Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Teatrzyk "Zielony Gej" przedstawia: "Kubuś Puchatek"

Marcin B. Brixen, 22.10.2012
Draki, w które potrafiła się wplątać klasa pierwsza a, wraz z Łukaszkiem, sięgały różnych szczebli. A to lokalnych, a to celebryckich, a to ministerialnych... Tego razu jednak osiągnięto pułap prezydencki. Dla przyzwoitości trzeba jednak dodać, że udział pierwszej a w całym zamieszaniu był raczej niewielki.
Wszystko zaczęło się od tego, że pani pedagog reaktywowała teatrzyk "Zielony Gej". Jednak wybór pierwszej sztuki granej już przez gimnazjalistów spotkał się z miażdżącą krytyką aktorów.
- Kubuś Puchatek??? Przecież to dla dzieciaków, a my jesteśmy już dorośli! - argumentował okularnik z trzeciej ławki.
- Przecież tam bohaterowie to głównie faceci - zaprotestowała dziewczynka, która zazwyczaj odzywała się jako pierwsza.
- Jak chcesz możesz zagrać Prosiaczka - zaproponował Gruby Maciek.
- Prędzej to ty mógłbyś go zagrać, zero charakteryzacji! - odcięła się dziewczynka.
- Ty za to byś mogła zagrać Maleństwo, warunki masz idealne - Łukaszek pospieszył w sukurs przyjacielowi. Wybuchła dzika awantura.
Kiedy pani pedagog udało się już opanować zamieszanie zaczęła rozdzielać role. Kubusiem Puchatkiem został Gruby Maciek (gabaryty, chłopcze, masz idealne), Prosiaczkiem okularnik (tu też decydowały gabaryty), a Łukaszek miał grać Królika. Dziewczynka faktycznie dostała rolę Maleństwa, co spowodowało, że awantura wybuchła ponownie.
Parę dni później pan dyrektor gawędził sobie z panią pedagog na korytarzu podczas dużej przerwy i wypytywał ją jak idą próby. Nagle, kątem oka zauważył jakieś poruszenie przy oknach i masowy ruch uczniów w jego stronę.
- Co się dzieje? - spytał zaniepokojony.
- Chcemy zobaczyć, jak będą pana aresztować!
Pan dyrektor rzucił się do okna i ujrzał grupę mężczyzn wysiadającą z dużych limuzyn i kierującą się w stronę szkoły. Wyglądało to rzeczywiście groźnie, więc na wszelki wypadek wycofał się do swojego gabinetu i obstawił panią pedagog i panią wicedyrektor. Rozległo się pukanie do drzwi i mężczyźni weszli. Pierwszy z nich przedstawił się, pokazał legitymację, powiedział, że jest z BOR i ma dla pana dyrektora dobrą wiadomość.
- Nie aresztują pana! - wyrwała się pani pedagog.
- Skądże! - roześmiał się pan z BORu. - Będziecie państwo mieć tu, w szkole, wizytę. I to nie byle kogo. Prezydenta!
- Jakiego prezydenta? Miasta? - spytała pani wicedyrektor.
- Nie, prezydenta Polski.
Zapadła cisza.
- To nie do wiary... U nas??? Naprawdę??? - pani wicedyrektor nie mogła uwierzyć.
- Naprawdę. Jest teraz w mieście, wczoraj wizytował jedną z podstawówek...
- Słyszałem o tym - pan dyrektor jakoś nie okazywał radości. - Dzieci zagrały dla niego teatrzyk "Jelonek Bambi", a on potem wyjął z torby czaszkę upolowanego przez siebie jelonka i dawał im do potrzymania. Dzieci mdlały i wymiotowały...
- ...a teraz pan prezydent odwiedzi waszą szkołę - wszedł mu gładko w słowo pan z BOR. - Ustalimy termin, sprawdzimy szkołę, a państwo przygotujecie jakiś teatrzyk.
- Mamy już prawie gotowy spektakl - pochwaliła się pani pedagog. - "Kubuś Puchatek"!
- Mam nadzieję, że pan prezydent nie przyniesie czaszki niedźwiadka - zauważył zgryźliwie pan dyrektor.
- Nie, misia chyba jeszcze nie strzelił - zastanawiał się pan z BOR.
- Ale tam są jeszcze inne zwierzątka - przypomniała sobie pani wicedyrektor. - Prosiaczek, Tygrysek...
- Bez obaw. Pan prezydent preferuje faunę krajową. A z głowizną wieprzową jeździ taki jeden poseł.
I panowie z BOR poszli oglądać szkołę.
- To jest nasza szansa! - gorączkowała się pani wicedyrektor. - Może BOR zastrzeli tych trzech z pierwszej a? No wiecie o kogo chodzi, Hiobowski, ten gruby i ten w okularach? Mielibyśmy spokój!
Pan dyrektor się rozmarzył, a pani pedagog powiedziała kwaśno:
- Nie mam nic przeciwko temu, ale nie podczas spektaklu, kiedy to ja za nich odpowiadam. Jak pani chce, to niech pani zrobi sobie swój teatrzyk i wtedy...
W dniu premiery pobito rekord frekwencji. Właściwie to nie wiadomo co dla rodziców miałoby być większą atrakcją: przedstawienie czy wizyta prezydenta.
Wszyscy zasiedli w auli, na scenę wyszedł pan dyrektor. Przywitał rodziców, potwierdził, że gościem specjalnym będzie pan prezydent i poprosił, aby stosować się do instrukcji wydawanych przez funkcjonariuszy.
Na scenę wszedł pan prezydent w otoczeniu borowców wywołując mieszane reakcje. Na przykład mama Łukaszka klaskała i wiwatowała, a dziadek Łukaszka siedział nieruchomo i w ogóle nie klaskał. Prezydent przywitał wszystkich obecnych i zaprosił na spektakl wystawiany przez przyszłość narodu, bo któż będzie głosował w wyborach za jakiś czas jak nie dzisiejsze dzieci?
- Także serdecznie zapraszam państwa na spektakl, który ja również zamierzam oglądać - powiedział pan prezydent, po czym... skierował się wyjścia.
- Spokojnie, zaraz wracam! - cofnął się do mikrofonu i powiedział uspokajająco. - Idę tylko tam, gdzie król chadzałby piechotą, gdybyśmy nadal mieli monarchię!
I wyszedł.
- Nie idziecie z nim? - zaniepokojony pan dyrektor spytał szefa obstawy BOR.
- A po co? - szef obstawy uchylił drzwi. - Sam pan widzi. Na korytarzu nikogo nie ma. Korytarz prosty, drzwi do toalet na wprost. Nie ma siły, że coś się stało.
- Ale... Gdyby zamach...
- Proszę pana, zamach? U nas? – i szef obstawy roześmiał się serdecznie.
Tymczasem w auli rozsunęła się kurtyna. Oczom zebranych okazała się scenografia stumilowego lasu wraz z domkami głównych bohaterów i zaczęło się przedstawienie.
Po jakimś czasie z widowni docierał coraz głośniejszy szum, rodzice w ogóle nie patrzyli na sztukę, tylko na puste krzesło pana prezydenta.
- Już dwadzieścia minut minęło - pan dyrektor dyszał do ucha szefa obstawy. - A on nie wraca! Coś się na pewno stało!
- Szkoła to nie lotnisko w Rosji - odparł flegmatycznie szef obstawy. - Ale możemy sprawdzić.
Dyskretnie wymknęli się na korytarz i przeszli pod drzwi toalety. Pan dyrektor zapukał. Nikt się nie odezwał. Pan dyrektor delikatnie otworzył drzwi. Weszli, sprawdzili wszystkie zakamarki. Toaleta była pusta.
- Jezus Maria!!! - pan dyrektor rwał sobie włosy z głowy. - Porwali prezydenta!!! W mojej szkole!!!
- Zaraz tam porwali - szef obstawy emanował spokojem. - Może zabłądził?
Pan dyrektor spojrzał na niego jak na idiotę:
- Jak można zabłądzić na pustym prostym korytarzu?
- Może poszedł pogadać z woźną? On lubi spotkania z ludźmi - namyślał się szef ochrony. - Niech pan wraca na salę, a ja skontaktuję się z moimi ludźmi. Halo... Nie, spoko, nic się nie stało pilnego, ale obiekt nam zaginął...
Wkrótce korytarz zaroił się od funkcjonariuszy biegających z bronią gotową do strzału. Pan dyrektor wrócił na salę. Upływające minuty były dla niego mordęgą. Słyszał szepty rodziców i nauczycieli, co pewien czas wołał któregoś z borowców. Niestety, nadal nie mogli znaleźć prezydenta. Z minuty na minutę robiło się coraz groźniej. Pan dyrektor już widział oczami wyobraźni nagłówki prasy codziennej "Zabili prezydenta!", "Przez niego wybuchła wojna", „To jego wina”, itd.
- A gdzie wasz szef? - spytał jednego z borowców. - Dowiedział się już czegoś?
- Nasz szef... - borowiec był zakłopotany. - Poszedł na bazarek.
- Co??? Po co???
- Zrobić zakupy.
- W takiej chwili??? Po co, na litość boską???
- Nasz generał kiedyś też tak zrobił... I dostał awans... Więc...
Pan dyrektor zupełnie załamany spojrzał na scenę. Akurat w tym momencie okularnik, grający Prosiaczka, miał wejść do swojego domku. Czyli do dziupli w dębie. Wszedł po drabince pożyczonej z biblioteki, włożył nogę do otworu w dykcie i...
- Aaaa!!! - krzyknął wystraszony. - Tam coś jest!!!
- Ho ho ho!!! - rozległ się z dębu śmiech przypominający śmiech świętego Mikołaja. Na deski sceny runął okularnik, za nim drabinka biblioteczna, a na końcu wymalowany na dykcie dąb.
Za dębem siedział na scenie pan prezydent.
Wszyscy osłupieli.
- Co pan tam robi? - wyjąkał pan dyrektor. - Wszyscy pana szukają!
- A, bo jak wracałem to zabłądziłem - uśmiechnął się pan prezydent. - No i trafiłem tutaj. I wszedłem gdzie mi kazali.
- Jak to: kazali???
Pan prezydent pokazał fragment scenografii. Koło dębu stała tabliczka z napisem "WSTĘP BRON".
- Kazali wstępić, to wstępłem...
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 3232
Domyślny avatar

Zdenek Wrhawy

22.10.2012 18:00

Jak to wstawisz do S24...to Ty będziesz miał WSTEP BRON :-)))
Śliczności notka...:-)))
Gratuluje serdecznie!
PS.Śpij dzis u jakiegos znajomego...albo lepiej u znajomej...od 22.00 do 6.00 będzie cisza,ale po 6.00...
Marcin B. Brixen

Marcin B. Brixen

22.10.2012 19:48

Dodane przez Zdenek Wrhawy w odpowiedzi na :-))))))))) Numer wszech czasów!!!

Wstawiłem. Na razie wszystko OK. CBA się nie boję. Przecież te wjazdy o szóstej rano były za Kaczyńskiego, prawda? A teraz przecież rządzi Donald Tusk. Chociaż na mieście mówią coś o słupie...
Domyślny avatar

ASPAL

22.10.2012 18:22

HA!HA!HA!
Marcin B. Brixen

Marcin B. Brixen

22.10.2012 19:44

Dodane przez ASPAL w odpowiedzi na HA!HA!HA!

Podobało się, widzę...
macho

macho

22.10.2012 23:35

...wysyłać mandarynki i pomarańcze. Ale szczoteczka do zębów - to już we własnym zakresie...
Marcin B. Brixen
Nazwa bloga:
Świat za pięć lat
Zawód:
Inżynier
Miasto:
Poznań

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 800
Liczba wyświetleń: 1,897,922
Liczba komentarzy: 1,496

Ostatnie wpisy blogera

  • Prezydent stolicy odwiedza szkołę
  • Neochirurg
  • Film "Przesłuchanie '50"

Moje ostatnie komentarze

  • Dziękuję :) A tak jakoś same się wymyślają. Chyba gdzieś było, że to rodzice taty.
  • Wszystkiego dobrego na Nowy Rok!
  • Dziękuję bardzo i pozdrawiam :)

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Lekcja genderu
  • Nie będę więcej tankować u tych oszustów
  • Haniebna wypowiedź ministra Francji

Ostatnio komentowane

  • spike, Komoruski w czasie kampanii, objeżdżał całą Polskę, był jednocześnie w wielu miejscowościach, kierowcy pustych autokarów wystawiali jego tekturową makietę, widziałem to na własne oczy :)))))))
  • sake2020, Raczej to świetny przykład trzymania ręki na pulsie przez szkołę dzięki rodzicielskiej czujności. Wzruszony Trzaskowski jak tylko zostanie prezydentem obdaruje szkołę laptopem albo nową piłką o…
  • Silentium Universi, To świetny przykład na pogłos w internecie

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności