Już we wrześniu 2014 w notce pt. „Trzy warunki sine qua non by PIS przejął władzę w Polsce” – vide: http://salonowcy.salon24… pisałem, cytuję fragmenty:
„A więc chcąc wygrać wybory parlamentarne Jarosław Kaczyński musi teraz pokazać konkretny program i rzutem na taśmę wykonać jakiś „rewolucyjny” ruch polityczny o wadze przebijającej ciężar gatunkowy manewru Donalda Tuska z przeniesieniem się do Brukseli. Bo właśnie nadszedł czas, kiedy Polska po raz drugi po roku 1989 znalazła się w kluczowo dla jej losów ważnym momencie (…)
Moim zdaniem, takim „rewolucyjnym”, albo lepiej „ewolucyjnym” ruchem powinno być jak najszybsze ogłoszenie przez Jarosława Kaczyńskiego deklaracji, że Prawo i Sprawiedliwość otwiera się na ludzi młodych połączonej z zapowiedzią Prezesa, że jeśli PIS wygra wybory parlamentarne on w tym samym dniu usunie się na jakiś czas ze sceny politycznej na rzecz już teraz wyznaczonego przez siebie następcy. Kogo? Nie wiem. Byle z całym dla pana profesora szacunkiem nie był to kompletnie niemedialny i już nie młody Piotr Gliński. Zaś personalnego wyboru kandydata na swoje miejsce musi dokonać sam prezes Kaczyński choćby nawet wbrew protestom jajogłowych prominentów jego partii. Bo to jest dla PIS-u już ostatnia szansa…”, koniec cytatu.
Życie właśnie pokazało, że moja wizja się już częściowo sprawdziła, bo Jarosław Kaczyński w sobotę zapowiedział, że jak PIS wygra jesienne wybory to on zrezygnuje z kandydowania na stanowisko premiera.
Ale, jak napisałem w rzeczonej notce, we wrześniu 2014 nie byłem jeszcze przekonany kogo pan prezes Kaczyński powinien na prezesa Rady Ministrów namaścić. Jednakże, ani by mi wtedy do głowy nie przyszło, że mogłaby to być posłanka Beata Szydło.
Dlaczego?
Bo moim zdaniem dobry premier powinien być nie tylko pracowitym politycznym rzemieślnikiem, lecz także, a może przede wszystkim ważnym jest, by miał charyzmę i magnetyczną osobowość, która pozytywnie wpływa na innych, poprawia im samopoczucie, poszerza wyobraźnię, a co najważniejsze budzi ochotę do życia i działania. Do tego jeszcze utalentowany premier musi być po trosze wizjonerskim „artystą” mającym niezwyczajną dalekowzroczność, polot, wrodzony instynkt aktorski i odrobinę malarskiej fantazji. Ale to jeszcze nie wszystko. Godny zaufania premier musi się jeszcze umieć radować tym, co robi.
W przeciwnym razie nic z tego nie będzie.
Ale, jeśli okaże się, że wybór Jarosława Kaczyńskiego był właściwy, uznam go za jeszcze większego geniusza politycznego niż dotąd myślałem, a Beacie Szydło z przyjemnością oddam cześć po raz wtóry.
Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 27461
@angela
Szanowna Pani Angelo!
Ech! Życie jednak czasami potrafi być piękne! Panie z Agencji już sobie poszły, więc chciałbym Panią spytać, czy były może do mnie jakieś telefony???
Krzysztof Pasie...
2015-06-23 [19:53]
A co robiłby z paniami z agencji taki impotent i erotoman teoretyk...chyba,ze to były panie z agencji "Miotła i mop"
do sprzatania i umycia naczyń...z całego tygodnia.
Dwie żony puściły cie w trąbę i zwiały...pewnie nie z powodu twojego temperamentu,tylko jego braku...Viagra w pewnym wieku,moze spowodować zawał,a nie "podniesienie"...tego co juz służy tylko do oddawania moczu.
Przestań sie kompromitować...jesteś żałosnym starym pierdziochem,który od rana do nocy ślepi w TVN24.
PS.Rzymianie mieli przysłowie: MATER SEMPER CERTA EST...nic osobistego,tylko taka uwaga na marginesie...
@Tarantoga
"MATER SEMPER CERTA EST..."
----------------
Szanowny Panie,
A propos, która godzina? Bo chciałbym zadzwonić do mojej zaprzyjaźnionej AAAAAgencji Towarzyskiej, ale mi się noc z dniem pomyliła.
Życie jest piękne! Pan to kuma?
Ależ fascynująca dyskusja, zatraconych intelektualistów. W tej przepychance nie ma nic istotnego.
Krzysztof Pasie...
2015-06-23 [19:53]
A co robiłby z paniami z agencji taki impotent i erotoman teoretyk...chyba,ze to były panie z agencji "Miotła i mop"
do sprzatania i umycia naczyń...z całego tygodnia.
Dwie żony puściły cie w trąbę i zwiały...pewnie nie z powodu twojego temperamentu,tylko jego braku...Viagra w pewnym wieku,moze spowodować zawał,a nie "podniesienie"...tego co juz służy tylko do oddawania moczu.
Przestań sie kompromitować...jesteś żałosnym starym pierdziochem,który od rana do nocy ślepi w TVN24.
PS.Rzymianie mieli przysłowie: MATER SEMPER CERTA EST...nic osobistego,tylko taka uwaga na marginesie...
@Tarantoga
"A co robiłby z paniami z agencji taki impotent i erotoman teoretyk..."
--------------
Szanowny Panie Tarantogo!
Właśnie obaliłem kolejną flaszkę i za chwilę dzwonię do mojej zaprzyjaźnionej AAAAAgencji Towarzyskiej po drugą zmianę. Może Pan wpadnie do mnie? Jeśli Pan się zdecyduje zamówię panienki wyspecjalizowane w zboczeniu nazywanym ksenofilią, czyli rzadko spotykanym typem dewiacji, w której satysfakcję seksualną daje kontakt z zupełnie obcym, nieznanym. Wiem, że dużo ryzykuję, ale raz kozie śmierć. No to jak? Wchodzi Pan? A żeby się Pan dobrze sprawił, to na wszelki wypadek wpadnij Pan po drodze do jakiegoś marketu i zakup sobie dorodnego bakłażana.
Czekam niecierpliwie na odpowiedź, bo nie wiem ile zamówić tych panienek.
Ahooj!
Krzysztof Pasie...
2015-06-23 [23:46]
Pańskie zaproszenie odrzucam!
To ja sobie wybieram towarzystwo,znajomych,partnerów do brydża i szanuję znajomych mojej zony.
Wizyta u pana,to byłoby zaglądanie do szamba,powiązane z wrażeniami zapachowymi.
PS.Widzę,ze nie skumał pan sentencji łacińskiej...ale nie napisze "kawa na ława",bo...nie...sapienti sat :-)
@Tarantoga
"Pańskie zaproszenie odrzucam! To ja sobie wybieram towarzystwo,znajomych,partnerów do brydża i szanuję znajomych mojej zony..."
---------------------
Szanowny Panie Tarontogo!
Tak właśnie myślałem. Ale jakby Panu nie wypalił szlem bez atu, to proszę pamiętać, że może Pan zawsze do mnie zadzwonić, a ja doproszę jeszcze jedną panienkę z Agencji. A cha! I proszę nie zapomnieć pozdrowić ode mnie Małżonki.
Hej! Hej! Ułani!!!...
Krzysztof Pasie...
2015-06-24 [09:45]
Już mam pewność,ze pan zgłupiał zupełnie...proszę sprawdzić pisownię "A cha", moim zdaniem w pana wykonaniu, jest zła.
Szlem w B.A. to rarytas,a juz jego ugranie,to sztuka,albo szczęście lub błąd przeciwników...ale sie staram :-))
Co do pozdrowień dla Małżonki...dziekuję,ale raczej nie przekażę...zbytek łaski.
@Tarantoga
"moim zdaniem w pana wykonaniu, jest zła..."
--------------
Szanowny Panie Tarantogo!
Sęk w tym, że już tylko panie Tereska i Andzia liczą się z Pańskim zdaniem. Ale niech Pan walczy do końca, który już jest naprawdę blisko.
Szalom!
Nauczycielu akademicki...były!
Piszemy AHA! Razem i przez samo "h".
Dysgrafia,to tylko wymysł dla analfabetów,którzy nie znają ortografii,bo im sie nie chce,albo już Alzheimer.
@Tarantoga
"Nauczycielu akademicki...były!..."
--------------
Szanowny Panie Tarantogo!
Jest Pan mądry ino, że nie bardzo. Bo nauczyciel akademicki to posłannictwo dożywotnie.
Bowiem na spotkaniu pożegnalnym nauczycielami akademickimi przechodzącymi na emeryturę rektor mojej Almae Matris Akademii Górniczo – Hutniczej w Krakowie pan profesor Antoni Tajduś powiedział nam, cytuję:
„Chciałbym byście Państwo mieli świadomość, iż mimo przejścia na emeryturę do ostatnich waszych dni będziecie nauczycielami akademickimi, co was w równym stopniu nobilituje, co czyni odpowiedzialnymi za pilnowanie stanu i morale nauki polskiej”...", koniec cytatu.
No i kto tu wyszedł na głupka, Panie Tarantogo?
Sprostowanie:
To, kim jest nauczyciel akademicki ustala nie rektor jakiejkolwiek uczelni, w tym także prof. Tajduś, ale ustawa z 2005 r. o nazwie "Prawo o szkolnictwie wyższym". Wynika z niej (patrz przepisy od art. 107 i dalsze o pracownikach uczelni), że stosunek pracy z mianowanym nauczycielem akademickim, mianowanym na czas określony lub nieokreślony lub tez zatrudnionych na podstawie umowy o pracę, wygasa, gdy przechodzi on na emeryturę (pomijam inne powody) , chyba że zostanie przedłużony przez daną uczelnię. Można też być nauczycielem akademickim w innej uczelni, nawet jeśli przestało się być nim w tej, w której było się zatrudnionym w momencie przejścia w stan spoczynku. Ponieważ pan dr Pasierbiewicz zakończył swoja karierę akademicką, niezbyt udaną zresztą, wtedy gdy przeszedł na emeryturę jako pracownik AGH w Krakowie i od tego czasu nie jest zatrudniony w żadnej uczelni, publicznej lub niepublicznej, nie jest nauczycielem akademickim a co najwyżej byłym lub emerytowanym nauczycielem akademickim. Zwykle jest tak, że rektor żegnający pracowników odchodzących na emeryturę używa rozmaitych grzecznościowych zwrotów, aby nieco uprzyjemnić z reguły smutny moment formalnego zakończenia aktywności zawodowej. Wszelako nawet jeśli wziąć na serio słowa prof. Tajdusia, nie stosują się one do dr Pasierbiewicza z tego prostego powodu, że w żaden sposób nie przyczynia się on do stanu (o ile mi wiadomo, zero publikacji naukowych w ciągu ostatnich 25 lat) i morale (bo obsesyjne ataki dr KP na tych, którzy coś w nauce osiągnęli trudno uznać za działania sanujące morale polskiego środowiska naukowego). Posłannictwo życiowe dr Pasirbiewicza permanentnie polega na stwarzaniu pozorów, że jest kimś ponadprzeciętnym. Dopóki sprowadzało się to do przechwałek, ile zaliczył panienek w budce na ptaki lub na balu mającym na celu wybranie "Miss Brzydoty", rzecz była nawet zabawna i nieszkodliwa, ale dr Pasierbiewicz ubzdurał sobie, że zbawi Polskę. A to już powazniejsza sprawa.
Jan Woleński
@modus
"Dopóki sprowadzało się to do przechwałek, ile zaliczył panienek w budce na ptaki lub na balu mającym na celu wybranie "Miss Brzydoty", rzecz była nawet zabawna i nieszkodliwa..."
-----------------
Szanowny Panie Woleński!
A propos "Misss Brzydoty". Popatrz Pan na swoją fotkę - http://niepoprawni.pl/cg…
Wystarczy? W razie czego mam jeszcze lepsze Pańskie fotki.
Ahoj!
Panie Pasierbiewicz,
Jeśli już to Mister Brzydoty, a nie Misss Brzydoty. Czyżby Pan już na tyle stracił orientację, że nawet płci nie potrafi odróżnić. Jest takie przysłowie "Każda potwora znajdzie amatora". Przystosowując to do konkretnej sytuacji, ja znalazłem i to całkiem nieźle (jak Pan sam przyznał w jednym ze swoich kiczowatych utworów), a Pan swój emerycki los może sobie osłodzić spoglądaniem w lustro. I cóż Pan tam widzi, potwora czy amatora. Zresztą różnica nie jest istotna w Pańskim przypadku. Nawiasem mówiąc, polecam zapoznanie się z przepisami dotyczącymi ochrony wizerunku. Niemniej jednak, proszę upublicznić te "lepsze fotki". Niech Pan też nie zapomni poinformować ludzkości przy jakiej okazji została wykonana fotka o podanym linku, nota bene, reprodukowana przez Pana już kilkakrotnie i w zgoła rożnych celach.
Jan Woleński
PS. Czy już Pan otrzymał legitymację służbową stwierdzającą Pańskie aktualne nauczycielstwo akademickie? Proszę ewentualnie zamieścić jej skan. Będzie równie rewelacyjny jak egzemplarz listy filadelfijskiej z Pańską pracą doktorską tamże (na owej liście) opublikowaną.
Ale się pan Pasierbiewicz wnerwił,że MISS napisał z trzema literami sss,oj nie przystoi tłumaczowi z j.angielskiego.
Napisał pan w jednym z komentarzy ...podkreślając swoje dobre wychowanie,że pańska Mama była rodowitą krakowianką ,zaś Tato urodził się we Lwowie...tak więc geny były dobre ale zaszwankowało wychowanie ...Nie wpoili panu owi Szlachetni zapewne ludzie,że nie należy nigdy kpić z cudzego wyglądu i nazwiska?
Brak merytorycznych argumentów zastępuje pan tak prostackimi metodami?
Można nie podzielać poglądów prof.Woleńskiego,ale mnie wychowano w duchu szacunku dla każdej osoby (bez względu na jej pochodzenie,wykształcenie,status materialny.)
Pan w swych komentarzach kpił z nas w niewybredny sposób a tu komentarz napisany w kulturalny sposób tak pana rozłościł?
@Terenia
"Ale się pan Pasierbiewicz wnerwił,że MISS napisał z trzema literami sss,oj nie przystoi tłumaczowi z j.angielskiego..."
----------------
Szanowna pani Tereniu,
Ta Misss to cytat z Woleńskiego. Więc, kto się tu wnerwił?
PS. Cały Internet już się z Was śmieje i cały UJ czyta mój blog, a profesorowie mi na ulicy gratulują.
Doprawdy cały internet? co pan powie,kompletne zaskoczenie i szok .Niemniej to jest dobra wiadomość ci śmiejący się poprawiają swoje samopoczucie a pan zbiera gratulacje .Zatem powinien pan być nam wdzięczny ,przyczyniliśmy się do zwiększenia pańskiej popularności i to gdzie na UJ .
Na marginesie a te panienki o których pan pisał w komentarzach też się śmieją ? Ja słyszałam,że śmieje się cale AGH
Fantastycznie,że tylu ludziom możemy dać radość przy pańskim błazeńskim udziale.
Pani Tereniu,
Spokojnie. To stara śpiewka pana dr Pasierbiewicza. Wszelako ostatnio pan dr Pasierbiewicz rozszerzył grono tych, którzy się śmieją lub gratulują. Dawniej było pół Internetu, pół Krakowa lub pół UJ, a teraz poklask panu dr KP wzrósł do 100%. Mimo to, obecnie, podobnie jak dawniej, trudno znaleźć jakąś egzemplifikację reakcji, o których pan dr Pasierbiewicz pisze. Co do AGH, to, jak mi ostatnio powiedział ktoś z tego środowiska, pan dr Pasierbiewicz jest persona non grata. Dawniej go tolerowano, bo robił za słownik polsko-angielski i angiel;sko u swego profesora, więc był pożyteczny. A teraz, po prostu emerytowany nauczyciel akademicki.
Jan Woleński
@modus
Szanowny Panie Profesorze,
Do tej pory sobie żartowałem, bo szkalował Pan tyko mnie.
Lecz tym razem oszkalował Pan profesora, który mnie prowadził naukowo, był szefem Zakładu Geologii Ogólnej przy Wydziale Geologii Geofizyki i Ochrony Środowiska AGH, gdzie pracowałem naukowo i promotorem mojego doktoratu.
Chodzi o pana prof. dr hab. inż. Janusza Kotlarczyka, który podobnie jak Pan jest członkiem Polskiej Akademii Umiejętności i światowej sławy naukowcem.
Przed chwilą do niego zadzwoniłem i poinformowałem Go o tym, że Pan ośmielił się napisać publicznie iż, cytuję: „Co do AGH, to, jak mi ostatnio powiedział ktoś z tego środowiska, pan dr Pasierbiewicz jest persona non grata. Dawniej go tolerowano, bo robił za słownik polsko-angielski i angiel;sko u swego profesora, więc był pożyteczny…”, koniec cytatu.
Pan prof. Janusz Kotlarczyk powiedział mi tylko, że jego zdaniem zbezcześcił Pan naukę polską, Akademię Górniczo Hutniczą w Krakowie i jego, jako profesora oraz kierownika zakładu, który rzekomo przez lata trzymał na etacie nieudacznego pracownika i personę non grata uczeni.
O tym, co będzie dalej dowie się Pan w stosownym czasie.
Krzysztof Pasierbiewicz
Szanowny Panie Doktorze,
W samej rzeczy, jestem bardzo ciekaw, co będzie dalej. Zauważę tylko, że napisałem "pan dr Pasierbiewicz jest persona non grata", a nie "był persona non grata". To na razie tylko tyle. Aha, dodam jeszcze, że nie spodziewałem się uznania mnie przez pana za światowej sławy naukowca,a to wynika z Pańskiego tekstu. Nawiasem mówiąc, prof. Janusz Kotlarczyk jest także członkiem (rzeczywistym) Polskiej Akademii Nauk. Jeszcze raz okazuje się, że nie jest Pan zbyt kompetentny w sprawach polskiego środowiska naukowego, nawet tego Panu najbliższego.
Jan Woleński
"Ta Misss to cytat z Woleńskiego. Więc, kto się tu wnerwił?"
------------------------------------------
Tak jest, a to dlatego, że pan dr Pasierbiewicz napisał (g. 21:42), a więc przed tym, jak go zacytowałem:
"A propos "Misss Brzydoty"." [...].
Ciągle mu wychodzi na opak, chociaż tak bardzo stara się. Tak to już jednak jest, ze wystukiwanie przy pomocy klawiatury, nie zastępuje myślenia.
Jan Woleński
markop - KOBIETA, do kobiety nie mówimy Pan, do kobiety zwracamy się PANI
(...) "a profesorowie mi na ulicy gratulują" - że zamienia pan własny dom w "CHATKĘ KOPULATKĘ"? To jest ta pana ciężka praca dla Polski????!!!!!
Pani Tereniu,
Stwierdzenie, że pan dr Pasierbiewicz z kogoś kpił jest dość ryzykowne, zważywszy, że kpiarstwo jest umiejętnością wymagającą niejakiego rozgarnięcia a tej właściwości trudno doszukać się u pana dr KP. Z drugiej strony, zwracanie uwagi panu dr Pasierbiewiczowi, że powinien przestrzegać elementarnych reguł dobrego wychowania jest zawracaniem kijem Wisły lub, jeśli Pani woli, gadaniem do ściany z tym, że dźwięk od niej odbity daje echo a w wypadku pana dr Pasierbiewicza jeno ECHO24. Pan dr Pasierbiewicz przypuszczalnie odpowie w sobie błyskotliwy sposób, że X, Y i consortes to jedna i ta sama osoba, mianowicie niejaki jawny współpracownik (JW) lub/i zapyta, po co, wchodzimy na jego blog, skoro go tylko niewybrednie i nienawistnie krytykujemy. Chciałoby się powiedzieć "I strasznie i śmiesznie", ale to pierwsze można spokojnie opuścić. Nie Pani wpisze w Google "Pasierbiewicz Translation". Prywatny adres pana dr Pasierbiewicza jest podany jako siedziba tego translatorskiego jednoosobowego kombinatu, natomiast załączone zdjęcie przedstawia elegancki budynek biurowy. Pan dr Pasierbiewicz jest tak wiarygodny w swoich komentarzach jak informacja, gdzie mieści się jego businesss (przez trzy s).
Jan Woleński
@terenia
"Pan w swych komentarzach kpił z nas..."
-------------
Ależ z Was nie trzeba kpić, nie rozumie tego Pani?