"Ojtamojtam". Odc. 24. Depresja, czym jest ?

Zaczynasz to wszystko zwykle bardzo niewinnie.

Pierwsze braki snu, gdy wstajesz kolejnego dnia rano niewyspany, jesteś zmęczony bardziej, niż wtedy, gdy kładłeś się spać i pijesz kawę, żeby się podkręcić. Zaczynasz ten dzień, nie mając apetytu, najchętniej położyłbyś się znów do łóżka i przespał chociaż z godzinę, dwie jeszcze, może trochę dłużej. I kiedy uda ci się to czasem zrobić, pomaga, ale też sporadycznie.

Potem, po jakimś czasie dochodzą ci do tego problemy z koncentracją, skupianiem uwagi na czynnościach, które masz wykonać. Bywa, że tracisz wątki i to, o czym myślałeś chwilę wcześniej i zaledwie przez kilka sekund, nagle umknęło ci i przypominasz sobie z trudem, co to było, lub zwyczajnie puszczasz w niepamięć, bo nie jesteś w stanie sobie tego skojarzyć już. Zaczynasz nagle robić listę zakupów, czego wcześniej nie zdarzało ci się robić. Listę i terminy różnych rzeczy do załatwienia. Przestaje smakować ci jedzenie, nawet to, które jeszcze nie tak dawno lubiłeś. Nie odczuwasz głodu w ciągu dnia w ogóle, odczuwasz go dopiero wieczorem, tak powiedzmy około 20:00. Zamawiasz mega pizzę przez telefon, dostajesz ją za trzy kwadranse i oczywiście zjadasz większą jej część od razu po przywiezieniu. Popijasz czymś, najlepiej gazowanym, w końcu to najodpowiedniejszy dodatek.

Kładziesz się do łóżka.

Następnego dnia rano znów budzisz się.

Tym razem nie dość, że się nie wyspałeś i to po raz kolejny, to na dodatek w brzuchu coś dziwnie ciąży, uwiera, ugniata, coś tam jest. To twoja wczorajsza pizza, na razie tylko pizza, potem ewentualnie wrzody. No i może jakieś resztki czegoś z bąbelkami. Dokładasz do tego co "tam" już jest jeden kawałek, zwykle na zimno, bo nie ma czasu, bo trzeba już wyjść, jak co rano.

Tak to trwa jakiś czas. W ciągu dnia nie masz czasu porządnie zjeść, bo to, bo tamto, bo jeszcze coś, poza tym zwykle ci się po prostu nie chce, nie jesteś głodny, nie czujesz głodu, działasz w biegu, w rozpędzeniu.

Popołudniami zaczyna dopadać cię sen, ale nie możesz, bo jesteś przecież w pracy, dużo się dzieje, do końca zostało jeszcze kilka godzin, trzeba być sprawnym, więc zwykle zaczynasz pić drugą kawę, czego do tej pory nigdy wcześniej nie robiłeś. Ta druga kawa podkręca cię na tyle, że jesteś z siebie dumny. Kurczę, nareszcie mi ta robota idzie i nawet wszystko pamiętam !!! Po drugiej kawie lekko boli cię głowa. Z początku na chwilę, potem coraz bardziej i coraz mocniej. Jesz wieczorem lub w nocy, pijesz do tego coś z bąbelkami lub niekoniecznie, bo zauważyłeś, że po czymś bąbelkowym dziwnie puchnie ci brzuch, zamieniasz to na wino - świetny pomysł, bo rozluzowuje, do tego mówią, że jest zdrowe, ma jakieś oksydanty, czy coś.

Kładziesz się spać.

Zaczynasz pamiętać każdą godzinę, którą zegar wybił w nocy, bywa, że włączasz telewizor, radio lub komputer - tak tylko na chwilę z początku. Potem na coraz dłużej. Twój organizm jest tak podkręcony, że jest gotów do snu przed czwartą rano, a tu klapa, bo o szóstej piętnaście zegar dzwoni na pobudkę.

Wstajesz.

Rano robisz sobie coraz mocniejszą kawę, bo coraz mocniej boli cię głowa, a zauważyłeś, że po mocnej kawie ból ustaje... by powrócić po południu, po drugiej coraz mocniejszej kawie. Jedziesz do pracy. W pracy różnie, raz spokojnie, innym razem nie.

Zaczynasz zwracać uwagę na to, że rzeczy, które kiedyś cię nie denerwowały, nagle strasznie potrafią wyprowadzić cię z równowagi i zauważasz również, że denerwuje cię krytyka, zwracanie ci uwagi, to, kiedy kilka osób mówi do ciebie w tym samym czasie. Przy tym zaczynasz się trząść. Gdy przestajesz, starasz się przypomnieć sobie, co miałeś jeszcze zrobić. Potwornie boli cię głowa, taki zwykły ból głowy zamienia się w coś, co ugniata, jak zaciśnięte kowadło, jednocześnie piecze. Zauważasz przy tym piski w uszach i zaburzenia widzenia, krótkotrwałe. Nagle zaczynasz się czegoś bać, odczuwać strach, krótki, przelotny, ale zastanawiasz się przez chwilę, co to było. Zauważasz, że zaczynasz reagować na zmiany pogody. Dobija cię, gdy jest ponuro, cieszysz się słońcem. Zaczyna przeszkadzać ci wilgoć w powietrzu, deszcz. Gdy z kolei jest słonecznie, cieszysz się dniem i wszystko jest OK. Ale po skończonym dniu znów nie możesz zasnąć. Ból głowy się wzmaga, nasila tak, że obraz, który widzisz, zaczyna składać się z puzzli.

Rano mocna kawa i do pracy. W drodze do pracy lub już na miejscu dopada cię dziwny lęk, tym razem silniejszy, niż ten pierwszy, aż go zapamiętujesz, nawet stwierdzasz, że coś jest zupełnie nie tak, bo nie czujesz się sobą, tak po prostu. Nie czujesz się sobą, ale nie umiesz dokładnie zdefiniować, o co chodzi.

Pewnego dnia budzisz się rano i kompletnie nie nadajesz się do życia. Masz bardzo silne stany lękowe, drażni cię światło sztuczne, czy słoneczne, masz drgawki i łamie cię w pół. Nie jesteś w stanie ustać na własnych nogach, trzęsą ci się, mało powiedziane, telepią. Jeśli przemówisz do kogoś, inaczej niż zwykle do tej pory sam słyszysz swój głos, jest inny. Kołacze ci serce i nawet ślina w buzi jest inna, ma inny smak, gorzki smak, taki nietypowy. Jeśli nie wiesz, co to jest i jest to dla ciebie coś kompletnie nowego i zaskakującego, to od tej pory przekonasz się o tym bardzo boleśnie, co to dokładnie jest.

Bardzo zaskoczą cię reakcje twojego organizmu, nawet może kilka razy sam wrzaśniesz do siebie - kurwa, co to jest !!! Co się ze mną dzieje ???

Nawet codzienne wyjście z domu będzie problemem, będziesz chciał do niego jak najszybciej wrócić. Zawrócić z drogi. Wbiec szybko na klatkę z powrotem, gdzie dopiero jako tako przestaniesz się trząść. Do tego potworny ból głowy i uczucie, że zaraz zwymiotujesz. I często nawet to robisz, nawet zdarza się, że jest ci to obojętne, że to klatka schodowa i nawet to, że ludzie patrzą, a po jakimś czasie wymiotować już nie masz czym zupełnie. Do tego ciągły strach i ciągły lęk, czasem tak paniczny, że paraliżuje cię zupełnie, nie jesteś w stanie zrobić kroku ani w przód, ani w tył i strasznie się trzęsiesz. Do tego masz wrażenie, że przestajesz oddychać i widzieć, jest ci na przemian zimno i gorąco i serce wali jak oszalałe, okropnie się pocisz na przemian zimnym i gorącym potem, masz nim zalane dłonie, tak, że wyślizgują ci się z nich przedmioty, które próbujesz uchwycić.

Przestajesz być w stanie sam wyjść do pracy, zrobić sobie zakupy, odwiedzić znajomych. Chcesz, żeby ktoś przy tobie był, jest ci trochę raźniej wtedy, ale tylko trochę. Teraz wiesz, że przesadziłeś. Sporo przesadziłeś. Wiesz też, że nie zrobisz tego nigdy więcej, ale już za późno.

Tutaj sam zazwyczaj sobie już nie poradzisz. Potrzebna jest bardzo fachowa pomoc. I bardzo długie i żmudne leczenie.

To jedne z objawów depresji, która dzisiaj jest bardzo poważnym problemem społecznym i należy o tym problemie głośno mówić. To wina czasów, w których żyjemy. Wina atmosfery i charakteru pracy, wina problemów osobistych, innych. Wina presji, nacisków otoczenia i wina silnego stresu, utrzymującego się dłuższy czas, wina czegoś, co tkwi w człowieku od dawna. Organizm po prostu poddaje się. Nie może więcej. Buntuje się.

Powodów, przyczyn zapadnięcia na tą chorobę, która bardzo skutecznie paraliżuje codzienne życie i uniemożliwia wykonywanie codziennych, nawet bardzo prozaicznych czynności lub bardzo znacznie je utrudnia, jest wiele. Tutaj nie ma schematu, który by można było dopasować do wszystkich przypadków.

Bardzo nie pomaga też to, że jako społeczeństwo, tak naprawdę dopiero zaczynamy rozumieć, co to w ogóle jest. Bywa też, że ze wstrętem reagujemy na takie osoby, jeśli w ogóle jesteśmy w stanie je rozpoznać, np. po zachowaniu. Bardzo błędnie odczytujemy to, co widzimy.

Ta wstrętna i zupełnie niepotrzebna choroba jest w stanie powalić na dobre kilka miesięcy do łóżka nawet największego twardziela, który chodzi po tej ziemi. W porównaniu do słabego, czy słabszego organizmu, bardziej podatnego, różnica będzie jedynie taka, że ten twardziel szybciej z tego łóżka po prostu wstanie i odważy się iść do sklepu kilkaset metrów od domu, mieszkania i jakoś przełamie ten strach i lęk.

Bardzo, bardzo ważne jest zrozumienie dla tych osób. Rozmowa z nimi. I bardzo ważne jest, aby to nie był temat, którego unikamy, który szeregujemy do jakichś strasznych zaburzeń psychicznych, z którego się śmiejemy i mówimy: "Nic ci nie jest".

Bardzo cieszy, że w mediach coraz więcej się o tym mówi. Ale nadal zbyt mało.

Stwierdza się, że wg ostatnich danych około 10 procent naszego społeczeństwa naprawdę bardzo cierpi i każdy nowy dzień, gdy trzeba wstać i funkcjonować w miarę normalnie, nie raz jest wielkim koszmarem, jest ciągłym napięciem i ciągłym strachem, towarzyszy mu na przemian zimny i gorący pot i dłonie nim zalane i całe ciało, delikatne zaburzenia mowy również. Strach jest czasem lżejszy, czasem bardzo okropny do tego stopnia, że paraliżuje ruch. Objawy nasilają się wczesną wiosną, wczesną jesienią, to bardzo dokuczliwe okresy, potrafiące wyjątkowo uprzykrzyć życie i nasilają się w wyniku gwałtownych zmian pogody, tzw. przeskoków pogody.

I wyobraźcie sobie Państwo, że w tym stanie np. trzeba normalnie pracować i udawać, że wszystko jest ok, tak, żeby nikt się przypadkiem nie zorientował. Trzeba uczestniczyć w jakichś zajęciach na studiach. Trzeba gdziekolwiek wyjść, pojechać. Do sklepu, do kina, na studia, gdziekolwiek. Po cokolwiek. A nawet usiąść za kierownicą samochodu.

Odpowiedzcie sobie sami Państwo, jak byście zachowywali się Wy sami, którzy już wiecie tak naprawdę, czym to cholerstwo jest, gdyby ktoś do Was powiedział: "Nie gadaj bzdur, nic ci nie jest!", albo się śmiał, czy krzyczał, że udajesz, podczas, gdy za każdym razem, gdy przechodzisz to wszystko, wydaje ci się, że po prostu zaraz się wykończysz ? Zdarzają się omdlenia i nie tylko, ale o tym nie chcę pisać, bo to skrajne przypadki.

Zrozummy depresję.
Zmieńmy nastawienie do siebie nawzajem, częściej się uśmiechajmy.
Nie pozwólmy temu cholerstwu truć życia nikomu, nawet najgorszemu wrogowi.
Tym bardziej, że są badania, w wyniku których stwierdza się, że te 10 procent społeczeństwa trzeba będzie za chwilę pomnożyć.
Pytanie przez ile... ?

Zapytają mnie Państwo, skąd to wszystko wiem ?
Chciałem to zrozumieć i zrozumiałem i teraz wiem.

Mam taki apel do tych z Państwa, którzy to czytają.

Jeżeli zauważą Państwo cokolwiek, co Państwa mocno zaniepokoi, proszę nie lekceważyć oznak, które daje organizm. To są często oznaki, nad którymi my sami automatycznie się zastanowimy, zaniepokoi nas to, po prostu organizm da nam znać, a my te sygnały odczytamy. W wyraźny sposób zostaniemy uprzedzeni i zaalarmowani.

Bardzo ważna jest dieta, nie obciążanie wątroby, nerek, żołądka jedzeniem ciężkostrawnym. W ogóle bardzo ważna jest poprawna praca tych organów. Równie i niezwykle ważny jest zdrowy sen, po którym wstajemy wypoczęci. WYPOCZĘCI !!!

I niezwykle ważne jest to, żeby się nie forsować ponad swoje siły. Jeśli czujemy, że czas naprawdę odpocząć, to bez względu na wszystko proszę to zrobić.

Zdrowie jest najważniejsze.

To tyle na dziś.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

03-04-2013 [16:24] - Jolanta Pawelec | Link:

nie chciałam tego zrozumieć. Ale poniekąd musiałam.Mechanizm jest ten sam - zaprogramowanie
( przez społeczeństwo, otoczenie, wychowanie). Detale mogą być różne.
Recepta profilaktyczna - zachowaj przestrzeń. Recepta po diagnozie - odzyskaj przestrzeń.

Recepta dla zbiorowości - odzyskać Wdzięczność, Życzliwość i na pytanie o radość życia
odpowiedzieć pełną zbiorową "piersią" z serca : A czemu by nie?

Obrazek użytkownika emeryt22

03-04-2013 [20:22] - emeryt22 | Link:

a czy modlitwa (medytacja) pomaga?

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

03-04-2013 [21:25] - Jolanta Pawelec | Link:

jest już pytanie. Pan pyta : Czy pomaga? Proszę postawić pytanie wolnego człowieka (jakim Pan w istocie jest):
Czy modlitwa sprzyja wyzdrowieniu?
Czy medytacja ( bo to co innego niż modlitwa)działa uzdrawiająco?

Kiedy Pan postawi pytanie nie jak człowiek przegrany, ale jak zwycięzca chwilowo wycofany -
będzie to właściwy krok. To nastawienie bez roszczeń, bez walki, bez upatrywania sukcesu - jest ważniejsze niż forma i treść medytacji.

Zaiste czego nam brak do zdrowia? Proszę odrzucać kamień po kamieniu z NADMIARU, który Pan sobie nałożył na plecy. Odejmowanie żądań by było inaczej(aby wreszcie móc powiedzieć _ To jest tym.I to jest w porządku.)

Obrazek użytkownika jts4

04-04-2013 [10:33] - jts4 | Link:

Przychylam się to tych opinii, które twierdzą, że pomaga bardzo sfera duchowa. Modlitwa, medytacja, cokolwiek, czego zadaniem jest forma osiągnięcia spokoju, wyciszenia, uspokojenia. Rozmowa z Bogiem pomaga. 

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

04-04-2013 [16:19] - Jolanta Pawelec | Link:

"Ludzie nie chcą być zdrowi" "Ludzie uciekają przed faktami" "Ludzie myślą, że to ich nie dotyczy, dopóki jest ktoś kto pomoże"
LUDZIE CHCĄ POMOCY - nie zdrowia.
Wobec tego wszystko jedno - medykamenty czy modlitwa.

Z jednym się nie zgadzam - ŻE TO SFERA DUCHOWA.