Wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Stanach Zjednoczonych była wydarzeniem, które odbiło się szerokim echem w kraju. Pojawiły się komentarze o „sukcesie dyplomatycznym”, o „umocnieniu sojuszy”, o „nowym otwarciu relacji”. I słusznie, bo w czasach niepewności geopolitycznej, wojny na Ukrainie i rozchwianego systemu bezpieczeństwa w Europie, każde wzmocnienie więzi ze Stanami Zjednoczonymi ma dla Polski ogromne znaczenie.
Ale zaraz po tym sukcesie powraca pytanie zasadnicze: co dalej? Bo dyplomacja, choć ważna, jest tylko ramą dla obrazu. A treścią tego obrazu jest sprawność państwa, siła jego instytucji, stabilność finansów, odporność społeczeństwa. Bez tego, nawet najpiękniejsze ramy będą tylko ozdobą pustego płótna.
Sukces dyplomatyczny a realia codzienności
Prezydent Nawrocki ma prawo cieszyć się z dobrego przyjęcia za oceanem. Ale po powrocie do kraju spotyka się z rzeczywistością:
- zadłużone państwo, które coraz większą część budżetu przeznacza na obsługę długu, a coraz mniej na realne potrzeby społeczeństwa,
- instytucje publiczne, które często nie służą ludziom, lecz samym sobie,
- system prawa, który zamiast chronić człowieka, chroni interesy układu,
- kadry państwowe, które zbyt często są produktem politycznych układów, a nie kompetencji,
- społeczeństwo zmęczone, podzielone, manipulowane przez media i propaganda, tracące wiarę, że coś da się zmienić.
Sukcesy zagraniczne mogą poprawiać nasz wizerunek na świecie, ale nie zapełnią portfeli Polaków, nie usprawnią sądów, nie odbudują etosu służby publicznej. A właśnie to będzie decydowało o tym, czy Polska będzie naprawdę silna.
Od dyplomacji do naprawy państwa
Dlatego potrzebna jest mapa drogowa – przemyślany plan naprawy państwa. Nie jako dokument dla gabinetów, lecz jako projekt społeczny, w którym społeczeństwo może odnaleźć siebie i swoje oczekiwania.
Mapa ta powinna łączyć kilka poziomów:
- Polityczny – stworzenie warunków, by państwo nie było zakładnikiem jednej partii czy układu, lecz działało niezależnie od chwilowych większości.
- Instytucjonalny – odbudowa instytucji publicznych jako służby dla obywatela, a nie jako narzędzia dla partii.
- Finansowy – wyrwanie Polski z pułapki długu, w której żyjemy na kredyt, a decyzje o naszym budżecie zapadają de facto poza naszym krajem.
- Społeczny – odbudowa więzi, etosu wspólnoty, poczucia, że Polska to nie abstrakcyjny twór, ale dom, w którym każdy z nas ma miejsce i odpowiedzialność.
- Cywilizacyjny – odwaga, by powiedzieć: potrzebujemy własnego modelu rozwoju, a nie kopiowania obcych rozwiązań, które często do nas nie pasują.
Prezydent i obywatele – wspólna odpowiedzialność
Niektórzy zarzucają mi, że pisząc o roli prezydenta, „pouczam” głowę państwa. Nic bardziej mylnego. To nie jest pouczanie, to wspólne szukanie drogi. Bo prezydent, choć ma swoje prerogatywy, nie działa w próżni. Jego siła zależy od tego, czy ludzie będą rozumieli wyzwania i czy będą gotowi wspierać konieczne zmiany.
Dlatego ten cykl wpisów nie jest instrukcją, lecz zaproszeniem do rozmowy. Prezydent nie potrzebuje pochlebców ani suflerskich podpowiedzi – potrzebuje świadomego społeczeństwa, które widzi problemy i potrafi wskazać kierunek.
Pomiędzy sukcesem a planem
Wizyta w USA była potrzebna i ważna. Dała Polsce wzmocnienie międzynarodowe. Ale teraz czas na coś więcej, na rozpoczęcie marszu ku realnej naprawie państwa. Na plan, który pokaże, że Polska może być nie tylko lojalnym sojusznikiem w NATO, ale też sprawnym, silnym i niezależnym państwem w środku Europy.
Mapa drogowa, którą wkrótce przedstawię, nie będzie listą życzeń. Będzie propozycją działań krok po kroku. Od instytucji, przez finanse, po politykę społeczną i gospodarczą. Będzie próbą odpowiedzi na pytanie: jak wykorzystać nasze szanse i jak nie dać się zepchnąć na margines w świecie, który coraz szybciej się zmienia.
Nie traktujmy wizyty w USA jako końca, lecz jako początek nowego etapu. Bo sojusze i dyplomacja są ważne, ale fundamentem siły Polski musi być zdrowe, sprawne i suwerenne państwo. I właśnie o tym – o drodze ku temu celowi – będą kolejne wpisy.
WSZYSTKIE TE TWOJE 5 PUNKTÓW...TO JUŻ NIEAKTUALNE.
Państwa Polska juz nie ma...jest podległy land pomiędzy Odrą i Bugiem,Tatrami i Bałtykiem---land polen!
Od sklepów,po urzędy centralne a nawet stacje benzynowe...telewizje niemieckie,reklamy tam też niemieckie.
Zdegenerowane i ordynarne Rossmann...np.
Firma z nazwy szwajcarska,ale należąca do Niemców finansowana przez Izrael...działa oficjalnie
w Bazylei budynek wielkosci 2 budek londynskich telefonów.
Telefony do nich: via Deutschland...ale we Wrocławiu mają filie.
Gdzie nie dotkniesz to niemieckie...nawet bateryjki AAA i AA
Rozumiem emocje Ijon, bo rzeczywiście w wielu obszarach życia codziennego widzimy ogromną obecność kapitału zagranicznego – od handlu detalicznego po sektor finansowy. To fakt, że przez ostatnie dekady Polska zbyt łatwo sprzedawała majątek narodowy i pozwalała na dominację obcych firm.
Ale z drugiej strony, to nie oznacza, że „państwa polskiego już nie ma”. Państwo istnieje tak długo, jak długo istnieje naród, jego instytucje i wola bytu. To, że dzisiaj wiele firm czy marek jest w rękach zagranicznych, jest poważnym problemem gospodarczym i cywilizacyjnym, ale to problem, który da się odwrócić przez:
- odbudowę silnego kapitału narodowego,
- wspieranie polskich firm w ekspansji,
- mądrą politykę gospodarczą i podatkową,
- a także przez świadome wybory konsumenckie Polaków.
Mapa drogowa, którą zapowiedziałem, właśnie po to powstaje, abyśmy przestali czuć się kolonią, a zaczęli odzyskiwać podmiotowość. Polska może być nie tylko rynkiem zbytu dla innych, ale też państwem, które samo tworzy rozwiązania, firmy i idee ważne dla świata.
Dlatego zamiast mówić, że „Polski już nie ma”, wolę mówić, że Polska wymaga odbudowy. I to jest zadanie, które stoi przed nami wszystkimi.
@mjk1
Dłużej klasztora niz przeora.
To musi być przebudowa totalna, zeby kamien na kamieniu nie został ze starego systemu.
Jestem za.
Dziękuję za poparcie Mazurze. Zgadzam się – zmiany muszą być głębokie, a nie kosmetyczne. Nie wystarczy wymienić kilku osób na stanowiskach, jeśli fundamenty systemu pozostają chore.
Ale jednocześnie wierzę, że ta „przebudowa totalna” nie powinna oznaczać burzenia dla samego burzenia. Musi to być przebudowa mądra i przemyślana, taka, która z jednej strony rozliczy patologie starego systemu, a z drugiej zachowa to, co działa i służy ludziom.
Polska potrzebuje planu, w którym każdy krok ma swój sens i prowadzi do większej sprawności państwa. I właśnie temu ma służyć mapa drogowa, żeby zamiast rewolucyjnego chaosu była realna, skuteczna odbudowa.
mjk1 ,powiadasz mądra i przemyślana ,hmm, jak bym słyszał ex prezydenta Dude.
Kiedyś to były latarnie. Okrutne to ale jak chcecie mieszkać w szambie to trza posprzątać te gówno. Ale, tfu, najgorsze że oni to wiedzą ze to niemożliwe . Żeby chociaż banicja za zdradę stanu i pozbawianie obywatelstwa jak przystało na dobę cywilizacji.
Rozumiem emocje Paparazzi. Wielu z nas odczuwa dziś gniew, poczucie bezsilności, a nawet pokusę, by odpowiedzią była twarda kara – banicja czy pozbawienie obywatelstwa. To naturalna reakcja, gdy przez lata obserwuje się nadużycia, zdrady interesów narodowych czy traktowanie państwa jak łupu.
Ale z punktu widzenia naprawy państwa kluczowe jest, aby gniew nie przerodził się w chaos ani zemstę. Państwo nie może działać jak tłum, musi opierać się na zasadach prawa, sprawiedliwości i procedur, które będą obowiązywały wszystkich, także przyszłych rządzących.
Dlatego gdy piszę o „mądrej i przemyślanej przebudowie”, mam na myśli właśnie takie rozwiązania, które pozwolą realnie rozliczyć winnych, a jednocześnie zbudować mechanizmy zabezpieczające przed powtórką. Zdrada stanu, nadużycia władzy czy działanie na szkodę Polski muszą spotykać się z odpowiedzialnością, ale odpowiedzialnością wymierzoną przez niezależne sądy, w oparciu o jasne przepisy i dowody.
Jeżeli chcemy wyrwać Polskę z obecnego kryzysu, potrzebujemy nie tylko odwagi, ale też instytucji, które będą działały skutecznie i uczciwie. Tylko wtedy gniew społeczny zamieni się w trwałą zmianę, a nie w kolejny epizod rewolucyjnego chaosu.
Ty tak ironią lecisz, co?"w oparciu o jasne przepisy i dowody" piękne to. Potrzebujemy instytucji, ach jakie to piękne . Mierz siły na zamiary.
Oto każdy kamień powtarza tę mantrę od trzydziestu lat. Później co prawda są wybory i chwilowa amnezja, ale kto by zwracał uwagę na takie szczegóły, Waldku?
O to, to!
mjk1 17.09 18.57
Odpowiadam!
". Państwo istnieje tak długo, jak długo istnieje naród, jego instytucje i wola bytu."
Widzisz...rozmawiasz z socjologiem i na dodatek etnologiem...na emeryturze,ale pamięć jeszcze
jest.
Otóż obie te nauki pozwalają mi stwierdzić,ZE NARODU W TYM KRAJU..JUŻ NIEMA!!!
Co gorsza to nie ma też społeczeństwa...
Jest zbiór osób mieszkający w tych granicach...I NIE ZAINTERESOWANYCH LOSEM TEGO TERENU!
Ogólne "maniewdupie" i patrzenie CO BY TU UKRAŚĆ ŻEBY DOBRZE ZYĆ?
Narodów juz nigdzie nie ma...chyba że policzysz tych kilku dziesięciu Indian znad Orinoko.
Pokaż mi jakieś państwo etnicznie CZYSTE z CZYSTYMI LUDŹMI ...ETNICZNIE.
Wymieszane wszystkie rasy...nawet genialny antropolog opuści ręce i powie: Odp...ol się,sam se szukaj.
Satis?
Cenię, że piszesz z doświadczeniem socjologicznym i etnologicznym Ijon, to cenna diagnoza.
Z tego jednak, co ja zaledwie "liznąłem" z nauk społecznych, to rozróżniamy dwa pojęcia „narodu”: naród etniczny (grupa o wspólnym pochodzeniu, kulturze, języku) i naród obywatelski (wspólnota polityczna zbudowana wokół wspólnych praw, obowiązków i instytucji).
Współczesne państwa rzadko kiedy są „etnicznie czyste”, wiele demokratycznych wspólnot (np. USA, Kanada, kraje europejskie) funkcjonuje właśnie jako narody obywatelskie, mimo dużej różnorodności.
To, co opisujesz — apatia, „co tu ukraść żeby dobrze żyć”, brak troski o wspólny teren — to symptomy osłabienia kapitału społecznego: niskiego zaufania, słabych więzi lokalnych i erozji instytucji.
Główne mechanizmy prowadzące do takiego stanu to, wg mnie, długotrwałe nierówności, korupcja, instrumentalizacja instytucji, polaryzacja medialna i zaniedbania w edukacji obywatelskiej, a także gospodarcza presja, która skłania część ludzi do zachowań oportunistycznych.
To diagnoza surowa, ale nie determinizm — „brak narodu” wg mnie, nie jest wyrokiem na zawsze. Naród obywatelski jest konstrukcją społeczną: buduje ją pamięć, instytucje, wspólne praktyki i wzajemne zobowiązania.
Odbudowa wymaga jednoczesnych działań instytucjonalnych (przywrócenie praworządności, walka z korupcją, reforma administracji publicznej), polityki społeczno-ekonomicznej (redukcja ubóstwa, stabilne miejsca pracy) oraz działań kulturowych i edukacyjnych (edukacja obywatelska, publiczna historia, projekty lokalne).
Praktyczne instrumenty to np. programy wzmacniające samorządy i społeczeństwo obywatelskie, służba obywatelska/ochotnicza, programy integracji lokalnej, transparentne mechanizmy obsady stanowisk publicznych oraz polityki aktywizujące ekonomicznie najbardziej zagrożone grupy.
Równocześnie ważne jest poszanowanie równości — budujące poczucie wspólnego interesu i odpowiedzialności, a nie definiujące „czystość etniczną” jako kryterium przynależności.
Mieszanka ras i kultur sama w sobie nie jest problemem; problemem jest brak mechanizmów, które tę różnorodność przekuwają w siłę (wspólne instytucje, wspólne rytuały, zaufanie).
Rozumiem Twój pesymizm i zgadzam się, że diagnoza jest bolesna ale z perspektywy naukowej a bardziej praktycznej istnieją polityki, które stopniowo odtwarzają kapitał społeczny i poczucie wspólnoty.
To wszystko o czym piszesz,to marzenia ściętej głowy...
Ten lud ...Polacy...został WYKASTROWANY przez Jaruzelskiego ---stan wojenny---10 milionów członków
"S" i jednym kopniakiem [Wujek] zostali pokonani.
Drugim kopniakiem była "pandemia"...maseczki,szczepionki,zamknięci ludzie w domach...STRACH!
Teraz trzecim straszakiem jest WOJNA! Zacytuję ci Morawieckiego:
""Najlepszym sposobem zawsze była wojna. Wojna zmienia perspektywę w pięć minut”.
Nie ciekawe jest,że to Morawiecki zniszczył kraj i ludzi "pandemią"---czyli STRACHEM?
Teraz też STRASZY wojną...a ten naród/Naród i ten motłoch nazywany społeczeństwem...daje się
zastraszyć...temu szkolonemu w Izraelu,kumplowi Tuska i w cieniu Sorosa...byłemu premierowi?
ON CIĄGLE WIERZY,ŻE JAK PIS WYGRA WYBORY,TO ZNOWU BĘDZIE PREMIEREM!!!
To nie jest inżynieria społeczna,ani socjotechnika...to ordynarne zakładanie lejców i siodła Polakom!
Rozumiem rozgoryczenie Ijon i częściowo podzielam obawy o to, jak strach bywa wykorzystywany jako narzędzie kontroli – raz stan wojenny, potem pandemia, dziś widmo wojny. Rzeczywiście, władza często sięga po mechanizmy zastraszania, by osłabić wolę wspólnoty. To fakt, który trudno kwestionować.
Ale pozwolę sobie wskazać przykład, który pokazuje, że narody, nawet w trudnych warunkach, mają zdolność przetrwania. Nigdy tego nie ukrywałem, że jestem Hanysem z dziada pradziada. Śląsk, przez ponad 700 lat znajdował się poza granicami Polski – pod panowaniem czeskim, austriackim, pruskim i niemieckim. Wydawałoby się, że przez tyle pokoleń tożsamość polska powinna była całkowicie zaniknąć. A jednak się zachowała. Nie w sensie etnicznej „czystości”, ale w sensie obywatelskiej i kulturowej ciągłości w poczuciu, że „jesteśmy u siebie”, że język, wiara, obyczaj, solidarność społeczna tworzą coś, czego nie da się łatwo wykorzenić.
To dowód, że nawet jeśli dziś Polacy wydają się zastraszeni, zdezorientowani, rozbici, potencjał odrodzenia istnieje. Naród to nie tylko chwilowy stan ducha, ale długofalowa wola bycia razem. Jeśli Śląsk potrafił przetrwać 700 lat poza krajem i wrócić do wspólnoty polskiej, to i dziś mamy szansę odbudować naród obywatelski, oparty na odpowiedzialności i solidarności, a nie tylko na strachu.
Dlatego nie uważam, że mówienie o naprawie państwa to „marzenia ściętej głowy”. To raczej pytanie: czy jesteśmy gotowi, by wziąć przykład z tych, którzy przez wieki nie pozwolili sobie odebrać tożsamości, mimo że wydawało się to niemożliwe.
W epoce kartkowej na wszystko,pojechałen na zakupy do Gliwic...delikatesy..wędliny o których w Krakowie nawet smok nie pamiętał.
Staje sobie w kolejce...za mną staje kobieta w zaawansowanej ciąży,ja oczywiście się jej pytam:
Dlaczego Pani stoi w kolejce? Nie należy sie pani "dla tych bez kolejki"?
No i się zaczęło...ciąża to nie choroba...i kilkanaście słów po ślunsku...na szczęście nie zrozumiałem.
Pojechałem będąc na studiach nad morze...Bałtyk...na polu namiotowym byli ślązacy...z różnych miast.
Pomiędzy sobą rozmawiali po niemiecku,jeden z nich sie przyznał:
słuchej chopie! U mnie doma od rana szło dojcze welle to jo najpierw umiołem po niemiecku,dopiero
w szkole uczyłem sie polskiego!
Z Kaszubami się dogadywali po niemiecku...
I TO JEST POLSKA WŁASNIE!!
Pozwolę sobie stanowczo zaprotestować Ijon wobec tej relacji. Jako Hanys wiem dobrze, że w czasach kartkowych zaopatrzenie na Śląsku nie różniło się zasadniczo od reszty kraju. Owszem, bywało chwilami trochę lepiej, szczególnie w okresie gierkowskim, ale obraz Śląska jako „krainy delikatesów” w PRL to mit, a nie rzeczywistość.
Podobnie rzecz się ma z językiem niemieckim. Twierdzenie, że „Ślązacy mówili między sobą po niemiecku” jest kompletną bzdurą. W mojej podstawówce, szkole średniej i na Politechnice nie znałem nikogo, kto w domu rozmawiałby po niemiecku. Zdecydowana większość ludzi posługiwała się polskim i gwarą śląską. Niemiecki był znany wąskiej grupie, głównie starszemu pokoleniu, które pamiętało jeszcze czasy przedwojenne i okres okupacji. Młodsze pokolenia nawet w szkole nie uczyły się niemieckiego, bo nie było go w programie szkolnym na Śląsku.
Twierdzenie, że Ślązacy „dogadywali się z Kaszubami po niemiecku” brzmi już wręcz absurdalnie. Ani na Śląsku, ani na Kaszubach nie było wówczas masowej znajomości niemieckiego. To raczej anegdota zmyślona dla efektu niż odzwierciedlenie realiów.
Śląsk można krytykować czy oceniać różnie, ale nie wolno pisać bajek, które nie mają pokrycia ani w faktach, ani w doświadczeniu ludzi, którzy tu mieszkali i mieszkają. Takie historie tylko zniekształcają obraz regionu, podsycają stereotypy i skłócają ludzi między sobą.
Wyraźnie napisałem,że ten Ślązak OD URODZENIA MIAŁ W DOMU DOJCZE WELLE i dopiero
w szkole uczył się polskiej mowy! W SZKOLE! CZYLI MAJĄC 7 LAT,BO WTEDY SIE SZŁO DO PODSTAWÓWKI!
Drugie primo:
Ci moi "koledzy" Ślązacy gadali z Kaszubami po niemiecku było to w latach 70-tych pomiędzy
Wejherowem i miejscowościami nad Bałtykiem,nawet ksiądz z ktorym graliśmy w brydża klął po niemiecku.
Za twoje inwektywy i zarzuty...nie będę się obrażał...te słowa mnie nie obrażają...
@mjk1....Mówienie o naprawie państwa nie jest marzeniem ścietej głowy, ale musi uwzględniać uwarunkowania,aby nie skończyla się tylko na mówieniu. Tu trzeba powiedzieć,że reżim przygotowując się do wyborów chce zrealizować scenariusz ich wygrania i to robi. Były członek PKW Dariusz Lasocki informuje,że szef MSWA Kierwiński razem z szefem resortu Sprawiedliwości Źurkiem planują usunięcie połowy komisarzy wyborczych. To sytuacja bez precedensu- w piśmie do prrzewodniczącego PKW S.Marciniaka Kierwiński pomimo braku uprawnień do takich działań żąda pilnego odwolania wytypowanych przez niego samego komisarzy wyborczych. Wnioskując- Kierwiński chce rekrutować komisarzy wyborczych spośród swoich ludzi by spokojnie ,,wygrać'' wybory. To oni będą ,,naprawiać'' państwo tak jak to sami rozumieją.
Poruszasz kwestię absolutnie fundamentalną Droga Danusiu: uczciwości procesu wyborczego. Jeśli władza wykonawcza próbuje wymieniać komisarzy wyborczych według własnego klucza politycznego, to mamy do czynienia z podważaniem samego kręgosłupa demokracji. Bo bez niezależnych instytucji wyborczych, które cieszą się zaufaniem wszystkich stron, nie da się mówić o realnej rywalizacji, a tym bardziej o naprawie państwa.
Ale warto też zauważyć, że problem nie dotyczy wyłącznie obecnej władzy. To jest szersza choroba polskiego życia politycznego – każda partia, gdy ma możliwość, próbuje ustawiać reguły gry pod siebie. Dzisiejsze działania ministra Kierwińskiego i ministra Żurka są odbiciem wcześniejszych praktyk PiS, które również osłabiały niezależność instytucji. Dodajmy do tego upór Jarosława Kaczyńskiego, który zamiast szukać szerszych porozumień, trwa przy logice „wszystko albo nic”. To nie tylko osłabia jego obóz polityczny, ale też przyczynia się do ogólnej erozji zaufania do państwa.
Dlatego nie wystarczy zmienić jedną ekipę na drugą. Potrzebujemy głębszej reformy, wprowadzenia takich zabezpieczeń instytucjonalnych, które uniemożliwią każdej kolejnej władzy podporządkowanie sobie procesu wyborczego. Dopiero wtedy można mówić o realnym punkcie wyjścia do odbudowy państwa.
Mówienie o naprawie nie jest więc marzeniem ściętej głowy, ale musi zaczynać się od uczciwego przyznania: problemem jest cały system polityczny, a nie tylko jedna partia czy jeden minister.
Do realiów codzienności dodałbym brak doktryny państwa. Doktryny cywilizacyjnej. To ten defekt sprawia, że wszystko jest robione na opak, ale za to zgodnie z przepisami.
Dziękuję za ten wpis Panie Marku. Uważam, że trafił Pan w sedno problemu. Rzeczywiście, jednym z największych braków współczesnej Polski jest brak spójnej doktryny państwa, a szerzej – doktryny cywilizacyjnej. Bez niej instytucje funkcjonują poprawnie pod względem formalnym, przepisy są wdrażane zgodnie z literą prawa, ale często wbrew logice rozwoju narodowego. Skutek jest taki, że „robimy wszystko na opak, ale zgodnie z przepisami”.
Doktryna państwa to nic innego, jak jasna odpowiedź na pytanie: po co istnieje Rzeczpospolita i jakie są jej cele długofalowe? Bez takiej ramy każdy rząd działa według własnego, krótkoterminowego planu, a państwo przypomina statek bez kompasu – raz dryfujący na wschód, raz na zachód, byle przetrwać najbliższy sztorm.
Dlatego w mojej mapie drogowej obok polityki, instytucji czy finansów pojawi się także element cywilizacyjny. To właśnie tutaj znajdzie się miejsce na stworzenie polskiej doktryny, takiej, która będzie ponadpartyjna, zakorzeniona w naszej tradycji, a jednocześnie zdolna prowadzić nas ku przyszłości.
@Marek Michalski To nieprawda, że "brak doktryny państwa".
Każda formacja polityczna ma swój pomysł na państwo. Poza tym nie wiem, czy jakiekolwiek państwo ma "doktrynę państwa"? Każde ma konstytucję, która określa tę doktrynę jako zbiór praw, wg których mają żyć obywatele tego państwa i działać wszystkie instytucje państwowe.
I mamy co mamy. Jeśli większość partii w sejmie wyznaje judaizm, co pokazała afera z gaszeniem świec chanukowych i uchylaniem immunitetu Braunowi, to dla tych partii najważniejszą doktryną jest zapewnienie sobie praw większych niż mają autochtoni, czyli Polacy wyznający katolicyzm.
Gdyby zastosować jako wyznacznik polskości ten jeden sejmowy epizod, to widać, że tylko Konfederacja Korony Polskiej może opracować doktrynę Państwa Polskiego, jako ojczyzny i państwa Polaków, z katolicyzmem jako podstawowym wyznacznikiem moralnym praw i obowiązków wszystkich obywateli i instytucji.
Prezydent Nawrocki zapowiedział opracowanie nowej konstytucji do 2030 roku. Nie rozumiem dlaczego ma to trwać tak długo?
Pomysł, że Konfederacja Korony Polskiej miałaby opracować doktrynę państwa, brzmi jak żart roku. To ugrupowanie nie ma doktryny – ma repertuar kabaretowy. Gaszenie świec chanukowych, dzwonki na konferencjach, wieczne tropienie wrogów cywilizacji, świetnie wygląda w internecie, ale państwa się tym nie zbuduje. Polska nie potrzebuje klaunady, tylko ciężkiej pracy nad instytucjami, prawem i finansami.
Twierdzenie, że „każda partia ma swoją doktrynę państwa”, to też nadużycie. Partie mają programy, obietnice i slogany wyborcze, ale to nie jest doktryna. Doktryna państwa to kompas cywilizacyjny, coś co nadaje kierunek i spójność całemu systemowi. W Polsce tego właśnie brak, dlatego od lat kręcimy się w kółko. Konstytucja sama w sobie nie jest doktryną, to tylko ramy. A same ramy nie utrzymają obrazu, jeśli płótno jest puste.
Co do konstytucji do 2030 roku, rozumiem, że brzmi to odlegle. Ale wolę pracę długą, w której bierze udział całe społeczeństwo, niż szybki dokument pisany w nocy przez kilku ludzi przy kawie. Konstytucja to nie ulotka wyborcza. Lepiej napisać ją porządnie, niż potem co kilka lat wymieniać, bo jedna partia zrobiła „swoją wersję”.
I jeszcze jedno – sprowadzanie całej debaty o naprawie państwa do gaszenia świec chanukowych to dowód politycznego lenistwa. Polska nie stanie się silniejsza od symbolicznych happeningów. Od gaszenia chanuki nie odpalą się ani huty, ani kopalnie, ani szpitale. Doktryna państwa nie rodzi się przy sejmowych happeningach, tylko przy stole, gdzie siedzą ludzie gotowi myśleć o Polsce nie w kategoriach gestu czy kabaretu, ale w kategoriach państwa, które ma przetrwać pokolenia.
@mjk1 Widzę, że wiedzę o KKP masz z TVN-u, czy od PO, czy PiS? Posłuchaj chociaż jednego wystąpienie G. Brauna od początku do końca, to może zrozumiesz o czym mówię.
Kogo widzisz jako autora owej mitycznej "doktryny państwa"? Gdzie istnieje taki pisany dokument - w jakim państwie?
Nie zmieniaj sensu mojego wpisu dot. gaszenia świec chanukowych!
Nie chodzi o gaszenie świec chanukowych, lecz o nadreprezentację posłów wyznania chanukowego w polskim sejmie. To jest ponad 95% - jeśli wziąć za wyznacznik głosowanie za uchyleniem immunitetu G. Braunowi w sprawie gaszenia świec chanukowych na korytarzu ewakuacyjnym w sejmie.
Nie, Droga Alino. Mojej wiedzy o KKP nie czerpię ani z TVN, ani z PO, ani z PiS. Wystąpień Grzegorza Brauna wysłuchałem wystarczająco dużo, żeby wiedzieć, że więcej tam kabaretu niż treści. Polska potrzebuje stratega, a nie wodzireja.
Pytasz o doktrynę państwa? Wystarczy spojrzeć: USA miały doktrynę Monroe, Francja od rewolucji opiera się na idei republikańskiej i laickiej, Izrael jasno zdefiniował się jako państwo narodowe Żydów. To nie są puste slogany, tylko fundamenty, na których buduje się politykę wewnętrzną i zagraniczną.
A co do chanuki – nie zmieniam sensu. Po prostu twierdzę, że jeśli cała „doktryna” ma sprowadzać się do happeningu z gaszeniem świec, to jest to żałosne spłycenie tematu. Od takich gestów Polska nie stanie się ani silniejsza, ani bardziej suwerenna. Państwa nie buduje się na świeczkach, tylko na instytucjach.
@mjk1 Takie stwierdzenie:
"Wystąpień Grzegorza Brauna wysłuchałem wystarczająco dużo, żeby wiedzieć, że więcej tam kabaretu niż treści."
- świadczy tylko o tym, że albo kłamiesz, że wysłuchałeś wystąpień Brauna, albo jeśli to prawda, to ni w ząb niczego nie zrozumiałeś. Wobec tego nie mam z Tobą o czym dyskutować. Dziś spotkałam przypadkowych ludzi, którzy głosowali na Brauna, bo uważają go za najinteligentniejszego polityka, o największej historycznej i politycznej wiedzy oraz patriotycznej postawie.
Nigdzie nie napisałam, że "doktryna" ma się sprowadzać do gaszenia świec, tylko podałam to jako jeden z objawów patriotyzmu, na który nie stać żadnej innej formacji w sejmie.
Napisz proszę jakie objawy patriotyzmu można zauważyć w PiS? Albo w PO+P2050+PSL+SLD+itp...?
Co? "800+" dla Ukraińców? Ustawa wiatrakowa dla Simensa? Zerwanie kontraktów zbrojeniowych z polskimi firmami? Zatrzymanie, lub ograniczenie budowy CPK? Powódź na Dolnym Śląsku w kilkanaście godzin po tym jak premier Tusk zapewniał o trwałości tamy, która pękła? Kpiny z prezydenta USA Trumpa? Obecność wielu skompromitowanych polityków i wojskowych w obecnym rządzie? Wielki deficyt budżetowy, który może się skończyć wojną domową (kto wie, czy nie po jest wywoływany) a przecież Tusk miał mieć tyle pieniędzy, jak tylko będzie rządził? Aferalny rozdział funduszy w ramach KPO dla firm i ludzi powiązanych z Tuskiem (ucichło coś...)? Zakupy uzbrojenia za granicą za olbrzymie pieniądze, zamiast produkcji własnej i uzbrojenia Polski po zęby?
A Ty tu o jakiejś doktrynie.... Jest jedna podstawowa doktryna oczywista dla każdego Polaka. To jest bezwzględna dbałość o interes Polaków i Polski, o nasze bezpieczeństwo, dobrobyt i to ma każdy w sercu.
Wszyscy, którzy działają w obcym interesie potrzebują, żeby im ktoś napisał doktrynę...