Pamiętamy wszyscy sformułowanie „dziecięca choroba lewicowości”. Zawdzięczamy je Leninowi. „Dziecięca choroba „lewicowości w komunizmie” ( Детская болезнь „левизны” в коммунизме) to praca Włodzimierza Lenina z 1920 roku. Lenin krytykuje w niej partie lewicowe na zachodzie przeciwstawiając im własną koncepcję komunizmu.
W publicystyce określenie „ dziecięca choroba lewicowości” było i jest używane jako ilustracja tezy, że lewicowanie jest niezbędnym stadium rozwojowym młodego człowieka. Odnajdujemy tę tezę w innym sformułowaniu przypisywanym Piłsudskiemu: „Kto nie był socjalistą za młodu, ten na starość będzie skurwysynem”( to dosłowny cytat, źródło: Andrzej Garlicki Józef Piłsudski 1867–1935, Kraków 2008).
Podobnie za stadium rozwoju młodego człowieka można uznać zainteresowanie ekologią i nazywać je na przykład „dziecięcą chorobą ekologizmu”. Każdy chciałby przecież ( przynajmniej w deklaracjach), żeby wszyscy ludzie byli zdrowi, bogaci, szczęśliwi i przede wszystkim równi. Ludzie jednak nie są jednakowo obdarzeni przez los więc mechaniczne wyrównywanie szans oznaczałoby na przykład urządzenie benefisu w Teatrze Wielkim dla pani Stasi z koła gospodyń wiejskich specjalizującej się w przyśpiewkach weselnych zamiast podobnego uhonorowania Jakuba Orlińskiego czy Piotra Beczały (osobiście gorąco polecam Orlińskiego). Mechaniczne wyrównywanie szans sprowadza się zawsze do równania w dół. Taką rolę za czasów realnego socjalizmu odgrywały punkty za pochodzenie społeczne, które usunęły z życia społecznego i zmarginalizowały wielu wybitnych ludzi na korzyść tych mniej wybitnych których jedynym atutem było właściwe ( według komunistów) pochodzenie społeczne. Taką rolę odgrywały i odgrywają obecnie parytety i kwoty określające w USA konieczny udział czarnych w produkcjach Hollywood czy na uniwersytetach. I odwrotnie - słuchając głosu Whitney Houston czy widząc jak podczas olimpiady w 1960 roku biegnie Wilma Rudolph zwana czarną gazelą trudno się oprzeć stwierdzeniu, że tylko czarni mogą tak pięknie śpiewać i tak wspaniale biegać. Czy nazwiemy to rasizmem à rebours i będziemy ścigać przez sąd?
Wszyscy chcielibyśmy żyć zdrowo w nieskażonym środowisku i kochamy zwierzątka (no, prawie wszyscy).Wewnętrzne sprzeczności (wręcz antynomie) tych postulatów prowadzą jednak każdego dojrzałego człowieka do rezerwy wobec haseł i ideologii ekologicznych. Zdrowe i naturalne czyli ekologiczne są na przykład buty skórzane w przeciwieństwie do plastikowych, a zużyte plastiki są prawdziwym problemem dla środowiska, jednak używanie naturalnych skór oznacza zabijanie zwierząt więc też nie jest ekologiczne.
We współczesnym społeczeństwie doskonale funkcjonuje lewactwo sprzymierzone z ekologią dzięki dziecięcej chorobie naiwności. Nasz kraj nastawia się na inwestowanie w odnawialne źródła energii. Unia Europejska wymaga od nas likwidowania elektrowni węglowych i kopalni. W całej stolicy plakaty zachęcają mieszkańców do zamiany „kopciucha” na ekologiczne ogrzewanie. Popularne na wsi palenie gałęziami jest karane mandatami. Faktycznie elektryczny kaloryfer nie kopci, a elektryczny samochód mniej smrodzi. Prąd jednak trzeba wyprodukować.
Tymczasem jak wynika z artykułu Tylena Durdena w portalu Zerohedge.com "Achtung Baby! (It's Cold Outside) – Germany's "Green" Energy Fail Rescued By Coal And Gas" 30 tys. wiatraków w Niemczech przestało obecnie pracować bo nie pozwoliła na to pogoda. Podobnie jest z milionami paneli słonecznych, które zasypał śnieg. Łatwo to było przewidzieć Objechałam kiedyś ze znajomym konserwującym wiatraki w Niemczech cały kraj i nie mogłam się nadziwić naiwnemu optymizmowi władz niemieckich w kwestii bezpieczeństwa energetycznego. Obecnie, żeby ratować kraj przed brakami prądu uruchomiono wszystkie elektrownie węglowe. Potwierdza to tylko tezy, jakie sformułował już w 2014 roku prof. Władysław Mielcarski z Politechniki Łódzkiej. Jak twierdzi profesor Mielcarski barierą możliwości zwiększenia udziału produkcji energii elektrycznej z OZE ( odnawialne źródła energii) jest możliwość dostosowania systemu elektroenergetycznego do dużej ilości niestabilnych źródeł energii. Barierą wydaje się być poziom 15-20 % przy wielkich kosztach osiągnięcia nawet takiego poziomu. Niemcy zmuszają nas do likwidacji górnictwa węglowego i energetyki węglowej, ale same otwarły w roku 2020 u siebie nową elektrownię węglową. W Polsce, gdzie sieci OZE produkują tylko około 6-7 %. zużywanej energii, stanowią one coraz większy problem przede wszystkim techniczny gdyż destabilizują pracę sieci elektroenergetycznych.
Jedynym krajem, w którym udało się przekroczyć 20 proc. produkcji energii z OZE są właśnie Niemcy. W innych krajach udział OZE w całkowitej produkcji może osiągnąć 15-20% całkowitej zużywanej energii elektrycznej, pod warunkiem, uczestniczenia OZE w bilansowaniu technicznym, czyli produkcji w tych okresach czasu i w takich ilościach, w jakich energię z OZE jest w stanie zaabsorbować system elektroenergetyczny. OZE wprowadzające dowolne ilości energii, w dowolnym czasie, do systemu profesor Mielcarski porównuje do pojazdów uprzywilejowanych, którym inni uczestnicy muszą ustąpić pierwszeństwa. Kiedy liczba uprzywilejowanych pojazdów zaczyna rosnąć następuje paraliż ruchu drogowego. Podobnie wprowadzanie do sieci elektrycznej energii od różnych niekontrolowanych podmiotów destabilizuje jej pracę. Aby temu zaradzić OZE pracujące niestabilnie powinny być wyposażane w zasobniki magazynujące energię w czasie jej nadprodukcji lub w okresach nadprodukcji powinny być wyłączane. To zwiększyłoby jednak i tak niemałe koszty tej energii. Nie jest również prawdą, że koszty produkcji z OZE będą z czasem malały. Jak dowcipnie pisze profesor planowanie, że energia elektryczna z OZE może osiągnąć udział 50% czy 100% całkowitej zużywanej energii przypomina planowanie, że wyhoduje się psa, który w 50% czy w 100% będzie ogonem. Wówczas ogon będzie machał samym sobą. Tyle, że energii z tego nie będzie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 10873
Jak masz do dyspozycji węgiel zawierający 50 % C, to po spaleniu zostaje Ci żużel i popioły. Ponieważ aktywność C14 dawno znikła, cała radioaktywność jest związana z pozostałościami po spalaniu. Pozostała połowa masy, więc radioaktywność liczona na jednostkę masy jest dwa razy większa. Tak piszą w starych podręcznikach. Tyle tylko, że po Czarnobylu możesz sobie te podręczniki o d...rozbić. Kiedy je pisano poziom tła wynosił 23 - 26 mRem na rok. Przyjęto, że kobieta w ciąży może być narażona na 50 mRem na rok.
Po Czarnobylu mamy 146 mRem na rok. Jakakolwiek kopalina ma niższą radioaktywność niż pyły niesione wiatrem. Mój stary dozymetr kończył się na 200 mRem. Tyle mógł zaabsorbować cywil, mężczyzna rocznie. Pamiętaj, że Twoje plemniki zostają wymienione po około dwu tygodniach, natomiast kobieta ma komplet jajeczek na całe życie.
Jak widzisz : jajeczka, blastule i embriony musza być pod ochroną radiologiczną.
Zarówno autorka, jak i ja, lubimy rachunek ciągniony. Elektrownia jądrowa, nie tylko nie jest "zielona" ona nawet nie jest "zero emisyjna". Australia odmówiła płacenia za dwutlenek węgla emitowany podczas wydobycia rudy uranu i pozyskiwania uranu z rudy. W naszych odkrywkowych kopalniach węgla brunatnego, koparko-zwałowarki pracują na prądzie z elektrowni którą zaopatrują w paliwo. W Australii są to diesle, bo budowa tysiąc kilometrowych linii energetycznych nie opłaca się, a i złoże uranu jest kamienne a nie ilaste, jak w przypadku węgla brunatnego. Potem trzeba uran przetransportować do zakładów produkujących paliwo jądrowe. To już poza Australią, ale transport nie odbywa się żaglowcami ;-)). Zwiększenie koncentracji U235 do 3,67 % wymaga gigantycznych ilości energii, a ta pochodzi z elektrowni (niech zgadnę - węglowych? jądrowych?). Na koniec paliwo trzeba dowieźć do elektrowni. Wykładowcy, entuzjaści często twierdzą, że "wsad" można dowieźć jednym samochodem. W praktyce, konwoje transportują ten wsad około pół roku. Jeden specjalny samochód do transportu JEDNEJ KASETY prętów paliwowych, samochód ochrony, pilot czołowy i pilot tyłowy. Trasa zmienna. Bezpieczeństwo! Tak działa rachunek ciągniony - sumujemy dwutlenek węgla wydzielony na drodze kopalnia- reaktor. Na tym nie koniec! "Wypalone" paliwo trzeba chłodzić. W Fukushimie w wyłączonym reaktorze nr1 doszło do wybuchu wodoru z powodu braku chłodzenia wypalonego paliwa. To są dziesiątki megawatów na basen! Przez kilkanaście lat, zanim zaniknie aktywność. Potem to już tylko kilka tysięcy lat w mogilniku. Europa czeka na Polskę. Nigdzie na świecie nie ma składowiska ostatecznego. Nasze kopalnie soli wytypowano jako fajne miejsce. Składowanie odpadów radioaktywnych w podobnej kopalni przez Niemców skończyło się katastrofą.
Uprzedzając komentarze pewnego kocura : studiowałem elektroenergetykę, ze specjalizacją EJ. Dopiero potem poszedłem w stronę aparatury naukowej/badawczej, a w końcu komputerowej.
Świetnie się za to całe życie utożsamiają z zasadami lewicy. W tym z ekologicznymi. Na ekologii można było zawsze lansować swój humanizm i głęboką więź z naturą.
Teraz to już nie tylko zakłamanie. To zdrada i opowiedzenie się za globalną komuną. Bo cały ten ekologizm to oprócz ideologicznego zamroczenia zwykły podbój.
Pod względem ekonomicznym nie wytrzymuje żadnej krytyki już na starcie z prostego powodu: najzagorzalsi ekologiści nie kupiliby złamanego wiatraczka ani panelu gdyby nie dostali dotacji.
Równolegle tradycyjnej energetyce rzuca się kłody pod nogi. Podatek CO2, wysokie opodatkowanie pracy, rzekomo tak przez lewicę szanowanej, akcyzy i dotacje nie wystarczyły. Dopiero regulacje prawne i ludzie lewicy na stanowiskach są w stanie niszczyć normalność i suwerenność.
Mamy ostatnio wrzawę z odchyleniem lewicowym brunatnym w IPN. Tylko jakoś cisza w sprawie o dziesięć rzędów bardziej istotnej marszu czerwonej lewicy przez instytucje, który niszczy cywilizację europejską. Jakoś nie ma wrzasku a nie chodzi o poglądy, jak w wypadku Greniucha, ale o nadużywanie stanowisk z pobudek ideologicznych. Nie ma bo poleciałoby kilkaset tysięcy głów głosujących na PO a nierzadko na PiS, a przede wszystkim z ich nadania i dla dobra ich ideologii.
Odwoływanie Piotrowicza to śmiech. To nie o ludzi takich jak Piotrowicz chodzi tylko o służących lewicy, o niejawnych powiązaniach wynikających z ich decyzji. Zdrada stała się dzisiaj jawną i bezkarną a propaganda robi z tego normalność.
cytat z książki Jakuba Wiecha pt. "Energiewende. Nowe niemieckie imperium"
Bill Gates wskazuje, że energia jądrowa jest najefektywniejsza z walką ze zmianami klimatu :
https://www.energetyka24…
"Jeśli chodzi o efektywność, to warto wskazać, że sam Bill Gates w swych prognozach na 2019 rok podkreślał atuty „jądrówek” na tym polu. „Energetyka jądrowa idealnie nadaje się do walki ze zmianami klimatu, gdyż jest to jedyne nieemisyjne, skalowalne źródło energii dostępne 24 godziny na dobę” – powiedział miliarder. „Świat musi pracować nad rozwiązaniami, które zahamują zmiany klimatu. Zaawansowana energetyka jądrowa jest jednym z nich, mam nadzieję, że czołowi amerykańscy gracze zajmą się tą kwestią” – dodał Gates."
Tymczasem Niemcy chcą blokować budowę elektrowni atomowych w Polsce :
https://www.energetyka24…
News Energetyka24: Niemiecka umowa koalicyjna uderza w polską siłownię jądrową
16 marca 2018, 12:43
Cóż, gdy Niemcy popadają w fanatyzm, to tracą rozum.
Jest niewiele miejsc na świecie, gdzie wiatraki mają sens. Sądzę, jak to widziałem, chociaż nie podobało mi się, że elektrownie wiatrowe na wzniesieniu wokół Gibraltaru mogą być użyteczne. Natomiast to, co zrobiono przy Kopenhadze, to absurd.
Wg. mnie całe OZE to ściema. Humbug, by napędzać kasę. Przeciętny inżynier energetyk, jeżeli zrobi tylko bilans uwzględniający koszty instalacji i synchronizacji z siecią, oraz dokładnie policzy efektywność, to stwierdzi, że to bzdura. Nachalne oszustwo typu gender sprzedawane ludowi.
Zaznaczyłaś jedną, chyba najważniejszą sprawę - magazynowanie energii. Kto to rozwiąże, to ma Nobla w kieszeni.
I jeszcze jedno - już parę lat jest cicho o zimnej fuzji. A podobno było już blisko.
Serdeczności
Ps. Bywam od czasu do czasu na ruinach projektu "Żarnowiec". Gorzkie. Jedyną dobrą rzeczą jest tam właśnie magazyn energii - elektrownia szczytowo-pompowa.
W sprawie bezpieczeństwa, to Czarnobyl padł ofiarą testu wyłaczenia reaktora pozbawionego zewnętrznego zasilania. Chciano sprawdzić, czy można wyłączyć reaktor korzystajac wyłącznie z energii przezeń wytwarzanej i popełniono zwykłe ludzkie błędy, bo eksperyment można było przerwać. Nie zrobiono tego.
Fukoshima padła ofiarą tsunami po trzęsieniu ziemi silniejszym niż projektowe.
Owszem, można obie sprawy sprowadzić do bezpieczeństwa tylko jak w takim razie ująć bezpieczeństwo domowych pieców na węgiel, których używanie powoduje śmierć 50tys ludzi rocznie w Polsce?
W Czarnobylu , ruscy przeprowadzili eksperyment jak w kawale , sprawdzili czy mucha słyszy jak jej nogi wyrywają . Dla nich i nie tylko to typowe .
Fukushima była po prostu za blisko oceanu . Nie wiem czy wiesz , ale Japońce myśleniem też nie grzeszą .
A co do pieców na węgiel , to mnie według tych statystyk zabiły mnie dziesięć razy a ja za każdym razem uciekałem . Wiesz , przy mnie Rambo to pikuś . U mnie pół dzielnicy takich jak ja komandosów .
Obie Twoje diagnozy są całkowicie błędne !
W przypadku Czarnobyla, z czystym sumieniem mogę polecić film na Netfliksie. Nawet trudne do wyjaśnienia zatrucie paliwa ksenonem -135 jest tam pokazane prawidłowo.
W Czarnobylu nie przeprowadzano "eksperymentu" tylko test, który przechodzą wszystkie reaktory. Przejście na zasilanie awaryjne. Robi się to w sposób bezpieczny, najpierw mierzy się czas potrzebny generatorom awaryjnym na rozruch i podanie mocy. Jeśli czasy operacji są w normie, to przy już pracujących generatorach dokonuje się symulację awaryjnego wyłączenia reaktora. W Czarnobylu reaktor zaliczył prawidłowe wyłączenie. Przyczyną wybuchu była wymuszona przez "towarzyszy z komitetu" próba rozruchu zatrutego reaktora.
A Fukushima ? Projektowe trzęsienie ziemi nie ma nic do rzeczy! Odłączenia od sieci były i są normalnością. Zalewanie pomieszczeń generatorów awaryjnych przez deszcze monsunowe - to już są błędy które należało usunąć. Należało przewidzieć, że może nastąpić koincydencja. Po tej nauczce, w USA koło reaktorów wybudowano bunkry zawierające generatory zapasowe, pompy, zapasy wody chłodzącej i paliwa. Kosz t 300 mln $ /sztuka.
A to ja bardzo przepraszam. Skoro na Netflixie, to ja chylę czoła przed profesjonalizmem instytucji naukowej wymienionej z nazwy. A czy Doda podlożyla głos pod syk wydobywającego się wodoru? Szkoda, ze podkomisja zajmuje się od lat parówkami, można było dać zarobić Netflixowi...
A tak serio, to napisałem "Czarnobyl padł ofiarą testu wyłaczenia reaktora" a potem użyłem rzeczywiście słowa "eksperyment" bo tak wynikało z tego reportażu, który widziałem. I tak sobie myślę, że ten test, o którym ty piszesz w trakcie normalnej eksploatacji reaktora już nienowego, na nocnej zmianie, to nie był standardowy test, taki jak się robi przed oddaniem sprzętu do służby. Tylko właśnie eksperyment, czy energia zgromadzona w wirujących turbinach wystarczy do wyłączenia reaktora w warunkach przerwania jakiegokolwiek zasilania.
Netflix rulez. Tylko się potem nie dziw, że zapalki importujemu z Indii, bo sami nie produkujemy.
Napisałem o Netfliksie, by być uczciwym. Nie pamiętam, czy ...Teraz sprawdziłem : 5 odcinków, dla HBO [USA, Litwa, Wielka Brytania]. Netfliks pewnie by naładował tam LGBT .
Takie reportaże, jaki oglądałeś, produkowali ludzie pokroju Strupczewskiego. Tak! To był ZALEGŁY test. Takie testy robi się nie tylko przy uruchamianiu - również po generalnych remontach, wnoszących zmiany.
Jako ciekawostkę podam Ci, że Japończykom, podczas takiego testu (już po Fukushimie) udało się posłać w kosmos trafostację. Wcześniej, jak wykazało śledztwo, fałszowali test symulując przełączenie na generatory zapasowe. Mieli jakiś nielegalny kros z trafostacji, tak że cały czas byli na zasilaniu zewnętrznym, tylko trzaskali łącznikami. Pod presją wysokiej komisji, w dodatku złożonej z fachowców - musieli użyć włącznika awaryjnego zasilania. Stało się to, co zawsze się dzieje gdy włączamy nie zsynchronizowany generator do sieci. Mogło być duże nieszczęście, ale agregaty wytrzymały. Od "lewego" kabla zapaliła się trafostacja. Po Fukushimie, najpierw wyłączono wszystkie reaktory, potem po dogłębnych testach, uruchomiono zaledwie kilka. Taki był stan. Dokładnie siedem lat po katastrofie, Japończycy posprzątali wszystkie portale, archiwa. Jak ktoś sam sobie nie archiwizował - kiszka - linki dawno nie działają.
Jak nie patrzeć to JA miałem rację . Po wyrwaniu pięciu nóg i przed wyrwaniem szóstej , co miało być dowodem że mucha ogłuchła i nie reaguje na "mucha idzi" mucha się zesrała i pierdyknęła . Ot i cały eksperyment , tylko miliardy miliardów rzędów wielkości , ruscy tak lubią , taka Car Mucha . Może pomysł sprzedam Netflixowi w wersji z murzynem i pedałem a w roli muchy jakiś wróg ludu , znasz go , jemu co i rusz gówno do Wisły leci .Wiesz , V8 kosztuje .
Czarnobyl i Fukushima nauczyły nas, że strefa ewakuacji nie wynosi 3 kilometry, a 50 kilometrów. Zdesperowana matka wbiegnie do takiej strefy na obcasach i wyniesie dziecko.
Elektrownia Indian Point w stanie Nowy Jork, przy nowym zakresie strefy ewakuacji stanowi zagrożenie dla 38 milionów obywateli. (58 mil od środkowego Manhattanu).
Niekończąca się budowa jednego reaktora w działającej elektrowni jądrowej Olkiluoto (Finlandia), wyklucza Francuzów z grona poważnych kontrahentów.
W obu przypadkach, władze nie wykazały paniki, ukrywały rozmiar katastrofy, bagatelizowały skutki. W roku 2016 został o to oskarżony premier Japonii. Oczywiście nastąpiło przedawnienie zanim sprawa dobiegła końca.
Rozumiem Twoją intencję (dopieprzenie tym co zwykle!), jednak wybrałeś zły przykład.
Szanowna Pani, istotą pracy inżyniera jest podejmowanie ryzyka i zgoda na porażki. Jeśli coś sie buduje, to zawsze trzeba mieć świadomość, że musi się kiedyś zawalić, z tym że to kiedyś ma tym bliższy horyzont czasowy im jest bardziej skomplikowane. Via Apia trwa już dwa milenia, WTC nie postało połowy wieku, 737max stoi na lotniskach bezużyteczny po dwóch katastrofach.
A ryzyko i tak nigdy nie wywietrzeje nam z głów...