
Nie ma wątpliwości, że już wkrótce sztuczna inteligencja, identycznie jak to się stało ze smartfonami, stanie się niezbędnym towarzyszem każdego.
Nie podoba mi się nazywanie tego AI. Nawet fajnie spolszczone Ejaj też jest tylko zapożyczeniem. A już SzI – sztuczna inteligencja to już jakiś dziwoląg.
Nasz profetyczny geniusz i prorok, Stanisław Lem, przez celebryckie salony, jako autor z dziedziny sci-fi, fantastyki naukowej, nie był poważnie traktowany. Nieważne – dla mnie to Mistrz. U niego roiło się od AI. Nazywał te wszystkie zmyślne ludzkie twory robotami. Nawet jedna z jego świetnych książek nosiła tytuł "Bajki robotów".
Nazwa "robot" już jest mocno osadzona w naszym słowniku. Choć, jak zwykle, puryści, te nasze klasyczne mądrale, zawężają te "automaty" do skomputeryzowanych urządzeń, które mogą się poruszać. Ja bym to jednak ponownie rozszerzył, dodając do tego wszystkie "mózgi elektronowe", które siedzą tylko zamknięte w pudle, ale, jak widać, można już nawet z nimi sobie swobodnie i niegłupio pogadać. Oczywiście oprócz tego, że od dawna wykonują dużo pożytecznej roboty, jak obliczenia, wyszukiwania czegoś, czego akurat nie mamy w pamięci, informowania nas i komunikowania z innymi.
To taki metalowy pomocnik. Niemalże niewolnik.
Czy tylko o to chodzi, by mieć przy sobie takiego sztucznego służącego towarzysza, co to i światło zapali, przypomni o wizycie u dentysty i wytłumaczy co to takiego imponderabilia?
Może większość nie zdaje sobie jeszcze sprawy, lecz całkiem poważnie, tak intensywnie i z uporem maniaka, tworzymy te wszelkie mądre roboty, bo mamy nadzieję, u wielu ciągle ukrytą w podświadomości, że te właśnie sztuczne dzieła naszych rąk, wreszcie będą mogły dać to, czego pragnie każdy – dać NIEŚMIERTELNOŚĆ.
Jakże piękne stanie się życie, gdy odsuniemy od nas grozę nieuchronnej śmierci.
Roboty już na uniwersytetach i uczelniach technicznych mają swoją dyscyplinę – robotykę. Chociaż obecnie koncentruje się to głownie na inteligentnym poruszaniu czymkolwiek, tak jak człowiek sobie tego życzy.
Powoli też powstaje inna dziedzina naukowa, która dla odmiany, zajmuje się umysłem. Czyli czymś, w co właśnie chcemy wyposażyć nasze przyszłe roboty.
To kognitywistyka.
Po prawdzie, w obecnych czasach usiłujemy dociec, zdefiniować i ustalić jak działa cały ludzki umysł.
Kognitywistyka jest jeszcze dziedziną młodą. Obecnie stara się połączyć różnorodne inne działy: psychologię, neurologię, mikrobiologię, a także te pozanaukowe, jak filozofia. Wiem, jak dotychczas w Polsce działają trzy ośrodki uniwersyteckie, które tym się zajmują i już kształcą młodych kognitywistów. To Kraków, Poznań i Toruń. Uczestniczyłem w jednym, czy drugim forum, prowadzącym naprawdę ciekawe dyskusje. Niestety jako katolik, rozumowo jestem wierny dualizmowi substancjalnemu i kreacjonizmowi, a wspomniane uczelnie przesiąknięte są ateistycznym komunizmem, więc otwarte dysputy szybko się kończyły.
Poznanie i zrozumienie umysłu dotychczas nie zdobyło naukowego wsparcia. Intuicyjnie i bez ścisłych i oczywiście prawdziwych definicji, niedużo wiemy o tożsamości, o osobowości i najważniejsze – o świadomości wraz z samo-świadomością. Nawet nie wiemy, jeżeli myśleć ich materialnym trybem, gdzie w mózgu mieści się nasza pamięć, czy jak nagle powstaje myśl.
Musimy to wszystko wiedzieć także po to, by móc stworzyć prawdziwą w pełni sztuczną, nie tylko inteligencję, która jest tylko pewną, jedną z wielu, miarą rozumu, lecz nową osobowość.
Czyli, aby stworzyć podobnego do nas robota, tego Ejaj, nawet na poziomie pięciolatka, który jednak będzie się rozwijać i uczyć, musimy mieć wiedzę czego chcemy – tu właśnie mamy kognitywistykę; oraz jak to zrobić, czyli całą tą cyfrową nano-technologię, nawet, jak to wskazuje noblista, Roger Penrose, na poziomie kwantowym, oraz algorytmy i właściwe czujniki percepcyjne oraz środki komunikacji, powiedzmy interface: maszyna – człowiek i rzeczywistość.
Tylko taki duet – nauki komputerowe plus nauki o umyśle są w stanie stworzyć robota, nie germańskiego adiutanta klasy zum befhel, tylko postać, która może nawet zostać partnerem, albo i przyjacielem.
Lecz ludziom chodzi o coś znacznie więcej.
Człowiek zawsze będzie chciał oszukać śmierć.
Po urodzeniu, przed pierwszym krzykiem, krzykiem życia, na który wszyscy czekają; przed światłem, fotonami oślepiającymi nas swym blaskiem pierwszy raz, mamy już wypisany wyrok śmierci.
My, ludzie cywilizowani, z całą naszą kulturą, humanizmem i moralnością, przestajemy karać, nawet najgorsze ludzkie potwory wyrokiem śmierci. Takich należy tylko odizolować od społeczeństwa. Lecz życia nie zabierać. A Bóg, czy dla ateistów Natura, jednak życie zabiera?
Niedawno odkryto żywe istoty, mikroskopijne jednokomórkowce, które w stanie hibernacji przemierzają międzygalaktyczny kosmos. One nie umierają.
Na naszej planecie, na Ziemi, mamy długowieczne byty, żywe twory. Niektóre meduzy, wiemy to już na pewno, są autentycznie nieśmiertelne. Pewne homary i żółwie, również przeżywają kilkaset lat. Całkiem niedawno naukowcy, zoolodzy i oceanografowie, u wybrzeży Grenlandii zbadali rekina, który, ciągle żywy, miał już ponad 400 lat.
Warto też zwrócić uwagę na bakterie Deinococcus radiodurans, które są całkowicie odporne na promieniowanie radioaktywne. Jakby natura "przewidywała" możliwość skażenia planety atomową zagładą i zabezpieczyła sobie przetrwalniki.
A mnie osobiście zawsze imponowały majestatyczne, kalifornijskie sekwoje, już ponad 1000 letnie, których żaden pożar lasów nie jest w stanie zniszczyć.
Zachodzi dziwna korelacja – im konkretne stworzenie jest bardziej rozumne, tym czas trwania życia jest coraz krótszy. Czy to jest sprawiedliwe?
A może Wielki Kreator zostawił ten tragiczny problem w naszych rękach?
- Jak już kiedyś zmądrzejecie należycie, to sami zadbacie o własną śmiertelność.
Jak na razie, wyłącznie, tylko walcząc z chorobami i złym stylem życia, wydłużamy okres naszej żywotności.
( Najnowsze statystyki, już po-pandemiczne, podają, że obecnie średnia życia w Polsce spadła i dla mężczyzn jest to 72 lata, a dla kobiet o sześć lat więcej, czyli 78.)
No dobrze, zaraz odezwie się krytyczny głos – miało być o sztucznej inteligencji!
Lecz jeżeli tak intensywnie zajmujemy się AI, tymi robotami, nie po to, by stworzyć nawet może w przyszłości mądrzejsze od ludzi maszyny, tylko by odkryć, wymyślić, opracować – generalnie stworzyć – sposób, technologię, która pozwoli ludzkości przetransferować naszą osobowość, naszą tożsamość, rozum, pamięć, emocje i światopogląd, na urządzenie tak trwałe, praktycznie niezniszczalne, że zapewni to rasie ludzkiej niesłychaną długowieczność.
Stworzyć własne kopie, niczym nie różniące się od nas mentalnie. Tylko nasze wiotkie, słabe ciało zamienimy na coś znacznie solidniejszego, co zapewne wymyślimy, intensywnie pracując nad robotami, nad sztuczną inteligencją, nad AI, w niezniszczalnym korpusie.
To nie mój pomysł i moje fantazje. Nie tylko fantastyka – naukowa, lecz również literatura piękna poszukiwała już wieki temu eliksiru gwarantującego człowiekowi nieśmiertelność. To odwieczne marzenie. Chyba te najpotężniejsze. Brakowało tylko metody – jak to uczynić.
Czy nadal jest to w świecie fantazji i bajek? Czy naukowcy, nadal gardzący wiarą i filozofią – wszelakimi transcendentalnymi rozważaniami, chociaż nie potrafiącymi odkryć istoty świadomości i zlokalizować nasz "bank pamięci", a mimo to, wymyślają i zmuszają nas od przenoszenia danych – wszelkiej informacji – z twardych dysków prywatnych komputerów w enigmatyczną chmurę.
Wygląda na to, że nauka stanęła na rozdrożu. I to na pijacko chwiejących się nogach. Upada teoria Darwina. "C" – einstainowska prędkość światła będąca granicą ostateczną i nieosiągalną, wali się w gruzy. Wielki Wybuch, gdy coś powstało z niczego; czarne Dziury, co połykają wszystko i nie pękają z przejedzenia, to wszystko zaczyna się chwiać.
Sięgamy po krańce (jeśli tylko takie istnieją) wszechświata, a coś najbliższego – człowieka – poznaliśmy zaledwie w paru procentach i nie potrafimy rozszyfrować.
Czy przez to wszystko nie można poważnie powiedzieć, że kiedyś możemy się stać nieśmiertelni? Oszukamy śmierć? Po prostu duszę przeniesiemy w bezpieczniejsze miejsce.
Pozwolę się podłączyć. Jako katolik. Katolik odzyskany przez naukę i mędrców kościoła.
Nasz katechizm daje wyznawcom przepis na życie. To swego rodzaju instrukcja. Większości to wystarcza. Natomiast tym najbardziej dociekliwym, jak choćby ten, co właśnie nas opuścił - kardynał Ratzinger, który jako papież Benedykt XVI miał kolosalną odwagę i rozum wyjątkowy, by być dla Boga a nie tylko dla kościoła, czy mędrzec nasz obecny, ksiądz profesor Michał Heller, który nadal, mimo swych 86 lat, wykłada, uczy, wyjaśnia jak najwspanialszy mistrz i nauczyciel. Jezu - jak ja go podziwiam. To On utwierdził mnie we wierze i tłumaczy nieustannie, że Bóg Ojciec dał nam rozum, abyśmy z niego korzystali. Niestety - jakże niewielu to pojmuje. Ja wyraźnie widzę Boski Zamysł: - powoli, krok po kroku, często poprzez naukę odkrywa nam kolejne prawdy i właściwości - tylko wtedy, gdy już do takiej wiedzy i takich doświadczeń dojrzeliśmy. Najmądrzejsi laiccy myśliciele sugerują, że osiągneliśmy dzisiaj zaledwie 4% wiedzy o rzeczywistości. Dlatego też uważam, że sztywne trzymanie się wydumanego 2 tysiące lat temu modelu, że człowiek - dziecię boże, to na zawsze tylko ciało i dusza. Jeszcze w XIX sądzono, że dusza jest materialna i usiłowano ją zważyć, mierząc ubytek masy w momencie śmierci. A nadal, co widać tutaj, w tych komentarzach, wierzący koledzy są święcie przekonani, że każda dusza na zawsze została przywiązana do jednego ciała. I opuszcza je tylko po śmierci. Lecz wielu, w tym nasze Panie i ja także spotkaliśmy się z ważnymi życiowymi epizodami, które świadczą, że dusza, czy tylko jakiś jej element, opuściły ciągle żywego gospodarza, by ostrzec, lub zawiadomić bliskich. Podobne są również liczne relacje pacjentów, którzy przeżyli śmierć kliniczną.
Bóg Ojciec - Wielki Kreator, dał nam rozum, abyśmy z niego korzystali i byśmy go stale rozwijali. Nie można się zasklepiać w jednej, raz na zawsze przyjętej doktrynie. Trzeba stale poszukiwać. Dlatego też Pan wyposażył nas w ciekawość. Zgodnie ze swoim planem, nie dzielił po równo. Ci, co ciekawości mają niewiele, po prostu egzystują. W pełni, zgodnie z boskim założeniem, żyją ci, co są nieustannie ciekawi i ciągle poszukują.
[...]
W obrębie fizyki teoretycznej zajmował się głównie ogólną teorią względności Einsteina, w szczególności kosmologią relatywistyczną. Analizował m.in. zasadę Macha, zjawisko osobliwości czasoprzestrzennych, zastosowania geometrii nieprzemiennej do tych problemów i do kwantowania grawitacji, w tym do kosmologii kwantowej. Jako filozof specjalizuje się w filozofii nauki, przyrody oraz relacjach nauka–wiara. Jest badaczem historycznych związków filozofii z fizyką, obrońcą platonizmu matematycznego, matematycznej struktury świata, realizmu poznawczego i filozofii w nauce – będącej w żywym kontakcie z naukami szczegółowymi. Uważa, że wprawdzie nauka i religia bywają w konflikcie, ale nie są nań skazane. Jednocześnie, nie uznaje ich za całkowicie niezależne, gdyż jego zdaniem oddziałują na siebie poprzez twórcze napięcie. Pomimo tego nauka i religia nie potwierdzają się wzajemnie; Heller wielokrotnie krytykował apologetyczne interpretacje Wielkiego Wybuchu oraz hipotezy inteligentnego projektu.
Badania naukowe
2.1Kosmologia klasyczna
2.2Kosmologia kwantowa
2.3Historia i popularyzacja kosmologii
Poglądy filozoficzne
3.1Relacje filozofii i nauki
3.2Filozofia w nauce
3.3Epistemologia i filozofia nauki
3.4Filozofia matematyki i matematyczność świata
3.5Filozofia przypadku
Poglądy teologiczne
4.1Krytyka nowego ateizmu
4.2Krytyka fizykoteologii
4.2.1Interpretacja Wielkiego Wybuchu
4.2.2Antropiczne koincydencje i zasada antropiczna
4.2.3Krytyka inteligentnego projektu i ewolucji nadprzyrodzonej
4.2.4Interpretacja Księgi Rodzaju i innych tekstów o stworzeniu
4.3Krytyka koncepcji NOMA
4.4Propozycja dialogu
4.4.1Wiara odpowiedzią na wielkie pytania
4.4.2Natura Boga
https://pl.wikipedia.org/wiki/Michał_Heller
"Komu potrzebne są narzędzia do ujarzmiania śmierci? Chyba tym którzy nie wierzą w Chrystusa..."
Kolosalnie się mylisz. Prawdziwym wierzącym jest ten, co wierzy nie tylko w Chrystusa, ale w Trójcę Świętą, która jest jednym Bogiem. Czytać i rozważać trzeba nie tylko Ewangelie, lecz słowa boże, jakie są w biblii.
Jeżeli tak, jak ja, będąć neotomistą, uznasz, że wszystkie stworzone przez Boga byty są wyłącznie dobre [ samo dobro jest bytem, ale zło bytem nie jest, bo Bóg nie stwarzał czegoś złego (wg. św Tomasza, zło to po prostu brak dobra)] . Teologia już wieki całe rozważała rolę rozumu, oraz prawa i przywileje człowieka. Bóg Ojciec nie zabrania nam eksperymentować, marzyć i udoskonalać. Jego wpływ jest tylko taki, że naszą zdolność poznawania i przyswajania nowej wiedzy, niejako "porcjuje". Wiek po wieku, nagle jesteśmy gotowi odkryć coś nowego. Taka jest boska idea. Gdzie masz informację, że Stworzyciel zabrania nam " panowania nad życiem i śmiercią nad przyjemnością i bólem." ?
Jesteś członkiem Opus Dei i biczujesz się regularnie? Pamiętaj - jest wiek XXI - nie stawiamy stosów i nie polujemy na czarownice. Lecz niestety nadal jest tak wiele rzeczy niedobrych/
Jak weźmiesz Biblię do ręki, to sam stwierdzisz, że bluźnisz przeciw Bogu, chodzi głównie o panowanie na śmiercią i życiem, to jest zarezerwowane tylko i wyłącznie dla Boga.
Ratowanie życia nie tylko ludzkiego, nie eliminuje Boga, który sam dał człowiekowi dary, jak "leki z Bożej apteki", pod postacią ziół, by mógł się wyleczyć, ratować życie, ale człowiek nie ma prawa decydować o życiu, kreując je czy odbierając.
Takiś biblista, to przedstaw mi cytaty.
Do wiadomości dodam, że in vitro, jak też klonowanie, są w korelacji, zawierają eugenikę i aborcję, tylko na Boga nie zaprzeczaj.
więc należy być ostrożny w tym co się pisze, a sprawa życia ludzkiego, ale też nie tylko, to delikatna materia.
Widzisz, wiedza, którą wysoko cenisz, to za mało. To sam wielki Einstein oświadczył, że w nauce i intelektualnym rozwoju, wiedza jest mniej ważna, bo to przecież coś, co już wiemy. Coś związane z przeszłością. Natomiast to, co wg. geniusza jest najważniejsze, to wyobraźnia. Czy ja źle widzę, że na tym polu masz duży deficyt?
Lecz powrócę do wiedzy. Dziś już w sposób niewątpliwy okazuje się, że nie ma w nauce, w historii, generalnie w całej zgromadzonej wiedzy pewników i stuprocentowych dogmatów. Patrz, jak ogromnie się stara, by przypodobać się obecnie panującej lewacko - liberalnej ideologii (wg. mnie neobolszewickiej) Richard Dawkins, stający przekonać, że Boga nie ma i być nie może. To już nie ateista, tylko oszalały antyteista. Tylko... coraz więcej naukowców, w tym poważne grono fizyków, kosmologów, czy biologów dochodzi do wniosku, że wszystko jest dziełem kreacji. A kto jest największym projektantem i twórcą?
Wali się teoria Darwina. Walą się takie - niedawno och, ach - tezy Stephena Hawkinga. Dlatego, w stosunku do wiedzy trzeba być ostrożnym, będąc jednocześnie twórczym i pomysłowym. Dodam tylko, że w szkołach, jak i w katechezach uczy się według uproszczonych standardów. tak, by było to zrozumiałe dla większości. lecz, gdy się chce wiedzieć "lepiej", trzeba samemu dalej studiować. I co ważne - interpretować, a nie tylko powtarzać to, co w podręcznikach.
Mam nadzieję, że znasz angielski. Polskie cytaty gorzej mi się wyszukuje.
Oto boskie słowa odnosnie śmierci:
“If we live, we live for the Lord, and if we die, we die for the Lord. Therefore, whether we live or die, we belong to God.” [angielskie Lord, to odpowiednik naszego Pan]
" “Jesus said to her, 'I am the resurrection and the life. He who believes in Me, though he may die, he shall live.' [Mateusz 5:4]
I na koniec, już bez cytatu: co Bóg Ojciec określił głównym celem życia człowieka? Poszukiwanie Królestwa Bożego. Czyli co wg. ciebie? Mamy zaprzestać poszukiwań?
-Coś nie możemy się porozumieć, pewni ci na tym nie zależy, bo że cenię wiedzę, nie oznacza, że jej bezgranicznie wierzę, co do wyobraźni, to jesteś "w mylnym błędzie", to ona dała mi pracę i uznanie wielu, nawet nagrodzono :)
Wg tego co napisałeś, wg mnie to ty zawierzasz wszystko wiedzy, ty twierdzisz, że osobowość można zdigitalizować i przenosić, jak ci wspomniałem jako ciekawostkę, że lekarze badali zjawiska śmierci klinicznej, tzw. relokację świadomości, uznając na koniec bada, że osobowość nie jest częścią organizmu - mózgu, a niezależnym bytem, to mnie wyśmiałeś, a to był tylko przykład, że w końcu ktoś się tym zainteresował, ja o tym wiem "od urodzenia", potwierdzone własnymi przeżyciami i doświadczeniami.
Zadam ci jedno pytanie, co sądzisz o reinkarnacji, czy duchach, prawda to czy fałsz ?
Albert Einstein
Humanoidalny interfejs, często, utożsamiany jest jako AI a to tylko przyjazna powłoka mająca ułatwić komunikację człowieka z maszyną. Maszyna nie ma cech ludzkich i nigdy nie powinna ich mieć. AI to nowa generacja maszyn, które, czasami można programować posługując się językiem naturalnym. Lewaccy kretyni już się nie mogą doczekać na "świadomość AI" by walczyć o prawa dla AI. Truizm, że narzędzie jest tylko tak dobre jak dobry jest operator w tym przypadku też obowiązuje.
"Stworzyć własne kopie, niczym nie różniące się od nas mentalnie..." Nie wiem czy to przemyślana chęć by skazać kopię swojej świadomości na wieczne więzienie bez możliwości ucieczki. Pomijając wykonywalność przeprowadzenia transferu to jakie mogłyby być korzyści z tej operacji dla samego zainteresowanego i świata.
Jakieś 30lat temu byłem zafascynowany sieciami neuronowymi. Pierwsze próby z rozpoznawaniem obrazu, układami sterowania procesami, których nie dało się zamodelować lub było zbyt trudne...i było wspaniale do momentu gdy okazało się, że nasza sieć jest zawodna, ma tendencje do wpadania w lokalne maksima lub minima. Zjawisko to na wiele lat zatrzymało postęp w tej dziedzinie. Przypomnę tylko, że sieć przeuczona jest tak samo mało przydatna jak ta nie wytrenowana, podobnie jak ludzie. Czyli zakładając, że AI zostanie wyposażona w świadomość, bardzo skomplikowana struktura wzorowana na istotach żywych, może też mieć zaburzenia świadomości, urojenia.... A to świetny przepis na niewyobrażalną katastrofę.
Witam i dziękuję za ten komentarz.
Nareszcie, ktoś rozmyśla i poważnie traktuje taki nieprawdopodobny scenariusz przyszłości.
Jak wszystkie dzisiaj utopijne i niewykonalne prognozy futurystyczne, kiedyś, za parę lat, albo za kilkaset, mogą zadziwić i zaskoczyć, gdyż nagle są realizowane.
W naszych rozmyślaniach, prognozowaniach i fantazjach jest pewna pułapka. Otóż tworząc scenariusz w dużym, a nawet przeważającym stopniu opieramy się na poziomie wiedzy, jaki mamy właśnie w tej chwili. Dlatego często padają uwagi: - to niemożliwe; - to bez sensu. Lub, jak to jeden z dyskutantów zdecydowanie stwierdził: - Bóg tego zabrania. Tylko on decyduje o życiu i śmierci. Ten ostatni imperatyw zakłada, że Wielki Kreator, Bóg Ojciec, we wszystkich wymiarach, czyli wszędzie i zawsze czuwa nad najdrobniejszymi szczegółami wszechświata. Czy to nie podważa nieograniczonej mądrości?
Tak więc, jak ponad 100 lat temu, dokładnie w 1898 roku Herbert G. Wells opublikował "Wojnę światów" - rzecz wówczas nowatorską i niespotykaną, ludność wpadła w panikę i histerię. Tak potrafi działać ludzka fantazja. Oznacza to, że są pewne mentalne bariery, których bardzo nie lubimy przekraczać (może oprócz tych, co eksperymentują z LSD i pozostałymi halucynogenami). I wtedy często, tak jak tutaj Szanowny Kolega, usiłujemy przedstawić argumenty pokazujące, że cała taka koncepcja jest złudą, fałszywa i bezpodstawna. Często powodem takiego stanowiska jest po prostu niepokój przed nieznanym: że może wydarzyć się coś, co spowoduje tragedię. Czyli całkiem naturalna ostrożność sugeruje wstrzymanie projektu. Lecz kryje się w tym niewiara, że są inni, którzy niebezpieczeństwa zauważyli, ocenili i zabezpieczyli przed nimi.
"A to świetny przepis na niewyobrażalną katastrofę."
Jeżeli nie bedziemy dostatecznie mądrzy, kreatywni i zapobiegliwi, to na pewno.
SI to dużo więcej niż "blondynka w okularach" i ona SI już z nami jest, Nie ma najmniejszych wątpliwości, że wykorzystanie tego potencjału będzie powodem ogromu nieszczęść.Jako ludzie tak działamy. Ktoś powie, że musi być zachowana równowaga im więcej dobra to tym więcej zła. Czy da się zachować równowagę?
.
Dzisiaj nad ranem zafundowałem sobie cudowną dwugodzinną ucztę. Kosztowała mnie aż trzy spore kawy: na start potrójne cappucino; następnie też dosyć spore latte macchiato; i na koniec, tradycyjną szwajcarską, pół litrową schale (którą sobie piję codziennie).
Wysłuchałem wspaniały wykład najmądrzejszego Polaka, którego miałem zaszczyt kiedykolwiek wysłuchać - księdza profesora Michała Hellera, o kaprysach wszechświata. A cudownym dopełnieniem wykładu, były wykonania na skrzypcach solo, dokładnie, na jedynym w Polsce Stradivariusie, przez profesora Janusza Wawrowskiego.
Tu nie ma czego opowiadać. To trzeba samemu wysłuchać. Najlepiej dwa razy.
Bóg=nieskończoność... Muzyka może zastąpić matematykę... superstruny i brany... dlaczego wszechświat śpiewał jak powstawał.
Jeszcze raz gorąco polecam.
https://youtu.be/oM6_1IW76I8
.
Dla mnie obecnie Polyphia jest No.1
https://youtu.be/1JNmz17gnMw
.
Dla mnie to poniższe by Deep Purple na dachu wieżowca :
https://www.youtube.com/…
Deep Purple - Help (Live for TV, 1968)
Też ich kochałem i nadal rzewnie wspominam. Lecz to było 1000 lat temu
Ps. Osobiście nadal jestem zwolennikiem Planta i Page kapeli.