Rządowi Tuska trzeba nieustannie patrzeć na ręce, zwłaszcza w czasie świąt, lub przed głośnymi imprezami. Okres przed Euro2012 wykorzystał on dla przepchnięcia przez parlament ustawy o podniesieniu wieku emerytalnego, a potem próbował między Świętami Bożego Narodzenie, a Świętami Trzech Króli przeforsować przystąpienie Polski do paktu fiskalnego. Nie udało się to tylko dlatego, iż pakt ten nie ma jak na razie wystarczającego poparcia na Zachodzie.
W dzisiejszej /23.01/ swej notce /TUTAJ/ bloger Coryllus cytuje zaś list protestacyjny, który dostał e-mailem od kolegi. Przytoczę go także:
"Szanowni Państwo,
trwają prace nad projektem ustawy o otwartych zasobach publicznych. Ustawa
ta przewiduje obowiązkowe przejmowanie przez podmioty publiczne autorskich
praw majątkowych do utworów powstałych w tych podmiotach lub przez nie
finansowanych. Oznacza to, że twórca zostanie pozbawiony swoich praw -
zgodnie z projektem ustawy będzie mógł jedynie uzyskać od podmiotu
publicznego licencję na korzystanie z własnego utworu. Przejęte utwory będą
mogły być dowolnie wykorzystywane przez wszystkich, także do celów
komercyjnych.
Pragniemy zwrócić Państwa uwagę na kontrowersyjne założenia w/w projektu:
1. Projekt ustawy nie wyjaśnia, czym są zasoby publiczne, przez co nie
wiadomo do końca, czego ta ustawa miałaby dotyczyć.
2. Projekt ustawy jest niejasny i pełen sprzeczności w kluczowych kwestiach
np. co do zakresu i zasad przejęcia praw autorskich.
3. Film prezentowany na stronie Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji
(MAC) - przedstawiający ideę otwartych zasobów, zawiera zmanipulowany
przekaz mówiący, że gdyby twórcy udostępniali swoją twórczość w otwartych
zasobach publicznych, wzrosłaby kreatywność społeczeństwa.
4. Argument, że twórcy są współfinansowani ze środków publicznych i na tej
podstawie powinni zgodzić się na udostępnianie owoców swojej pracy w
otwartych zasobach, stoi w sprzeczności z praktyką pobierania opłat za
rzeczy, usługi itd. finansowane ze środków publicznych (np. za autostrady).
5. W propozycji ustawy Ministerstwo powołuje się na oszczędności budżetowe.
Rodzi się pytanie dlaczego znowu kosztem autorów - dlaczego ta grupa jest
dyskryminowana przez Państwo (od 1 stycznia ograniczono twórcom możliwość
skorzystania z 50% kosztów uzyskania - teraz chce im się odebrać prawo
zarabiania na własnych utworach).
Zachęcamy do zabrania głosu w konsultacjach społecznych i wspólnej walki o
nasze prawa!
Do godź. 24.00 dnia dzisiejszego, można przekazać swoja opinię w tej
sprawie, na rządowym portalu konsultacji społecznych: www.mamzdanie.org.pl.
Bardzo prosimy o zabranie głosu.
Stanowisko twórców powinno być widoczne dla ustawodawcy.".
Ze strony Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji dowiadujemy się, że konsultacje przedłużono do 5 lutego. Trwaja one od 28 grudnia i na odpowiedniej stronie internetowej /TUTAJ/ wyrażono jak na razie 137 opinii.
Ministerstwo tłumaczy się w tej sprawie dość pokrętnie /TUTAJ/:
"1. Czy ustawa naruszyłaby osobiste prawa autorskie?
Nie. Twórca, zawsze po stworzeniu utworu posiada osobiste prawa autorskie do niego. Mogą one przysługiwać tylko twórcy, nie może on ich zbywać ani się ich zrzekać. Założenia projektu ustawy o otwartych zasobach nie dotyczą autorskich praw osobistych. Nie dotyczą więc między innymi:
autorstwa utworu,oznaczenia utworu swoim nazwiskiem lub pseudonimem albo udostępniania go anonimowo,nienaruszalności treści i formy utworu oraz jego rzetelnego wykorzystania,decydowania o pierwszym udostępnieniu utworu publiczności,nadzoru nad sposobem korzystania z utworu.
Ochronę osobistych praw autorskich reguluje kodeks cywilny, a w projekcie założeń do ustawy nie są przewidziane żadne zmiany w tym zakresie.
Natomiast prawa autorskie majątkowe są ograniczone czasowo (istnieją co najmniej przez 70 lat) i istnieje możliwość obrotu nimi. Przekazywania majątkowych praw autorskich jest często spotykane – w projekcie ustawy proponujemy, by częściej niż dotychczas instytucje publiczne nabywały autorskie prawa majątkowe do dzieł tworzonych za środki publiczne, tak, aby możliwe było korzystanie z nich także przez obywateli.
2. Czy instytucje publiczne nabywają pełnię majątkowych praw autorskich?
To zależy – od umowy zawartej między twórcą i instytucją publiczną. Ta umowa oczywiście nie może być zawarta bez zgody twórcy. W założeniach do projektu ustawy o otwartych zasobach nie ma mowy o żadnym „automatycznym” przechodzeniu praw na instytucję publiczną. Ustawa nałożyłaby obowiązek na instytucję publiczną, by ta zakupiła autorskie prawa majątkowe na polach eksploatacji, na których zamierza wykorzystywać utwór bądź udzielać licencji na dalsze wykorzystanie.".
Coryllus ma oczywiście rację, uważajac, że chodzi tu o zwykły rabunek. Urzędnicy państwowi chcą przejąć majątkowe prawa autorskie do wszelkiej dotowanej przez państwo twórczości. Udzielanie dotacji będzie obwarowane prawdopodobnie wymogiem rezygnacji przez twórców z ich praw.
Ciekawe jest jednak co innego, a mianowicie milczenie opinii publicznej na ten temat. Na stronach Ministerstwa wspomniano tylko o dyskusji w radiu TOK FM w dniu 9.01, a strona główna MAC zapełniona jest rzewnymi opowieściami o pożytkach z otwierania zasobów. Przypomina to uzasadnienie stawiania wciąż nowych fotoradarów - względami bezpieczeństwa na drogach,
Wytłumaczenie tego jest proste. Niezależna twórczość opozycyjna z dotacji rządowych na ogół nie korzysta. Zarówno likwidacja 50% kosztów uzyskania, jak i projektowane przejmowanie praw autorskich uderzają przede wszystkim w twórców prorządowych, wiernych PO. Ci zaś nie są w stanie nagle wykonać zwrotu o 180 stopni i zacząć przeciwstawiać się temu, co przez tyle lat wychwalali. Bez oporu więc dają się strzyc, jak te barany.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5356
"Cóż bowiem oznaczają powyższe słowa. Ano to, że wszystko co powstanie za pieniądze ministerstwa kultury, także, na przykład pismo poświęcone „Fronda” jest własnością tegoż ministerstwa, a ono może powstałym za swoje pieniądze dobrem obrócić w dowolny sposób. Ciekawe czy będzie też mogło ingerować w kwestie obsady stanowisk w redakcji i zamiast Terlikowskiego postawi na jego miejsce choćby Ilonę Felicjańską. Bo w zasadzie czemu nie? Biorąc rzecz zaś serio. To jest chyba najpoważniejsza sprawa z jaką się kiedykolwiek zetknąłem. Oto twórca, naukowiec, magistrant wreszcie, albo muzyk z konserwatorium, poprzez fakt napisania utworu pod dachem należącym do instytucji państwowej przestaje być właścicielem praw do tego utworu. Podmiot publiczny może mu jego własną pracę wydzierżawić na nieznanych zasadach, może się z nim podzielić zyskami, z dystrybucji. Ciekawe czy sam autor będzie mógł dystrybuować swoje utwory, czy może w całości musi zdać się w tym względzie na urzędników państwowych?
To jest, oprócz podatku katastralnego kolejny atak na własność w naszych rękach.".