Pisane w szóstą rocznicę śmierci polskiego Papieża
Dzisiaj mija sześć lat od śmierci Jana Pawła II, którego poza paroma, niechlubnymi wyjątkami kochają wszyscy.
Symbolem takiego właśnie parszywego wyjątku jest dla mnie czołowy prezenter-ideolog TVN24 Jarosław Kuźniar.
Dzisiaj od samego rana, w tę nad wyraz smutną i ważną dla nas rocznicę, ów zaprzedany (komu?) aktywista, obłąkany nienawiścią do wszystkiego, co wyrasta z naszej narodowej tradycji, dosłownie wychodził z siebie, by Polaków obrazić, poniżyć, obśmiać i wyszydzić.
Po raz któryś z rzędu posunął się do niepomiernie perfidnego draństwa, zapraszając do studia jakiegoś zalatującego palikocim smrodkiem zakonnika, z którym usiłowali wspólnie pomniejszyć znaczenie, jakie ma dla Polaków uświęcony symbol „godziny 21.37”.
I tu żarty się kończą mości Panowie, pożal się Boże medialna „elita”.
Jak grzebaliście w polskich mózgach, szczególnie tych młodych, szanując wolność słowa zaciskałem zęby i milczałem. Ale, jako akademik, dobierać się do polskich sumień nie pozwolę!
Przepraszam za niestosowny moment, ale w podobnej manierze, jakiej nas nauczył pewien znany redaktor poczytnej gazety, gdy osłaniał swojego Kiszczaka, krzyczę na całe gardło:
Wara od polskiego Papieża!!! A jak się nie podoba, to fora ze dwora!!! Do piaskownicy szczawie!!!
I dość tego tałatajstwa opluwającego bezkarnie wiekopomne dziedzictwo Rzeczypospolitej!!! Obudźcie się ludzie!!! Gdzie jest zdawało się niezawodne Pokolenie JP2???
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 16276
Odpowiem krótko. Może.
Pozdrawiam serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
Szanowny Panie Waldemarze,
Chyba już nie warto rozmawiać o tym "panu".
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
A pamięta pan taką piosenkę z Kabaretu Starszych Panów w wykonaniu Ireny Kwiatkowskiej?:
Szuja, obrzydliwa larwa i szczeżuja!
Szuja - do najtępszych pierwotniaków rym!
Szuja, bezlitosny kamień i statuja!
Fałsz i ruja bezustannie powodują nim !!!
Pozdrawiam Pana serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
Napisał Pan jakże słusznie:
"Zostawmy dzisiaj to draństwo na marginesie . Dzisiaj liczy się tylko pamięć o ideale człowieka, który nigdy nie nienawidził, który wszystkich kochał bez względu na wiarę i ciężar grzechu".
Ma Pan rację. Dzisiaj tak. Ale jutro, pojutrze i dalej należy kontynuować naszą narodową dezynsekcję. Bo inaczej, choć Hymn Narodowy mówi coś innego, Polska może zginąć.
Pozdrawiam Pana serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
Cieszy mnie nasze współmyślenie, w którym upatruję nadzieję dla Polski. I ma Pani rację pisząc: "wierzę głęboko, że JAN PAWEL II NA ZAWSZE zostanie w naszych sercach i pamięci... To są wartości niezniszczalne, czego przeróżne kreatury nie są w stanie pojąć.
To ja Pani dziękuję za piękny komentarz,
Krzysztof Pasierbiewicz
W odpowiedzi na Pański komentarz jeszcze raz powtórzę fragment mojego tekstu pt. "Awans społeczny bis", cytuję:
"Jak starsi pamiętają, a młodsi niestety już nie, gdyż nie mieli się skąd o tym dowiedzieć, w latach powojennych (lata 40/50) komuniści dokonali bardzo sprytnej socjologicznej sztuczki. Z zacofanej i zabiedzonej prowincji przerzucono wtedy do miast rzesze prostych i nie wykształconych ludzi. Brano głównie tych „nijakich”, gdyż prawdziwy chłop ziemi nie chciał opuścić.
W miastach, zazwyczaj w pobliżu zakładów przemysłowych, pobudowano dla nich nowe dzielnice, a w nich bloki z wielkiej płyty, które im się zdały pałacami. Potem im umożliwiono zrobienie zaocznej matury, co oni uznali za awans społeczny. Ci właśnie ludzie, z grubsza okrzesani w hotelach robotniczych i temu podobnych ośrodkach krzewienia kultury masowej, przepoczwarzyli się z czasem w coś w rodzaju „przyzakładowych wierchuszek”. Słowem ni pies, ni wydra, albo, jak kto woli zdegenerowany twór bez rodowodu. Jednocześnie komunistyczna propaganda przypominała im bezustannie, że swój awans zawdzięczają dbającej o ich interesy władzy ludowej, co się w ich świadomości zakodowało na trwałe w formie ślepej wdzięczności dla komuny. To ci właśnie ludzie stanowili służący wiernie stalinowskiemu reżimowi pierwszy rzut zasilający szeregi PZPR, milicji i urzędu bezpieczeństwa.
W następnym pokoleniu (lata 60/70), ich dzieci pokończyły już częściowo studia tworząc grupę „nowej inteligencji”, drastycznie odmiennej kulturowo od ideałów inteligencji „starej” wywodzącej się z czasów przedwojennych. Tu skłaniałbym się ku zastąpieniu terminu „nowa inteligencja” określeniem „klasa ludzi wykształconych w pierwszym pokoleniu”. Ta grupa społeczna od inteligencji „starej” różniła się głównie tym, iż nie wyniosła z domu praktycznie żadnych głębszych wartości. I choć nieźle wykształcona zawodowo, nie miała, świadomości, bądź jej nie dopuszczała, iż jest genetycznie skażona piętnem służalczej wdzięczności wobec komunistów, którzy umożliwili ich ojcom społeczny awans. Myślę, że to ci właśnie ludzie poparli, a jeszcze żyjący nadal popierają wprowadzenie stanu wojennego traktując generała Wojciecha Jaruzelskiego jako męża stanu. I w pewnym sensie nie można ich za to winić, gdyż tak ich po prostu wychowano.
Po upadku komuny wydawało się przez moment, że nastąpi odrodzenie prawdziwych polskich elit. Otóż nic bardziej złudnego, gdyż proces ten skutecznie storpedowali zbałamuceni przez pewnego redaktora wnukowie tych, których w latach 40/50 przesiedlono do miast.
W tym przypadku, ten genetycznie służalczy, tym razem wobec post-komuny, materiał ludzki został wykorzystany, trzeba przyznać genialnie, przez owego redaktora poczytnej Gazety. Mechanizm był identyczny jak w okresie powojennym, czyli utwierdzenie ludzi w poczuciu społecznego awansu.
Mechanizm psychologiczny tej chytrej sztuczki jest następujący.
Otóż, jeśli garbatemu powiedzieć, że się prosto trzyma, to, choć wie, że tak nie jest, chętnie w to uwierzy. Jeśli szarej myszce ktoś powie, że wygląda jak hollywoodzka gwiazda też się nie oprze pokusie uwierzenia w tę oczywistą nieprawdę. Podobnych przykładów można mnożyć wiele.
O ile sztuczka z „awansem społecznym prim” (tata 40/50) polegała na utwierdzeniu prostych i nie wykształconych ludzi w przekonaniu, że przynależą do lepszej od reszty społeczeństwa awangardy władzy ludowej, to trik z „awansem społecznym bis” (po upadku komuny) polegał na utwierdzeniu ich już z grubsza okrzesanych i lepiej wykształconych wnuków w poczuciu, iż przynależą do grupy światlejszych i bardziej od reszty społeczeństwa postępowych ELIT. W pierwszym przypadku wykorzystano ciemnotę i niedouczenie, w drugim próżność, pychę i kompleksy ludzi, których na swój prywatny użytek nazywam „intelektualnie nowobogackimi”.
Bezsprzecznie genialny redaktor wspomnianej Gazety doskonale znał odbierającą rozum magiczną moc utwierdzenia „nowobogackiego inteligenta” w przekonaniu o przynależności do krajowej elity. Pan redaktor wiedział, że jak takiemu powie, że przynależy do crême de la crême III Rzeczypospolitej, to on nie dość, że w to głęboko uwierzy, to jeszcze będzie owego społecznego awansu (bis) bezkrytycznie bronił do ostatniej kropli krwi. Więcej, w obawie przed utratą nowego statusu wyróżniającego go ponad resztę „ciemnego” społeczeństwa, taki delikwent zrobi dosłownie wszystko, byle się świat nie dowiedział, co sobą reprezentuje naprawdę. I tu moim zdaniem leży tajemnica irracjonalnie wysokich notowań obecnie rządzącej partii, popieranej w znakomitej większości przez takich właśnie ludzi. Popierających bezkrytycznie, w obawie, że ewentualny upadek tej partii grozi weryfikacją elit, co dla nich oznaczałoby możliwość utraty ich awansu społecznego (bis)".
Całość - patrz: http://niezalezna.pl/622…
Dziękuję Panu za komentarz i serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
Wielce Szanowna Babciu Moherowa,
Nic dodać nic ująć.
Dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
Ma Pan rację. Dzisiaj mnie poniosło. Ale sam Pan pisze, że "każdy z nas ma jakiś indywidualny próg cierpliwości i opanowania". Kreatura, którą mamy na myśli nie jest warta nawet wzmianki. Ale rozjuszyła mnie myśl, że jest wcale niemało takich, którzy się dają złapać w pułapkę tak nikczemnej propagandy.
Ale Bogu dzięki są tacy jak Pan, którzy deklarują nazywać rzeczy po imieniu.
Dziękuję Panu za komentarz i serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
Nie mam złudzeń, że ma Pan rację.
Ale jak Pan zauważył, podpisuję moje teksty imieniem i nazwiskiem podając do tego swój akademicki status. A to mnie zobowiązuje do wyważonej i łagodnej formy, choć nie ukrywam, że mnie czasem krew zalewa zwyczajnie po ludzku.
Serdecznie Pana pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
Trochę mnie Pan zawstydza tymi pochwałami, ale skłamałbym gdybym powiedział, że nie sprawiają mi przyjemności.
Powiem Panu tylko jedno. Jeśli moje teksty pomogły w dobrej sprawie choć w jednym przypadku to znaczy, iż warto było zacząć moje blogowanie.
Dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz