Jak ważna jest znajomość historii i jej porównanie do dnia dzisiejszego, pokazuje cytat z książki Jerzego Łojka, który nie był pieszczochem peerelowskiego systemu. Autor odnosi się do porozumienia Ribbentrop–Mołotow i pisze: Układ dnia 23 sierpnia 1939 r. wynikał z logiki ówczesnej sytuacji międzynarodowej, z fundamentalnej wspólnoty celów politycznych dwóch mocarstw totalitarnych: Rzeszy Niemieckiej i Związku Radzieckiego. Pokój w Europie i bezpieczeństwo Polski gwarantował „ład wersalski” z 1919 roku […] przeciwko któremu walczył w latach 1942-1945 z maniackim doprawdy uporem Franklin Delano Roosevelt. […] W 1939 roku na Zachodzie próbowano naiwnie znaleźć w ZSRR sojusznika przeciwko Rzeszy. Nikt prawie nie zastanawiał się nad sprawą najważniejszą: w imię czego Związek Radziecki - gdyby był nawet ówcześnie zdolny do udziału w wojnie przeciwko Rzeszy - miałby się angażować po stronie demokracji zachodnich i Polski dla ocalenia systemów tzw. kapitalistycznych przed Rzeszą Niemiecką Adolfa Hitlera? […] Było to już wtedy tak oczywiste, że historyka zdumiewać musi fakt, iż znaczna część polityków europejskich - i ogromna większość polskich - nie dostrzegała nieuchronności sojuszu niemiecko-radzieckiego (Agresja 17.09.1939…, PAX, s. 11).
Rozwijając myśl Łojka, można stwierdzić, że ten sam błąd popełniają dzisiaj Stany Zjednoczone, sądząc, że Rosję można odciągnąć od Chin. I tu można sparafrazować słowa Łojka: w imię czego Rosja miałaby angażować się po stronie demokracji zachodnich przeciwko bratniemu systemowi w Chinach? W imię czego miałaby „zdradzić” Chiny, których się boi i przejść na stronę Zachodu, który zwalcza? Zadziwiająca jest trwałość takiego schematu myślenia; zadziwiający też brak refleksji i myśli, która mogłaby go zracjonalizować.
Zachodnia Europa sadzi, że może się otrząsnąć z opieki Stanów Zjednoczonych i wyzwolić poprzez wejście w układy z Rosją i Chinami. Ale ani na Zachodzie, ani w USA nie widać przekonania, że skoro Polska w 2021 r. znalazła się w podobnej sytuacji, jak przed II wojną, w czasie jej trwania i po zakończeniu oraz że wczorajszy pakt Ribbentrop-Mołotow przerodził się w dzisiejszy Nort Stream 2, to sytuacja staje się dramatyczna nie tylko dla Polaków, ale dla całej UE. To otarcie się o krawędź wojny.
Mówi się o głupocie, jaka dotknęła polityków zachodnich i rosyjskich w związku z kryzysem kubańskim w październiku 1962 r., a nie mówi się nic o obecnej ślepocie amerykańskiej, która nie dostrzega, że Chiny mają dwie drogi do serca Ameryki. Pierwsza prowadzi poprzez Pacyfik i dotyczy gospodarki, a druga, dużo krótsza, ciągnie się przez Rosję, Polskę, Niemcy, Francję i zacieśnia na samym gardle USA. Z wymienionych krajów tylko Polska jest proamerykańska i tylko Polska może zabezpieczyć Stanom Zjednoczonym życie. Ale też nie możemy samotnie umierać za Amerykę, tak samo, jak Ameryka nie chciała umierać za Polskę. Dziś mamy wspólny – żywotny interes. Ale mocarstwo swój instynkt samozachowawczy zawsze lokuje w pierwszej kolejności na dobrobycie, dopiero potem na swoim istnieniu. W Polsce brakuje polityków na takim poziomie, aby tę wizję byli w stanie jasno wyartykułować i dokonać odpowiedniego deal’u. Warto też dodać, że sytuacja geopolityczna Polski wprawdzie nie zmieniła się, bo nadal pozostaliśmy pomiędzy Niemcami a Rosją, ale zmienił się obszar jej zasięgu. Podporządkowanie Polski Niemcom lub Rosji aktywizuje również Chiny z przyległościami, tworząc jednolity blok antyamerykański, który będzie miał tylko jeden kierunek – zabić Stany Zjednoczone. Reszty nie trzeba dodawać.
W jaki sposób tym razem zachowa się Ameryka – jest pytaniem jeszcze bez odpowiedzi. Natomiast dla Polaków najważniejszym dążeniem powinno być takie wykształcenie nowych polskich elit, które wykorzystają geopolityczne położenie Polski, nie dopuszczą do rozpadu państwa i zminimalizują ogólne zagrożenie. I najważniejsze, jak zwykle, mamy bardzo mało na to czasu.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2273
Tu chodzi o przyciągnięcie Rosji do Chin, tak jak przed drugą wojną Rosji do Neimiec. A historia lubi sie powtarzać :-)
Idzie Pers ulicą i znajduje książkę Kartezjusza. Podnosi ją i czyta, "Cogito, Ergo Sum" i ... znika :-)
W pierwszej kolejności większość z nas musi (musimy!!) zdać sobie sprawę z obecnego stanu świadomości polskiego społeczeństwa, potem musimy (!), również w dużym procencie, wyrazić gotowość do działania (na tej bazie musi powstać nowa elita), a następnie wyraźnie wyartykułować punkt odniesienia do swoich przyszłych działań. Brak punktu odniesienia oznacza bełkot, jak obecnie. Dopiero, gdy wykonamy te trudne czynności, będziemy mogli przystąpić do że tak powiem działań operacyjnych. I dla ułatwienia podpowiem, jedynym racjonalnym punktem odniesienia jest społeczeństwo niepodległej II RP, które sprawdziło się w okresie II wojny... Dlaczego wojny, bo już jesteśmy w stanie wojny, a przed nami tylko eskalacja, w różnej formie. I to oczywiście jest droga organiczna.
Innym rozwiązaniem jest stymulujące działanie państwa, ale na to akuratnie nie możemy liczyć. Hasło "dobrobytu" nic nie zmienia, a konserwuje tylko stan obecny.
A więc bez zmiany świadomości i punktu odniesienia nic pozytywnego dla nas nie może się zdarzyć. Przy okazji polecam dwie moje książki: Wyrównać przechył. Program kulturowy dla Polski i Tobie Polsko. Projekty kulturowe, gdzie szerzej.