Tematu śledztwa smoleńskiego człowiek nie może spuścić z oczu nawet na kilka dni, bo od razu przełomy. W ostatniej notce przewidziałam los brzózki, ale że Mr Graś tak radykalnie się jej pozbędzie, tego nawet najwierniejsi fani Tuska by nie wymyślili! Chociaż z drugiej strony, przekaz pozostaje niezwykle spójny i konsekwentny od początku - pierwsza smsowa wytyczna nie była o brzozie, ale o pilotach. Tak więc wszystko się zgadza: "Przyczyną katastrofy nie było zderzenie z brzozą, ale zejście Tu-154M poniżej minimum"- zamyka prawie trzyletnią dyskusję rzecznik.
Jedyny problem, że Grasiu odsyła do raportu Millera, a najwyrazniej sam tam nie zaglądał lub nie ustalił wspólnej wersji z jej członkami. W przeciwieństwie do niego, niejaki dr Lasek tak nas przekonywał:
"Doszło do tak dużego niezrównoważenia momentów z obu skrzydeł, że nie było możliwe wyrównanie tego przy pomocy pozostałych sterów. Gdyby nie było tej brzozy, to może by się uratowali."
Doprawdy, mogłyby się chłopaki wreszcie dogadać, bo wszyscy w napięciu : Amielin zastanawia się po cholerę strzelał fotki przypadkowego drzewa, polscy prokuratorzy, jak naiwniacy pobierali 255 próbek, prof Binienda głowił się nad kolejnymi symulacjami, posłanka Szczypińska dręczyła MON o zdjęcia brzozy, Lasek pocił się szukając zdjęć skrzydła z wbitymi drzazgami, a Miller symulacje zderzenia wykonywał na własnych dłoniach, bo na rzeczywiste Tusk mu pieniędzy nie dał. Wszyscy zadany temat potraktowali poważnie - brzoza ma zaszczytne miejsce w każdym raporcie i książce, a to nie tu leży przyczyna katastrofy! Dziś to wreszcie wiemy!
Wszystkich, którzy się zgubili, lub nie nadążają, rzecznik rządu pociesza :"wiem, że przygotowywana jest konferencja naukowa, taka z prawdziwego zdarzenia. Może bez mediów i bez całego tego politycznego entourage’u.".....
Entourage - trudne słowo -płonę z ciekawości, ale jak znam Grasia - niepotrzebnie. Z rządowych ekspertów niewiele da się jeszcze wycisnąć. Jedyny profesor w tym składzie - Marek Żylicz, poza prawnym aspektem, sprytnie się od raportu zaczął dystansować. A rzecznik nie może pojąć, że kiszeniem się w laskowym sosie (bez mediów!) nie przekona wątpiących, a to ta grupa "najgorzej" wypada w sondażach.
Dla wszystkich- zarówno przekonanych jak i nieprzekonanych, w związku z brakiem oryginałów czarnych skrzynek, wciąż otwarte pozostaje pytanie : dlaczego piloci wydali komendę "odchodzimy", a potem spokojnie i bez zbędnych komentarzy spadali? Na szczęście dla "niezależnej" komisji, mało kto się tym interesował, bo wszyscy przez trzy lata byliśmy zajęci brzozą.
http://wpolityce.pl/wydarzenia/26502-kpiny-szef-pkbwl-nie-badalismy-tezy-o-brzozie-bo-uznalismy-ze-nie-ma-na-to-czasu-nie-wspominam-juz-o-kosztach
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Pawel-Gras-przyczyna-katastrofy-smolenskiej-nie-bylo-zderzenie-z-brzoza,wid,15321640,wiadomosc.html?ticaid=110098&_ticrsn
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6216
Pan Marek Żylicz sprytnie, jak Pani pisze, zaczął się od raportu dystansować, gdyż mec. Pszczółkowski w swoim wystąpieniu na ubiegłotygodniowej konferencji na Uniwersytecie im. Kardynała Wyszyńskiego ujawnił prawne umocowanie komisji Millera, a właściwie to, że w chwili jej powstawania żadnej podstawy prawnej nie było. W ciągu następnych tygodni po katastrofie dopiero tworzono przepisy.
Chłopak swoje lata ma, ale wie o co kaman :))
Raportu MAK i Raportu KM a wynikami ze śledztwa Prokuratury
Dla mnie wygląda to tak:
- samolot został potraktowany podczas ostatniej fazy lotu serią punktowych wybuchów, a w ich wyniku spadł na ziemię i tam dokonano podstawowego wybuchu, który zniszczył samolot dokumentnie(ekspertyza pokazująca na zdjęciu satelitarnym "miejsca wybuchów" , które KM zmieniła na "miejsca pożarów")
- czas wydarzenia jest wcześniejszy niż oficjalnie podana godzina 8:41.W raporcie Millera w pkt. 1.7.6. podano, że stało się to około trzy godziny po wschodzie słońca, czyli dla tego dnia było to około 8:02 czasu polskiego letniego.
"1.7.6. Pora dnia, oświetlenie
Wschód słońca w Smoleńsku w dniu wypadku był o godz. 03:02. Wypadek zdarzył się
w porze dziennej, około trzech godzin po wschodzie słońca."
Na tą godzinę wskazują też zeznania śp. chorążego R.Musia , który był członkiem załogi JAK-40, który wylądował wcześnie w Smoleńsku.
http://www.gazetapolska…
Zeznania śp. Chorążego R. Musia o czasie lądowania Jak-a 40 nr 044 w Smoleńsku, potwierdza Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga Wydział V Śledczy, w postanowieniu o umorzeniu śledztwa z dnia 30 czerwca 2012 roku, sygnatura akt: V Ds 32/11.
http://www.naszdziennik…
Wg relacji Musia, Jak wylądował o godzinie około 6:40 czasu polskiego, a według ustaleń Prokuratury było to o godzinie 6:50 czasu polskiego
Wg. danych MAK-u i KM zawartych w ich raportach(stenogram z wieży kontroli lotów), lądowanie JAK-a miało się odbyć
o godzinie:
09:15:18 RP: Lądowanie Jak-40-go. (czasu moskiewskiego letniego, czyli 7:15:18 czasu polskiego letniego)
Różnica czasu pomiędzy relacją Musia a danymi Raportu MAK i RM wynosi 35 minut, a ustaleniami Prokuratury a danymi Raportu MAK i KM wynosi 25 minut.
Trochę na Long Beach posypało i dzięki temu mam więcej wolnego czasu. Poświęciłem go na kolejne przesłuchanie konferencji ZP i w skróconym (szkoda)a bardzo ciekawym referacie profesora Czachora pojawiło się zdjęcie sławetnej shielded birch. Tak chyba z nudów postanowiłem wykorzystując dostępne zdjęcia zmierzyc wysokość wystającego kikuta. Wyszło mi prawie tak samo jak makowszczinie, czyli wysokość 5.1-5,3 m grubosć w miejscu przełomu ok 35 cm. Tak jakoś skonfrontowałem to z najnowszymi "wynikami" podanymi chyba przez prokuraturę i wyszlo, że: obydwa wymiary podane przez ruskich zostały powiększone przez ową prokuraturę 1.5 razy. Po co to zrobiono? Jeśli uważnie i ze zrozumieniem wysłucha się wykładu profesora Biniendy to okaże się, że on wykonywał swoje obliczenia dla brzozy o srednicy pnia wynoszącej max 50 cm a tym pitifull assholom z prokuratury wyszło 52 cm a więc rozumując metodą uczonych radzieckich, a tak te asshole rozumują, obliczenia profesora Biniendy są nieadekwatne. I o to chodzi, trzeba znaleźć jakiś punkt zaczepienia do wygłaszania nowej serii kretyńskich andronów. Ktoś powiedział, że dobre kłamstwo to wielka sztuka a jak się tego nie umie to najlepiej mówić prawdę bo nawet najlepsze kłamstwo prędzej czy później wyjdzie na jaw. A tym durdomcom z prokuratury można jedynie zaproponować udanie sie do apteki po zakup dużej ilości verstandu, chociaż nie musi to dac pozytywnych rezultatów, zbyt cięzki stan pacjentów.