
UWAGA! Trudny przekaz, tylko dla kumatych!
Skończyły się wybory samorządowe i nasuwa się pytanie, dlaczego Prawo i Sprawiedliwość poniosło tak spektakularnie sromotną klęskę praktycznie we wszystkich polskich miastach? Mnożą się wypowiedzi politologów, profesorskich celebrytów i wszelkiej maści ekspertów.
Zaś moim skromnym zdaniem stało się tak, dlatego, iż Jarosław Kaczyński błędnie uznał, że mając przewagę sejmową można będzie sprawnie rządzić bez wsparcia inteligencji, jaką by ta inteligencja nie była, – czytaj notka mojego autorstwa pt. „Czy PiS może sprawnie rządzić bez wsparcia inteligencji?” – vide: https://www.salon24.pl/u….
Otóż prawda jest taka, że jesienią 2015, dzięki kompromitacji Platformy Obywatelskiej, Prawo i Sprawiedliwość psim swędem wygrało wybory z większością sejmową. Lecz jak życie pokazało, w obyczaju politycznym Prawa i Sprawiedliwości praktycznie nic się nie zmieniło. Mam na myśli najbardziej prominentnych działaczy partyjnych PiS siedzących od lat na ciepłych posadach, jak ja to mówię w wyniku wieloletniego „zasiedzenia”. Ci jajogłowi partyjni działacze, zawsze ci sami, uaktywniają się zazwyczaj tuż przed wyborami. Zaś od czasu do czasu, dla zmyły, celem pokazania, że coś się dzieje, robiono funkcyjne roszady między tymi działaczami, bacząc jednak pilnie by się do władzy broń Boże nie dorwali jacyś nowi ludzie, a szczególnie młodsi, zdolniejsi i pracowitsi niż oni. A najgorsze było to, że po wyborach 2015 tych cichociemnych baronów Jarosław Kaczyński nie tylko nie wysłał na emeryturę, lecz, co gorsze, obsadził nimi właśnie kluczowe stanowiska w państwie.
A całe nieszczęście polega na tym, iż rzeczeni pisowscy bonzowie nadal nie są w stanie pojąć, dlaczego partia Jarosława Kaczyńskiego przegrała bitwę o polskie miasta. A dlaczego? Bo w ich umysłach nagromadziły się złogi na tej samej zasadzie na jakiej tworzy się kamień kotłowy.
A teraz rozwinę temat pół żartem, pół serio, - wszakże zw wskazanie na serio.
Poszukując tedy naukowych przyczyn tego stanu rzeczy natrafiłem na genialną książę autorstwa Śledzia Otrembusa Podgrobelskiego pt. „Wstęp do imagineskopii (próba zarysu)” – vide: https://pl.wikipedia.org…, w której Autor opisał intelektualny dorobek pewnego myśliciela z Podhajec, niejakiego Jeremiasza Apollona Hytza, który „jako zwolennik syntezy w naukowym ujmowaniu zjawisk prowadził długoletnie badania nad problematyką doraźnego powiększania wyobraźni, a dokładniej nad znalezieniem wspólnego mianownika dla możliwie dużej liczby faktów dających się postrzegać w otaczającej badacza rzeczywistości”. I tak, podług Jeremiasza Apollona Hytza: „środkiem doraźnym, pobudzającym pracę wyobraźni za pomocą zmysłu wzroku jest każdy otwór dziurawiący na wylot jakąkolwiek stałą substancję, uformowany tak, że przez jego przeziór przeprowadzić można bodaj jedną prostą. Spoglądając przez tego rodzaju otwór obserwator widzi zaledwie pewien odcinek otaczającej go rzeczywistości tak, jak widzi go człowiek z wyobraźnią powiększoną. Inaczej mówiąc spozierający odbiera w ten sposób, jakby faktycznie posiadał taką właśnie wyobraźnię. Wydaje się także, iż materia otaczająca przeziór wytwarza rodzaj pola wzmacniającego strumień świadomości, który wypływa z oka spozierającego, a strumień ten jest produktem umysłu pobudzonego do wzmożonych procesów poznawczego wczuwania się w otaczającą rzeczywistość widokiem zaledwie pewnego jej wycinka spostrzeganego przez przeziór”, - co na politykę Prawa i Sprawiedliwości przekłada się w ten sposób, że pisowskie szable postrzegają świat nie dalej, niż na odległość wzroku. I stąd właśnie w moim mniemaniu bierze się deficyt racjonalnego postrzegania rzeczywistości przez pamiętających jeszcze wczesne zaranie jurajskiej epoki dinozaurów pisowskich abderytów zajmujących najważniejsze stanowiska w państwie, których nazwisk nie wymieniam, bo znowu powiedzą, że Terlecki to moja obsesja.
I tu według mnie leży praprzyczyna tych wszystkie niedorzeczności, jakie czołowi politycy PiS-u wygadywali w samorządowej kampanii wyborczej. A stało się tak skutkiem tego, że ich przeziór przez te wszystkie lata zarósł kamieniem kotłowym, jaki osadza się w starych czajnikach, co z kolei sprawia, iż przez ich zatkany przeziór nie można już przeprowadzić bodaj jednej linii prostej, czego modelowym świadectwem były: prezentowana w czasie kampanii samorządowej logika i nad wyraz zawiłe meandry toków argumentacji ministra Sasina.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
Post scriptum
Kątem oka podglądam powtórkę z przesłuchania Donalda Tuska przez Komisję ds. Amber Gold. Otóż, stali czytelnicy mojego blogu wiedzą, że w latach 2010 - 2015 napisałem na moim blogu ponad tysiąc tekstów bezlitośnie krytykujących Donalda Tuska oraz Jego Platformę. Ale po tym, co przed chwilą zobaczyłem, choć wykluczałem do tej pory taką taką możliwość, zmieniam zdanie i dopuszczam prawdopodobieństwo, że Tusk może wygrać następne wybory prezydenckie w Polsce. Dlaczego? Bo upolitycznienie tego przesłuchania było żenujące, a wyłączanie mikrofonu Donaldowi Tuskowi w momentach dla Komisji niewygodnych przez Małgorzatę Wassermann ostatecznie poderwało jej autorytet w moich oczach. Tak nie wolno postępować. Szczególnie prawnikowi. A skutki takiego działania będę dla PiS-u przeciw-skuteczne.
Wcale nie jestem zaskoczony fascynacjami Tuskiem. Wielu nie potrafiło ukryć , że wystawiają mu ocenę negatywną ale z plusem, a najprawdopodobniej jest to wyraz fascynacji poziomem demagogii jaki ten polityk ma dość dobrze opanowany. Zmierzenie się z takim w gadce- kto kogo przegada- może być nie lada wyzwaniem. Ponieważ taki przeciwnik może w jednym pełnym kurtuazji zdaniu zadać kilka ciosów poniżej pasa zastrzegając jednocześnie, że nie ma żadnych intencji takich ciosów zadawania.
Nie wiem dlaczego jestem całkowicie nieczuły i nieprzemakalny na te zalety.
Gdyby nie ciągłe zapychanie czasu bajdurzeniem o tym i owym cała rozmowa po męsku trwałaby 20 min. Problem w tym ,że stałoby się oczywiste jak dziwnie ten premier się zachowywał. Na wzór waszego paragrafu 22. Powinien wpływać ,ale wpływ uważał za nieporządany. Brał odpowiedzialność , ale nie mógł jej ponieść...