Uczniowie bowiem pytali Jezusa o znaczenie tej przypowieści, a On im ją wyjaśnił. Na to zapytali, dlaczego nie mówi tego, co im, ludziom?
To pytanie jest właśnie fundamentalne i ważne. Dlaczego Pan Jezus nie nauczał ludzi wprost? Dlaczego nie mówił im wprost, o co chodzi? Dlaczego treść tego, co chciał ludziom powiedzieć, jakby przysłaniał przypowieściami? Po co? No przecież jak chciał dobrze dla ludzi, to czemu im wprost nie mówił, jak to jest z tym, czy z tamtym? Jeśli mówił przypowieścią, czemu im jej nie wyjaśniał?
Jezus mówi:
"Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie dodane, i w nadmiarze mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą nawet to, co ma. "
Jak to... im nie dano? Przecież Jezus im nie powiedział, to jak miało im być dane, skoro tłumaczył tylko uczniom? Zaś groźne jest owo "kto zaś nie ma, temu zabiorą nawet to, co ma".
I jakby niesprawiedliwe. Bo dlaczego temu co ma, dodadzą, gdy zaś temu co nie ma, zabiorą nawet to, co ma?
O co w tym wszystkim chodzi?
Pan Jezus wyjaśnia to odwołaniem do Izajasza. Naszym językiem mówiąc, ludzie posiadają pewne "nastawienie". Dokonali już pewnego "wyboru". Ludzie "wiedzą", co i jak. Tak dobrze wiedzą, tak mają ukierunkowane nastawienie, że nie dotrze do nich nic, co się z tym nie zgadza. Gdy spotkają się ze słowami nie idącymi "po linii" ich odczuć, uczuć, "wiedzy" i nastawień, wtedy oplują i podepczą te słowa, oplują i podepczą tego, kto im je przyniesie. W efekcie zaś, są niezdolni do rozumienia przekazu spoza tego, jaki "pokochali" i uznali za "ważny" i "prawdziwy".
Dlatego też w innym miejscu Pan Jezus mówi:
nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały.
Zatem ludzie sami sobie są winni. Zatem są tacy, do których ani dobro, ani mądrość nie dotrą. Za późno. Nie ma co się łudzić. My zazwyczaj mamy siebie za tych lepszych. O my to dopiero "wiemy", co i jak, jest i być powinno. Wiemy doskonale! Niech no tylko kto wyrazi sprzeczne z naszymi poglądy!
Słowa Pana Jezusa mogą zwiastować tragedię. Ilustrują mechanizm istnienia ludzi. Że każdy posiada w środku - biblijnym językiem mówiąc - "serce", zaś w kategoriach współczesnych spójną osobowość i system realnie odczuwanych "wartości". Ta osobowość i to ukształtowanie nieodwołalnie decyduje o percepcji ludzi. O tym, co są w stanie zobaczyć, a czego już nie.
Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli
Pewność siebie i brak wątpliwości, poczucie wyższości nad innymi i posiadania "prawdziwej wiedzy", to wszystko mogą być sygnały, że "stwardniało serce człowieka". Taki człowiek widzi już tylko to, co chce widzieć. Słyszy tylko to, co chce słyszeć. Takim, zgodnie ze słowami Pana Jezusa, odbiorą nawet to, co mają.
Twardość serca widać po stosunku do innych ludzi, po relacjach z innymi, po zwracaniu się i reagowaniu.
Do ludzi o stwardniałym sercu nic nie dotrze. Nie z powodu tego, kto im niesie jakiś przekaz, tylko z powodu ich samych. Dlatego Jezus im mówił głównie przypowieści. Czy je zrozumieli? Co do nich dotarło? Szczególnie w ten dzień na placu przed Piłatem, gdy wołali to, co wołali? Co dotarło do nas? Czy i nam zabiorą nawet to, co trzymamy w naszych rękach?
przypowieściom fakty są osadzane w znanym otoczeniu, środowisku przez co łatwiej je zrozumieć i zapamiętać 🌼
A więc musiał docierać do ludzi sumienia w przypowieściach. Wszystko w porządku.Kto miał sumienie słuchał Jego głosu.
Nie bój nic.