Powszechna krytyka “Polskiego Ładu”, przegrane własnymi głosami w sejmie “Lex Kaczyński”, podtrzymywanie na posadzie jednego z głównych winowajców inflacji – prezesa NBP, niekonsekwencje w walce z pandemią, wybryki ministra sprawiedliwości i na dodatek totalna wojna z władzami UE wpłynęły na znaczne obniżenie notowań PiS, grożące przegraniem wyborów.
Wszystko to dzieje się w okolicznościach wysoce Polsce niesprzyjających, zarówno z powodu faktycznej wojny z agresją rosyjską, dokonywaną rękami Łukaszenki kierującego inwazją imigrantów. Atmosferę podgrzewa nagłaśnianie rosyjskich ruchów wojskowych, traktowanych jako stan zagrożenia nie tylko wobec Ukrainy, lecz nawet bezpośrednio wobec Polski,
Wszystko to w sumie składa się na wzrost napięcia społecznego i, jako naturalnego skutku – szukania winnych. W tej chwili w Polsce nie ma nikogo innego jak tylko PiS, a właściwie to imiennie jego prezes.
Dlaczego tak się dzieje?
Odpowiedź jest przedziwnie prosta, partia polityczna o bardzo nijakiej nazwie “Prawo i Sprawiedliwość”, pomijając zestawienie tych pojęć, jakby niezależnych od siebie (chyba prawo jest po to, żeby wymierzać sprawiedliwość?), faktycznie nie istnieje poza osobą prezesa.
Nie udało się opanować sceny politycznej za pomocą “Porozumienia Centrum”, nazwy również niewiele mówiącej, ale przynajmniej określającej usytuowanie, więc trzeba było poszukać jeszcze bardziej enigmatycznej. Nie miało to praktycznie większego znaczenia, bowiem nie nazwa, ani program, ale nazwisko firmujące decydowało o powodzeniu, oczywiście wsparte środkami z dyspozycyjnej fundacji.
Taka operacja, na tle tego wszystkiego, co się działo po 1989 roku, nie budzi zdziwienia. Jako główny spadkobierca po PRL występują pogrobowcy PZPR, którzy zdołali dwukrotnie obsadzić fotel prezydencki i czterokrotnie urząd premiera. Jak na rzekomo obalonych to całkiem niezły wynik. Drugie miejsce zajmują wspólnicy, a raczej współspiskowcy, “okrągłostołowi” wywodzący się zresztą z tych samych źródeł – w postaci maskujących nazw partii począwszy od ROAD, przez “Unię Demokratyczną”, “Unię Wolności”, a obecnie kontynuowanej przez “Platformę Obywatelską”, nie posiadającej wprawdzie w swoim składzie kierowniczym czołowych przedstawicieli “opozycji demokratycznej” z PRL, ale wyraźnie stanowiącej jej przedłużenie.
Osobną pozycję stanowi ZSL, które przetrwało dzięki “obrotowym” zdolnościom i nienaruszonemu posiadaniu majątku i wpływów, szczególnie na szczeblu gminnym. Posługuje się ono bezprawnie, mimo rejestracji sądowej, nazwą historycznego stronnictwa PSL, co jest specjalnie odrażającym nadużyciem.
Pozostałe “partie polityczne” to już zwykłe koterie, powołane dla doraźnych celów.
Nie ostało się w “IIIRP” ani jedno stronnictwo, reprezentujące autentyczny polski dorobek polityczny, takie jak Stronnictwo Narodowe z czołową postacią Romana Dmowskiego, Stronnictwo Ludowe, kontynuowane po wojnie przez PSL Wincentego Witosa, a po jego śmierci przez Stanisława Mikołajczyka, Polska Partia Socjalistyczna, występująca w czasie wojny pod kryptonimem WRN (Wolność, Równość, Niezawisłość) ze spadkobiercami Daszyńskiego, po wojnie – Kazimierzem Pużakiem i Tomaszem Arciszewskim, Chrześcijańska Demokracja, występująca od 1937 roku pod nazwą “Stronnictwa Pracy” z Wojciechem Korfantym na czele.
Szczególną uwagę należy poświęcić obozowi piłsudczykowskiemu, tępionemu w czasie wojny przez Władysława Sikorskiego, a po wojnie najbardziej prześladowanemu przez komunistów. Jego czołową postacią był niewątpliwie gen. Kazimierz Sosnkowski. Pewną próbą kontynuacji stanowiło KPN Leszka Moczulskiego, pierwsza jawna opozycyjna partia w PRL, po likwidacji w 1946 roku Stronnictwa Pracy, ale nawet jej, mimo usiłowań dostosowania się do konwencji “IIIRP” nie udało się przetrwać.
Mieliśmy w tych partiach duży wybór wizji Polski od tradycyjnej do liberalnej i od kapitalistycznej do ludowej, od federalnej do narodowej, ale zawsze w prawdziwie polskim duchu.
Nie mamy zatem na obecnym, jawnym rynku politycznym partii, wywodzących się z określonych ideowo ruchów narodowych i społecznych. To, co nosi nazwę partii czy stronnictwa, to w najlepszym przypadku grupy interesów, jeżeli nie zwykłe agentury ukrytych sił. Ich programy, jeżeli w ogóle istnieją, odnoszą się do różnych bieżących spraw, które według autorów mają przyciągać elektorat zainteresowany nimi, nie traktując zresztą poważnie żadnej udzielonej temu elektoratowi obietnicy wyborczej.
Odbywa się zatem, zamiast walki politycznej, swoisty przetarg: kto da więcej, a walkę na idee i argumenty zastępują przeważnie rynsztokowe pyskówki. Trzeba przyznać że jest to uprawiane również we współczesnych dojrzałych demokracjach posiadających już paruwiekowy dorobek życia politycznego. Mamy w ten sposób objaw degradacji naszej kultury, do której należą wielkie ruchy polityczne w Europie. Pomijam oczywiście hitlerowski nazizm i bolszewizm, będące zamachami nie tylko na naszą kulturę, ale i na nasze życie.
Ten zamach jest obecnie kontynuowany w bardziej perfidnej formie, a degradacja życia politycznego jest skutkiem jego działania.
Czy w tych warunkach możliwe jest odrodzenie ideowego kształtu życia politycznego?
Odpowiedź może być tylko jedna, jeżeli ten stan się nie zmieni, będzie to tylko jeszcze jedna z przyczyn upadku naszej kultury, a tym samym z czasem i naszej obecności na świecie na rzecz ludów reprezentujących zupełnie odmienną kulturę. Tertium non datur.
Trzeba przyznać, że Jarosław Kaczyński dostrzegł ułomność ideową PiSu, toteż podjął się utworzenia “zjednoczonej prawicy”, pod hasłem: “od nas na prawo tylko ściana”. Okazało się, że już nie ma “ściany”, a znalazło się coś, co nieudolnie usiłuje udawać ruch narodowy. W kierunku centrum zmierza kilka podobnych mistyfikacji.
Jeżeli chce się stworzyć autentycznie polską formację polityczną, to jedyną drogą jest podjęcie się roli kontynuatora którejś z historycznych naszych partii, lub też, nawiązując do nich, próbować tworzyć formułę syntetyczną, będącą jednak wytworem rzeczywistego głębokiego przekonania twórców posiadających autentyczną wizję przyszłości Polski.
Sądząc po frekwencji wyborczej, połowa narodu polskiego żyje na wewnętrznej “emigracji” politycznej, jestem przekonany, że jest to jeszcze większy udział, bowiem wielu naszych rodaków uczestniczy w wyborach nie z przekonania, lecz z abominacji do określonych formacji, lub z obawy przed nieprzychylnymi skutkami absencji.
Wśród tej, ogromnej masy Polaków należy szukać gotowych do wsparcia wielkiego narodowego ruchu politycznego, nie ze względów personalnych, którym też nie można odmówić znaczenia, ale ze względu na jego ideę. Tylko taki ruch ma szansę przetrwania w ciężkich czasach, jakie nas niewątpliwie czekają, lecz także stworzyć dzieła wiekopomne.
Jak spojrzymy wstecz na minione trzydzieści lat rzekomo niepodległej Polski i porównamy z osiągnięciami zaledwie osiemnastu lat pokoju przedwojennej Rzeczpospolitej, to, nie mówiąc już o różnicy w warunkach startu, nie możemy doszukać się niczego podobnego do Gdyni, COPu, osiągnięć polskiego szkolnictwa i nauki, a przede wszystkim stworzenia rzeczywiście niepodległego państwa. Mamy za to albo kontynuację PRL, albo niszczycielskie zapędy importowane z zachodniej Europy.
“Dobra zmiana”, mimo niewątpliwej zasługi w hamowaniu procesu degradacji państwa, chyba wyczerpała swoje możliwości. Jeżeli rzeczywiście chce się uratować nas przed ostatecznym upadkiem, to trzeba zrobić ten niezbędny krok do przodu, czego tak się obawia trzymając się kurczowo nikczemnej konwencji “IIIRP”, stanowiącej spadek po komunie, ze zmienionym jedynie ośrodkiem dyktatu z Moskwy na Berlin.
Na to, żeby tego dokonać, należy stworzyć autentycznie wielką polską siłę polityczną. PiS, zamiast drogi do nieuchronnego upadku, ma jeszcze szansę na odrzucenie tej skorupy, w której się dusi i podjąć się zadania, na które nikt inny w Polsce współczesnej nie ma szans.
Jest także istotny aspekt personalny, w sytuacji, gdy zabraknie Jarosława Kaczyńskiego, PiS, a wraz z nim jego niezbyt udaczni sojusznicy przestają istnieć. Ku zadowoleniu obecnych władców Europy Polska nieodwracalnie, przynajmniej na dłuższy czas, będzie pełniła rolę “generalnej guberni”.
Stąd, w tworzeniu niezależnej siły politycznej wymagane jest jak najszybsze działanie.
Na norwidowskie pytanie: “ale jaka” – muszą odpowiedzieć twórcy, z zachowaniem jednego warunku, że w każdym przypadku będzie to dzieło prawdziwie polskie, a nie importowana kalka, lub spadek po PRL, jak “IIIRP”.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5843
Pandemia wkrótce się skończy, Polski Ład rozwinie swoje skrzydła, drobne błędy rząd szybko usunie, a silne panstwo i ogromny wzrost godpodarczy pozwoli pokonac wszystkie przeszkody, a nie zrobi błędu, ten co nic nie robi.
Opozycja wyje, i strzela w rząd ślepakami, bo inaczej nie potrafi, durnie widzą, ze przy tak rozpedzonych zmianach, oni nawet jak przejmą władzę, to szybko POLEGNĄ, bo nawet z wyprzedaniem majatku narodowego mieli trudnosci, a cóż dopiero mądrze i przyszłościowo rządzić państwem.
Dziwię się tylko niektorym myślącym, ze dają się w tą ściemę totalnych wciągnąć.
Czy leci z nami pilot?
Kazdy najdrobniejszy nawet przedsiębiorca ma prawo i to robi, wymienia kogoś z pracownikow na lepszego fachowca, a coz dopiero tak rozbudowane przedsiębiorstwo, jakim jest Polska.
Przy gruntownej przebudowie wszystkiego, w wielu gałęziach gospodarki, i podczas nieprzewidywalnej i trudnej pandemii, przy tak destrukcyjnej opozycji, ktora szkodzi, jak tylko to mozliwe marząc o upadku rzadu.
Ta tak zwana opozycja, to tylko destruktor wszelkich w czambuł decyzji rzadu, nie proponuje nic w zamian, bo są do tego niezdolni, i dlatego jest niewiarygodna.
Zmierzajaca za wszelką cenę do koryta, w żaden sposób nie licząca się z tym, ze szkodzi Polakom.
Na dodatek jeszcze krytykują, ""jak to rząd sobie nie radzi"". Tylko ślepi tego nie widzą.
A „Nowy Wał” jest fuszerką, także wizerunkową. Dotknął nie tylko pogardzanych przedsiębiorców, ale i proletariat na państwowych posadach. Dotąd propaganda wychodziła PiS-owi dobrze (właściwie tylko ona), więc jest to realny problem.
Czas się zastanowić, co robić po jego upadku, nie?
https://www.youtube.com/…
Takiego artykułu jeszcze nie czytałem. Jest dokładnym streszczeniem tego, co przez co najmniej 20 lat usiłuję przekazywać i pisać. Przyznam miłe to, ale szkoda, ze tak późno. A więc bez cofnięcia się do II RP nie da się zrobić ani jednego kroku do przodu. Bez odwołania się do rodzimej kultury nie sposób wyjść z bezimienności i naiwności. Bez odwagi i wizji możemy pozostać tylko proletariacką magmą do wykorzystania - taką, jaka zrobiono z nas w PRL. Artykuł archiwizuję.
A ja przez chwilę myślałem, że artykuł będzie inspiracją, a nie do archiwum.
Moze ma Pan rację - cała Polska już jest w archiwum.
Finał materiału? Inwokacja...? Pusty bębenek, nie mogący być werblem. Dlaczego. Bo wokół kowidowy reżim, tyrania sanitarna, paszporty segregacyjne etc - bez dwóch zdań faszyzm! Bez tego aspektu (jak to rozwiązać bez przebaczenia?!) prognozowanie lepszej Polski to pisanie listów na Berdyczów.
Krótko: gdzie żeś Pan, wolnościowiec, był, gdy Szczurołap nas podchodził, aż w końcu jego fujarka przeszła w syk ( "wyszczepić wszystkich!") - masz Pan w dorobku choćby jedno antykowidowe zdanko?
Tak to czas pokazuje, kto, choćby nie wiem jak mądrze pisał, może stać się w rzeczy samej safandułą polityczną...
..