Jarosław Kaczyński w Bielsku-Białej kolejny raz okłamał dziś Polaków:
Bez dobrej polityki ekonomicznej i społecznej nie ma narodu, nie ma wspólnoty. Myśmy tutaj też ten naród zaczęli w jakiejś mierze odbudowywać. Ale to jest także polityka w sferze informacji, w sferze tzw. polityki historycznej, w sferze oświaty
Bitwa, którą toczy minister edukacji Przemysław Czarnek, jest bitwą o polską przyszłość, nasze istnienie
"Władza polska, nie tyko minister Czarnek, my wszyscy jesteśmy po tej stornie, po której powinniśmy być, po stronie tych, którzy chcą, by nasz naród się otrząsnął z kompleksów, czuł się dumny i mocny, żeby się konsolidował, był w stanie bronić swoich interesów, a gdyby nie było innego wyjścia, by bronił także swoich interesów używając siły"
Co w tej wypowiedzi prezesa PiS jest kłamstwem? Nie to, że edukacja jest bardzo ważna, i nie to, że jeśli Polska ma trwać, to polskie szkoły powinny wychowywać Polaków. I to Polaków wyposażonych w wiedzę i umiejętności potrzebne w nowoczesnym świecie. To akurat jest prawdą. Kłamstwem jest jednak to, że minister Czarnek prowadzi politykę w tym kierunku. Bo akurat i PiS i min. Czarnek taką politykę sprytnie zwalcza.
Dowody:
1. Wojna z nauczycielami czyli wojna ze szkołą. To czym najbardziej zasłynął ten minister to gwałtowny atak propagandowy na nauczycieli - porównywalny z tym jaki PiS wykonał na to środowisko podczas niesławnego strajku. Atak ten koncentrował się na:
a. nagonce propagandowej zw. z manipulowaniem liczbami opisującymi zarobki nauczycieli (wmawianiu społeczeństwu, że nauczyciele za 18h zarabiają bajońskie sumy)
b. sprowadzeniu pensji zasadniczych 40% nauczycieli do pensji minimalnej od stycznia 2023 (dodajmy: jeśli 2022 i 2023 inflacja wyniesie 15% to całość podwyżek płac dla tej grupy zawodowej przez 8 lat PiS będzie ujemna)
c. dołożeniu bezpłatnej godziny pracy, tzw. godzina dostępności
d. ataki na nauczycielskie związki zawodowe, ignorowanie propozycji dialogu
Atak na nauczycieli to jednocześnie atak na szkołę. Bo, w dużym skrócie, jacy nauczyciele taka szkoła i takie kształcenie. A jakie młodzieży chowanie takie rzeczypospolite. Atakując całe nauczycielskie środowisko, przy pomocy olbrzymiej machiny propagandowej państwa, Czarnek kompromituje wszystkie idee wychowawcze o jakich mówi (bo ich nie robi) PiS. Atak państwa na szkołę jest tym bardziej niszczący, że dzisiejsi nauczyciele nie mają już żadnego administracyjnego, czy zwyczajowego środka oddziaływania w szkole. Jedyne co mają to ich własny autorytet i dobre imię jaki sobie wypracują. Czasem coś może zrobić dyrekcja jeśli jest sprytna. Zawód nauczyciela nie ma dziś społecznego szacunku. Ze swych działań muszą się oni trłumaczyć przed dyrekcją, rodzicami, różnymi urzędami, czasem i przed uczniami. System nauczania stworzony jest też tak, że państwo wymaga od nauczycieli głównie by uczeń był bezpieczny a uczony był tzw. umiejętności, rodzice są przyzwyczajeni, że szkoła uczy wiedzy, nowocześni rodzice by było bezstresowo i same szóstki, rzetelnej wiedzy wymagają uczelnie wyższe. Stąd gama naturalnych konfliktów. Dlatego też szeroka antynauczycielska propaganda państwowa jest tak dewastująca. Niszczy bowiem jedyne realne narzędzie, by szkoła w relacji nauczyciel - uczeń trwała. Jest też niezwykle niszcząca dla młodego pokolenia. Bo uczeń albo stanie po stronie nauczycieli, których lubi przeciw swojemu państwu, albo z państwem przeciw szkole czyli przeciw sobie i swojemu kształceniu, albo wpadnie w bierność i stupor mając wszystko głęboko w nosie. Z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Nie będzie z tego ani patriotyzmu, ani dobrego kształcenia.
Druga prawda jest taka, że tylko silna, nowoczesna, rzetelna szkoła wychowa silnych nowoczesnych, rzetelnych absolwentów. Kiedy szkoła jest silna, nowoczesna i rzetelna? Jeśli ma takich nauczycieli. Zabiedzona, zagoniona, owca, czy krowa nie wychowa ani dzielnego lwa, ani mądrej sowy. Stąd tak ważny jest w zawodzie nauczyciela odpowiedni poziom materialny, ale też i to by nauczyciel był wypoczęty, inteligentny i w dobrej kondycji. Bo stan nauczyciela i szkoły dla tych młodych ludzi, to jest stan państwa. A będąc w UE państwo bardzo łatwo zmienić na fajniejsze.
Jeśli zaś są tacy, którzy sądzą, że Czarnek tylko walczy z lewactwem, to albo są niedoinformowni albo są zwyczajnie głupi, z ciasnym umysłem. I chyba nie ma sensu wątku rozwijać dodajmy jedynie: wszystkie ostatnie inicjatywy ustawowe min. Czarnka zostały odrzucone przez wszystkie znaczące siły w edukacji. Związkiem zawodowym który najmocniej sprzeciwia się Czarnkowi jest zaś NSZZ Solidarność, który już dwukrotnie żądał jego odwołania za pozorowanie dialogu, czyli za oszustwa
2. Kwestia dzieci z Ukrainy. Była to największa strategiczna szansa stojąca przed ministerstwem edukacji, a też i duża szansa wieloaspektowo rozwojowa dla Polski. Byłoby nią na pewno nauczenie kilkuset tysięcy dzieci z Ukrainy języka polskiego. Na tę strategiczną i najważniejszą szansę dla edukacji Ministerstwo zwyczajnie położyło lachę i uciekło od odpowiedzialności zrzucając ją na samorządy. A z samorządami jest tak, że te, które chcą uczyć dzieci polskiego to uczą, a te które nie chcą nie uczą. Zaś zdecydowana większość nie chce brać sobie na plecy dodatkowego garba i wystarczyło, że Ministerstwo stworzyło im furtkę i tej nauki generalnie nie ma.
Nauczenie dzieci ukraińskich polskiego TO BYŁ OBOWIĄZEK POLSKIEGO PAŃSTWA i historia Czarnka rozliczy z tej straconej szansy. A póki co to w szkołach jest do 200 tys. dzieci z Ukrainy a większość z tych, które przebywają w PL - wg szacunków tych, którzy usiłują to liczyć - nie uczy się w żadnej szkole również w tych ukraińskich.
3. Kształcenie młodzieży w duchu odpowiedzialności. Prof. Czarnek wiele o tym mówi, ba, są nawet ogólne deklaracje, że jest to celem Ministerstwa. Tyle, że już w dokumentach operacjnych, na jakich działa szkoła już tego nie ma. Znika to np. z oceny pracy nauczyciela. Jednocześnie najwyższy priorytet położony jest na bezpieczeństwo ucznia, za które szkoła (dyrektor + nauczyciele) są odpowiedzialni tak bardzo jak to możliwe. Tymczasem by ktokolwiek nauczył się odpowiedzialności to musi mieć:
a. wolność decyzji
b. konieczność ponoszenia zwiazanych z tą wolnością konsekwencji i tych dobrych i złych.
Przykład: niektórzy muszą się sparzyć, by wiedzieć co wolno, co nie. Ale dziś za takie sparzenie się ucznia odpowiedzialność ponosi nauczyciel. Nie dopuszcza więc on do żadnych oparzeń (co też często frustruje ucznia, który czuje, że jest już zdolny do mierzenia się z problemem). Dlatego najczęściej nauczyciele rezygnują z doświadczeń, wycieczek - tych sytuacji gdzie może być jakieś ryzyko czy choćby brak kontroli. Mamy więc system tak mocno krytykowany przez elektorat PiS: uczeń ma tylko prawa i zero odpowiedzialności. I prof. KUL P. Czarnek system ten utrzymuje a nawet pogłębia (edukacja włączająca) jednocześnie mydląc oczy tym, którzy go popierają, że jest inaczej.
Dodajmy też jeszcze jedno, jeśli cokolwiek się zdarzy w szkole, to nauczyciel nadal jest z tym systemowo sam. Nie ma opieki ani państwa, ani związków zawodowych, które są albo rachityczne albo upolitycznione i pomocą nauczycielowi zajmują się najmniej. Takiemu nauczycielowi pomóc mogą tylko znajomi, ew. dyrekcja. Państwo, które powinno za nim stać raczej tylko patrzy jak tutaj jeszcze mocniej przyłożyć. Nic wiec dziwnego, że nauczyciele uciekają sie do środków i metod najbardziej bezpiecznych i najmniej ryzykownych - czyli najnudniejszych dla ucznia. (Jedno dodam - nie twierdzę, że szkoła nie powinna być odpowiedzialna za ucznia. Ale jeśli tak - to nauczyciele muszą mieć do tego skuteczne narzędzia. A jeśłi chcemy uczyć młodzieży odpowiedzialności to musi ona mieć też swój zakres wolności. Albo - albo.)
4. Książka Roszkowskiego. Podręcznik ten został wybrany jedynie przez ponad 50 szkół na ok 6600. Dlaczego tak się stało? W części dlatego, że książka ta jest dość średnio przystosowana do szkolnych realiów, jeśli już to nadaje się dla zdolniejszych uczniów, z drugiej strony najważniejsza była jednak reakcja związanych z PO samorządów i mediów. Skąd ta reakcja? Ona nie rozpoczęła się wraz z opublikowaniem podręcznika. IMO była reakcją na działania MEiN, które za państwowe fundusze promowały tę książkę, mimo iż była jedyną na rynku. Nigdy wcześnie nie spotkałem się z sytuacją by MEiN - zwłaszcza minister osobiście - promował tak głośno jakikolwiek podręcznik. Była akcja była i reakcja - bardzo łatwa do przewidzenia. Czy bez akcji Czarnka nie byłoby jazgotu? Byłby, ale prawdopodobnie PO-wskie samorządy nie zareagowałyby tak zdecydowanie, bo oświata jest tam najczęściej od tego, by na niej oszczędzać i znacznie więcej nauczycieli wybrałoby podręcznik prof. Roszkowskiego.
5. Lex Czarnek. Taka jak to pisałem w innych notkach. Lex Czarnek prowadzi do sytucji, że dyrektora szkoły realnie będzie mógł skutecznie odwołać i wójt/burmistrz i kurator. Moim zdaniem w warunkach kampanii wyborczej doprowadzi to do wojen politycznych w szkołach. Ma nadzieję, że mylę się.
Podsumowując.
Z prof. Czarnkiem i patriotyzmem w szkołach jest dokładnie tak jak to opisał prezes Kaczyński wyjaśniając jak demokraci wygrali wybory senackie w części Stanów: kojarzyli z republikanami najradykalniejszego i najmniej strawnego dla wyborców działacza i ten odstraszał. I tak niestety, robi PiS z patriotyzmem w szkołach: kojarzy z patriotyzmem Czarnka - najbardziej antynauczycielskiego ministra XX-lecia - po to by nauczyciele uczyli patriotyzmu i nowoczesności - usiłując zabić w ten sposób te piękne idee. Efekt ma być podobny jak z podręcznikiem prof. Roszkowskiego: 50 szkół na 6600 + pianie z zachwytu tego najgłupszego elektoratu - szczęśliwego, że Czarnek komuśtam dokłada do pieca.
Mam nadzieję, że nauczyciele okażą się jednak mądrzejsi i ten numer - jak wiele innych - nie uda sie PiSowi. Wstyd mi za tę część polityki partii której kiedyś mocno kibicowałem bo jest głupia, niedołężna, antyrozwojowa, antypaństwowa i antypolska. A do pana Kaczyńskiego mam zwykłą prośbę: Panie Premierze Kaczyński odpuszcza Pan sobie w przemówiniach całą oświatę, to może Pan sobie i ten wątek odpuścić. Jeden grzech mniej. Bo oszukiwanie prostych ludzi ludzi jest grzechem.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 9756
Może nie warto. Jednakże nadzieja zdycha ostatnia więc z tego punktu widzenia warto.
Warto było bronić Kijowa przed drugą armią świata?
Czyli zapobiegła politykowaniu Pana Ministra w placówce nie służącej do uprawiania polityki.
"nie dowiedzieliśmy się z wpisu pana @forosa co konkretnie zarzuca ministrowi.Czarnkowi" - myślę, że z jego wpisu można wywnioskować, co takiego zarzuca Czarnkowi. Tylko, że według mnie, nie o to chodzi. Edukacja wymaga zmian rewolucyjnych, systemowych, prostych i niezmiennych zasad funkcjonowania. Tak, aby każdy funkcjonujący w tym temacie mógł wiedzieć, co może, a co nie. To nie chodzi o pojedyńcze zmiany według takiego, a nie innego widzimisię. Nawet, jak są słuszne, to dają tyle, co umarłemu kadzidło. Bo za chwilkę przyjdzie inny minister i według jego widzimisię nastąpią zmiany. Wiedza jest takim samym towarem, jak cokolwiek innego. W uproszczeniu, nauczyciel jest sprzedawcą tej wiedzy, a uczeń z pomocą rodzica jej kupującym. Jeśli szkoła będzie źle funkcjonowała, to ludzie nie będą chcieli kupić tego towaru od niej, pójdą do innego sprzedawcy. I nie będzie tu miało znaczenia, że dyrektor głosuje tak samo, jak rodzice jego uczniów. Czy jedzie Pani do mechanika ze względu na jego poglądy, czy fachowość ? Dajmy ludziom decydować o swoich wyborach. Szybko się okaże, że rodzice lub uczniowie wybiorą właściwie. I nie trzeba będzie sztucznych regulacji, kto może wejść do szkoły, a kto nie. Jeśli sprzedawca (szkoła) będzie działał wbrew opinii i potrzebom swojego klienta(ucznia), to ten klient odejdzie. Utarło się mówić, że szkolnictwo w Polsce jest darmowe. To fikcja. Przecież płacimy za to w podatkach. dlaczego nie możemy wybrać komu chcemy płacić. Ktoś jakiś czas temu oszacował, że rynek korepetycji jest w Polsce warty ok. 1 mld. złoty. To patologia. I tego nie zmieni żadna regulacja, ustawa. Powtórzę, to jeszcze raz. Według mnie wiedza, to towar, a nauka, to przywilej. Proszę choćby wziąć pod uwagę USA, w których szkolnictwo wyższe jest prywatne. Płaci się słono, ale wymaga. MEN powinien tylko określić ramy tego szkolnictwa, zasady, a resztę zostawić.
"Dyrektor wg pana ma prawo wpuszczać do szkół organizacje pozarządowe z ich programem... " - gdyby szkoła (dyrektor) musiał liczyć się z kupującym (uczniem i rodzicem), dbać o wysoki poziom nauczania, to 10 razy by się zastanowił, czy rodzice tego chcą. Może być też tak, że większość rodziców chce, aby w szkole było miejsce dla organizacji, np. LGBT. Wtedy cóż, klient nasz Pan. Jeśli ja tego nie chcę, to zabieram dziecko do innego sprzedawcy.
"Na spotkaniu ministra w jakiejś szkole aktywistka z PO udaremniła to spotkanie urządzając awanturę na temat religii i aborcji." - co minister szukał w szkole ? Ludzie są różni, a ten przykład pokazuje, że polaryzacja prowadzona przez media i polityków doprowadziła do tego, że wszystko załatwiamy krzykiem. W normalnej edukacji, jeśli ta szkoła nie spełnia jej oczekiwań, przeniosłaby dziecko do szkoły, w której nie ma religii, a temat aborcji jest normalny, oczywiście za zgodą rodziców. (kupujących).
Czy przed wejściem przedstawił konspekt i założenia swego wystąpienia dyrektorowi szkoły?
Czy tak jak katecheta uznał że jest ponad to, i może obdarzać bredniami słuchaczy bez konsekwencji?
Trzeba się przestać oszukiwać i karmić mrzonkami. Ideowość już dawno zaginęła. Możemy ją przywrócić, ale tylko wtedy, gdy naprawimy edukację. Jeśli uzdrowimy edukację, to pojawią się tam ludzie, którzy zobaczą w niej misję do wykonania przez siebie. Inaczej ideowi i ambitni ludzie odejdą, bo przegrają z systemem. Widać, to w polityce. Ambitnych i myślących się wycina bez litości, bo są zagrożeniem dla wodzów. I dotyczy, to każdej opcji politycznej, w tym PO i PIS. Przykładów jest aż nadto.
" a uczeń ma mieć świadomośc,że od edukacji zalezy jego dorosłe życie" - stanie się , to wtedy, gdy nauka będzie przywilejem dla ambitnych, pracowitych, których będziemy promować, a nie obowiązkiem dla każdego.
Jeśli edukacja będzie oparta na zdrowych zasadach, to racji nie będą miały żadne organizacje wchodzące do szkół, ZNP, karta nauczyciela, itp.
Ano Jungingen, to samo proponuje "Darek65", czyli rewolucję. Zgadaliście się Jungingeny z kuńfą czy co ? :-)
Oczywiście że bedzie słodsza, bo kostka cukru się wtedy rozpuści Jungingen, a nie rozpuści się jak na chama będziesz żłopać tea. To są proste prawa fizyki Jungingen :-)
przez takich glupiomadrych jak ty ten kraj nigdy się nie wyzwoli z debilizmu . Szkoda gadać.
Ano, dlatego ty uciekłeś Jungingen do swojego kraju, no chyba, że masz na mysli swój kraj, a nie ten kraj :-)
Ogólnie tak. Skoro jednak spojrzałeś na to systemowo, patrząc z góry to ja zrobię następny krok. Otóż obecne działania PiS ale nie tylko, gdyż PiS jedynie powiela narzucane globalnie rozwiązania, idą wbrew twoim propozycjom. Twoja idea polega na stworzeniu społeczeństwa ludzi mających wolność wyboru. Żeby tą wolność mieć muszą być niezależnymi jednostkami, którzy mają swoje źródła utrzymania oraz dysponują efektem swojej pracy. Natomiast we współczesnych państwach kryptokomunistycznych, takich jak obecna Polska, jednostka jest coraz bardziej ubezwłasnowolniana. Obywatel nie tylko nie dysponuje swoimi pieniędzmi gdyż ich większość jest przez państwo odbierana w formie podatków ale powstają programy takie jak 500+, które bezpośrednio regulują stan jego zasobów czyli pośrednio wolności obywatela.
Tą metodą współczesne państwo przejmuje kontrolę nad wyborami obywatela. Zwyczajnie pozbawiając go wyboru. Gdyż utrzymuje go celowo w stanie zombie. Tak by nie miał przykładowo środków na wybór szkoły i był zmuszony do zdania się na państwowe rozwiązanie czyli obecny, patologiczny system edukacji.
To szerszy problem, o którym było sporo tutaj dyskusji gdy wprowadzano program 500+. Od początku dużo ludzi uważało ten program za socjalistyczno patologiczne skrzywienie roli państwa. Które zamiast stwarzać obywatelom możliwość samodzielnego wypracowania pieniędzy na życie swoje i swoich dzieci postanowiło iść drogą przydziałów i regulacji.
Mamy tutaj całe duże zjawisko socjologiczno - społeczne. Zderzenie postaw. Są ludzie, którzy po prostu chcieliby wypracować sobie kształt swojego życia. A są tacy, którzy lubią gdy państwo chwyci za ryja i sprowadzi ludzi do jednego poziomu. Ta druga metoda z różnych względów stała się na świecie dominująca. U nas w Polsce realizuje ją PiS. Ludzie to popierają bo komunizm jest chwytliwy. Zawsze był. Państwo zrobi ci dobrze.
Ostatecznie problem wyboru szkoły jest częścią większego zagadnienia dotyczącego roli państwa i organizacji społeczeństwa.
Według mnie, jak wiele razy pisałem, komunizm czy też centralistyczny zamordyzm, jest naturalną i jedynie logiczną ścieżką rozwoju charakteru państwa. Te bowiem dąży naturalnie by stać się silniejsze. A jedynym sposobem na to jest kontrola nad obywatelem. Czego zresztą duża, być może większa część obywateli pragnie. Czy to będzie PeOwiec, PiSowiec, Konfederata, czy jakiś tam Zandberg.
Silne państwo, kontrolujące społeczeństwo. Ludzie tego chcą. A państwo tym bardziej. To co dzieje się obecnie z edukacją w Polsce jest tylko konsekwencją.
"Mamy tutaj całe duże zjawisko socjologiczno - społeczne" - zgadza się. Tylko nie da się wszystkiego na tym forum napisać i poruszyć dogłębnie tego tematu.
"Silne państwo, kontrolujące społeczeństwo. Ludzie tego chcą. A państwo tym bardziej" - silne Państwo, to zamożni, wykształceni i myślący obywatele. Raczej bym tu napisał , że grupa trzymająca władzę (bez względu na opcję polityczną) kontrolująca społeczeństwo. Niestety, większość ludzi tego chce. Tylko nigdy ta grupa nie powodowała rozwoju. Rozwój świata, nauki, itp. zawsze dział się za przyczyną silnych jednostek, płynących pod prąd, dla których samodzielne myślenie, to wolność
Zgadza się, to obopólny, choć krótkowzroczny interes dla dwóch stron. Na końcu takiego myślenia zawsze jest ściana. Stara zasada mówi, gówno wkładasz, gówno wyjmujesz.
No proszę, jak "Darek65" traktuje uczniów i ich nauczycieli i zapewne rodziców uczniów :-)
Porównując ilości odwołanych zajęć z powodu życzenia miejscowych purpuratów by dziatwa uświetniła swa obecnością opowiadanie banialuk o chodzeniu po wodzie, ilość opuszczonych godzin lekcyjnych z powodu tęczowych dni jest znikoma.
Nic tak nie cieszy podstarzałego hierarchy jak widok rumianych dziewczęcych buzi w przednich ławkach.
Proszę sobie darować takie teksty
A w pizdu z takim reżimem.