Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Nieubrana choinka

Krzysztof Pasierbiewicz, 24.12.2012
                                                                   Dedykowane spędzającym tę Wigilię w samotności

                             Moto muzyczne - patrz:  http://www.youtube.com/watch?v=c3ZO_QDziUw  


Był rok 1972. Choć czas podleczył rany, wciąż nie mógł o niej zapomnieć, a na domiar złego zbliżało się Boże Narodzenie.

A może by odwiedzić brata? - Jacek był ostatnim bliskim, jaki mu się jeszcze ostał, lecz los zrządził, że prawie się nie widywali. Zamówił zamiejscową. Kiedy go wreszcie połączono usłyszał zaniepokojony głos bratowej: – Co się stało, że dzwonisz? – Nic ważnego, chciałem tylko spytać, co robicie w święta? – My? Jak zwykle, w domu, a ty? – Jeszcze nie wiem – przygadał się. – To przyjedź do nas na Wigilię. Będzie, co prawda kupę gości, ale jakoś się zmieścimy. – O której siadacie do stołu? – Koło szóstej, ale przyjedź trochę wcześniej!  Postaram się – odkrzyknął, odkładając słuchawkę.

– Nie ułożyło mi się z tym bratem! – westchnął. Dołożył do pieca i raptem wróciło wspomnienie, jak w roku 1952 ludzie z bezpieki wykończyli ojca. Miał wtedy siedem lat, a Jacek był w drugiej klasie jednego z krakowskich liceów. Przypomniał sobie, jak tata, zanim wyzionął ducha, zdołał jeszcze przetrwać dwa zawały, a matka sprzedawała po kolei rodową biżuterię, obrazy, porcelanę, dywany, a kiedy taty zabrakło, zostali we trójkę w prawie pustych ścianach, a mama tyrała za głodową pensję dorabiając po nocach pisaniem na maszynie.
 
Szczęśliwym trafem koledzy ojca z RAF–u pomagali mamie i od czasu do czasu przerzucali paczki. W jednej z nich były modne wtedy na Zachodzie owerole, jakich używali do ćwiczeń angielscy piloci. Jacek poszedł w tym wystrzałowym stroju do szkoły. Przypomniał sobie, jak Jacek przyszedł po lekcjach do domu blady i jakiś dziwnie zmięty. – Coś taki smutny? – zapytała mama, unosząc głowę znad maszyny. Jecek nic nie odpowiadał. – No mówże! Jacuś! Przecież widzę! Zgnębiony chłopak w końcu przemówił dziwnie nieswoim głosem: – Mamo! Ja już nigdy więcej nie pójdę do szkoły! – Co takiego?! – przeraziła się mama. O nic więcej nie pytaj! – odparł. – Chryste Panie! Mów natychmiast, co się stało!

Jacek w końcu się przemógł: – Dobrze! Powiem! Ale do szkoły więcej nie pójdę! I wyrzucił z siebie: – Na lekcję wychowawczą przyszła dyrektorka, wiesz ta partyjna aktywistka. – I co? – spytała zaniepokojona matka. – Jak mnie zobaczyła w tym angielskim dresie okropnie się wściekła i powiedziała mi przy całej klasie... Walczył z płaczem. – Co ci powiedziała? – spytała pełna złych przeczuć matka. Jacek wybełkotał łamiącym się głosem: – Powiedziała mi: „Jak ty wyglądasz, łachudro! Zawsze mówiłam, że takie szczeniaki akowskie trzeba było topić w wiadrze zanim otworzą oczy”. A to podła suka! – syknęła mama. – Cała klasa się ze mnie śmiała! – wydukał Jacek.  Chciał jeszcze coś powiedzieć, lecz nie potrafiąc powstrzymać łez schował się w łazience.

Słowa dotrzymał. Ku rozpaczy matki do szkoły nie wrócił. Rana zadana przez czerwoną żmiję była zbyt głęboka...


O kurczę! Dość tych wspomnień! – oprzytomniał uświadomiwszy sobie, że siedzi w zapadających ciemnościach. Zapalił światło i spojrzał na zegarek. Było wpół do piątej.  – Cholera! Bratowa mnie udusi – mruknął pod nosem. Pośpiesznie założył koszulę, garnitur, krawat i zbiegł do samochodu.
– Dobrze, że wczoraj w nocy stanąłem po paliwo – pomyślał przejeżdżając obok stacji benzynowej, gdzie się ustawiła kilometrowa kolejka.
Okrutnie się z nami obeszła ta historia – rozmyślał. – Na szczęście byłem za mały, by w zrozumieć rodzinną tragedię. Ale Jacek był o kilka lat starszy i jego wrażliwa natura nie wytrzymała draństwa stalinowskich czasów. Porzucił szkołę, zrezygnował z kariery, ożenił się z prostą dziewczyną, zminimalizował potrzeby i został kierowcą ciężarówki.

Krzysztof często się zastanawiał, czy matka dobrze zrobiła załatwiając Jackowi pracę i mieszkanie na tym koszmarnym zadupiu, w przyzakładowym osiedlu, pośród prostaków pozwożonych z całej Polski, dla których jedyną atrakcją był sklep z wódką. Bo to właśnie od tamtego czasu ich drogi się rozeszły, a w miarę jak kończył kolejne szkoły, Jacek coraz bardziej się od niego oddalał. Chyba się po prostu wstydził, że został szoferem.
Pilnując kierownicy, bo śnieg sypał coraz gęściej, robił wigilijny rachunek sumienia: To prawda, że rzadko bywałem u brata. Ale on stale zapraszał na wódkę tych kmiotów mówiących językiem przyprawiającym o dreszcze. Bo żeby to byli przynajmniej wieśniacy. Ale to byli ludzie pochodzący ze wsi, którzy się „oszlifowali” w przyfabrycznych hotelach robotniczych, gdzie się przepoczwarzyli w coś w rodzaju prowincjonalnej „elity”.  

– No! Jesteś nareszcie! Już się o ciebie martwiłam – bratowa ucałowała go z dubeltówki wycierając ręce w fartuch. Dzieci pobiegły oglądać zachodni samochód. – A jesteś! To mój koleś! – Jecek przedstawił mu jakiegoś podchmielonego jegomościa. – Napijesz się z nami? – Nie! Dziękuję! Może później – wykręcił się chcąc zachować możliwość odwrotu. – Wieki uczony! Z szoferami się nie napije! – mruknął Jacek do swojego kumpla mieszając jeszcze ciepłą przepalankę.

Z kuchni dochodził zapach wigilijnego barszczu.
– Siadamy do kolacji! – obwieściła uroczyście bratowa.
Do wigilijnego stołu przystawiono krzesła zebrane z całego bloku. Przy każdym miejscu, na zwitku siana, leżał kawałek opłatka.
Rozpoczęła się święta wieczerza. Wszyscy goście wstali, bratowa poddała modlitwę podchwyconą chórem. Wzruszona gospodyni ze łzami w oczach wezwała do składania życzeń. W uroczystej ciszy rozlegał się trzask łamanych opłatków, słychać było ciepłe słowa, cmokania i pochlipywanie kobiet. I raptem uświadomił sobie, że stoi sam, z nieprzełamanym opłatkiem. Zazdrośnie się przypatrywał jak ci ludzie są dla siebie serdeczni.
Po chwili bratowa, która dostrzegła samotnego gościa krzyknęła przez ramię: – Dzieci! Proszę złożyć życzenia wujciowi Krzysiowi!
Goście rzucili się na wigilijne cymesy. Tak im smakowało, że zapadła dzwoniąca w uszach cisza. Umilkły rozmowy i słychać było tylko siorbanie barszczu i postukiwanie sztućców. W tej zgrzebnej celebrze jest jakaś mistyczna siła, która tym ludziom daje nadzieję na jutro – pomyślał.
Bratowa dwoiła się i troiła donosząc coraz to nowe potrawy. Mimo protestów małżonki każde danie brat suto podlewał przepalanką. A jak już gościom zaszumiało w głowach ktoś krzyknął: – Prezenty! Wyczekujące tej chwili dzieciaki rzuciły się na leżące pod choinką paczki. Zaczęło się pośpieszne rozpakowywanie. Krzysztof z zazdrością patrzył, jak ci skromni ludzie się cieszą odwijając z szarego papieru tandetne misie, plastikowe laleczki i wystrugane z lipowego drewna ptaszki...

Ktoś zaintonował kolędę i bractwo gruchnęło, to altem, to basem: „Bóg się rodzi”. Też chciał się dołączyć, ale głos uwiązł mu w gardle, gdyż nie umiał uciec od myśli, że w tej podniosłej chwili nie jest tym ludziom do niczego potrzebny. Zrozumiał, że ci, których tak bardzo żałował, są de facto szczęśliwsi od niego. No, bo co mu było z tego, że się tak wykształcił, że pracował na uczelni, że się obracał wśród krakowskich elit, skoro w wigilijny wieczór został sam jak palec. – Czemuś taki smutny? – spytała bratowa biegnąca z tacą pełną złocistych serników. – Trochę jestem niewyspany, bo wczoraj stałem po benzynę do trzeciej nad ranem. - Nie zostaniesz do jutra? – bratowa udawała zasmuconą. – Nie! Będę się zbierał! Dziękuję wam za wspaniałą kolację, ale rozumiesz śnieg sypie coraz gęściej. Jak chce, to niech jedzie! – odkrzyknął podchmielony brat pochłonięty rozmową ze swoim kolegą.

Wracał do Krakowa nieśpiesznie. Nie tyle z powodu śnieżycy, co z obawy przed wejściem do pustego domu. Na szosie nie było ruchu, bo wszyscy siedzieli jeszcze przy świątecznych stołach. Za oknami przydrożnych chałup mrugały światełka choinkowych świeczek. Włączył radio. Frank Sinatra właśnie śpiewał jingle bells. Boże! Każdy jest teraz z kimś! Tylko ja się błąkam w szczerym polu pośród śnieżnej zawieruchy. Zapalił nerwowo papierosa przytrzymując łokciem kierownicę, bo samochód zaczął niebezpiecznie tańczyć. Przez chwilę mu się wydawało, że rzeczywiście słyszy pobrzękiwanie dzwoneczków niosące się po zawianych śniegiem polach.

Od czasu rozstania z Ewą, nie zbliżył się do żadnej dziewczyny. Gdzie ona teraz jest? Co robi w tej Brazylii?... Spiker zapowiedział piosenkę Ewy Demarczyk, dedykowaną wszystkim spędzającym wigilijny wieczór w samotności. Rozległo się pobrzękiwanie fortepianu i przenikliwe kwilenie skrzypiec. Krakowska Czarna Madonna wypłakiwała słowa Juliana Tuwima:

A może byśmy tak, najmilszy,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?...


I raptem stanął mu przed oczami Kazimierz nad Wisłą, gdzie przeżyli z Ewą najpiękniejsze w życiu chwile.

Jeszcze mi tylko z oczu jasnych
Spływa do warg kropelka słona…


– O cholera! – zaklął, gdyż samochód postawiło bokiem. Odbił odruchowo kierownicą i dodając gazu cudem wyratował się z poślizgu.


Do domu dojechał przed północą. Po drodze mijał ludzi ciągnących na Pasterkę. Wszyscy byli radośni, uśmiechnięci i szczęśliwi.

Idąc do siebie na górę, z bólem w sercu wsłuchiwał się w dolatujące zza drzwi sąsiadów strzępki bożonarodzeniowej kolędy i radosne dziecięce okrzyki. Nawet poszczekiwanie psa z trzeciego piętra wydało mu się mniej napastliwe niż zwykle. Tylko za drzwiami jego mieszkania panowała cisza. Wszedł i nie zdejmując kurtki zapalił światło w salonie. Na dywanie leżała związana sznurkiem choinka. - Trzeba by ubrać to drzewko, pomyślał i przystawił krzesło do pawlacza. Po omacku wygrzebał przedwojenne pudło po butach od Baty, przewiązane wstążką. Usiadł na fotelu, rozwiązał kokardkę i delikatnie uniósł tekturowe wieczko. Czegóż tam nie było?! Na wierzchu leżał szpic, który tata, co roku uroczyście nabijał na czubek jodłowej choinki. Był też kolorowy łańcuch, ten, który kiedyś własnoręcznie posklejała babcia. Ozdobny krzyżyk ze szklanych paciorków nanizanych na jedwabną nitkę, przechowywany w rodzinie od kilku pokoleń. Porcelanowe krasnale w czerwonych czapeczkach, koszyczki z poziomkami i kiście winogron. A także niezdarnie sklejone aniołki, które przed laty wycięli z bratem z celofanu, pająki, srebrzysto-złote warkocze anielskich włosów, wyleniały pajac od wuja, co zginął w Katyniu, i kilka barwnych bombek polukrowanych obficie błyszczącym brokatem...

Długo się wpatrywał w rodzinne pamiątki biorąc każdą z osobna do ręki delikatnie, jak ksiądz hostię w czasie podniesienia. Zaczynał rozumieć, że najcenniejszym skarbem, jaki mu jeszcze został na świecie jest to pożółkłe pudełko, w którym się zamknęło jego szczęśliwe dzieciństwo, kiedy jeszcze żył tata. Włączył radio, bo nie mógł znieść dokuczliwej pustki. Po pokoju rozszedł się kadzidlany zapach rozgrzewającego się transformatora. Jakaś góralka śpiewała jego ukochaną pastorałkę:

Oj, maluśki, maluśki, maluśki kiejby rękawicka...

Poczuł nieprzyjemny ucisk w mostku. Basetla pojękiwała płaczliwie, a góralka ciągnęła dyszkantem:

Tam Ci zawsze służyły, służyły prześliczne janioły,
a ty lezys sam jeden, sam jeden jak palusek goły...

Hej, co się tedy takiego, takiego Tobie, Panie stało,
Zeć się na ten kiepski świat, kiepski świat przychodzić zachciało
…

 
Góralska gama wrzynała się w duszę. Smutne zawodzenie skrzypiec przeszywało serce...


– Brrr! – przeleciały go dreszcze. Obtarł oczy, uniósł się ciężko z fotela i podszedł do pieca. Kafle były lodowate. Zajrzał w palenisko. Na wygasłym ruszcie wiatr buszujący w kominie rozdmuchiwał resztki siwego popiołu. Nie ma sensu rozpalać, a drzewko ubiorę jutro – pomyślał. Pożółkłe pudełko postawił przy łóżku - pod ręką.

Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)




Przytoczony fragment pochodzi z książki:
Krzysztof Pasierbiewicz
„Magia namiętności”
Wydawnictwo ARCANA
Wydanie pierwsze, Kraków 2011
WWW.arcana.pl
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 5895
Domyślny avatar

Zdenek Wrhawy

24.12.2012 16:34

Podaje link do Naszej Wielkiej Ewy...Czarnej Madonny.
http://youtu.be/X4WWccQj…
Panie Krzysztofie...Niech ten Jezusek,który sie urodzi za kilka godzin...pobłogosławi Polskę i odmieni "tę ziemię".
P.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

25.12.2012 15:00

Dodane przez Zdenek Wrhawy w odpowiedzi na Smutne...

Witam Pana, Panie Patryku,
W imieniu wszystkich Polek i Polaków dziękuję Panu za te życzenia dla Polski.
Będzie jeszcze dobrze! Zobaczy Pan!
Pozdrawiam serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

AMERO

25.12.2012 17:10

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na Smutne...

Oby te Pana słowa okazały się prorocze. Z USA Życzenia Świąteczne i Noworoczne przesyła solidarnosciowy emigrant . Dzisiaj na wielkim morzu obłąkany, Sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem, Widziałem lotne w powietrzu bociany Długim szeregiem. Żem je znał kiedyś na polskim ugorze, Smutno mi , Boże.
Domyślny avatar

stokolesny

24.12.2012 16:46

Zdrowych Wesołych Rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia życzy stokolesny
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

25.12.2012 14:57

Dodane przez stokolesny w odpowiedzi na @Krzysztof Pasierbiewicz

Dziękuję serdecznie za zyczenia, które odwzajemniam z nawiązką.
Krzysztof Pasierbiewicz
Marcus Polonus

Marcus Polonus

24.12.2012 16:47

jako chłopak, mniejwięcej w wieku brata bohatera, przeżyłem, dokładnie takie samo upokorzenie, kiedy pokazałem się w szkole, dumny jak paw,w dzinsach, które dostałem od przysłowiowego "wujka z Ameryki". Na całe szczęście, nie rzuciłem wtedy szkoły -miałem surowego tatę,nie dopuścił do tego - ale też pamiętam ten moment do dzisiejszego dnia .Wesołych Swiąt!
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

25.12.2012 14:56

Dodane przez Marcus Polonus w odpowiedzi na Jest coś niebywałego w tej historii;

Dobrze, że dorzucił Pan ziarenko prawdy o tamtych czasach, bo młodzi już nie mają o tym bladego pojęcia.
Pozdrawiam serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
nurt

nurt

24.12.2012 16:49

+ ( )To dodaj nam siły, bo w trudnej tej walce Nieprawi przewagą się szczycą, Nad nimi potęga, znaczenie - i chwalce Wzlatują jak sępy nad lwicą. A wiernym w ślad idzie ubóstwo, strapienie I praca dla chleba dziennego. .... http://rprl.blogspot.com…
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

25.12.2012 14:54

Dodane przez nurt w odpowiedzi na d z i ę k u j ę

To ja Panu dziękuję! Byłem na waszej stronie i od dzisiaj będę ją często odwiedzał,
Wszystkieg najlepszego zyczę i serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

Kazmirz

24.12.2012 19:56

Radosnych Swiat Bozego Narodzenia zycze i pomyslnego 2013.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

25.12.2012 14:51

Dodane przez Kazmirz w odpowiedzi na Ech... te polskie drogi .

No właśnie!
Wszystkiego najlepszego panu zyczę, Panie kazimierzu i serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
Domyślny avatar

bolesław

25.12.2012 01:59

Panie Krzysztofie pozwalam sobie przypomnieć fragment mojej recenzji którą napisałem zaraz po przeczytaniu tej "powieści". Dziękując za przypomnienie (fragmentu). Jeszcze raz gratuluję napisania wspaniałej "powieści" (prawdy). A symbolicznie łamiąc się z Panem opłatkiem życzę Błogosławionych Świąt,Bolesław. MAGIĘ NAMIĘTNOŚCI przeczytałem z wielką radością. Spróbuję na swój mało profesjonalny sposób wydać opinię. Nie wiem od czego zacząć ale postaram się napisać tak jak mi serce podpowiada. Na początek powiem , że czyta się tę powieść „jednym tchem”. Stwierdzam niezwykły literacki talent , błyskotliwość i inteligencję , łatwość przekazywania myśli na papier. Jednym słowem widać tu doskonały kunszt pisarski. Przepiękny jest wątek miłosny Krzysztofa i Ewy. Miłość ta choć jest nieprzewidywalna , szalona, tajemnicza właśnie dlatego jest piękna. Wspaniale jest opisane zderzenie dwóch światów, tego biednego z za żelaznej kurtyny i bogatego zachodu. Pozwolę sobie zacytować dwa fragmenty które moim zdaniem oddają doskonale tamten czas. Na pytanie Bernarda „dlaczego u Ewy , gdzie nie było prawie nic…” Krzysztof odpowiada: „ Bo to jest ,tragiczny paradoks współczesnej Europy. Tu , za żelazną kurtyną , żyją zniewoleni ludzie , którzy zarabiają marnie , nie szanują pracy. Ale dzięki temu nie boją się jutra. Dlatego my , choć żyjemy w niewoli , jesteśmy de facto weselsi niż wy , w waszym „lepszym” świecie. Bo my , w przeciwieństwie do was , możemy sobie pozwolić na bezkarną beztroskę ludzi żyjących chwilą”. U Krzysztofa widzę szlachetność , który szanuje i kocha POLSKĘ , tę prawdziwą OJCZYZNĘ. Krzysztof po przemianach : „ Majątku nie zrobił , bo się nigdy nie zbratał z czerwonymi , a po upadku komuny , jak od zarazy stronił od zawłaszczających Polskę różowych siewców nowego porządku. To małe bohaterstwo , które wyniósł z domu , pozwoliło mu za to spać spokojnie w nocy , a każdego ranka patrzeć przy goleniu w lustro z czystym sumieniem”.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

25.12.2012 14:49

Dodane przez bolesław w odpowiedzi na Szanowny Panie Krzysztofie!

Szanowny Panie Bolesławie,
Wie Pan, często ludzie mnie pytają dlaczego jestem tak „cięty na tę komunę”, tłumacząc mi, że „to było przecież dawno temu i czas przestać sobie zaprzątać tym głowę”.
Otóż moim zdaniem tak mówią ci, których draństwa komuny nie dotknęły osobiście, bo ich wychowano w duchu postaw tchórzliwo zachowawczych. Mam na myśli tych, którzy dla tak zwanego świętego spokoju, a najczęściej dla kariery i pełnej lodówki, w najlepszym razie udawali, że nie widzą panoszącego się wokół nich zła, a najczęściej bez cienia skrupułów szli na współpracę z siewcami tego zła. Ci ludzie przeżyli komunę stosunkowo bezproblemowo, gdyż czerwoni umieli wynagradzać tych, którzy im sprzyjali.
Ale ja nie domagam się dla nich kary. Niech żyją w spokoju. Tylko niech nam na litość Boską nie tworzą nam nowej hierarchii „wartości” opartej na bezideowej pulpie, na jakiej ich w domu wychowano. Bo to właśnie ludzie, którzy wyszli z domów PZPR-owskich mają generała Jaruzelskiego za męża stanu, a stan wojenny mają za dobrodziejstwo dla Polski.
Bo ci którzy poszli na cichą kolaborację z czerwonymi (bierność wobec zła czynionego ojczyźnie też za taką kolaborację uważam), nigdy nie zrozumieją tragedii tysięcy polskich rodzin wychowanych w duchu patriotycznym.
Ale proszę mnie dobrze zrozumieć. Ja nie chcę się broń Boże mścić na takich ludziach, co pokrętnie usiłują Polakom wmówić media skupione wokół Gazety Wyborczej. Ja tę książkę napisałem po to, żeby się już nigdy w Polsce taka sytuacja nie powtórzyła. Bo nie tylko polska historia uczy, że kraj który daje przyzwolenie na utratę tożsamości narodowej, wcześniej bądź późnie znika z mapy świata.
Dlatego napisałem tę powieść. Żeby w opowieść o wielkiej miłości wpleść, na drugim i trzecim planie, prawdziwą hierarchię wartości, opartą na naszych tradycjach.
Piękne życzenia odwzajemniam z nawiązką i serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
Krzysztof Pasierbiewicz
Nazwa bloga:
Echo24
Zawód:
Emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta niezależny, autor, tenisista, narciarz, człowiek wolny
Miasto:
Kraków

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 593
Liczba wyświetleń: 12,555,493
Liczba komentarzy: 30,114

Ostatnie wpisy blogera

  • Niedorżnięta wataha
  • List otwarty do prof. Pawła Śpiewaka
  • A jednak miałem nosa pisząc, że mi nie po drodze z PiS-em

Moje ostatnie komentarze

  • Pamięta Pan jeszcze? - vide: https://raskolnikow2.fil… Serdeczności!
  • @Autor & @ALL   ---   W wolnej chwili zapraszam do lektury - vide: https://www.salon24.pl/u…
  • Jacy akademicy, takie uniwersytety - czytaj: https://www.salon24.pl/u…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Nieznane oblicze Witolda Gadowskiego
  • Kraków olał post-komuszą subkulturę TVN-u
  • Pytanie prawicowego blogera do posłanki Scheuring-Wielgus

Ostatnio komentowane

  • Alina@Warszawa, Niestety owo PROSTACTWO (skupione wokół Tuska) wróciło do władzy. Że to niewyobrażalne "prostactwo" nie trzeba nikogo przekonywać - kto inny mógłby przyswoić i używać 8* w przestrzeni publicznej do…
  • Beskidzki Góral, Tego platfusa przejrzałem na wylot. Hedonista, wlazłby do doopy, każdemu za kilka kliknięć i marzy o zerżnięciu na boku głupiej dziewoi.
  • keram, Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma !!! Z uporem maniaka  część z nas nie potrafi się zadowolić tym czym dysponujemy , tym co mamy, lecz natychmiast przechodzi do natarcia. …

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności