

Idąc dziś na rytualną kawę do miasta z lekkim tupotem białych mew w skroniach po wczorajszym tłustoczwartkowym wieczorze, zoczyłem z oddali na Linii A-B krakowskiego Rynku sporą grupę młodych wyspiarzy z bagażami, na pierwszy rzut oka było widać, że dopiero, co z samolotu wysiedli po przyjeździe do Krakowa na weekend. Gdy się do nich zbliżyłem na odległość wzroku rzeczeni młodzieńcy zaczęli na mój widok wznosić entuzjastycznie radosne okrzyki.
Ki diabeł? Pomyślałem, - i zacząłem nerwowo sprawdzać, czy mam wszystko zasznurowane i zapięte. Na szczęście okazało się, że powodem ich radości był zabawny zbieg okoliczności, gdyż jeden z nich miał identyczną jak ja kurtkę. Rozradowani wyspiarze otoczyli mnie wianuszkiem prosząc, czy mogą mi zrobić zdjęcie z ich kumplem, na co oczywiście się zgodziłem, a oni przesłali mi mejlem fotkę, którą zilustrowałem dzisiejszą notkę.
Po chwili przyjaznej rozmowy, chłopcy zaprosili mnie na guinnessa do pobliskiego pubu, gdzie kontynuowaliśmy miłą pogawędkę. Ale jak jeden z nich mnie spytał ile mam lat, a ja odpowiedziałem, że jak się rodziłem to Adolf Hitler jeszcze nie wiedział, że przegra wojnę, raptem zapadła cisza, a wyspiarze zrobili takie oczy jakby im się sam Winston Churchill objawił. No i nie dziwota, bo okazało się, że mój kumpel ze zdjęcia jest ode mnie grubo ponad czterdzieści lat młodszy, co wcale nam nie przeszkodziło w przemiłej pogawędce zmierzającej do konkluzji, że to fantastyczne, iż świat się na tyle zmienił, że mimo tak dużej różnicy wieku możemy nosić takie same kurtki, które jak się okazało zakupiliśmy obydwaj przez Internet tyle, że on z Walii, a ja z Polski.
Po drugim guinnessie widząc, że chłopaki zaczynają się rozkręcać rozstałem się przezornie z moimi walijskimi przyjaciółmi, a wracając do domu piechotą rozmyślałem o makiawelicznym paradoksie, że choć spełniły się nasze marzenia z okresu komuny, bo mamy już wszystko na wyciągnięcie ręki i wystarczy kilka kliknięć, by kurier przyniósł nam do domu wybranego z katalogu ciucha, - to jednak ten ciuch jest dla nas już tylko przedmiotem użytkowym, - a my nie potrafimy się nim tak cieszyć, jak kiedyś. Bowiem uświadomiłem sobie, że jak ja miałem tyle lat, co mój walijski kumpel, taka sama kurtka byłaby dla mnie bez mała życiowym marzeniem. I stanęła mi przed oczami krakowska tandeta, gdzie się jeździło na ciuchy. Ileż się wtedy trzeba było nachodzić, żeby zdobyć dżolerskie skarpetki, ciemne okulary, modne buty na słoninie, amerykańską koszulę, angielską tweedową marynarkę, czy będący wtenczas hitem płaszcz ortalionowy…
I znów wrócił na chwilę ów szczęsny czas beztroskiego życia złotej młodzieży Krakowa niezapomnianych lat 60. - patrz drugie zdjęcie w galerii fotografii przedstawiające naszą studencką paczkę, z której później wyrosły, co barwniejsze postaci Stołecznego Królewskiego Miasta, postaci nadające koloryt wawelskiemu grodowi. I choć było skromnie, a nie rzadko biednie, to właśnie dzięki temu, że potrafiliśmy się cieszyć z drobnych przyjemnostek czerpaliśmy z życia pełnymi garściami samo piękno i radość, zaś na przekór szpetocie komuny łączyło nas wtedy upodobanie wolności i znamienny dla tamtej epoki stan buntowniczej beztroski. A, że pieniądz wtedy nic nie znaczył nie myśleliśmy o kasie rzucając się na oślep w wir szaleńczej zabawy niebojących się jutra wagantów szczęśliwych chwilą. Przypomniałem sobie nasze ówczesne Polaków rozmowy, zażarte spory, czasem nawet kłótnie na temat sensu życia, hierarchii wartości i reguł życiowych. Ileż w tym było żaru! Ile w nas było pasji! Ile nam się chciało! Ile książek żeśmy przeczytali! Nigdy nie zapomnę tych arcyciekawych dysput, polemik i wymian stanowisk. Mówiło się o polityce, o modnych wtenczas pisarzach, o teatrze, o światowym kinie, o muzyce... A wszystko przy winie patykiem pisanym i koreczkach z żółtego sera posypanych mieloną papryką, - zaś od wielkiego dzwonu przy flaszce płynnego słońca galicyjskich sadów, czyli palącej się od zapałki i pachnącej Karpatami śliwowicy przywożonej z Łącka. Że też nasze wątroby to wytrzymywały. A do tego jeszcze tony papierosów. Boże! Jakież silne i serdeczne były wtenczas więzi między nami. Czuliśmy jak w rodzinie. Jak już nigdy potem. I wszyscy byli szczęśliwi, choć nie było tlenu.
Lecz mimo tych pięknych wspomnień staram się ich nie idealizować gderaniem, że jak to jajogłowe zgredy mają zwyczaj czynić, za naszych młodych lat wszystko było piękniejsze, młodzież bardziej ideowa, a przeżycia prawdziwsze. Dlaczego? Bo wiem, że stetryczenie zaczyna się wtedy, gdy zaczynamy przynudzać, iż za naszych czasów wszystko było wspanialsze niż…, a tylko myśmy przeżyli to lepsze.
Ależ się ten świat zmienił, westchnąłem z radością na myśl o spotkaniu z Walijczykami. Wszakże za chwilę miało się okazać, że zmienił się nie dla wszystkich, gdyż na Karmelickiej spotkałem kolegę z podstawówki, który szedł w tę samą, co ja stronę i zaczęliśmy rozmowę, z której wynikało, że mój szkolny kolega przez całe lata w związkach zawodowych pracował i ma emeryturę wyższą od mojej. Ale z tonu jego głosu zmiarkowałem, że jakby się do skoku szykował. Aż w końcu nie wytrzymał i wygarnął mi z grubej rury: „Wiesz Krzysiek, już od dawna miałem ci to powiedzieć, że ja po prostu nie potrafię zrozumieć jak facet w twoim wieku, w dodatku pracownik wyższej uczelni i ojciec rodziny nie wstydzi się chodzić do miasta w dżinsach i czerwonej kurtce”. Powiedziałem mu tedy, że bardzo tę kurtkę lubię, a w dodatku kupiłem ją przez Internet o połowę taniej niż w sklepie. Na co kolega się żachnął: „Mnie tam żadne Internety nie interesują. Na cholerę mi to, jak mam wszystko, co mi do szczęścia potrzeba”. I wtedy baczniej mu się przyjrzałem. Przygarbiony dreptał ze zgorzkniałą miną nieprzyjazną ludziom w znoszonej leninówce na głowie, a na sobie miał jakieś szyte przed laty na miarę spłowiałe antyczne palto z karakułowym kołnierzem, spod którego wystawały trzepoczące na wietrze przykrótkie, o wiele za szerokie spodnie w szaroburym kolorze. O zrolowanych frotowych kolanówkach i fasonie kamaszy nawet nie wspominam.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
Post Scriptum
@ALL Szanowni Państwo! Stali czytelnicy mojego blogu wiedzą, że od samego początku, jak założyłem blog konsekwentnie dbam o jego kulturalną i elegancką formułę. I udaje mi się to robić z powodzeniem, ponieważ mój blog jest znany z tego, że nie ma na nim wulgaryzmów. Na portalu Salon24, gdzie publikuję swoje notki równolegle z tymi publikowanymi na Naszych Blogach jest możliwość blokowania komentatorów, z której często korzystam. A tego rodzaju blokady stosuję, jako rodzaj nagany zawsze z tych samych powodów, czyli za: a) hejt, b) chamstwo i prostactwo oraz c) insynuacje. Niestety na Naszych Blogach nie ma opcji blokowania chamskich komentatorów. I dlatego właśnie zagnieździła się tu grupka prostackich hejteów, który na moim blogu dają upust swoim kompleksom, których przyczyną są jak przypuszczam ich niepowodzenia życiowe. Co gorsze, grupka rzeczonych hejterów swoje życiowe frustracje ubiera w szaty patriotyczne, co jest szczególnie żenujące, gdyż ich komentarze pokazują, że ci nieszczęśnicy są nie tyle polskimi patriotami, co chamowatymi pisowskimi oszołomami, co partii Jarosława Kaczyńskiego przynosi ogromne straty wizerunkowe. Więc myślę, że nie byłoby głupie jakby Administracja portalu Nasze Blogi rozważyła opcję blokowania takich komentatorów. Na koniec Pragę podkreślić, że moje notki oczywiście można krytykować, ale pod warunkiem, że będzie to krytyka czyniona w sposób kulturalny i taktowny. Serdecznie Państwa pozdrawiam, Krzysztof Pasierbiewicz
UWAGA! Coś niesamowitego! Kubacki i Stoch mistrzami świata!!! I powiem nieskromnie, że nasi Mistrzowie (Sic!) też mają czerwone kurtki - vide: https://media.wplm.pl/th…
A nie mówiłem? Jest już drugi oszołomiony pisowski nienawistnik. Czekam na następnych.
"Zadziwiające jak na tym zdjeciu jest Pan podobny do Mazguły. Wypisz,wymaluj Mazguła..."
-------------------------
A nie mówiłem? Pani Xena 2012 uroczyście otworzyła Zlot Gwiaździsty pisowskich oszołomów.
W oczekiwaniu na następnych, serdecznie Panią Xenę pozdrawiam.
"A cóż w mojej wypowiedzi jest pisowskiego?..."
---------------------
Szczerze? Wszystko.
Dziesiątki ludzi widzę w takiej samej kurtce, i do głowy mi nie przyszło, żeby z nimi zdjęcia robić, lapanki urządzac..Tez nie Polacy. ??
Słabe. Za dużo się nie spodziewałem, ale mimo wszystko myślałem, że stać Panią na więcej.
W takim razie zrobię to dla Pana i skasuję ostatnie zdanie i zobaczymy, jakie będą wtedy komentarze.
Będzie cytat z opowiadania S.Mrożka...pewne opowiadanie zaczyna się tymi słowy:
"Siedzieliśmy w okopach i gadalismy o dupie Maryny" ...dalej nie cytuję..bo wystarczy.
To są wszystkie notki "niezawisłego" Pasierbiewicza...od 2015 roku....siedzi w okopie...i pisze...właśnie o dupie Maryny...
"
Jak czytam takie komentarze to sobie myślę, że chyba faktycznie lepiej zagłosować na Biedronia.
Cieszymy się bardzo że robi pan za "misia" na krakowskim rynku dla angoli ?, w sam raz zajęcie dla emeryta.
Zawsze podziwiam Pani celne merytorycznie i z wielką kulturą osobistą pisane tu komentarze - gratuluję! A ile przy tym subtelnej ironii zabarwionej przednim humorem: o tym misiu na krakowskim Rynku to boki zrywać! A przy tym ta niekłamana troska o mizerny wygląd komentowanego autora - wzruszające...
Ukłony załączam!
Co prawda, to prawda - dzięki stokrotne za obietnicę niesprawienia mi zawodu!
Kłaniam pięknie!
Ta rozwiązana sznurówka to Krzysiowa obsesja, jak widzę. Po wpadce Kaczora, Krzyś w każdej minucie spaceru w pełni kontroluje stan obuwia. Krzysio sobie obiecał, że nie da się złapać piśdzielcom w kadr na niechlujstwie. Pewnie też czerwień materiału je pokrywa. Ostatnio też tęczowe kolory stały się punktem zainteresowania naszego blogowego bohatyra. Ot, kolorowy "chłopak", który wychowany w burej szarości głębokiego komunizmu obecnie najwyraźniej odzyskuje utracony czas. Przed wyborami trzeba też się stosownie ubrać, zademonstrować przynależność partyjną i światopoglądową, przyćmić kolorami tęczy te bure i czarne moherowe berety wstrętnych pisowców uosabiających ciemnogród, brak polotu i fantazji malarskiej czy tam ułańskiej, czy cuś w tym pokracznym stylu.
Krzych >>...Przypomniałem sobie nasze ówczesne Polaków rozmowy, zażarte spory, czasem nawet kłótnie na temat sensu życia, hierarchii wartości i reguł życiowych<
No tak Krzysio, straciłeś sens życia. Twoich pogoniono od koryta, waści świat runął z hukiem, a tak dobrze wam było przez te 70 lat bezkarnego opróżniania koryta. Obowiązywała karykaturalna hierarchia wartości, właściwie antywartości, które z rzeczywistymi wartościami i zasadami moralnymi nie miały nic nigdy wspólnego, ale w tym syfie potrafiliście pływać jak nikt inny. A, co do reguł życiowych, to w waszym pokracznym życiu jakiekolwiek reguły nie obowiązują, tu pełna wolna amerykanka, byleby innych wystrychnąć na dudka i byle było po "waszemu". Po "czerwonemu"oczywiście. Pokaż się w dżinsach, a pękniemy ze śmiechu.
https://naszeblogi.pl/up…
https://m.salon24.pl/48b…
Przecież pomiędzy tymi fotkami jest przynajmniej 20--25 lat!!!
Pierwsze to z awataru na NB,to stary, pomarszczony i wyłysiały dziad...a na zdjęciu z "z angolami' to 50-latek z nowym garniturem uzębienia,bez zmarszczek i dżolo spod RIO.
Pasierbiewicz kiedyś na s24 zamieścił zdjęcie z Muzeum Secesji w Krakowie...jako swój salon....na Chopina!!!
Kobieta go zdemaskowała...to coś kręcil....ON JESZCZE NIGDY SŁOWA PRAWDY NIE POWIEDZIAŁ!!!