.
Z trzech haseł rewolucji francuskiej ludzie najbardziej przywiązali się do równości. Jest to jednocześnie hasło najtrudniejsze do zrealizowania, bo związane ujemnym sprzężeniem zwrotnym z innym hasłem, z wolnością. (Im większa wolność tym mniejsza równość i na odwrót).
Braterstwo natomiast każdy mógłby w zasadzie bez ograniczeń praktykować na własną rękę, niezależnie od wolności i równości. Nie wiadomo jednak dlaczego większość nie jest tym zupełnie zainteresowana.
Przepraszam za banał. Ludzie nie rodzą się równi. Jeden jest wysoki- drugi niski, jeden mądry- drugi głupi, jeden piękny- drugi brzydki, jeden odważny- drugi tchórzliwy. Poza tym ludzie wcale nie chcą być równi. Wszystko robią, żeby się wyróżniać. Jest w tym zresztą jakaś nierozwiązalna antynomia. Chcą być jak wszyscy i jednocześnie wyjątkowi ( je sui unique au monde.......comme tout le monde). Widać to wyraźnie u dzieci. Jak na przykład można nosząc drogie, obrzydliwe, fabrycznie podarte spodnie (jak wszyscy) czuć się jednocześnie wyjątkowym? To pytanie czysto retoryczne.
Bardziej interesuje mnie co innego. Reliktowa obolałość ludzi i ich przewrażliwienie wobec dawnych elit. Współczesne elity władzy i pieniądza ludzie akceptują łatwiej. Może dlatego, że się z nimi identyfikują i jak napoleoński żołnierz uważają, że noszą marszałkowską buławę w plecaku. Słysząc potwornie fałszująca gwiazdkę show biznesu, myślą, że potrafiliby śpiewać tak samo albo lepiej. Sława i pieniądze wydają się im być w zasięgu ręki.
Jeżeli jednak ktoś przyzna się nawet przypadkiem do ziemiańskiego pochodzenia, albo powoła się na coś z tym pochodzeniem choćby pośrednio związanego, jest przegrany. Na indeksie są srebrne łyżeczki (choć przecież można takie kupić choćby na pchlim targu), konie, siodła i wyszukane zdaniem antagonisty zainteresowania. Nie ma zmiłuj się – nawet marzniecie i głodowanie w górach jest poczytywane jako przejaw obrzydliwego wywyższania się.
Wiele lat temu czytałam opis pospolitego zabójstwa, które miało miejsce w małym miasteczku na peryferiach Polski. Mieszkanka czynszowej kamienicy wciągnęła do piwnicy córeczkę sąsiadów i ją udusiła, pozorując potem gwałt. Nie bardzo umiała wytłumaczyć motywów swego czynu, lecz naciskana przez śledczych, wreszcie wydusiła: „ oni się tak przechwalali tą małą, tak się wywyższali”.
Dotarła wtedy do mnie siła zjawiska, które socjologowie nazywają resentymentem.
To nie jest tak, że ludzie zazdroszczą sobie nawzajem samego faktu luksusowej konsumpcji. Nie jest tak, że ktoś, kogo stać tylko na polski kawior ( kaszankę) cierpi, że inni jedzą kawior prawdziwy. Człowiek dotknięty resentymentem cierpi z przyczyny odrzucenia, odmówienia mu wartości, nie dopuszczenia do jakiegoś kręgu wtajemniczenia.
Dlatego przyznanie się do zimowych biwaków w namiocie nad jeziorem bywa przyjmowane z równie zapiekłą złością jak ewentualne przechwalanie się udziałem w balach, rautach i polowaniach.
Przyznanie, że wywoziło się codziennie gnój ze stajni na taczkach może być dowodem takiej samej aroganckiej pychy jakim byłoby na przykład stwierdzenie, że wsiadało się na konia po plecach stajennego.
Nie istnieje coś takiego jak nagi fakt- znaczenie nadajemy mu sami.
Inaczej mówiąc- nocowanie w tatrzańskiej kolebie obraża ludzi, którzy nie mają najmniejszego zamiaru w kolebie nocować, jeżeli podejrzewają ( na ogół niesłusznie), że nocujący w kolebie czuje się lepszy od tych, którzy na nocleg w kolebie się nie zdobędą.
Mój znajomy dziennikarz chciał zlikwidować lekcje religii w szkole, żeby jego synowie nie czuli się gorsi, że na religię nie chodzą, chociaż wcale chodzić nie chcieli, a byli serdecznie zapraszani. Idąc tokiem takiego rozumowania należałoby zakazać alpinizmu, żeby ci , którzy nie chcą lub boją się wspinać, nie czuli się upokorzeni.
Należałoby zamknąć Filharmonię, gdyż jej bywalcy ośmielają zapewne wyżej cenić swój gust muzyczny od gustu miłośników disco polo.
Ciekawe, że gdy w grę wchodzi resentyment, używa się zwykle argumentów finansowych. Wiele razy słyszałam glosy oburzenia, że za akcje ratunkowe TOPR płacą podatnicy i jest to głęboko niesprawiedliwe. Tak twierdzą zwykle sportowcy bierni, czyli miłośnicy piłki nożnej przeżywanej przed telewizorem z piwkiem. Choć ten sposób spędzania czasu jest mi najzupełniej obcy, nie przyszłoby mi do głowy zakazać wydawania publicznych pieniędzy na budowę stadionów albo żądać obciążenia kosztami tej budowy wyłącznie kibiców.
Sprowadzanie problemów obecności religii w życiu społeczeństwa do pieniędzy jest dla mnie dowodem głębokiego resentymentu. Przypomina poważny konflikt małżeński, który wyraża się zastępczą awanturą o zupę.
Tak naprawdę chodzi o to, że niewierzący podejrzewają wierzących ( na ogół niesłusznie), że ci ostatni czują się lepsi. Wyraził to expressis verbis jeden z dyskutantów, żądając wykluczenia religii z życia publicznego i przestrzeni publicznej, żeby jak to powiedział „ nie było żadnego wywyższania się”.
Był sobie pewien człowiek, którego obsesją była absolutna równość. Nazywał się Pol Pot, a właściwie Saloth Sar. Był uczniem JP Sartre’a. Zaraz po przejęciu władzy w Kampuczy ( Kambodży) zamknął szkoły, szpitale i fabryki, zlikwidował banki, zdelegalizował religię. Wszyscy, którzy czymkolwiek się wyróżniali, byli eliminowani ( ładny eufemizm, prawda?). Można było zginąć za posiadanie okularów, lub za zbyt delikatne dłonie. W klasztorach buddyjskich powstały burdele.
Po wyeliminowaniu 2,5 miliona ludzi nikt już w Kampuczy nie śmiał wywyższać się nad innych.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7625
jest pojęciem bezsensownym. Ja osobiście uważam się za człowieka stojącego ciut wyżej w rozwoju intelektualnym od tych, którzy oceniają innych poprzez posiadanie lub nie na szczycie swego domostwa koła od wozu drabiniastego,ewentualnie gipsowych lub modrzewiowych kolumn pod wiatrołapem.
A fe .... ładnie to tak się wywyższać ???? przecież wymienieni przez ciebie, to twoi bracia i kompani .... a może ty jesteś z Polski, jak ja z Hindukuszu ??? albo innego Synaju ??? a równość wdrażali tutaj twoi przyjaciele przez prawie pół wieku, metodami zbliżonymi czasem do Saloth Sara ... nie POdoba ci się tu ??? to dołącz do swoich na onecie czy wirtualnej ... bo twoje POglądy tutaj już nikogo nie ciekawią ... bye bye
Niee, no..
Drodzy chłopcy, właśnie o to mi chodziło, żeby nie ustalać hierarchii - posługując się rzeczami czy nawykami kulinarnymi. Mam prawo nie lubić flaków i jest to nagi fakt. Nie znaczy to, że źle oceniam kogoś kto te flaki lubi- proszę mi tego nie imputować. Resentyment bierze się z zachwiania samooceny. A ja lubię siebie i lubię wszystkich. No - prawie wszystkich. Ale żebym kogoś nie lubiła, musi zasłużyć czymś więcej niż wieszaniem koła od wozu na ścianie. Rejestruję to i kropka. Jego koło- jego ściana. Nic mi do tego.
Toż to nic innego jak zgniła tolerancja. Przechodzenie obojętnie obok odmienności rażącej nasze wysublimowane gusta.
Wspomniała Pani o podartych, drogich spodniach mających spowodować wrażenie wyjątkowości u posiadacza. Nic bardziej błędnego. Odzienie jest znakiem przynależności do grupy. Odmienny i wyjątkowy byłby w szkole młodzieniec z schludną fryzurką z przedziałkiem, ubrany w granatowe spodenki w kancik. Owszem na niektórych oddziałach politechniki podobnych frustratów spotkać można tak samo jak właścicieli rozciągniętych swetrów i bryli jak denka od jabłoli. W takiej grupie gostek z klatą opiętą koszulką Everlasta będzie się czuł jak palant.
Proszę dokładnie przeanalizować komentarze po jednym z swych wpisów - traktującym o spędzaniu wolnego czasu na lodzie w jakimś namiocie. Okazało się że wszyscy jak jeden mąż albo i żona wręcz nienawidzą wakacji nad ciepłym i czystym oceanem, i z alergią reagują na chłodne drinki podawane na plaży. Oj niezadowolony będzie Prezes, wszak widzi Was - wszystkich Polskich Patriotów zalegających na wybrzeżach Magrebu.
Niech opisze Pani swe peregrynacje po galeriach europejskich - tu uwaga do nie-lemingów - nie mówię o handlowych! Biorę zakład, że każdy wielbiciel Pani wniosków z radością ogłosi wszem i wobec, że mając 3- 4 godziny wolnego czasu w np. Amsterdamie nie wpadłby do Red Light Discrit tylko z wypiekami pędziłby do Rijksmuseum. Ludziska wbrew temu co głosi Pani wprost uwielbiają ogrzewać się w blasku ziemiaństwa, potrzebne jest to im jak wyimaginowane rodowody szlacheckie mające protoplastów pośród wodzów rzymskich.
Ja na pewno nie wpadłabym do sklepu, bo zakupy to coś czego nienawidzę z całego serca. Natomiast Red Light Discrit to chyba nie dla mnie? Co do ziemiaństwa- ludzie doszukują się chętnie ziemiańskich przodków natomiast na rzeczową relację z jakiś wydarzeń z dawnych lat reagują niechętnie. Nie mają zmysłu historycznego. Tkwi w nich wmówiona im walka klasowa.
Solidaryzuję się z p. Zdzichem, który nawiązuje aluzyjnie do poruszanych kiedyś na tym blogu spraw, w duchu polifonii. Jest tu dobrze zasiedziały, nic niewłaściwego chyba nie pisze. A tymczasem wpadają jacyś dziwni osobnicy z pióropuszami na głowach i z okrzykiem bojowym na ustach, przy dźwięku tam-tamów, bezpardonowo okładają go kamiennymi toporkami. Nie podoba mi się to, ale co zrobić. Pomijam temat, bo mam wrażenie, że nie o temat tutaj chodzi. Tematy, motywy, tropy giną gdy mózgi zaczadzone są dudnieniem tam-tamów.
życie cały czas wyznacza hierarchie.Nawet na bezludnej wyspie jeden rozbitek mimowolnie podporządkowuje się drugiemu. Każda próba przemyślanego porządkowania jest ustaleniem hierarchii.Od władzy, rzeczy po wartości.Nie mam nic przeciwko hierarchii,jeżeli powstaje w sposób naturalny/np.w świecie zwierząt/.Tutaj Zdzicho po dłuższym zasiedzeniu na Pani blogu domniema ,że intelektem sięgnął Ewerestu a Pani co najwyżej Morskiego Oka.Być może ze swojego punktu widzenia ma racje. Ja natomiast ze swojego też mam racje. Dla siebie on jest ideałem ,dla mnie mizerią i nie pomoże mu cała nabyta wiedza encyklopedyczna.Nie to ustala w życiu autorytety.
To, że Zdzichu wysoko mierzy to inna sprawa. Nie muszę chyba, ale sprecyzuję, że pisząc o dziczy z toporkami miałem na myśli tych, którzy piszą jakieś bełkotliwe bluzgi, o Syjamie itp. A nie tych, którzy się może denerwują (i chwała im za to, precz z piciem sobie z dzióbków), ale zachowują jakieś formy, piszą do rzeczy. Miałem po prostu wrażenie ataku komanda z pałkami, a mi jakoś nie po drodze z pałkarzami, czy to antifowymi, czy "naszymi". Niektórzy wzdychają do "nowej plemienności", a mnie ona raczej napawa niesmakiem, jest symptomem degeneracji, na który przykro patrzeć. Już wolę Zdzicha - encyklopedystę.
z wyrazami szacunku,
Ja z kolei uważam się za lepszego od tych co kradną kurczaki zamiast poprosić, a w tramwaju nie ustępują miejsca babciom. To zwykłe chamy bez krzty intelektu.
ale to nie ma żadnego znaczenia, bo My ciebie uważamy za megalomana stojącego w rozwoju intelektualnym ciut niżej niż parzystokopytne, ty zdzichu durny jeden
Pani Izo, Stalin też nie lubił "wywyższania się" w dosłownym tego słowa znaczeniu to znaczy nie tolerował wyższych od siebie (zwyczajnie skracał o głowę). Wszyscy komunistyczni dygnitarze w "bratnich krajach" byli dość mikrej postury. Może to dobrze, że obecni dygnitarze europejscy podwyższają się jedynie wysokimi obcasami, a nie obniżaniem otoczenia...
Bardzo trafna obserwacja. Ja też wolę te obcasy....
Obserwuję to u siebie.Często jeżdżę w Tatry- niestety bardziej ze snobizmu (Choć obecnie nawet dosyć polubiłam chodzenie po szlakach ale jedynie turystycznie.)I, niestety zawsze, na widok wytrawnego, ogorzałego taternika, mijającego mnie gdzieś na szlaku SPRĘŻYSTYM krokiem, mimo że z wyładowanym plecakiem,jakaś taka myśl typu: "jak się wywyższa" kołacze mi się w głowie.....
Dziękuję za szczerość. Taternicy są nie bez winy. Często poza sprężystym chodem cechuje ich lekceważący stosunek do ceprów i zwykłych turystów. Serdecznie pozdrawiam i życzę pięknych widoków.
Zabrakło słowa zawiść - bezinteresowna rzecz jasna ;-)
Szanowna Pani Izabelo
Wydaje się, że można by nazwać - to, co Pani opisała - słowem
zawiść, zwłaszcza rozumianym jako skrzyżowanie zazdrości z
nienawiścią.
Być może jest to skutek dążności do dorównywania tym, których
uznajemy za wzór. Gdy w naszej samoocenie jest to możliwe -
skutkiem jest zwykle tylko zazdrość jako motywacja do np.
zaciągnięcia kolejnego kredytu by kupić rzecz, którą widzimy
w serialu,TV czy u sąsiada.
Jednak gdy przedmiot pożądania leży poza naszym zasięgiem -
rodzi się zawiść. Stąd mogą się brać zbrodnie pozornie tak
irracjonalne jak ta opisana przez Panią.
Z nawet tak skrótowego opisu można wywieść tezę o szkodliwości
społecznej reklamy jako bodźca wpędzającego podatnego odbiorcę [target] we frustracje.
Dlatego tak groźne jest tworzenie i masowe rozpowszechnianie antywzorów.
Dziękuję Pani serdecznie za blog. Pozdrawiam
jak Pani autorka bloga doskonale wie - bardzo sa przywiazani mieszkancy kraju nad Sekwana (przy olbrzymim zroznicowaniu i nie-rownosci np. dochodow) do neutralnosci sfery publicznej; otoz taki mam "resentyment", ze tesknie za podobnym traktowaniem obywateli u nas - tylko tyle i AZ tyle;
nie widze logiki i uzasadnienia w obecnosci krzyza (oraz innych symboli zwiazanych z wyznawanymi pogladami tj. np. portretow konkretnych idoli)ani w sejmie, ani w (publicznym) szpitalu, ani na (swieckiej) uczelni - czyli w tak zwanej sferze publicznej, w ktorej maja prawo byc obecni wszyscy mieszkancy danego kraju; nie przekonuje mnnie uzasadnienie finansowania z moich podatkow jednej tylko instytucji wyznaniowej - stad zawsze bede za rozwiazaniem niemieckim,co do uregulowania tych kwestii - szkoda, ze tak niepopularnym u nas (ciekawe czemu az tak niepopularnym?)
ps. zeby bylo jasne - nie zazdroszcze nikomu ani przejazdzek konno, ani nocowania w kolibie, ot, to tylko inna forma spedzania czasu...
za dziedzictwem rewolucji francuskiej i logika wywodu prezentowana przez "Gościa" najlepiej oddaje to intelektualne i moralne zapętlenie "nowoczesnego europejczyka" we wszelkiego autoramentu "izmy" i dowodzi braku już miejsca na zwyczajną, ludzką zdolność do naturalnego postrzegania rzeczy.
Swoją droga, ciekaw jestem czy tęsknota Gościa cyt."za podobnym traktowaniem obywateli u nas" wynikająca z "resentymentu" dla przywiązania "mieszkańców kraju nad Sekwaną" do neutralności sfery publicznej, wypływa wprost z części "dziedzictwa rewolucji francuskiej" potraktowana własnych obywateli z np. Wandei, a współcześnie również sposobu wyrażania przez poszczególne grupy społeczne(vide młodzież z gett muzułmańskich, czy studenci)swoich poglądów i obrony interesów.
Czy nie burzy to aby obrazu neutralności sfery publicznej "Gościa"?
Swoją drogą zachęcam do zastanowienia się nad tym, czym jest owa "sfera publiczna" i co to znaczy neutralna i czy może taką być?
Myślenie nie boli.
I jeszcze jedno pytanie, która to "jedna, tylko instytucja wyznaniowa" jest finansowana z Twoich podatków? Czy aby nie jest to Muzeum Judaizmu w Polsce?
rozumiem francuski zakaz noszenia chust muzulmanskich np. w szkole (swieckiej) czy pracy, i dlatego popieram nieobecnosc symboli religijnych i ideologicznych w miejscach publicznych (wspolnych dla wszystkich nalezacych do danego spoleczenstwa) - tylko tyle...
historie Wandei znam, podobnie jak dosc na biezaco jestem z tym, co sie we Francji dzieje...
bardziej jednak mnie obchodzi kraj w ktorym zyje -
wiec: przeszkadza mi finansowanie nauczania jednej religii (z moich nie-religijnych podatkow), tak samo jak oplacanie etatow kapelanow (zawsze wysoka ranga w wojsku), dofinansowanie katolickich uczelni, wszechobecnosc ksiezy (w szpitalach np., gdzie nie tylko katolicy przebywaja, a doswiadczylam niemilych zachowan z tej strony) itd...- smieszy juz tylko np. zalosne swiecenie nowowybudowanego mostu czy basenu...
co do finansowania muzeow - owszem finansuje muzeum historii Zydow, tak samo jak muzeum II wojny swiatowej, tak samo jak muzeum Auschwitz - i przeciw temu nie protestuje...
Prawo Jante
1.nie sądź,że jesteś kimś
2.nie sądź ,że nam dorównujesz
3.nie sądź ,że jesteś mądrzejszy od nas
4.nie sądź ,że jesteś lepszy od nas
5.nie sądź,że wiesz więcej niż my
6.nie sądź ,że jesteś czymś więcej niż my
7.nie sądź,że coś potrafisz
8.nie masz prawa śmiać się z nas
9.nie sądź,że komukolwiek będzie na tobie zależało
10.nie sądź ,że możesz nas czegoś nauczyć
11.nie sądź,że jest coś czego o tobie nie wiemy
Prawo Jante jest silne zakorzenione w mentalności Skandynawów.Tak tu jest kochani. Pani Izo jak zawsze strzał w dziesiątkę.Żyj i pozwól żyć innym.Pozdrawiam
co mówią ,tylko po czynach.Jeśli spotkam kogoś i przez chwilę porozmawiam to mogę powiedzieć jest miły, grzeczny, ma sporą wiedzę na jakiś temat,ma pogodne usposobienie lub smutne.Na powiedzenie czegoś więcej na temat danego człowieka trzeba poczekać , poznać go bliżej w różnych sytuacjach.
Bardzo dobrze podsumowałeś tego "Gościa".Myślę tak samo!
Ależ rozpętała Pani wielki ogień - pani Izabelo! Co to będzie?!
No nie wiem, może mnie nie odstrzelą:)