Kiedy ktoś twierdzi, że pieniądz bez państwa to „ucieczka od odpowiedzialności”, warto się zatrzymać i zapytać: kto tu naprawdę od tej odpowiedzialności ucieka? Obywatel, który chce używać waluty opartej na zaufaniu, czy państwo, które to zaufanie regularnie nadużywa?
Pieniądz nie jest instytucją państwa
Pieniądz nie jest instytucją zaufania publicznego stworzona przez prawo — jest produktem rynkowej ewolucji. To, że w pewnym momencie państwo przejęło jego emisję, nie oznacza, że jest do tego niezbędne. W takim samym sensie można by twierdzić, że państwo wymyśliło język, bo dziś reguluje ortografię i wpisuje język urzędowy do ustaw.
Mises w „Teorii pieniądza i kredytu” nie tylko opisał historyczny proces powstania pieniądza, ale wskazał jego logiczne źródło: dobrowolną wymianę dóbr i naturalną selekcję środka płatniczego. Wspólna waluta nie powstaje z przymusu, lecz z konkurencji. Gdyby rzeczywiście była potrzebna centralna władza, złoto nigdy nie stałoby się pieniądzem — bo żadne państwo go nie ustanowiło.
Porządek spontaniczny nie jest anarchią
Ludzie, którzy utożsamiają wolny rynek z chaosem, popełniają taki błąd, że nie rozumieją różnicy między porządkiem zaprojektowanym a porządkiem wyłonionym. Porządek spontaniczny nie oznacza braku reguł — oznacza, że reguły powstają w wyniku działania, a nie teoretycznie w umysłach prawodawców czy władców.
To, że dziś mamy jedną dominującą walutę w każdym państwie, a nawet w wielu państwach, nie jest dowodem tego, że musi tak być. To dowód, że rynek w pewnym momencie uznał pewną walutę za najwygodniejszą. Jednak monopol państwowy zamroził ten proces — zamienił konkurencję walut w monoteizm pieniężny. A jak każdy przymusowy monopol, ten również degeneruje się, bo nie podlega mechanizmowi korekty. Dziś degeneracja dolara jest już jaskrawa – a właściwie: degeneracja rynku spowodowana dolarem. A jeszcze dokładniej: degeneracja światowego systemu finansowego przez państwowe waluty fiducjarne.
Zaufanie nie rodzi się z przymusu
Nie ma nic bardziej przewrotnego niż teza, że tylko centralny emitent może zapewnić zaufanie publiczne. Historia uczy czegoś dokładnie odwrotnego: wszystkie upadki walut wynikały z nadużycia monopolu — inflacji, zadłużenia, dewaluacji, redystrybucji. W systemie wolnym waluta, która traci zaufanie, znika. W systemie państwowym – trwa, bo państwo przerzuca koszty swojego błędu na obywateli.
Rachunek ekonomiczny nie wymaga jednej miary
Mises pisał, że „rachunek ekonomiczny jest możliwy tylko tam, gdzie istnieje rynek cen”. Jednak rynek cen to nie to samo co jedna waluta. Ceny są relacjami między dobrami, nie między symbolami. Różne waluty nie zniszczą kalkulacji ekonomicznej – przeciwnie, ją uszczegółowią. Tak jak różne jednostki czasu nie niszczą astronomii, lecz pozwalają mierzyć różne zjawiska z różną dokładnością.
Różne rodzaje transakcji wymagają różnych walut. Do codziennych zakupów wystarczy waluta o niskim koszcie transakcyjnym. Do przechowywania wartości – stabilna waluta oparta na kruszcu lub ograniczonej podaży. To nie anarchia, lecz specjalizacja: rynek dobiera narzędzie do funkcji.
Feudalizm nie rodzi się z wolności, tylko z monopolu
Prawdziwym feudalizmem nie jest to, że każdy może bić własną monetę. Feudalizm zaczyna się wtedy, gdy tylko jeden może to robić. Państwowy monopol na pieniądz to właśnie system, w którym silniejszy (państwo i bank centralny) narzuca innym swoją jednostkę rozliczeniową — i pobiera z tego tytułu haracz w postaci inflacji.
Odpowiedzialność to wolność
To nie „pieniądz bez państwa” jest ucieczką od odpowiedzialności. To państwo od niej ucieka, gdy może tworzyć dług bez pokrycia, dewaluować walutę i ratować własne błędy podatkami. Wolny rynek pieniądza jest jedynym systemem, w którym zaufanie naprawdę coś znaczy, bo waluta żyje tak długo, jak długo ludzie dobrowolnie jej ufają.
Nie ma sprzeczności między wolnością a zaufaniem. Jest tylko sprzeczność między zaufaniem dobrowolnym a przymusowym. Pieniądz jest jak język: państwo może go reglamentować, ale nigdy nie zrozumie, jak naprawdę działa.
Rothbard – logiczne dokończenie Misesa i Hayeka
Rothbard nie był radykałem ani heretykiem wobec swoich mistrzów ze szkoły austriackiej. Był konsekwentnym kontynuatorem ich logiki. Tam, gdzie Mises i Hayek zatrzymali się z ostrożności politycznej, Rothbard poszedł dalej.
Zauważył, że jeśli akceptujemy zasadę Misesa („rynek sam tworzy najlepsze środki wymiany”) i Hayeka („konkurencja walut jest warunkiem zdrowej gospodarki”), to nie ma powodu, by monopol emisji pozostawiać komukolwiek — ani państwu, ani jakimkolwiek zaufanym instytucjom przymusowym. Każdy monopol, nawet oświecony, degeneruje się, bo nie podlega rynkowej selekcji.
Rothbard nie wzywał do chaosu, lecz do pełnej odpowiedzialności za emisję pieniądza. Waluta miała być jak każdy towar: jeśli oszukujesz klientów – bankrutujesz. To nie anarchia finansowa, tylko uczciwość przeniesiona w sferę monetarną. Na wolnym rynku nie ma żadnych wyjątków — wszystko powinno podlegać grze rynkowej, waluty też. Wszystkie zarzuty co do monopolizowania przez państwo jakiejkolwiek dziedziny, można użyć też do waluty.
Rothbard i kryptowaluty
Rothbard umarł w 1995 roku — zanim powstały kryptowaluty. Niemniej gdyby dożył ery Bitcoina, natychmiast by je docenił. Bo właśnie one są kwintesencją jego wizji: pieniądzem zdecentralizowanym, wolnym od monopolu, opartym nie na przymusie, lecz na zaufaniu i matematyce.
Dziś kryptowaluty są jeszcze w fazie rozwoju i służą głównie spekulacji — tak jak złoto w czasach, gdy dopiero stawało się pieniądzem. Jednak gdy państwowe waluty fiducjarne runą pod ciężarem własnego długu, to właśnie te wolnorynkowe, rozproszone waluty ustabilizują światowy system. Nie przez regulację, lecz przez konkurencję.
Trzeba jednak jasno oddzielić kryptowaluty od CBDC – czyli tzw. walut cyfrowych banków centralnych. To nie są nowoczesne pieniądze, tylko nowoczesny bat: projekty państwowe, scentralizowane, kontrolowane, śledzące każdy ruch obywatela. CBDC to nie ewolucja wolnego rynku — to cyfrowa rekonstrukcja totalitaryzmu pieniężnego. To nie kryptowaluty, tylko antykryptowaluty — imitacja wolności zaprojektowana do pełnej kontroli.
Banksterzy
System z Bretton Woods i późniejsze oderwanie dolara od złota w 1971 roku nie były wynikiem działań wolnego rynku, lecz jego zniszczeniem przez polityków. To nie rynek porzucił standard złota — to państwa dokonały spisku przeciw rynkowi, by odzyskać prawo do drukowania długu bez pokrycia. To był moment, w którym pieniądz przestał być towarem, a stał się instrumentem polityki — obietnicą bez pokrycia, gwarantowaną tylko przymusem. Od tego czasu każda inflacja, każda bańka finansowa i każdy kryzys to tylko kolejne reperkusje tamtej decyzji. Wolny rynek nigdy nie domagał się zerwania ze złotem — to rządy chciały zerwać z odpowiedzialnością.
Każda nowa, odgórna, państwowa, polityczna reforma pieniądza — niezależnie od tego, czy nazwie się ją Bretton Woods 2.0, zielonym ładem finansowym, CBDC, czy cyfrowym resetem — będzie powtórką tego samego błędu: centralizacji i monopolu. Państwo zawsze reformuje po to, by odzyskać władzę nad tym, co utraciło. Dlatego jedyną reformą, która nie stanie się kolejnym Bretton Woods, jest powrót do konkurencji walutowej. Tylko wtedy pieniądz znów będzie służył ludziom, a nie państwu.
Światowy system finansowy jeszcze jakoś zipie tylko dlatego, że istnieje pozór wielobiegunowości — obok dolara mamy euro, jena, rubla czy juana. Jednak to tylko różne maski tego samego modelu: każda z tych walut opiera się na długu i centralnym przymusie. To nie rynek, tylko kartel państw. Gdy jedna z nich upada, pozostałe podtrzymują złudzenie stabilności. Prawdziwa zmiana nadejdzie dopiero wtedy, gdy żadna waluta nie będzie mogła nikomu nic narzucić — gdy zaufanie zastąpi dekret.
To kryptowaluty — ich różnorodność, odporność i dobrowolność — ocalą świat finansów jeszcze przed nadejściem osobliwości technologicznej. Ludzie jeszcze tego nie rozumieją, ale AI już to wie. Osobliwość przyjdzie w ciągu jednego pokolenia. Dlatego wszelkie projekty nowego państwowego ładu finansowego są jak planowanie gospodarki w przeddzień wynalezienia prądu. Wolna konkurencja walut nastąpi nieuchronnie — i będzie to pierwsza prawdziwa reforma świata od czasów wynalezienia pieniądza. Nowe kruszce w postaci kryptowalut już mamy i one opanują świat wielokroć szybciej niż stare dobre złoto i srebro.
Grzegorz GPS Świderski
https://t.me/KanalBlogeraGPS
https://Twitter.com/gps65
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 226
Zaraz wybije godzina 2pm, a Mentzen jeszcze nie wypuścił tweeta o PiS. Mógłby ktoś z jego bliskich sprawdzić, czy nic mu się nie stało?
To jednak człowiek, mimo wszystko jest
Pańskie rozumienie zarówno Misesa, Hayeka, jak i Rothbarda jest mocno selektywne i propagandowe. Proszę się nie gniewać, ale Pan nie interpretuje, tylko wykorzystuje. Przygotuję Panu, rzeczową odpowiedź pokazującą, że to ideologia a nie ekonomia. Trochę to jednak potrwa, bo muszę sięgnąć do źródeł i sprawdzić wszystko jeszcze raz dokładnie, żeby niczego nie pominąć, czy czegoś nie przekłamać.
Nie gniewam się, bo to prawda. Tak, nie interpretuję Misesa i Hayeka, tylko wykorzystuję ich odkrycia, a dokładniej: rozwijam je. Dokładnie to samo robił Rothbard — rozwinął tezy Misesa i Hayeka. Ja idę jeszcze dalej: jego też wykorzystuję i rozwijam. Oni nie znali kryptowalut, więc ten rozwój ich myśli jest konieczny. Na tym właśnie polega ekonomia. Ideologią jest trzymanie się ściśle starych mistrzów, a nauka to korzystanie z nich do dalszych odkryć, a nie osiąście na laurach ich osiągnięć.
Warto sięgać do źródeł, ale nie warto się ich dogmatycznie trzymać, lepiej je twórczo rozwijać i kontynuować. Proszę po przejrzeniu źródeł zadać sobie pytanie: co ci autorzy napisaliby o kryptowalutach?
Dokładnie tak samo Einstein nie interpretował Newtona, ale go twórczo wykorzystał — nigdy mu nie zaprzeczył i postąpił tak samo jak on: stanął na barkach gigantów. Ja też stoję na barkach gigantów: Misesa, Hayeka i Rothbarda. Stoję na barkach, a nie siedzę w środku.
No to po kolei w punktach i szczegółowo.
1. Mises: pieniądz nie powstaje z idei, lecz z rynku – ale w ramach porządku prawa i własności
Przywołuje Pan Ludwiga von Misesa i jego „Teorię pieniądza i kredytu” (1912), by sugerować, że Mises popierał „konkurencję walutową” w sensie dowolnej emisji tokenów lub kryptowalut. To całkowite nieporozumienie.
Co naprawdę pisał Mises:
„Pieniądz może powstać tylko w wyniku rynkowego procesu wymiany towarowej, w którym pewien towar stopniowo staje się ogólnym środkiem wymiany.”
(Teoria pieniądza i kredytu, rozdz. 2)
Dalej Mises dodaje:
„Nie jest możliwe, by pieniądz powstał na mocy umowy, dekretu, ani projektu inżynierii społecznej.”
To oznacza, że pieniądz nie jest projektem teoretycznym (a więc także „kryptowaluty” nie stają się pieniądzem przez sam fakt, że ktoś je wymyślił). Mises opisuje proces historyczny i spontaniczny, w którym konkretne dobra realne (złoto, srebro) uzyskały status pieniądza dzięki wartości pierwotnej jako towaru. Kryptowaluty tego warunku nie spełniają — nie mają żadnej wartości użytkowej przed rynkową wymianą, co oznacza, że nie mogą powstać zgodnie z tzw. twierdzeniem regresji pieniężnej Misesa.
„Aby coś mogło stać się pieniądzem, musi już posiadać wartość wymienną niezależną od jego funkcji jako środka wymiany.”
(Teoria pieniądza i kredytu, s. 110–112, wyd. Liberty Fund)
To właśnie twierdzenie regresji uniemożliwia włączenie kryptowalut do misesowskiej teorii pieniądza. Twierdzenie to było zresztą kamieniem węgielnym całej późniejszej austriackiej teorii pieniądza.
Przeinaczenie: Przypisuje Pan Misesowi ideę, że „konkurencja walutowa” oznacza dowolność emisji – tymczasem Mises pisał o konkurencji między towarami o realnej wartości, nie między abstrakcyjnymi symbolami.
2. Hayek: „Denacjonalizacja pieniądza” nie oznaczała anarchii walutowej ani kryptowalut
To najczęstsze nadużycie w libertariańskiej publicystyce. Friedrich Hayek w eseju Denationalisation of Money (1976) rzeczywiście postulował możliwość emisji prywatnych walut, ale z bardzo ścisłym zastrzeżeniem: ich wartość miała być stabilna i utrzymywana przez konkurencję reputacyjną, nie przez spekulację.
Hayek pisał:
„Gdyby prywatne instytucje mogły emitować własne waluty, ich przetrwanie zależałoby od utrzymania stałej wartości w stosunku do koszyka dóbr. Emisja niestabilnej waluty byłaby samobójstwem.”
(Denationalisation of Money, s. 45)
Zatem Hayek nie postulował „wolnego rynku tokenów”, tylko konkurencję stabilnych walut opartych na realnym koszyku towarów, czyli mechanizm rynkowej dyscypliny, który miał chronić użytkowników przed inflacją. Kryptowaluty, których kurs jest ekstremalnie zmienny, są odwrotnością tego, co Hayek proponował.
Dalej pisał:
„Nie byłoby żadnego sensu w dopuszczeniu emisji prywatnych walut, które nie gwarantują stabilności wartości. Rynek sam by je odrzucił.”
(Denationalisation of Money, s. 49)
Przeinaczenie: Hayek nie był prekursorem Bitcoina, lecz krytykiem niestabilnego pieniądza. „Denacjonalizacja” miała służyć stabilności, nie anarchii walutowej.
3. Rothbard: twardy pieniądz, nie cyfrowe tokeny
Przedstawia Pan Murraya Rothbarda jako logicznego kontynuatora Misesa i Hayeka, który „na pewno doceniłby kryptowaluty”. To fikcja – Rothbard był bezkompromisowym zwolennikiem 100% rezerwy złota i całkowitego zakazu emisji pieniądza fiducjarnego.
W „What Has Government Done to Our Money?” (1963) pisał:
„Jedynym uczciwym pieniądzem jest ten, który posiada wartość rynkową jako towar – przede wszystkim złoto. Każda forma pieniądza bez pokrycia w towarze jest oszustwem.”
A w „The Mystery of Banking” (1983):
„Banki emitujące środki płatnicze bez pełnego pokrycia w towarze dokonują fałszerstwa pod ochroną państwa.”
Trudno więc sobie wyobrazić, że Rothbard poparłby waluty, które:
nie mają pokrycia w towarze,
opierają się wyłącznie na algorytmie i wierze w jego trwałość,
służą głównie spekulacji.
Przeinaczenie: Rothbard nie był rzecznikiem dowolnej „konkurencji walut”, tylko moralnej i rynkowej czystości pieniądza towarowego. Kryptowaluty w jego sensie są czystym fiducjarzem bez państwa a więc kolejną formą pieniądza zaufania, którego Rothbard nienawidził.
4. Metodologia: szkoła austriacka nie „rozwija się empirycznie” jak fizyka
Pańskie Porównanie („Einstein nie interpretował Newtona, tylko rozwijał go”) jest błędne w samej podstawie.
Mises w „Ludzkim działaniu” (1949) jasno pisał, że ekonomia jest nauką aprioryczną, nie empiryczną:
„Ekonomia nie odkrywa praw przez eksperyment, lecz dedukuje je z aksjomatu ludzkiego działania.”
(Human Action, rozdz. 2)
To oznacza, że nie można „twórczo rozwijać” Misesa poprzez empiryczne odkrycia (np. kryptowaluty), tak jak Einstein rozwijał Newtona przez obserwację.
Mises byłby pierwszym, który by taki „rozwój” odrzucił jako konstruktywizm – dokładnie to, co krytykował u socjalistów i keynesistów.
Przeinaczenie: Utożsamia Pan dedukcyjną teorię prakseologiczną z empirycznym przyrodoznawstwem, co jest całkowitym błędem metodologicznym.
5. Wolność to nie brak reguł
Ani Mises, ani Hayek, ani Rothbard nie utożsamiali wolności gospodarczej z brakiem ram prawnych.
Hayek w „Konstytucji wolności” (1960) podkreślał:
„Wolność nie oznacza anarchii. Oznacza rządy prawa, które ograniczają arbitralną władzę, ale same stanowią ramę dla działań jednostek.”
To uderza w całą pańską konstrukcję gdzie utożsamia Pan „wolność pieniądza” z dowolnością emisji.
Dla Hayeka pieniądz bez prawa to nie wolność, lecz chaos.
Reasumujac:
Mises – twierdzenie regresji wyklucza kryptowaluty jako naturalny pieniądz.
Hayek – postulował konkurencję stabilnych walut, nie spekulacyjnych tokenów.
Rothbard – żądał 100% rezerwy złota, czyli antytezy kryptowalut.
Austriacy – nie traktowali ekonomii jak fizyki; nie „rozwija się” ich teorii przez eksperyment.
Wolność pieniądza – wymaga prawa i odpowiedzialności, nie ich braku.
Mam nadzieję, że wszystko szczegółowo wyjaśniłem. jeżeli cos pominąłem proszę pytać, postaram się odpowiedzieć.
Nie polemizuję z treścią tego, co pisali Mises, Hayek i Rothbard — polemizuję z ich czasem. Arystoteles też miał wiele racji i z nich wiele nasza cywilizacja czerpie — ale z naszej perspektywy mało wiedział, więc uzupełnianie go o to, co od jego czasów odkryliśmy, jest niezbędne. Dotyczy to wszystkich uczonych!
Mises rzeczywiście twierdził, że pieniądz musi mieć wartość pierwotną jako towar, zanim stanie się środkiem wymiany. Jednak to twierdzenie nie jest dogmatem metafizycznym, lecz opisem procesu historycznego. Nie oznacza ono, że każdy przyszły pieniądz musi mieć fizyczną wartość użytkową. Oznacza jedynie, że pierwszy pieniądz w historii (czyli przejście od barteru do środka wymiany) musiał mieć wartość niezależną od wymiany.
Kryptowaluty nie są nowym początkiem historii pieniądza, lecz ewolucją istniejącego systemu wymiany, w którym pojęcie wartości już istnieje. Nie muszą zatem spełniać warunku regresji — ich wartość rodzi się z zaufania do ograniczonej podaży tak jak wartość złota z rzadkości. Mises pisał o warunkach powstania pieniądza, nie o warunkach jego rozwoju.
Zresztą, sam Mises uznawał, że gdyby pojawiła się technologia eliminująca ryzyko fałszowania i manipulacji, byłoby to „błogosławieństwo dla porządku rynkowego”. To właśnie robi kryptografia.
Hayek postulował konkurencję walut stabilnych — i dokładnie to robi rynek kryptowalut. To nie anarchia tokenów, tylko naturalny eksperyment stabilizacyjny: setki walut konkurują o reputację, a rynek sam eliminuje niestabilne. To, że Bitcoin jest zmienny kursowo nie znaczy, że łamie zasadę Hayeka — znaczy, że jest w fazie, w której rynek wciąż koryguje parametry stabilności.
Hayek pisał: „Rynek sam wybierze najlepszy pieniądz – tego, który najskuteczniej zachowuje wartość w czasie.”. To zdanie jest definicją procesu, który dziś zachodzi między BTC, ETH, stablecoinami i innymi projektami. Hayek postulował właśnie denacjonalizację, a kryptowaluty są jej urzeczywistnieniem technologicznym. Nie są doskonałe – ale są pierwszym przypadkiem w historii, gdy prywatna konkurencja walut może istnieć globalnie bez zezwoleń państw.
Rothbard żądał 100% rezerwy złota, bo w jego czasach nie istniała technologia, która mogłaby zapewnić uczciwość podaży bez towaru. Dziś istnieje. Matematyka i kod spełniają tę samą funkcję, co złoto w epoce fizycznej: gwarantują niezmienność i ograniczoność.
Rothbard pisał o moralnym fundamencie pieniądza — uczciwości emisji. Bitcoin realizuje tę zasadę dosłownie: nikt nie może go dodrukować, nie ma banku centralnego, nie jest zależny od polityków i urzędników. To złoto ery informatycznej. Gdyby Rothbard żył w epoce blockchaina, nie sprzeciwiałby się kryptowalutom – sprzeciwiałby się państwowym walutom cyfrowym (CBDC), bo to właśnie one są fałszerstwem pod ochroną państwa.
Co do metodologii i prakseologii. Tu jest zasadnicze nieporozumienie. Tak, Mises twierdził, że ekonomia jest nauką aprioryczną. Niemniej aprioryczność dotyczy zasad ludzkiego działania, nie narzędzi działania. To, że człowiek zawsze dąży do celu, jest aksjomatem. To, że posługuje się kryptowalutą zamiast złota, jest empirycznym wyborem środka, nie zaprzeczeniem prakseologii.
Mises nie zabraniał empirycznej obserwacji — zabraniał tylko budowania teorii na statystyce. Ja nie tworzę teorii statystycznej — ja pokazuję, że empiryczne zjawisko (kryptowaluty) potwierdza aprioryczne zasady (dobrowolność, wymiana, ograniczona podaż). To nie rozwód z Misesem, to jego logiczne potwierdzenie w nowym kontekście technologicznym.
Hayek słusznie pisał, że wolność wymaga reguł. Jednak reguły nie muszą pochodzić od państwa — mogą wynikać z protokołu. Blockchain jest prawem bez ustawodawcy. To system, w którym reguły są jawne, niezmienne i jednakowe dla wszystkich. To dokładnie ten spontaniczny porządek, o którym Hayek mówił w „Konstytucji wolności”. Hayek pisał o rządach prawa — nie o rządach ludzi. Blockchain jest pierwszym przypadkiem w historii, gdy prawo istnieje bez rządzących. To nie anarchia, to cyfrowa forma ładu spontanicznego.
Mises, Hayek i Rothbard badali pieniądz jako instytucję społeczną. My dziś badamy pieniądz jako protokół technologiczny. To nie sprzeczność, lecz kontynuacja. Ekonomia zawsze śledziła ewolucję środków wymiany: od soli, przez złoto, papier, karty, aż po kod. Kryptowaluta nie jest negacją szkoły austriackiej — jest jej kolejnym rozdziałem.
Mises napisał teorię pieniądza, Hayek zaprojektował jego denacjonalizację, Rothbard domagał się moralnego ładu. Kryptowaluta spełnia ich postulaty łącznie:
A to, że kryptowaluty nie są jeszcze stabilne to tylko znak, że rynek żyje. Każda nowa forma pieniądza zaczynała się od niestabilności, zanim stała się standardem. Tak samo będzie i tym razem.
To, co Pan przedstawił, to w dużej mierze reinterpretacja a momentami wręcz przeinaczenie myśli Misesa, Hayeka i Rothbarda. Ich pisma można oczywiście czytać w różny sposób, ale nie da się ukryć, że w fundamentach byli oni sceptyczni wobec pieniądza oderwanego od realnej wartości towarowej i spontanicznego porządku rynkowego zastąpionego projektem technologicznym. Kryptowaluty, niezależnie od tego, jak nowoczesne, nie spełniają tych założeń.
Nie zamierzam jednak toczyć sporu w nieskończoność. Każdy ma prawo do własnych wniosków. Wolna wola i wolny rynek polegają także na tym, że każdy sam ponosi odpowiedzialność za swoje decyzje. Ja przedstawiam swoją interpretację i przestrzegam przed błędem utożsamiania idei wolności z wiarą w technologiczną doskonałość.
Mises, Hayek i Rothbard ostrzegali przed wiarą w systemy, które obiecują porządek bez realnego fundamentu — czy to państwowy, czy cyfrowy. Ale jeśli ktoś wyciąga z ich myśli inne wnioski, to jego prawo. Wybór należy do każdego, podobnie jak ryzyko, które z niego wynika.
Bardzo dziękuję, za konstruktywną polemikę. Nie mam wrażenia, byśmy się zasadniczo różnili w ocenie, a raczej w tym, czy myśl Misesa i Hayeka traktować jak muzealny eksponat, czy jak żywy organizm. Ja nie reinterpretuję Misesa, tylko robię z nim to, co on sam zrobił ze Smithem — aktualizuję logikę rynku do nowych warunków.
Mises pisał o spontanicznym porządku rynku. Hayek o mechanizmach korekty. Rothbard o moralności pieniądza. Ich wspólnym mianownikiem nie było złoto, tylko zasada, że pieniądz ma być poza przymusem, ma być niezależny od państwa i polityki. W ich świecie tylko złoto to spełniało.
Jednak dziś już wiemy, że to samo realizuje kryptografia — po raz pierwszy w dziejach robi to technicznie, nie tylko ekonomicznie. Kryptowaluty łączą wszystkie zalety złota i wszystkie zalety walut fiducjarnych — i nie mają ich wad. Mają wciąż pewne wady, ale te wady nie są immanentne, ale przygodne, czyli są do usunięcia. Napiszę o tym osobną notkę. Tam możemy dalej dyskutować bez skupiania się na klasykach.
Nie chodzi o wiarę w technologię, lecz o konsekwencję logiki rynkowej, która sama znajduje narzędzie bardziej odporne na przemoc niż papierowy dekret. Pieniądz to nie metal i nie kod — to zaufanie, które przechodzi kolejne formy istnienia. Złoto było zaufaniem w naturę, banknot w państwo, kryptowaluta w matematykę. Nie każdemu ta ewolucja odpowiada, ale zaprzeczać jej sensowi to jak bronić telegrafu po wynalezieniu Internetu.
Arystoteles słusznie odkrył różnicę między treścią a formą, ale w biologii wierzył jeszcze w samorództwo, bo nie znał mikroskopu. Nie był w błędzie filozoficznie, był tylko empirycznie ograniczony. Tak samo Mises, Hayek i Rothbard nie mogli znać narzędzi, które pozwalają dziś ich zasady zrealizować technicznie. Ich intuicje były genialne — ale ich horyzont poznawczy po prostu nie obejmował blockchaina. Rozwijać ich idee to nie zdrada, to naturalne następstwo rozwoju wiedzy. Filozofia pozostaje ta sama — zmienia się tylko materia, z której lepimy porządek cywilizacyjny.
Nie chcę polemizować i wchodzić w niekończące się spory. Nadmienię tylko, że generalnie Austriacy się mylili a bliżej właściwej diagnozy byli Marksiści i Keynesiści, ale ani jedni ani drudzy nie znaleźli właściwego rozwiązania. Rozwiązaniem nie są też kryptowaluty, ani złoto, co sugeruje Rolnik z Mazur, Żeby to jednak wykazać musimy wrócić całkowicie do podstaw a więc systemowego baraku bilansu kapitalizmu. Mam już koncepcje cyklu takich wpisów. aby każdy mógł zrozumieć gdzie tkwi błąd i jak go rozwiązać nie wchodząc za głęboko w żadne teorie ekonomiczne. Taka ekonomia dla prostego człowieka. Będę rad, jak włączy się Pan do dyskusji. Pozdrawiam.
Z wszystkich tych, którzy nie mają racji, najbardziej racji nie mają marksiści i keynesiści. O tym i o kryptowalutach napisałem i napiszę jeszcze nie jedną notkę. To rzeczywiście wygląda na niekończący się spór, ale nie nasz, ale w ogóle całego głównego nurtu makroekonomii. Niemniej wielokroć lepiej jest toczyć takie spory w publicznym dyskursie politycznym w Polsce, niż się spierać o to, co powiedział czy zrobił Tuska, a co Kaczyński i ich socjaldemokratyczne formacje polityczne. Spór między różnymi odmianami socjaldemokratów zawsze będzie jałowy i musi się sprowadzić do emocjonalnych sporów personalnych, co dla gospodarki jest destrukcyjne. Spór marksizmu-keynesizmu z misesizmem-rothbardyzmem jest wielokroć bardziej twórczy i konstruktywny.
@gps
"Tylko złoto jest pieniądzem, cala reszta to papiery dłużne " byly szef FED
Pieniądz powstał w momencie, gdy ludzie zaczęli prowadzić osiadły tryb życia i do tego żadne państwo nie było potrzebne.
Generalnie wszystko może byc pieniądzem.
W południowych Stanach Ameryki przez prawie dwieście lat pieniądzem był tytoń.
Wszystkie teoretyczne rozprawy na temat pieniądza służą raczej zaciemnieniu sprawy.
O tym właśnie jest mój wpis.