjowana feminizmem i liberalizmem, a obecnie realizowana w każdej sferze życia przez znakomitą większość społeczeństwa. To, że towarzyszy temu głośne deklarowanie postawy odwrotnej, to tym gorzej.
Prawda jest bardzo brutalna. Żyjemy dla Boga oraz dla innych, bo nasza istota przekracza to, czym myślimy, że jesteśmy. Tyle ile z siebie damy, tyle dobra sobie uczynimy. Stawianie siebie na pierwszym miejscu zostało już opisane przez Pana Jezusa.
Ja wiem , że to nie jest proste. Jednak komunia jest wyjątkowo kiepską okazją do prezentowania faktu , że człowiek nie jest istotą monogamiczną. Lepiej zrezygnować z obecności niż robić cyrk komentowany przez otoczenie. To obraża dziecko a poza tym dowodzi , że jego rodzice to tak zwani katolicy obrzędowi.
Okazuje się , że normalna temperatura ciała ludzkiego w Polsce wzosła z 36,6 do 40 stopni C. Przyzwyczajajmy się.
Obchody wielu naszych najważniejszych świąt uległy "błędom i wypaczeniom" i nabrały komercyjnego charakteru.
Poniżej - wierszowana krotochwila na temat wigilijnej kolacji... (Pro Publico Bono - 2012)
WIGILIA
Rozbłysła w niebie gwiazdka, cieszy wszystkie dzieci;
Już tam pewnie Mikołaj z podarkami leci,
Już niedługo przemówią chomik, Reks i Puszek,
Już się z kuchni rozchodzi zapach ciast i gruszek...
Mama przyrządza karpia (tata coś podjada).
Dziadek z babcią talerze świąteczne rozkłada.
Pachnie lasem choinka, świecą lampki pięknie,
A stół się tak ugina, że za chwilę pęknie...
Kochamy wszyscy święta, tęsknimy rok cały
Do tych dni obfitości, tradycji wspaniałej,
I powszechnej radości z Narodzenia Pana.
Radio sączy kolędy od samego rana...
Wnuczęta przy kominku zgadują z przejęciem,
Co też dziś pod choinkę dostaną w prezencie.
(On chciałby nowy tablet, ona komplet cieni;
Jeśli będzie odwrotnie – mogą się wymienić...)
Wreszcie wszyscy siadają zgodnie do kolacji,
Dziadek zaczął modlitwy świątecznej narrację...
Wtem dzwonek u drzwi brzęczy! Ze zdziwieniem w oku
(Kto w dniu tak uroczystym śmie zakłócać spokój?)
Bieży ojciec ku wyjściu. Na ganku przystaje,
(Dzieci – z nosem przy szybie – wieszczą Mikołaja...)
Wraca zmarznięty tato, co nieco wzburzony:
„Znowu jakiś włóczęga, dziad zapijaczony!
Gada, że dwa dni nie jadł... Ziąb, ja prawie goły;
Pogoniłem łazęgę! Wracajmy do stołu...”
Tu tatko nagle przerwał... Wszyscy – duzi, mali,
W wolne miejsce (dla gościa) tak się wpatrywali
Że talerz się poruszył, spadł i stłukł się z hukiem.
„To na szczęście” – rzekł cicho sam do siebie wnuczek...
I wszyscy (już w milczeniu) do stołu zasiedli
I (nie patrząc po sobie) Boże Dary jedli.
Rozbłysła w niebie gwiazdka, cieszy wszystkie dzieci,
Już tam pewnie Mikołaj z podarkami leci...
Gada, że dwa dni nie jadł... Ziąb, ja prawie goły;
Pogoniłem łazęgę! Wracajmy do stołu...”
Wypada wyjaśnić Panu od Piosnek że puste nakrycie było w tradycji polskiej przeznaczone dla dusz zmarłych z najbliższej rodziny w ostatnim roku, a nie dla włóczęgów.