Dyskusja o ZDROWIU będzie bardziej owocna, jeśli w pierwszej kolejności zapytamy: czym jest człowiek i odpowiemy w miarę poprawnie na to pytanie. Trzeba będzie też wskazać, co/kto rządzi naszym zdrowiem i od czego/kogo ono zależy.
Oczywiście, pytania te i odpowiedzi nie mają na celu wyręczania teologów, filozofów, biologów i innych uczonych zajmujących się genami i ewolucją.
Zatem, na użytek wymiany poglądów na temat ZDROWIA człowieka, pytam: czym jest człowiek?
Można też zapytać inaczej: co trzeba wiedzieć o funkcjonowaniu obiektu (przedmiotu/podmiotu) naszej dyskusji, aby rozmowa o jego zdrowiu dała sensowny wynik.
Gdybyśmy chcieli rozmawiać o zdrowiu psa, kota czy płaczącej wierzby rosnącej nad strugą, zadalibyśmy inne pytania:
-- Czym jest pies?
-- Czym jest kot?
-- Czym jest płacząca wierzba?
Przez minione 20 lat miałem okazję zastanowić się nad tym czym jestem i od czego zależy moje zdrowie. Moim zdaniem, jeśli ktoś udzieli sobie poprawnej odpowiedzi na tak postawione pytanie, ma szansę zadbać o swoje zdrowie, pod warunkiem, że będzie się ciągle pilnować i starać. -- Ktoś w tym miejscu może zaprotestować: mam ciągle się pilnować i starać?!
Bloger, @ Xena2012 w komentarzu do mojego pierwszego wpisu, „Wstęp: Dlaczego będę pisał o zdrowiu?”, 17-07-2018 zauważyła: „Wiedza Polaków na temat zdrowia czy zdrowego żywienia nie jest znów taka mała. Tylko trudno się oprzeć pokusom smakołyków, papierosów, używek. Machamy wtedy ręką na otyłość, nadciśnienie czy astmę. Ja nie zrezygnuję za nic w świecie z parzonej bardzo mocnej kawy bez cukru.”
Bloger, @ Darek65 w komentarzu do mojego „Wstępu” podkreślił: „…Dbanie o zdrowe MUSI się nam opłacać. Nie cenimy zdrowia, jak wiele innych rzeczy (wolność, możliwość wyboru) dopóki tego nie utracimy. Dbamy i chuchamy na swój samochód, uważamy, aby nie mieć kolizji, bo nam zniżki polecą, co się nam nie opłaca, bo zapłacimy więcej. Zdrowie też się nam musi opłacać. Pijesz, ćpasz, jesteś otyły płacisz więcej na ubezpieczenie, masz gorszą usługę, czekasz w kolejce, itp. Dbasz o siebie, edukujesz się, robisz badania profilaktyczne płacisz mniej, a masz więcej. Państwu (innemu podmiotowi odpowiedzialnemu za politykę zdrowotną) się to też opłaca, bo po pierwsze wcześniej wykrywa się wszelkie choroby (krótsze i tańsze leczenie), po drugie pacjent rzadziej pojawia się u lekarza (mniejsze koszty). Alkoholik nie czeka w kolejce, bo jest leczony z innego funduszu. Ten co dbał o zdrowie czeka w kolejce do specjalisty, bo ma "pecha". Tzw. Służba Zdrowia, to taka sama stajnia Augiasza, jak Sądy, Administracja, itp. Trzeba ją w dużej mierze uwolnić, sprywatyzować na jasno określonych zasadach i poddać kontroli. Lekarzom musi się opłacać być uczciwym, dbać o pacjenta, bo inaczej pójdzie do innego lekarza (podmiotu odpowiedzialnego za politykę zdrowotną). Lekarz musi propagować wśród pacjentów zdrowy tryb życia i badania profilaktyczne (bo wtedy mniej wydaje na leczenie tego pacjenta). Dzisiaj uzyskanie od lekarza rodzinnego skierowania na badanie krwi, moczu, choćby tych podstawowych, to niełatwa sprawa. Szpitale, to prywatne folwarki wszelakiej maści Państwa ordynatorów, a sprzęt wykorzystywany prywatnie. Czas skończyć z fikcją. I tak można by dalej.
Może warto się przyjrzeć innym, a nie wyważać drzwi już otwarte, pisze @ Darek65 i cytuje Jana Kochanowskiego, „Na zdrowie”
Proszę Państwa, tak, ale z tymi problemami coś musimy zrobić! Każdy z nas może podjąć wielorakie działania na różnych płaszczyznach: indywidualne, rodzinne, w gminie, na szczeblu krajowym i w mediach, co jest najłatwiejsze. Ot, mam dziś super pomysł i adresuję go do Ministra Zdrowia:
Szanowny Panie Ministrze! Toruń, 20 sierpnia 2018 roku
Wnoszę o pilną nowelizację obowiązującego prawa w taki sposób, aby umożliwiło ono przeorientowanie aptek ze sklepików handlujących lekami, które stosowane bez umiaru i opamiętania szkodzą pacjentom, na punkty pierwszej pomocy medycznej dla pacjentów, które oprócz obecnych zadań i obowiązków będą prowadziły także szerokie działania edukacyjne i pomogą zlikwidować część kolejek do lekarzy, chociażby mierząc ciśnienie krwi, poziom cukru, uczulenie na pokarmy, puls i jego równomierność, wagę ciała w porównaniu do normy i np. wiek metaboliczny w stosunku do aktu urodzenia.
Z poważaniem, Kazimierz Jarząbek
(Pożytki z realizacji mojego pomysłu są tak oczywiste i wielorakie, że nie wypada mi obrażać inteligencji Ministra i jego doradców uzasadnianiem wniosku. Gdybym to ja był Ministrem Zdrowia, to potrafiłbym uruchomić proces legislacyjny i niezbędne działania administracyjne resortu zdrowia od ręki i to w taki sposób, że wszyscy wraz z totalną opozycją musieliby mi bić brawa.)
Nie można nie zauważyć, że 50% Polaków ma sporą nadwagę i sylwetki dalekie od anoreksji, 50% naszych rodaków pali papierosy, 50% naszych współplemieńców grzeszy obżarstwem i opilstwem, 30% populacji ma kłopoty z kręgosłupem i z chodzeniem, 94% ludzi nosi w sobie kilka kilogramów kamieni kałowych (straszna trucizna, która jest przyczyną 100 zjawisk chorobowych) i ok. 1,5 kg kamieni wątrobianych, które utrudniają przebieg 5 tysięcy procesów zachodzących w naszym organizmie, tysiące młodych ludzi ma depresję bądź inne choroby, do których wstydzą się przyznać itd. itp. -- Ludzie ci nie są i nie będą zdrowi i sprawni, dopóki o siebie nie zadbają.
– Minister Zdrowia, Szkoły i media powinni procesowi naprawy pomagać.
Wydaje się, że ludzie nie wiedzą, że o swoje zdrowie trzeba się ciągle starać, czyli zawiodła edukacja w szkole, w rodzinie i w mediach. Przecież setki czynności musimy poprawnie wykonywać, bo tysiące różnych procesów nieustająco przebiega w naszym organizmie. Pierwszym z tych procesów jest oddychanie. Każdy wie, co się stanie, jeśli przez 5 minut nie będziemy oddychać tak jak trzeba i tym co trzeba, a podobnych obowiązków mamy mnóstwo. Dlaczego nie traktujemy tego poważnie? Każdy przecież wie co mu grozi, jeśli ciśnienie będzie mieć zbyt wysokie lub co się stanie, jeśli praca jego serca będzie nierytmiczna… Mamy reagować dopiero, jak się coś zepsuje? Kiedy będziemy leżeć bezwolni w łóżku i będziemy załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne pod siebie, będzie za późno.
– Módlmy się o rozum i siłę woli!
Nie wykluczam, że ktoś z P.T. Czytelników Naszych Blogów może być bardziej precyzyjny i bardziej spostrzegawczy ode mnie. -- Zapraszam do wymiany poglądów.
Za tydzień: „Człowiek to…”
Pozdrawiam serdecznie P.T. Czytelników, Kazimierz Jarząbek
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7311
Wydaje się, że już mamy pozytywny wynik naszej rozmowy. Pani określiła kierunek na pokonanie absurdów w służbie zdrowia. Ja, od 20 lat stosuję swoje dość radykalne i skuteczne metody. Wychodzi na to, że tych sposobów może być kilka, bo Ministerstwo Zdrowia też ma swoje podejście. Dziękuję za komentarz, pozdrawiam, K.J.
Dawno temu proponowałem kolegom: leczmy za darmo - bierzmy poważne taksy za druki urzędowe: recepty, zaświadczenia lekarskie, karty informacyjne, dekursusy. Grochem o ścianę.
Do specjalisty z założenia musi być kolejka - tak stanowią zasady systemu, w którym chory nie decyduje bo nie płaci w żaden sposób bezpośrednio. W efekcie do lekarza nie idzie się wtedy gdy dolega tylko gdy wypada termin. Chce Pani zmienić ten system?
Zdaje się, że jesteśmy zgodni -- "Tylko każdy inaczej pojmuje pojęcie zdrowia. Według jednego trzeba dmuchać na zimne, kiedy ono jest, dla innego jest one dopóty dopóki nie padnie na łóżku szpitalnym. Musi być ktoś, kto nam w odpowiednim czasie to normalnie i rozsądnie wytłumaczy." -- Czyli potrzebna jest skuteczna edukacja w szkole, w rodzinie i w mediach, bo dotychczasowe metody dają opłakane rezultaty.
Były takie ciekawe wydarzenia: Minister Zdrowia Argentyny zakazał wystawiania na widok publiczny solniczek w restauracjach, ze względu na to, że biała sól, tak chwalona w wielu przysłowiach, szkodzi naszemu zdrowiu, a sól w roślinach (np. w szpinaku) jest OK. Minister Zdrowia Włoch zaś zalecił jeden dzień w tygodniu postu, który jest b. pożyteczny w krajach dobrobytu. -- Śmieszne, ale obaj Ministrowie byli bardzo krytykowani przez polskich publicystów, którym wydawało się, że są mądrzy i bronią praw człowieka...
Każdy cel można osiągnąć na kilka sposobów i tylko jednym z nich jest stosowanie podatków. Być może, należałoby naszym rodakom wytłumaczyć, że biały cukier, który może ratować życie w czasie wojny i głodu, nie jest taki sam, jak cukry zawarte w warzywach i owocach, które stosowane w umiarkowanych ilościach dobrze nam służą. Nawet miód należy spożywać w małych ilościach. Inaczej mówiąc, jak nie podatkiem, to edukacją. -- Pozdrawiam i dzięki za komentarz.
Poza tym państwo ma chyba obowiązek dbać o zdrowie swoich obywateli. Chcesz się truć białą trucizną - proszę bardzo, ale płać za to więcej, żeby w budżecie państwa były pieniążki na twoje leczenie.
Pańska stanowczość (co do podatku) pozwoliła mi sprecyzować własne stanowisko, z którym, mam nadzieję się Pan zgodzi:
1) W sprawie uzyskania szybkich i zauważalnych efektów/szybkiej ścieżki i dużych cyfr ma Pan rację -- tylko działania państwa (np. podatki) mogą przynieść taki rezultat.
2) Edukacja, nawet kreowana przez państwo, jest drogą powolną. Na jej zauważalne efekty trzeba czekać pokolenie, czyli ok. 20 lat. Ponadto, w pierwszym rzędzie dociera ona tylko do ok. 10% społeczeństwa (tych bardziej inteligentnych) a szersze kręgi zatacza dopiero, gdy nastąpi taka moda.
Dziękuję Panu za bardzo pożyteczny komentarz, pozdrawiam, K.J.
Zgadzam się z Panem: odciążyłem zapracowanych lekarzy w ten sposób, że w ciągu minionych 20 lat byłem w przychodniach mniej niż 10 razy, a miałem kilka poważnych sytuacji kryzysowych. Chętnie składałbym wizyty lekarzom i zasięgałbym ich opinii, gdyby mogli oni poświęcić każdemu pacjentowi chociaż godzinę czasu. Innym odciążeniem zapracowanych lekarzy byłaby moja propozycja równoległego wykorzystania aptek, jako placówek służby zdrowia mających pierwszy kontakt z pacjentem. Obecnie, nawet zmierzenie w aptece pacjentowi temperatury ciała można potraktować jako naruszenie lekarskiego monopolu na tę usługę. A kolejki do lekarzy rosną i wydaje się to lekarskiemu lobby, że w ten sposób są ważniejsi.
Ale na poważnie, to coś z obciążeniem i dostępnością lekarzy trzeba zrobić. I nie debatować, tylko zacząć wreszcie działać. Zlikwidować obowiązkową wizytę u lekarza w celu otrzymania skierowania do specjalisty. Poznosić limity na przyjęcia pacjentów. Zwiększyć nakłady na kształcenie specjalistów - więcej miejsc na specjalizacjach. I zacząć wreszcie rozliczać lekarzy z wykonywanej przez nich pracy.
Oj, widzę, że elektorat jest wkurzony.
A ja, miewam zupełnie inne problemy. Kiedy mam kryzys zdrowotny, np. ostatnio z nierytmiczną pracą serca, moja żona i córka domagają się, abym poszedł na badania, na co ja wyjaśniam, że żadne badania nie są mi potrzebne, gdyż bez tych badań wiadomo, że jeśli człowiek ma przez dobę nierytmiczną pracę serca (od 40 do 180 uderzeń na min.) to wszystkie procesy w organizmie są uszkodzone i wszystkie parametry są złe. Nie mogę ryzykować wizyty u kardiologa, bo on ma obowiązek potraktowania mnie zgodnie z osiągnięciami współczesnej wiedzy medycznej zdominowanej przez biznes lekowy. Nie narzekam, sam sobie jestem najlepszym kardiologiem. -- Zwariowałem? -- Proszę poczytać Tildena, on był lekarzem.
Tak właśnie jest, a przynajmniej w bankach są o tym przekonani, że lekarze są uczciwą grupą zawodową, ostrożną w zaciąganiu zobowiązań. Z kolei z propozycji kredytowych, które kierują do lekarzy wynika, że są uważani przez bankierów za frajerów.
"...musi propagować wśród pacjentów zdrowy tryb życia i badania profilaktyczne (bo wtedy mniej wydaje na leczenie tego pacjenta). Dzisiaj uzyskanie od lekarza rodzinnego skierowania na badanie krwi, moczu, choćby tych podstawowych, to niełatwa sprawa."
Żeby propagować zdrowy tryb życia to zamiast opodatkowywać cukier w burakach czy coca-coli można wprowadzić "pokilogramie" - takie pogłówne ale od wagi ciała. To prowadziłoby do zespołu anoreksji podatkowej. Może lepiej wrócić do odpowiedzialności za swoje zdrowie? Każdy płaci za swoje potrzeby. Nie byłoby za jednym zamachem problemu złych doktorów co na badania nie kierują. Z badań na życzenie można ułożyć top listę, która wynika z propagandy zdrowotnej. To ze zdrowiem ma tyle wspólnego co propaganda polityczna. Który z lekarzy POZ zachwyci swój "elektorat" ważąc pacjenta zamiast kierowania na badanie cholesterolu? Z pomiarów cholesterolu nie wynika w praktyce redukcja BMI tylko dystrybucja drogich (i uzależniających) leków na obniżenie cholesterolu. Tu kryje się tło tej propagandy zdrowotnej.
Pan zresztą nie korzysta z usług NFZu a zatem jest pierwszy w kolejce by zyskać na nieuczestniczeniu w tym co jest dobrem zbiorowym, bo pozornie bezpłatnym.