Polecam kolejny świetny tekst znanego blogera @ bezmetki
Tanie - drogie życie młodego sołdata
Dzień pamięci i smutku...
...11 grudnia 1994 wybuchła wojna czeczeńska. - A teraz szykują kolejną wojnę.
Reakcja majora Wiaczesława Izmaiłowa, komentatora wojskowego Nowoj Gazety:

Czeczenia, rok 1996. Rosyjscy żołnierze; chwila ciszy na pozycji

Te programy informacyjne i ci politolodzy, komentatorzy, felietoniści, propagandyści — wtedy szarpali Czeczenię, a teraz napadają na Ukrainę. A my jesteśmy tacy dobrzy, tacy cierpliwi (swój parlament rozstrzeliwaliśmy z dział czołgowych, a ówczesny" mirotwórczy " minister obrony korygował ogień).
A potem wysłali chłopców na śmierć. Wielu z nich to sieroty i nie było nikogo, kto mógłby się za nimi wstawić. Wielu obecnych propagandystów, którzy próbują nakłonić do nowego bratobójstwa, nie wie, co działo się 27 lat temu.
Ale jedno wiedzą na pewno — swoich dzieci na wojnę nie wyślą, a cudzych - nie szkoda.
Zabitego łosia nie żal, a ludzi nie żal - jeszcze mniej.
Ile jeszcze wam trzeba zabić dzieciaków? Oni - szeregowi , chcą żyć
Oto historia z mojej książki «Война и Война»-" Wojna i wojna — - o Władimirze Griszkinie i Arkadiuszu Kleptornym.
Wiaczesław Izmaiłow, felietonista "Nowej Gazety", major Sił Zbrojnych Rosji, weteran Wojen Afgańskich i Czeczeńskich:
https://novayagazeta.ru/…
Czeczenia, rok 1996. W pobliżi lotniskua"Siewiernyj", przy Pomniku Poległych w I Wojnie Czeczeńskiej. Po lewej-mjr Wiaczesław Izmaiłow
Szeregowi Władimir Griszkin i Arkadiusz Klesztornyj
To było w pierwszych dniach stycznia 1996 roku. Do Hankały przybyło młode uzupełnienie. Żołnierzyki, ledwie ze szkoły. Większość z nich, 18-19 lat. Wprost ze szkolnej ławki-i od razu na wojnę. Wielu z nich zostało oszukanych przez rosyjskie państwo, dowódców. W jednym z ośrodków szkoleniowych, trzymano żołnierzy zamkniętych w zbrojowni, aby nie uciekli. Rano wepchnięto ich do autobusów i wysłano na lotnisko wojskowe, a stamtąd samolotami do Czeczenii.
Rodzice zebrani w pobliżu punktu kontrolnego nie zdołali pożegnać się z dziećmi. Niektórzy z nich już nigdy nie zobaczą swoich dzieci ani żywymi, ani martwymi…
... Rozlokowałem stu młodych żołnierzy w koszarach, i w przejściach pomiędzy piętrowymi łóżkami i opowiadałem, jak należy się zachowywać w Czeczenii, szanować miejscową ludność, jak chronić swoje życie i życie towarzyszy.
Wśród żołnierzy, jeden - odrazu , zwrócił moją uwagę. Był średniego wzrostu, znacznie starszy od innych i bardziej pozbierany, skoncentrowany. Inny żołnierz, bardzo chudy i długi, krwawił z nosa, skierowałem go do sanitariatu. Po chwili wrócił. Próbował mnie oszukać: powiedział, że już tam był. Nie uwierzyłem mu, przerwałem rozmowę i zabrałem go do łapiduchów, w sąsiednich koszarach.

Ten chudy 18-letni żołnierz nazywał się Arkasza Klesztornyj. Pochodził z Dalekiego Wschodu, z małego miasteczka Bolszoj Kamen w Primorskim Kraju. Później zawsze stawiałem Arkasza za przykład: inni nie chcieli wychodzić ze szpitalki, a ten nawet nie chciał tam iść. Arkasza był zabawny, a kiedy mnie widział, salutował i uśmiechnął się w jakiś szczególny sposób. I ja również uśmiechałem się do niego.
Większość oficerów jest poważna, surowa. Koledzy Arkaszy zawsze zazdrościli mu, że ma przyjaciela wśród wyższych oficerów.
A kto on, taki poważny i skupiony i z wyglądu starszy od innych?
Wezwałem go na rozmowę. On rzeczywiście był starszy od reszty, chociaż służył w wojsku dopiero kilka miesięcy. Miał 25 lat. Nazywał się Wołodia Griszkin. Pochodził również z Dalekiego Wschodu.
Griszkin był dwukrotnie sądzony, odsiedział 4 lata. Był sierotą. Wychowywał się u swojej starej babci. A kiedy zmarła, podczas jego drugiej odsiadki, znalazł się na ulicy, ponieważ krewni sprzedali jej dom. Na robotę, dwukrotnie skazanego, nie brali , więc pobór w sołdaty, okazał się wybawieniem od głodu i bezdomności. Kiedy Griszkin został wysłany na wojnę do Czeczenii, w przeciwieństwie do większości młodych żołnierzy, był z tego zadowolony. W końcu uczestnikom walk przysługiwały jakieś świadczenia. Oznacza to, że później w cywilu, można by było gdzieś znaleźć jakąś pracę, Zdobyć miejsce w internacie
Kiedy dowiedziałem się, że był skazany, chciałem go natychmiast wysłać z Czeczenii, ale Wołodia prosił, aby tego nie robić, ponieważ bez przywilejów za udział w wojnie, nie znajdzie pracy i przepadnie. Więc zostawiłem go ... pomyślałem: ludzie często potrzebują wojny, aby się jakoś ustawić w tym życiu... a to znaczy śmierć innych ludzi, czyichś dzieci, czyjś smutek, czyjeś łzy ... i nasz smutek i nasze łzy.
...To stało się w dwa miesiące po przybyciu młodych, na początku marca 1996 roku. Szeregowy Władimir Griszkin był w składzie swojego oddziału, który na BMP konwojował ZIŁ-chlebowóz. Niedaleko od Ханкалы -Hankały samochód ostrzelali bojownicy. Chłopcy z BMP weszli do walki. Aby pozwolić pozostałym wycofać się, szeregowy Grishkin wyskoczył z BMP i zaczął strzelać. Kula trafiła go w pachwinę, miejsce koncentracji naczyń krwionośnych. Z pola walki został wyciągnięty i przewieziony do Hankały, gdzie znajdował się szpital. Stracił dużo krwi, ale wciąż był przytomny. Od punktu kontrolnego był niesiony na noszach. Trzymałem go za rękę. Nie jęczał, był taki spokojny... operacja trwała kilka godzin, ale Wołodii nie uratowano…
Nie wiedzieliśmy, do kogo wysłać trumnę z jego ciałem.
Arkasza Klesztornyj zaścielił pryczę Wołodina, wyciął jego imię na desce i powiesił na ramie łóżka.
I taka pamięć o Wołodzie Griszkinie…
***
Później zostałem wyznaczony na członka komisji wyborczej w ugrupowaniu wojsk w Czeczenii w wyborach na prezydenta Rosji. Trzeba było codziennie wyjeżdżać z Hankały do różnych instytucji w Groźnym. Towarzyszyli mi żołnierzyki na BMP. Wśród nich szeregowy Arkadij Klesztornyj. Kiedyś wpadłem do Merii w Groźnym, a ponieważ nie znalazłem tam potrzebnego mi człowieka, wkrótce wyszedłem. I zobaczyłem, że moje żołnierzyki sprzedawały miejscowym facetom benzynę. A najaktywniejszym był Arkasza Klesztornyj. Surowo ich opieprzyłem i obiecałem, że po przybyciu do Ханкалу poinformuję o tym ich dowódców, aby dali im szkołę...
Arkasza podszedł wtedy do mnie, pokazał swoje dziurawe buty i powiedział: "chorążowie z magazynu domagają się pieniędzy za nowe". Czułem się nieswojo, ale nadal w rygorze. Wróciliśmy do Hankały . Dowódca kompanii, który nas spotkał, zapytał: "Jak tam moi chłopcy?" -"Normalnie" - odpowiedziałem - "tylko trzeba ich lepiej ubrać i obuć, bo ludzie od tych brudnych i oberwanych żołnierzy uciekają ze strachu". Żołnierze najwyraźniej oczekiwali, że ich wydam. Za plecami usłyszałem, jak jeden z nich mówi do drugiego: "Arkasza jest jego ulubieńcem, więc go nie wydał".
To było jakoś w czerwcu 1996 roku. Na początku sierpnia bojownicy wkroczyli do miasta. Cały miesiąc spędziłem w Groźnym z batalionem zwiadowczym 205 brygady, a kiedy wróciłem do Hankały , dowiedziałem się, że Arkasza Klesztornyj nie żyje.
Został rozerwany bezpośrednim trafieniem pocisku.
Nie wiedzieli, co włożyć do trumny.
https://novayagazeta.ru/…
“День памяти и скорби”
Вячеслав Измайлов - Wiaczesław Izmaiłow, felietonista wojskowy
11grudnia 2021,
wybór, tłumaczenie i opracowanie: bezmetki
Rozpowszechnianie treści przetłumaczonych
materiałów: zezwalam wyłącznie na darmowych
platformach elektronicznych, ze wskazaniem adresu
tekstu źródłowego i pseudonimu autora tłumaczenia
https://www.salon24.pl/u/bezmetki/1188600,tanie-drogie-zycie-mlodego-soldata
//Na pana to trzeba mieć wygląd.//
Taki jak Joe "sleepy pampers" Biden?
//A to że kiedyś zawiśnie to tylko kwestia czasu//
Podejrzewam, że dożyje spokojnie późnej starości :))))
Dzwonił Kononowicz i prosił byś przestał mu robić konkurencje
//Dzwonił Kononowicz //
No! I to jest odpowiednie towarzystwo dla ciebie :)))