- Nie wiem i mnie to nie obchodzi.
- 1 stycznia 2020 roku, gdy został zamknięty targ w Wuhan.
- 11 stycznia gdy prof. Zhang Yongzhen opublikowała sekwencję genetyczną nowego wirusa.
- Wiosną i/lub latem 2019 w Europie, ale to niemożliwe, bo wykryto dopiero w Wuhan w 2020 roku.
- Nie obchodzi mnie to, bo media mają dla mnie inne ważne sprawy.
- To jest bez znaczenia, bo liczy się wyłącznie zdanie ekspertów, a oni znają prawdę.
- Wirus nie był groźny w sensie społecznym, bo mimo jego obecności w populacji nie było istotnego wzrostu śmiertelności, w Wuhan odegrano hucpę dla publiczności na świecie. Aby tę hucpę zrealizować miliony ludzi musiało stracić życie, na tej hucpie niewielka liczba bogatych stała się jeszcze o wiele bogatsza, z powodu tej hucpy zadłużono państwa i społeczeństwa.
Objawy tak u znajomego jak u mnie były raczej łagodne więc długo nam do głowy nie przyszło, iż to był najprawdopodobniej kowid.
Służba zdrowia wg. innej znajomej pielęgniarki miała tego pełną świadomość ale nie było zgody na upublicznianie takiej wiedzy.
Podsumowując
A: nie mam zadnia ale chętnie się dowiem.
B: wirus jak szczepionki najpewniej pozostawiają podobne skutki uboczne - kuzyn - strażak od 2 dawki czuje się coraz gorzej a przyjął wszystko co kazali - dobrowolnie - rozkazem z dnia
Czy jestem szurem - być może.
"mimo jego obecności, w populacji nie było istotnego wzrostu śmiertelności, w Wuhan odegrano hucpę dla publiczności na świecie. Aby tę hucpę zrealizować miliony ludzi musiało stracić życie".
Jeżeli nie było istotnego wzrostu śmiertelności, jakie miliony ludzi musiały stracić życie?
19 grudnia 2019 jechałam pociągiem z Warszawy do Berlina na Święta i Nowy Rok. W wagonie było pełno Chińczyków, w przedziale miałam ich pięciu. Jechali z północnych Włoch, pracowali w zakładach w Wuhan i byli delegowani do Europy. 22 grudnia zachorowałam nagle nie wiadomo na co, nie miałam siły podnieść się z łóżka. Gdy trwało to już dobę, rodzina wezwała do mnie pogotowie. Przyjechało w trzy minuty (do szpitala było z półtora kilometra), orzekli podejrzenie zawału serca.
Ach, ten szpital, ten SOR, ci wolontariusze z kąpielą, kolacją, wodą, lekami itd. Zawał został wykluczony, orzekli, że pewnie jakaś grypa; następnego dnia wróciłam do domu w lepszym stanie, ale zaraziło się kilkoro gości świątecznych a ja kaszlałam jak potępieniec do połowy stycznia. W tym mniej więcej czasie burmistrz Berlina czy jak mu tam ogłosił, że panuje cowid, ale ostatnie zachorowania na grypę to nie był covid. Po miesiącu zmienił zdanie, to już w grudniu a może wcześniej był covid.
Wówczas nie miałam żadnych kontaktów z obcymi, chorowało pół miasteczka, w którym wówczas byłam na święta.
Była to dużo większa epidemia niż pandemia z 2019/20, ale nikt niczego nie ogłaszał. Ja podejrzewam, że źródłem choroby byli ludzie, którzy poddali się szczepieniom na grypę i dostali jakieś świństwo, które miało nas zlikwidować...
Jak przechodzę takie infekcje, to też czasem czuję jakbym umierał.
Późną jesienią 2019 brat przywlókł toto z delegacji z Azji. Połowa rodziny chorowała i czuła jakby umierała.
Nie widzę jednak powodu, by pół roku później rujnować gospodarkę i zamykać dostęp do lasów a półtora roku później bredzić o cudownej dwudawkowej szczepionce na nieśmiertelność, która po kilku miesiącach stała się trzydawkowa, cztwrodawkowa.......
Świetne pytanie. Nikt nie stracił życia. Jest taka gra, gra w durnia. Ale to w karty, a tutaj... proszę, proszę... Pytania i wątpliwości mnożą się na zawołanie.
Okazuje się, że liczenie - tu zdań - nie jest wcale takie łatwe. Ale ważne w co wierzymy, a nie to, co jest np. napisane. W ten sposób możemy zwyciężać.
Najbardziej mnie dotknęło, jak w szkole zaczęło się prześladowanie moich dzieci i to ze strony dorosłych. Wykluczanie ich z wycieczek, z imprez integracyjnych, czy nawet z urodzin.
Myślałam w tamtym czasie, ze daje radę, ale dopiero po długim czasie to do mnie wróciło i jednak przeżyłam emocjonalnie. Teraz się wręcz brzydzę tymi ludźmi. Gardzę i brzydzę.
Niewyszczepieni to ruskie trolle.
Pewnie mieszkasz w dużym mieście? W naszym małym mieście, a przynajmniej w jego wiejskiej dzielnicy był pod względem ostracyzmu szczepionkowego spokój. Na naszej ulicy nie było też w żadną stronę korelacji pomiędzy szczepieniami a zachorowaniami. Nikt nie umarł na covid, ale wśród dalszych krewnych było sporo takich przypadków z ewidentnymi objawami, zarówno wśród chorujących na choroby przewlekłe, jak i silnych, młodych i zdrowych. Przejęci owszem byli znajomi lekarze, którzy mieli do czynienia z takimi przypadkami bezpośrednio i dobrze wiedzieli, że to nie pic na wodę. Według opinii jednego z nich, szczepienie na ogół osłabiało objawy. My nie szczepiliśmy się wcale, bo co pomoże niepewna szczepionka na szybkozmienny wirus? Covid z utratą węchu i smaku, a pierwszego dnia także bólem głowy i kaszlem, mieliśmy dwa razy. Ja miałem jeszcze obniżenie temperatury a smak słabo wrócił.
Odporności na celebryckie wygłupy i spokoju serca życzę
Większość smarka przez tydzień lub dwa, jest pewien odsetek, który przechodzi gorzej, są też tacy, którzy nigdy nie złapią wirusa albo nie mają objawów. Zawsze też będą przypadki śmiertelne (bardzo nieliczne), nie mówiąc o przypadkach w stylu "dziadek na drugim końcu Polski umierał przez pięć lat na raka, ale teraz zmarł na kowida".
Kowidek okazał się mniej wredny niż grypa - teraz wolno tak mówić, ale na miesiąc przed wojną na Ukrainie była to "herezja".
W marcu-kwietniu 2020 media (niestety też te pisowskie) bredziły, że jedna trzecia zakażonych kowidkiem umrze.
Jeszcze na początku 2022 pajace na poziomie pyrciów i simionów bredziły o kolejnej fali, która pochłonie ileś tam procent społeczeństwa.
Zresztą jeśli ktoś śledzi brednie na poziomie onetów, to ostatnie warianty kowidka nazwali Nimbus, Stratus i Frankenstein.
Nie szczepiłem się badziewiem. Choćby dlatego, że uważam prawdziwe szczepionki za dobrodziejstwo ludzkości. Ale barbeluchy Fajzera obok poważnej szczepionki nie stały.
JaJako :-) certyfikowany ozdrowieniec C19, niewyszczepiony, niemal z pewnoscia zainfekowany przez osobe bliska, ktora zachorowala po 3 dawce smiercionki, zyczylbym sobie "cierpiec" jedynie na takie banalne parodniowe przypadlosci zdrowotne towarzyszace infekcji C19.
Przechodzilem w mlodosci grype 2-3 razy i wtedy naprawde czulem sie powaznie chory dochadzac do zdrowia tygodnie. Mam wiec podstawe do porownan.