Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Współczesność = raj miernot
Wysłane przez Zbyszek_S w 03-11-2024 [15:38]
"Dobry mierny ale wierny..."
Żeby zdać maturę trzeba było napisać sensowne wypracowanie na wiele stron papieru kancelaryjnego. Godziny wysiłku musiały się ułożyć w spójną wizję, wytłumaczenie łączące ze sobą wiele elementów, ilustrowane przez piszącego właściwywmi przykładami, kończące się wynikającymi z dużej całości wnioskami. Bo na tym właśnie polega rozumienie. Na zdolności do "ogarnięcia" dużej ilości elementów wiedzy poprzez łączenie ich w spójną, powiązaną niesprzecznymi logicznymi więzami wynikania i przyczynowości, całość. Wtedy - wiesz dlaczego, wtedy - wiesz po co. Ale... - to jest trudne. Wymaga skupienia i pracy, czasem wielogodzinnej, czasem wielodniowej, czasem lata zabiera rozumienie rzeczywistości i życia. Ale gdy rozumiesz, to owo rozumienie jest twoje, jesteś jego autorem, tak jak byłeś autorem wypracowania maturalnego z języka polskiego. I trudno jest to rozumienie naruszyć, przynajmniej w szybki, nieuczciwy, manipulacyjny sposób.
Dzisiaj dla człowieka, przyswajalną dawką informacji jest tzw. tweet. Treść dłuższa niż połowa powyższego paragrafu wywołuje u ludzi zmęczenie. "To za długie" - jest często podawanym argumentem. Ale masa krótkich przekazów jest witana z zadowoleniem i satysfakcją, choć przecież czas poświęcany na konsumpcję informacji jest ten sam. Ba - jest obecnie ten czas jest raczej dłuższy niż dawniej! W wiele więcej "wiemy", o wiele mniej rozumiemy, bo raz jeszcze - rozumienie to "łączenie kropek", to tworzenie przez człowieka w jego umyśle struktury wiążącej elementy obserwowanej rzeczywistości w zrozumiałą, w sensie przyczyn i skutków, całość.
Matura została zmieniona. Mamy szereg krótkich pytań. Testujemy młodych ludzi na responsywność i stopień przyswojenia podanych w trakcie szkolenia informacji. To samo robią media, rozbijają uwagę, przekonują "zaufaj nauce", "nie myśl samemu", nie jesteś od myślenia. Przestrzeń informacyjna to tik-toki, twitery i zalew szatkującej umysł brei memów, tytułów i błysków. W ten sposób sięga się do tego, co w człowieku "pod spodem", bo każdy ma coś "pod spodem", ma taki umysł przedracjonalny, który przecież nieustannie produkuje widziane i doświadczane przez umysł świadomy, emocje, nastawienia, odczucia i myśli. To do tego umysłu "przedświadomego", sięgają architekci albo architekt, współczesnej nam rzeczywistości, a do tego potrzeba zniszczenia umysłu świadomego, umysłu rozumującego, trzeba zniszczenia "homo sapiens".
Miernota dobrze wie, co i jak. Właściwie to dobrym jej określeniem jest określenie chama: "Chama nie różni od człowieka kulturalnego poziom wiedzy, wykształcenia, sposób ubioru czy zakres bogactwa. Cham - nie ma wątpliwości." Cała współczesna polityka wychowała pokolenie, które przestało myśleć, przestało też mieć hamulce, kompletnej atrofii uległa powściągliwoość. Ideałem systemu stała się miernota, zajadła, głupia, agresywna i głośna, łatwa do manipulacji i zastraszenia. Miernota nie jest w stanie sama "rozumieć świata", bo to "za dużo", jednocześnie agresywnie reaguje na myśl o swoim braku rozumienia, czepiając się z siłą robota strzępów prawd i manipulacji, które traktuje w sposób święty, sakralny. Miernota jest wiecznie wkurwiona, bo jej świat jest zagrożony, dlatego musi żyć w napięciu i w jakimś stadzie, wielbić jakiegoś przywódcę-proroka, wyznawać jakąś religię nie ważne czy religijną czy polityczną, czy jakąś już kompletnie szaleńczą jak "Ratowanie Matki Ziemi przed rozgrzaniem jej przez ludzi, co wydzielają CO2".
W masie miernot ideałem jest degrengolada czyli róbta, co chceta, w sensie realizacji własnych, odczuwanych świadomie, a pochodzących z umysłu przedświadomego, odruchów. Miernota nigdy negatywnie nie ocenia siebie, bo to zbyt bolesne. Nie podejmuje wysiłku w zakresie temperowania własnych skłonności, kwestionowania własnych przekonań. Nie narzuca sobie granic i ograniczeń. Nie stara się "wyciosać" z siebie kogoś lepszego. Imperatywem nie jest rozwój i wzrost, ale "wyrażanie siebie" i swoich odczuć, choćby chwilowym odczuciem było pragnienie defekacji, a delikwent znajdował się właśnie w filharmonii w trakcie koncertu szopenowskiego. Zdejmie gacie i się sfajda, bo ma prawo siebie wyrażać i nikt mu nie będzie mówił, a jak ktoś coś powie, to go tym, co wyprodukował, jeszcze obrzuci. Ot - świat jako raj miernot.
Miernotyzm ma niesamowite wsparcie. Polityczne, finansowe. Odpowiednie portale, władze, administracje i polityki, stoją murem za miernotyzmem. Masa nauczycieli, polityków, proroków, kanałów, utwierdza, wzmacnia i buduje miernotę w ludziach. Bo zło widzi człowieka jaka małego i podłego. Dlatego właśnie kształtuje go na obraz i podobieństwo tego, jak go widzi.
Inni chcą naprawiać rzeczywistość, ale to oznacza konieczność odwołania się do masy miernot, trzeba zacząć mówić ich językiem, brutalizowanych emocji, sprymitywizowanych haseł. Trzeba ich straszyć, ekscytować i przerażać. Trzeba ich czynić jeszcze większymi miernotami, inaczej po człowieku, bo go zadepczą i zapomną.
Ludzie pomyśleli, że wyzwolili się z oryginalnej religii, z pojęcia Boga. Tak, to pojęcie było do pewnego stopnia nadużywane po prostu w celu kontroli ludzi i utrzymywania ich w stanie poddaństwa. Ale religia i pojęcie Boga, to były i pozostają najszczytniejsze dążenia do zrozumienia rzeczywistości, do zrozumienia wszystkiego. To z przedmiotu religii ostatecznie wynika celowość i przyczynowość zdarzeń i życia. Wysiłek religii polega na próbie zrozumienia - choć z racji ostatecznych jej aspiracji, pełne zrozumienie logiczne nie jest możliwe. To religia narzucała i wymagała od człowieka wysiłku skierowanego przeciw "niemu samemu", tłumacząc, że jest coś więcej niż jego własne chęci, impulsy, żądze. Nie ma mistrza tenisa, który swój poziom gry osiągnął w wyniku podążania za własnym chceniem i impulsami. To się zawsze zaczyna od narzucenia sobie samemu albo sobie przez opiekunów wysiłku pozostającego w kontrze do doświadczanych "chceń".
Miernoty również zaludniły świat religii. Mają albo proste i nie znoszące sprzeciwu wytłumaczenia na wszystko. Wytłumaczenia bazujące na kalekich i absolutyzujących przytoczeniach fragmentów i fragmencików treści religijnych. Miernota nie jest w stanie powiązać wszystkiego w całość, a całość sądzi po przyswojonych sobie fragmentach, nie jest w stanie znieść poczucia wątpliwości. Stąd miernoty zostają agresywnymi dogmatykami, bo tylko poprzez agresję mogą ocalić swoją zdeformowaną "prawdę". Inne religijne kaleki inkorporują w sobie przekonanie, że żadnej prawdy nie ma, a religia jest swoistą, łagodną psychoterapią, mającą zapewniać ludziom dobre samopoczucie oraz promować działalność dobroczynną w stosunku do ludzi i Matki Ziemi.
Etos rycerza, a więc kogoś, kto siebie, swój charakter i ciało, wykuwa poprzez wysiłek, kto jest silny wobec mocnych i opiekuńczy wobec słabych, zastąpił etos miernoty, która idzie za swoimi pobudkami, która jest silna wobec słabych i uległa wobec mocnych. Czy rozpoznajemy tu wzorce zachowań osób publicznych i tych na świeczniku?
Świat został zaludniony przez miernoty, nie znoszące prawdy, wezwania do rozumienia, żadnej myśli o tym, że mogą być w błędzie, że ponoszą jakąś winę za stan tego świata. Winni są zawsze inni. Miernota dobrze wie jedno, liczy się - ile może dostać. Stąd zwyczaj jurgieltu w sejmach przedrozbiorowych, stąd wiszenie "szlachetnych" u klamki magnatów w Polsce. Stąd współczesna, powszechna prostytucja polityków z jej niezwykłym wysiłkiem maskowania wszystkiego ciągłymi frazesami. Ale to wszystko może się dziać dzięki temu, że społeczeństwa stają się społeczeństwami miernot. W takim środowisku, bogami są ci, którzy umiejętnie przemówili do Polek, przekonując je, że bezdzietność i brak rodziny, to wartości albo konieczna cena za "sukces", budując w nich efektywnie negatywny odczucie w stosunku do dzieci. Nie, już dłużej nie "Matka Polka". Ten paradygmat został obalony, przez gazety, portale, seriale, nauczycieli i "proroków". Dziś "Bezdzietna Polka" to paradygmat sporej części młodych Polek, sporej, bo współczynnik dzietności oscyluje wokół 1,1.
Miernota nie wie, o co chodzi w rzeczywistości. Nie wie, co jest ważne, a co jest nieważne, więc zajmuje się rzeczami nieważnymi. Miernota jest niezdolna do samoograniczeń, samodyscypliny i wysiłku. Miernota istotnie - tu wypada się zgodzić z apostołem Hararim - jest sterowalnym zwierzęciem. Sterowanie musi brać pod uwagę możliwe reakcje obiektu sterowalnego. Cały proces przebiega płynnie, bez zarzutu. Wolność do wszelkiej przyjemności, rozwalenie ograniczeń i samodyscypliny, zniszczenie zdolności i umiejętności budowania rozumienia, koniec skupienia i uwagi, feminizacja, infantylizacja, miernotyzacja i wreszcie zaspokojenie, gdy da się jeszcze zapić, zakąsić i za.....ć. choć z tym ostatnim jest już dużo, dużo gorzej niż dawniej.
Komentarze
03-11-2024 [17:10] - r102 | Link: No czasy się zmieniają itd...
No czasy się zmieniają itd... Zawsze starzy narzekają na głupotę młodych.
Pokolenie moich dziadków - którzy w swoich średnich szkołach się uczyli łaciny, greki, języka zaborcy jak swojego i innego obcego biegle - dla nich to już ja byłem prymitywnym niewykształconym matołem.
A nie chwaląc się załapałem się jeszcze na dziwne czasy - kiedy uczono łaciny i dla równowagi Timura i jego drużynę, Opowieść o prawdziwym człowieku, Szosę Wołokołamską - zapoznałem się w nimi w tłumaczeniu na polski i w oryginale.
Najbardziej jednak mnie zdumiewa wśród młodzieży wcale nie to że nie czytają książek, nie wiedzą co całka itp - ale zupełny brak wiedzy nazwijmy to przyziemnie geograficznej - oni nie kojarzą np co to jest Słońce w zenicie, strefy czasowe, czemu zmienia się długość dnia itp - to jakby ich się po chińsku pytać o co...
03-11-2024 [18:20] - Ptr | Link: Gdyby traktować to
Gdyby traktować to politycznie - nadmierna krytyka prowadzi do chęci naprawy metodami nazistowskimi. Wówczas taki agresor nieszczy wszystko co mu się nie podoba wokół, ale coś naprawia - naprawia samego siebie. Szczególnie , gdy zamyka usta opozycji. Utwierdza się w swoich przekonaniach, swej lepszości i generuje sobie cel społeczny, który zostaje umocniony etosem wspólnej walki. Nawet gdy przegrywa , chwilowe posmakowanie władzy i dóbr nie pozwala mu ustać w wysiłkach by iść napród, rozwijać gospodakę i wszelką siłę. No i patrzeć na wszystko z góry.
Potrzeba jednak mądrej zmiany.
03-11-2024 [18:44] - Ijontichy | Link: Mojego Ojca uczono w
Mojego Ojca uczono w gimnazjum warszawskim : łacina obowiązkowo,greka nieobowiązkowo,niemiecki,francuski [wyklady w tych językach] rosyjski też obowiązkowo....
Podczas II WŚ język niemiecki uratował mu życie,bo patrol na warszawskiej ulicy wziął go za Bawarczyka! :-))
Jezyk rosyjski po wojnie też się przydawał...
Z matmy był raczej słaby....mam to po nim :-)))))