Wstałem dziś wcześnie rano, wyprasowałem koszulę, wyjąłem z szafy garnitur i wyglancowałem buty na wysoki połysk - bo dziś święto mojego Taty i jego Kolegów zamęczonych przez komunistów tylko za to, że chcieli wolnej Polski.
Na południową Mszę okolicznościową w Bazylice Mariackiej postanowiłem się przespacerować. A że pogoda była piękna mijałem po drodze grupy przechadzających się krakowian.
Pewno nawet nie wiedzą, że dziś święto Narodowego Dnia Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" pomyślałem, a w uszach zabrzmiały mi słowa pana młodego z Wesela:
Sen, muzyka, granie, bajka. [...]
spać, bo życie zbyt zawiłe,
trza by mieć ogromną siłę,
siłę jakąś tytaniczną,
żeby być czymś na tej wadze,
gdzie się wszystko niańczy w bladze –
Sen, muzyka, granie, bajka
To już tak po uszy sięga,
Los: fatyga, czas: mitręga.
Ale im bliżej miałem do Kościoła Mariackiego, tym częściej zaczęły mnie wyprzedzać maszerujące dziarskim krokiem w tę samą, co ja stronę grupki młodych ludzi z narodowymi flagami na ramieniu i biało czerwonymi opaskami na rękawach. W pokrowcach na narty nieśli transparenty. Było ich więcej i więcej.
Gdy tuż przed dwunastą dotarłem do Kościoła ledwie się wcisnąłem do środka – tyle przyszło ludzi.
Już na początku się wzruszyłem, bo kolejne części liturgicznego obrządku oddzielał głos wojskowej trąbki, tej samej, która przed Jego ostatnią drogą na Wawel żegnała w tej świątyni narodowej Prezydenta RP, który zginął na służbie pod Smoleńskiem.
Po mszy wokół kościoła zaczął się formować obywatelski pochód. Sam z siebie. I tu wzruszyłem się po raz wtóry, gdy zobaczyłem, jak stojący obok mnie modnie wystrzyżony chłopak na widok przechodzącej dziewczyny zbierającej datki na ekshumację żołnierzy wyklętych bez zastanowienia wgrzebał z kieszeni zmiętą papierową dychę i wcisnął dziewczynie do puszki – a przecież mógł iść na piwo.
Patriotyczny pochód ruszył z krakowskiego Rynku, minął Uniwersytet Jagielloński i wkroczył w kilometrową aleję Marszałka Józefa Piłsudskiego, a ja spojrzawszy przed i za siebie mogłem się przekonać jak liczny tłum dziś manifestował na ulicach Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa. Serce mi rosło, coś ścisnęło w gardle i przypomniała mi się modlitwa Konrada z Wyzwolenia:
Daj nam poczucie siły
i Polskę daj nam żywą,
by słowa się spełniły
nad ziemią tą szczęśliwą.
Jest tyle sił w narodzie,
jest tyle mnogo ludzi,
niechże w nie duch twój wstąpi
i śpiące niech pobudzi.
I wtedy zadzwonił mi w kieszeni telefon, a gdy odebrałem usłyszałem głos mojej dwudziestodwuletniej jedynaczki. Julka pytała, czy idę w pochodzie, bo chciałaby do niego dołączyć. Nogi mi się ugięły, bo nigdy ze mną na takie uroczystości nie chodziła, a ja, choć serce bolało, nie naciskałem, żeby jej nie spłoszyć licząc w skrytości ducha, że może kiedyś sama się w niej odezwie nasza polska dusza.
I odezwała się, bo córka do nas dołączyła u nasady Błoń. Skąd masz takie piękne kwiaty Tato? Zapytała. Wyjaśniłem, że to wiązanka dla Żołnierzy Wyklętych od Akademickiego Klubu Obywatelskiego (AKO) im. prof. Lecha Kaczyńskiego. I wtedy koledzy z AKO zaproponowali, że przecież Julka, jako studentka jest też częścią akademickiej społeczności, więc może to ona zamiast taty złoży tę wiązankę w Panteonie Wielkich Polaków w krakowskim Parku Jordana dokąd zmierzał pochód.
Widząc jaka była dumna i przejęta niosąc kwiaty z biało czerwonymi szarfami pomyślałem sobie, że dzisiejszy dzień to największy sukces mojego życia i zwieńczenie moich marzeń.
A gdy pochód doszedł do stadionu Cracovii, który się znajduje vis z vis Oleandrów skąd niegdyś pod dowództwem Marszałka Józefa Piłsudskiego ruszała Pierwsza Kompania Kadrowa idący przed nami tłum zafalował, jak wzburzone morze biało czerwonych flag nad którymi powiewał sztandar mojej ukochanej Cracovii. I raptem w niebo wzbiła się chmara gołębi spłoszona czymś w rodzaju grzmotu zbliżającej się burzy. Ale niebo było czyste, a nad naszymi głowami przetaczał się grom dobywający się z gardeł kibiców:
ARMIO WYKLĘTA! CRACOVIA CIEBIE PAMIĘTA!
Nikt ich nie zwoływał. Przyszli sami i sami sobie, jak umieli, namalowali transparenty, za co im się słowa najwyższego uznania należą.
Zaś, jak zobaczyłem wzruszenie córki w chwili składania kwiatów Żołnierzom Wyklętym pomyślałem sobie:
Tato! Tak się bałem, że tę Twoją wnuczkę, której nigdy nie poznałeś zbałamucą źli ludzie. Więc patrz! I wiedz! Że wato było!
Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)
Post scriptum
Dla porządku podaję, że kibice Cracovii szli w pochodzie razem z Kibicami Wisły.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 11070
-----------------
Dziękuję, a w tajemnicy Panu powiem, że Julka składała kwiaty razem z rodzicami Andrzeja Dudy, być może... kończę, bo nie chcę zapeszyć.
Serdeczności.
Dobrze, że się Pan w końcu odezwał, bo strasznie się o Pana martwiłem i czarne myśli mi do głowy przychodziły.
Tu nie ma, co gratulować Panie Bolesławie! Tu się trzeba cieszyć, że młodzi się budzą!
Serdecznie Pana pozdrawiam.
----------------
Jestem dzisiaj razem z Panem i wszystkimi, którym los Polski nie jest obojętny.
Serdeczności!
Ale jak pan dobrze wie, oczy mogą się szklić pięknie. I tego musimy się trzymać. Piękny dzień był dzisiaj w Polsce!
Serdeczności!
Dziękuję za miłe słowa i pełen optymizmu komentarz.
------------
Tak. Krakowianie wczoraj zachowali się przyzwoicie. Jak Inka. Co to znaczy dobry przykład. To fascynujące, że zaśnieżona Kanada również była wczoraj z nami w Parku Jordana i na Rynku krakowskim!
Serdecznie pozdrawiam.
-----------------
Dziękuję za pozdrowienia, które odwzajemniam z nawiązką. To wspaniałe, że dzięki Internetowi mogliśmy przeżyć ten tak ważny dzień dla wszystkich kochających Polskę. Proszę pozdrowić wszystkich Przyjaciół i znajomych z Old Bridge!
Serdeczności!
Wzruszył mnie Pan.
Serdeczności
Pozdrawiam jak zawsze serdecznie i wytrwałości w tym, co Pan robi dla Polski Panu życzę.